Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 19 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Granice nauki: Wyprawa dziesięciu tysięcy

Esensja.pl
Esensja.pl
Artur Szrejter
« 1 5 6 7 8 »

Artur Szrejter

Granice nauki: Wyprawa dziesięciu tysięcy

Wraz z wyjazdem z Trapezuntu rozpoczął się trzeci etap wędrówki - parabaza (marsz wzdłuż wybrzeża morskiego). W jego wyniku Hellenowie dotarli do greckich miast nad Morzem Marmara i Morzem Egejskim. Tam doszło do podziału armii - część ludzi postanowiła wrócić do domów, część zaś przeszła na żołd miejscowych władców. Wszędzie witano ich jak bohaterów, którzy niemal bez szwanku wyszli z konfrontacji z całą potęgą perską.
Ostatnia zwarta grupa spośród Dziesięciu Tysięcy, licząca około trzech tysięcy ludzi, zaciągnęła się na służbę króla spartańskiego, który przebywał w Azji Mniejszej, gdzie walczył z… Tyssafernesem. Starzy wrogowie mieli więc znów stanąć oko w oko.
Walki toczone w drodze powrotnej
W tym podrozdziale zdecydowałem się wrzucić do jednego wora wszystkie nieomówione wcześniej kwestie: przebieg ciekawszych walk, nowinki taktyczne, uzbrojenie plemion górskich itp. Wynika to z faktu, że druga część eksodusu właściwie nie jest jedną kampanią, ale jakby zlepkiem kilku kampanii, z których każda kończy się bitwą. Oddzielne omówienie ich wszystkich zaciemniłoby jasność wypowiedzi. Postanowiłem zatem utrzymać tylko jedną zasadę - chronologię wydarzeń.
Jeszcze przed rzezią strategów, Grecy znaleźli się na sztucznej wyspie, ograniczonej wodami Tygrysu, rzeki Fyksos i szczególnie szerokiego kanału nawadniającego. Persowie czynili przeróżne działania dyplomatyczne, by ich stamtąd wyciągnąć, gdyż obawiali się, że Grecy zapragną tam pozostać i założyć minipaństwo w samym sercu Babilonii. A istniały ku temu przesłanki: owa „wyspa” była na tyle duża i ludna, że stanowiła wspaniałą bazę zaopatrzeniowo-wypoczynkową dla Dziesięciu Tysięcy, zaś na tyle mała i odcięta od reszty świata, że zdobywanie jej siłą byłoby samobójstwem - każda próba przeprawy wojska perskiego mogłaby być szybko rozbita przez zastęp karnych wojowników.
Sęk tkwił jednak w tym, że Hellenowie ani myśleli zostawać tam na dłużej - woleli wracać do ojczyzny. Jedyną drogą wyjścia z "wyspy” był most pontonowy zbudowany z łodzi. Po odpoczynku strategowie zdecydowali się z niego skorzystać. Dowiedzieli się też, że całkiem niedaleko stoi nowa perska armia, w tempie ekspresowym sprowadzona z Ekbatany, starej stolicy imperium Medii. Na jej czele stał (nieznany z imienia) przyrodni brat króla. Kiedy doniesiono mu, że Grecy zamierzają się przeprawiać przez most, postanowił najpierw obejrzeć to widowisko, a potem wykorzystać dogodną sytuację i uderzyć na Hellenów.
Tym razem uratowała Greków przemyślność naczelnego stratega, Klearcha. Aby zrobić odpowiednie wrażenie na Achemenidzie, nakazał maksymalnie rozciągnąć kolumnę wojska, co osiągnięto, między innymi, przez ustawienie wojska w szyku dwójkowym. Poza tym, w czasie przemarszu, Klearch kilkanaście razy zatrzymywał wojska, przez co przeprawa przeciągnęła się na wiele godzin. Podstęp się udał. Brat króla, który ze znacznej odległości obserwował przeprawę Greków, nie mógł dostrzec ani szyku dwójkowego, ani postojów. Zdawało mu się natomiast, że zauważa coś innego: w jego oczach ilość Greków urosła co najmniej do stu tysięcy żołnierzy, gdyż tylko taka liczba wojsk mogła zajmować tak duży teren i tak długo przebywać most. Pomyślał też zapewne, że pierwotnie mu podana ilość Greków była zaniżona, a do tego najemnicy wcielili do wojska wszystkich mieszkających na „wyspie” mężczyzn. Trudno w to dziś uwierzyć, ale brat Wielkiego Króla przestraszył się i dał rozkaz odwrotu. Grecy szczęśliwie przebyli most.
W czasie przemarszu przez równiny babilońskie i mezopotamskie straż tylna Greków była nieustannie atakowana przez konne oddziały perskie. Ich taktyka była prosta - w szybkim tempie zbliżali się do Hellenów, zasypywali ich strzałami i natychmiast uciekali. Ksenofont był bezsilny - dodani do jego straży tylnej Kreteńczycy (dowodzeni przez Stratoklesa z Krety) nie mogli dosięgnąć ze swoich łuków Persów, gdyż broń tych ostatnich miała większy zasięg. Gdy zaś Ksenofont decydował się na pościg za Persami, po pierwsze nie osiągał żadnego sukcesu (trudno na piechotę dogonić konia), po drugie zaś odłączanie grupy pościgowej powodowało rozerwanie szyku głównej kolumny Greków, co było bardzo niebezpieczne, biorąc pod uwagę ruchliwość wojsk perskich.
