Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 15 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2002›

Okładka informatora
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator GGFF
CyklPolcon
MiejsceKraków
Od29 sierpnia 2002
Do1 września 2002

Cztery dni mocnych akordów

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 »

Paweł Pluta

Cztery dni mocnych akordów

Loża Wielkiego Wschodu: Paweł Laudański, Eugeniusz Dębski, Ewa Skórska, Kirył Jes’kow (tyłem), Wojciech Sedeńko
Loża Wielkiego Wschodu: Paweł Laudański, Eugeniusz Dębski, Ewa Skórska, Kirył Jes’kow (tyłem), Wojciech Sedeńko
Kiedy Ewa skończyła, wyszedłem znowu na korytarz, gdzie Ania Brzezińska z poświęceniem zbierała głosy na Zajdla, własną swoją dłonią podwójnej laureatki przyklejając na identyfikatory znaczki przysługujące temu, kto zagłosował. Z bezpiecznej odległości doglądał żony Greg Wiśniewski razem ze Stanem Czarneckim, a przy nich stał dawno nie widziany Romek Pawlak. Pozostawiając swojemu losowi spotkanie autorskie Andrzeja Pilipiuka tudzież kilka innych punktów programu wybraliśmy się za róg do małego barku przyczepionego do hotelu Polonez przeprowadzić poważne rozmowy na różne tematy. Omówiwszy perspektywy światowej polityki gospodarczej i wymieniwszy poglądy na twórczość, obecnego również na Polconie, Mirka Jabłońskiego, wróciliśmy do budynku AGH, gdzie wstąpiłem na prelekcję szumnie zatytułowaną „Nieudane próby kontynuacji twórczości Tolkiena”.
Było to jedno z bardziej mnie interesujących spotkań, po którym sporo sobie obiecywałem, bo i zaproszony Jes’kow, i Pierumow mający tolkienistyczne imprimatur, i „Nuda pierścieni” prezentująca humor na poziomie intelektualnym garfieldowego Jona stanowią niemałe podłoże do dyskusji. Niestety, z mojej wizji żywego sporu ostał się jeno swąd spalenizny, kiedy prowadzący Jakub Lichański oświadczył, że on o tym mówić nie będzie, bo właśnie wyszła nowa hagiografia Profesora i oni się w związku z tym zajmą nią, a nie jakimiś zapowiedzianymi duperelami. Cóż, różne rzeczy ludzie lubią, ja na przykład lubię, jak się swoich gości traktuje poważnie, więc wyszedłem.
Takich trzech jak my dwie to nie ma ani jednej. (Runa – Edyta Szulc, Anna Brzezińska, Paulina Braiter)
Takich trzech jak my dwie to nie ma ani jednej. (Runa – Edyta Szulc, Anna Brzezińska, Paulina Braiter)
Równoległe spotkanie z Anią Brzezińską przy całej do niej sympatii i z tejże właśnie powodu opuściłem, bo ciekawiej się rozmawia w małym towarzystwie, niż przez mikrofon na sali wykładowej. Zamiast tego udałem się w okolice spotkania z redakcją „Science Fiction”, której dokonania literackie są tyleż rynkowo imponujące, co artystycznie kontrowersyjne, więc liczyłem na następną okazję do zadania paru bezczelnych pytań. Nie dotarłem tam jednak wtedy, zawrócony z drogi, jakkolwiek by to dramatycznie nie brzmiało, przez kobietę. Skąd wziąłem pomysł, że to ona, nie mam pojęcia, bo jedyne dostępne mi zdjęcie pochodzące ze „SFinksa” przypomina oryginał w stopniu przyzerowym, ale po dogonieniu i eleganckim spojrzeniu na identyfikator przekonałem się, że to istotnie Ewa Skórska. Tłumaczeń z rosyjskiego, z Łukianienką Ewy na czele, pojawia się ostatnio coraz więcej, toteż pewnie i na konwentach zacznie się popyt na tych tłumaczeń autorów, któremu sam jeden Gieno Dębski może nie nastarczyć. Dzięki ofiarności Pawła Laudańskiego i jego samochodu udało się zatem poczynić pierwsze kroki w kierunku asymilacji Ewy przez fandom.
Pozostawiwszy ten proces w pewnych rękach Arkadiusza Nakoniecznika i Roberta Szmidta jako redaktora „Science Fiction”, bo w końcu wspólnie wstąpiliśmy jednak na to spotkanie, pokręciłem się tu i ówdzie, zwiedzając niezwykle obszerny Green Room. Udało mi sie przy tym zaobserwować Kiryła Jes’kowa w odległości niecałych dwóch metrów od Tadeusza Olszańskiego, który twardo siedział i dalej coś czytał. W drugim końcu pomieszczenia nieświadomi dramatyzmu sytuacji Joanna i Maciej Szaleńcy przygotowywali się do swojej prelekcji o najsłynniejszych, jak sama nazwa wskazuje, szaleńcach świata. Poza standardowym zestawem Nerona, Hitlera i Stalina pokazali też sporą liczbę innych, włącznie z hiszpańską królową Joanną, która nie dopuszczała do swojego męża żadnych kobiet kiedy żył, a na wszelki wypadek woziła ze sobą także, kiedy umarł. I oczywiście absolutnie nie pozwalała zostawiać jego trumny w klasztorach żeńskich.
