Pokolenie GNU: Liberté, egalité, fraternitéJanusz A. Urbanowicz Nieodwołalnie nadeszło nowe tysiąclecie. XXI wiek, w którym fantastyka zapowiadała kiedyś ziszczenie marzeń ludzkości – powszechność podróży kosmicznych, powszechny dobrobyt i szczęśliwość.
Janusz A. UrbanowiczPokolenie GNU: Liberté, egalité, fraternitéNieodwołalnie nadeszło nowe tysiąclecie. XXI wiek, w którym fantastyka zapowiadała kiedyś ziszczenie marzeń ludzkości – powszechność podróży kosmicznych, powszechny dobrobyt i szczęśliwość. Rządy totalitarne upadają, wszędzie tryumfalnie wkracza liberalny kapitalizm, świat się jednoczy gospodarczo. Powstają ponadnarodowe struktury polityczne. Taki jest prezentowany obraz. A co mozna znaleźć za potiomkinowskimi dekoracjami? Popatrzmy, jak wygląda dziś realizacja haseł rewolucji francuskiej, które to hasła stały się podwalinami powszechnie uznawanych dzisiaj praw człowieka. Liberté. Najważniejszym zjawiskiem, z jakim rozpoczynamy nowe tysiąclecie jest prywatyzacja totalitaryzmu. Najbardziej znaczącym tego przejawem jest prywatna cenzura. Po powstaniu WWW i upowszechnieniu Internetu pojawił się na rynku nowy rodzaj programów: programy cenzurujące dostęp do Internetu. Celem tych programów jest odfiltrowywanie treści nieodpowiednich dla dzieci i młodzieży, tak przynajmniej twierdzą ich producenci. Faktycznie zaś programy te blokują co popadnie, często błędnie (blokowane są np strony Amnesty International), a ich tajne „czarne listy” są skrzywione światopoglądowo. Więcej informacji na ten temat (w języku angielskim) znaleźć można na stronach organizacji Peacefire. Instalując taki program, ludzie oddają kontrolę nad tym, co oglądają w Sieci ich dzieci, czy uczniowie w szkole, komuś nad kim nie mają żadnej kontroli (w jednym z programów cenzorskich użytkownicy-rodzice mogą tylko dodać zakazany adres do listy, nie mogą sprawić, aby ich dziecko mogło jakąś konkretną stronę obejrzeć), a same programy są bardzo zawodne. Można zaryzykować stwierdzenie, że prawdziwym celem tych programów nie jest blokowanie niepożądanych stron. Prawdziwym celem tych programów jest uspokajanie sumień tych, którzy je nabyli. Zadbali przecież o to, żeby ich dzieci nie oglądały tego, czego nie powinny i sami już nie muszą się o to martwić. Ale cenzura to nie wszystko. Po upadku Muru Berlińskiego na światło wypłynęły informacje o skali inwigilacji społeczeństwa w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Benedyktyńskim wysiłkiem gromadzono papierowe akta na temat zachowań wszystkich obywateli. Dzisiaj załatwia się to łatwo, prosto, automatycznie i z pełną aprobatą śledzonych – robią to systemy bankowe. Pilnują czy użytkownicy kart płatniczych nie robią niestandardowych zakupów i jeśli transakcje na karcie nie zgadzają się z uprzednio zarejestrowanym wzorcem, bank dzwoni do użytkownika karty z grzecznym pytaniem o legalność transakcji. Klient zadowolony. A gdzieś tam w przepastnych tabelach baz hurtowni danych jest zapisywane życie ludzie. Archiwiści Stasi mogą tylko zazdrościć. Trzecim filarem totalitaryzmu jest propaganda. Dziś nazywa się ją marketingiem i jest oparta na naukowych podstawach, a z jej skuteczności pisze się prace naukowe. Zamiast czerwonego płótna i umazanych farbą pacykarzy z Wydziału Propagandy mamy dzisiaj specjalistów – grafików komputerowych wyposażonych w narzędzia do tworzenia dowolnych wizji rzeczywistości (o zacieraniu w świadomości społeczeństwa granicy między światem rzeczywistym a syntetycznym pisałem już wcześniej). A zamiast szturmówek – dobrze oświetlone tablice do reklamy zewnętrznej. Zresztą metody marketingowe – plakaty, reklamówki telewizyjne – stosuje się też do współczesnych celów propagandowych, przepraszam, do reklamy społecznej. I pozostał „właściwy język”, tylko cele i niesłuszne wyrażenia się zmieniły. W sklepach i centrach handlowych pojawiają się groteskowe napisy „Dla bezpieczeństwa klientów teren jest pod nadzorem kamer”. Zaiste nie rozumiem co ma obecność kamery do bezpieczeństwa kupujących. Tak samo jak nie rozumiem, dlaczego to, że pokazywane mi są w sieci reklamy celujące w moje zainteresowania, ma poprawiać moją przyjemność z oglądania WWW. Taka jest argumentacja sieciowego systemu reklam podawana przy zniechęcaniu do wypisania się z bycia przez ten system śledzonym. Nowomowa w czystej postaci. Egalité. Jeden z rewolwerowców Dzikiego Zachodu powiedział kiedyś – to nie Bóg, lecz Samuel Colt uczynił ludzi równymi. Ludzie nie rodzą się tacy sami, równi możliwościami. Możemy tylko próbować to kompensować, a jedną z najważniejszych