Po naradzie z Chejrisofosem, Ksenofont sformował dwa nowe oddziały, które wspomogły ariergardę. Wyłuskał spośród całego wojska Rodyjczyków, po czym nakazał im w ciągu jednej nocy spleść dwieście sławnych rodyjskich ręcznych proc. Z ochotnikami, którzy pod okiem Rodyjczyków mieli nauczyć się sztuki ciskania pociskami, nie miał kłopotów. Tej samej nocy zebrał ostatnie pięćdziesiąt posiadanych przez Greków koni, dobrał jeźdźców i utworzył oddział kawalerii, na którego czele postawił młodego Ateńczyka o imieniu Lykios.
Może się wydawać, że dwieście pięćdziesiąt osób przeszkolonych w ciągu zaledwie jednej nocy i natychmiast wystawionych do walki to igranie z losem, jak jednak dowiodła niedaleka już bitwa, nawet tak mała liczba zdecydowanych na wszystko ludzi może czynić cuda.
Hellenowie powoli wkraczali w kraj pagórkowaty, za którym zaczynały się góry. Po drodze musieli przejść przez ciasny wąwóz - przeprawa się powiodła, Persowie nawet nie próbowali urządzać zasadzki. Następnego dnia jeden z wodzów perskich, który już wcześniej atakował grecką ariergardę, Mitrydates, przybył ze znacznie większą liczbą wojowników, w celu uderzenia na Hellenów. Oprócz tysiąca jeźdźców zabrał też cztery tysiące pieszych - jak obiecywał Tyssafernesowi, tymi siłami nie tylko pokąsa, ale i zmiażdży Greków.
Przebył wąwóz i zaatakował stojących już na równinie Hellenów. Procarze rodyjscy nie dali Persom nawet wyciągnąć łuków - okrągłe, ołowiane pociski niosły na tak znaczną odległość, że Persowie padali jak muchy. Ich szeregi skłębiły się, rozkazy Mitrydatesa tonęły w ogólnym rozgardziaszu, a jego żołnierze rzucali broń i z powrotem wbiegali do wąwozu. I wtedy Lykios Ateńczyk poprowadził swoich pięćdziesięciu ludzi przeciw stukrotnie liczniejszemu przeciwnikowi. Dopędził go w wąwozie, gdzie doszło nie tyle do bitwy, co do rzezi. Liczba zabitych Persów nie jest znana, ale ponoć była znaczna. O pogromie świadczy fakt, że Lykios wziął do niewoli osiemdziesięciu jeźdźców perskich! Aby przerazić resztę wrogów, Grecy w okrutny sposób zeszpecili zwłoki poległych.
Po jakimś czasie Grecy dotarli do ruin miasta Mespila, zburzonego przez Persów, gdy padało imperium Medów. W tamtejszej okolicy dogonił ich Tyssafernes, prowadzący potężną armię, zasiloną dodatkowo nowymi oddziałami. Niespodziewanie pojawił się równocześnie z dwóch stron, na co Grecy odpowiedzieli utworzeniem falangi. Mimo przytłaczającej przewagi, Tyssafernes nie odważył się atakować, rozpoczął tylko ostrzał z łuków. I znów po odpowiedzi procarzy rodyjskich i łuczników kreteńskich (którzy zaczęli wykorzystywać znacznie dalej niosące perskie strzały), Persowie musieli podać tyły. Do bitwy nie doszło, Tyssafernes stracił kilkudziesięciu ludzi.
Następne dni przyniosły nieustanne ataki na straż tylną. Dlatego też, i z powodu, że w miejscach wąskich (jak przejścia przez wsie, wąwozy, mosty) przestał się sprawdzać szeroki szyk kwadratu, Grecy postanowili wprowadzić pewną innowację. Wymyślili rzecz prostą, a jednocześnie skuteczną. Jedyną częścią kwadratu falangi, która nie miała zmieniać ustawienia, pozostały lochosy z obu skrzydeł - w razie zwężenia przejścia lochosy środkowe pozostawały w tyle, zaś lochosy skrzydłowe po prostu zbliżały się do siebie. Gdy przejście znów stawało się szersze, pomiędzy skrzydła kolejno wchodziły coraz to nowe kolumny lochosów, gdy zaś miejsca stopniowo przybywało - lochosy rozdzielały się na kolumny pentekostysów, a potem nawet kolumny enomotii. Tym sposobem, w zależności od ukształtowania terenu, można było szybko zmieniać szyk, nigdy nie dochodziło do jego złamania, czy do niepotrzebnego tłoku (patrz rysunki nr 11 i 12).
Po pięciu dniach Grecy wkroczyli do krainy wysokich wzgórz, co oznaczało, że nie może ich tam dosięgnąć konnica perska. Okazało się jednak, że miejscowi mieszkańcy nie są wcale mniej niebezpieczni - ze szczytów wzgórz staczali głazy i zasypywali Greków gradem pocisków. Jedynym sposobem zdobywania terenu okazało się puszczenie, równolegle do głównej kolumny posuwającej się doliną, oddziału oczyszczającego szczyty z wrogów i dającego siłom głównym wolną drogę.
Potem znów wkroczyli na równiny, gdzie dopędził ich Tyssafernes. Wprawdzie, dzięki podstępowi polegającemu na nocnych marszach, znów go odsadzili, ale sprawa nie okazała się tak prosta. Tyssafernes wiedział, że ma przed sobą ostatnią szansę wybicia Greków - niedługo równiny miały się skończyć, potem już rozciągały się Góry Karduchów, gdzie Persowie nie odważali się wkraczać.
« 1 5 6 7 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.