równości jest równość wobec prawa. Niestety, tu też to podejście zawodzi najbardziej. Na skutek wykształcenia się zawiłego prawa i warstwy ludzi, którzy z takiej sytuacji ciągną zyski, dostęp do prawa i sprawiedliwości jest zależny od dostępnych środków finansowych. Pojawiło się także nowe zjawisko – wpływ gospodarki na prawo. Prawo miało być z założenia środkiem do rozstrzygania sporów międzyludzkich oraz miało wyznaczać granice działania gospodarki. Obecnie te granice coraz częściej przesuwane są dla wygody wielkich korporacji. Przykładem z naszego podwórka jest ustawa o ochronie danych osobowych, która bardzo potrzebna i wprowadzona we właściwym momencie nie zawiera jednego elementu – daje prawo wglądu i poprawiania danych, ale nie daje prawa do żądania ich usuwania. Czyli jeśli czyjś adres trafi na spamerską listę adresową (pisze o tym w e-vent’ualnościach Artur Długosz) to pozostanie tam na zawsze. Innym przykładem, zza oceanu, był proces o zniszczenie komunikacji publicznej w USA – w latach trzydziestych przez podstawione firmy General Motors wykupywało i zamykało linie tramwajowe w amerykańskich miastach. W procesie sądowym w latach pięćdziesiątych zasądzono „olbrzymią” kwotę kilkudziesięciu tysięcy dolarów grzywny dla firmy, a w mowie kończącej padło słynne zdanie – „Dobro General Motors to dobro kraju”. Fraternité. Braterstwo wszystkich ludzi jest kulturowym mitem. Jesteśmy niestety gatunkiem, który współzawodnictwo ma w genach, dodatkowo nasza kultura promuje przebojowość, agresywność w działaniach życiowych. Cywilizacja zmiękcza, tłumi niektóre zachowania, ale nie jest w stanie ich usunąć. Nie morduje się współpracowników w walce o awans. Ale poza tym wiele jest metod dozwolonych. Inną metodą jest wyłanianie przywództwa drogą demokratycznych wyborów. Nie mamy lepszej, ale obecna forma metody doprowadziła do tego, że władzę zdobywają nie ci osobnicy, którzy najlepiej się do sprawowania władzy nadają, tylko ci, którzy najlepiej się znają na zdobywaniu władzy. A zdobywszy ją, oddają ją w ręce technokratów, ekspertów. Bo nikt dzisiaj nie może znać się na wszystkim, a taki jest zakres wiedzy potrzebny do rządzenia. Komplikacja systemu wzrasta, a ludzie nie patrzą na siebie jak na ludzi, tylko jak na klientów, obsługujących, urzędników. A wszyscy zrzucają z siebie odpowiedzialność za decyzje – dokonują ich programy komputerowe lub przepisy. Nie człowiek. Patrząc jednak z innej strony – nigdy jeszcze świat cywilizacji zachodniej nie był tak nastawiony na przeciętnego człowieka. Celem większości usług i kultury jest zaspokajanie jego potrzeb. Czyli – skoro jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze? 1 lutego 2001 |
Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.
więcej »Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.
więcej »34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.
więcej »GSB – Etap 21: Stożek - Ustroń
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 20: Węgierska Górka – Stożek
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 19: Hala Miziowa – Węgierska Górka
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 18: Markowe Szczawiny – Hala Miziowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 17: Hala Krupowa – Markowe Szczawiny
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 16: Skawa – Hala Krupowa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 15: Turbacz – Skawa
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 14: Krościenko nad Dunajcem - Turbacz
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 13: Przehyba – Krościenko nad Dunajcem
— Marcin Grabiński
GSB – Etap 12: Hala Łabowska - Przehyba
— Marcin Grabiński
Święte wkurwienie
— Janusz A. Urbanowicz
Wspomnienie
— Janusz A. Urbanowicz
I będą dzielić...
— Janusz A. Urbanowicz
Niech sczezną marketingowcy
— Janusz A. Urbanowicz
Kto się boi Joanny Rowling
— Janusz A. Urbanowicz
Wiek tandety
— Janusz A. Urbanowicz
Film
— Janusz A. Urbanowicz
Wewnętrzna emigracja
— Janusz A. Urbanowicz
Ucieczka w jogurt
— Janusz A. Urbanowicz
Podróż do granic pamięci
— Janusz A. Urbanowicz
Ramota
— Janusz A. Urbanowicz
Loser fiction
— Janusz A. Urbanowicz
Kryminał czarny jak węgiel
— Eryk Remiezowicz, Janusz A. Urbanowicz
Postludzkość w świętym gaju
— Janusz A. Urbanowicz
Terminator: Domknięcie
— Janusz A. Urbanowicz
Dwugłos: Gerry
— Marta Bartnicka, Janusz A. Urbanowicz
Nie ma wody na pustyni
— Janusz A. Urbanowicz
O jedną planetę za daleko
— Janusz A. Urbanowicz
Inna wojna
— Janusz A. Urbanowicz
Si vi pacem, para bellum
— Janusz A. Urbanowicz