V1098
V1098
Kiedy prelekcja się skończyła, uznałem że trzeba się przemóc i wyjść na ulicę, aby zobaczyć że tu i ówdzie trafiają się i normalni ludzie. Poszukując ich doszedłem aż do Rynku, gdzie jest sklep z różnościami opatrzonymi rysunkami Mleczki, takowych bowiem zachciało się Kaji i właśnie przy współpracy Yaal i Marka Pawelca prowadziliśmy ją tam. W drodze powrotnej zdążyliśmy jeszcze zjeść „Pod Ogródkiem” obiad, a potem, przejmując obowiązki przewodnika Ewy Skórskiej po tajnikach polskiego fandomu, poszedłem na panel o rosyjskiej fantastyce. Prawdę powiedziawszy, zaproszenie do takiej dyskusji paleontologa Jes’kowa trochę się mijało z celem, bo jego wiedza jest jakby nieco z innej dziedziny, ale trud prowadzenia spotkania ochoczo podzielili między siebie Gieno Dębski i Paweł Laudański. Kirył starał się im zbytnio nie przeszkadzać, nasłuchując tylko, co u niego w Rosji nowego, bo po roku pracy bodajże czy nie właśnie w samym Krakowie zna cokolwiek polski. Trzeba jednak przyznać, że na początku dostał na chwilę mikrofon, dzięki czemu można się było wreszcie dowiedzieć, co to są sepulki. Istnieje otóż coś, co jak najbardziej taką nazwę nosi i należy go prawdopodobnie szukać w encyklopediach entomologicznych.
Tymczasem równolegle od kilku godzin trwały spotkania bloku lemowskiego, podczas których kolejni profesorowie różnych specjalności mówili, co nauka zawdzięcza Lemowi. Niestety, planowany telefoniczny wywiad z samym mistrzem z różnych przyczyn nie doszedł, podobnie jak projekcja „Katedry” Tomasza Bagińskiego, do skutku, program piątkowy został więc w zasadzie wyczerpany i można było iść na kolację. Droga nie była długa, bo Kraków to przecież nie jest duże miasto, a jej pierwszy etap zakończył się ponowną moją wizytą „Pod Ogródkiem”. Czas jakiś później, kierowany namiarami z telefonu Alexa Michał Rokita doprowadził tam następną partię konwentowiczów, po czym zabrał całość na poszukiwania miejsca, gdzie można było wygodnie usiąść. Ponieważ jednak po drodze znaleźli się jeszcze Feliks W. Kres z Kreską oraz Maja Lidia Kossakowska z Jarkiem Grzędowiczem i towarzystwo rozrosło do blisko dwudziestu osób, zadanie było ewidentnie niewykonalne, zwłaszcza w piątkowy wieczór. Ostatecznie miejsca poznajdywały się tu i ówdzie dla mniejszych, samorzutnie utworzonych grupek. Mnie trafiła sie akurat taka, w której dowiedziałem się osobiście od pisarza Kresa, że pod jego domem w Łodzi otworzono restaurację „Kresową”. Której, jak to zwykle bywa, nie jest właścicielem ani udziałowcem. Chyba nawet nie chcą mu tam dawać zniżek.
Poskromicielka bestii (Łukasz Czyżewski, Grzegorz Wiśniewski, Grzegorz Szulc, Elżbieta Gepfert)
Poskromicielka bestii (Łukasz Czyżewski, Grzegorz Wiśniewski, Grzegorz Szulc, Elżbieta Gepfert)
Wracałem po tych przeżyciach do kuzyna, w głębokim przekonaniu, że posiedzę sobie z nim jeszcze czas jakiś, popodtrzymuję więzi rodzinne i w ogóle porozmawiam, bo to człowiek niegłupi, a potem spokojnie o przyzwoitej godzinie położę się spać, jestem bowiem zwolennikiem teorii mówiącej, iż miło jest być wyspanym. Tymczasem jednak okazało się, że moje przekonanie było równie głębokie, co błędne. Oto już na, że się tak wyrażę, ostatniej prostej usłyszałem z daleka charakterystyczne łupnięcie towarzyszące uderzeniu o siebie dwóch blaszanych pudeł. Nie uznawałem tego za zbyt istotne zdarzenie jeszcze przez minutę, którą zajęło mi dojście do miejsca, gdzie w jednym z owych pudeł rozpoznałem znajomy samochód. Pominę może milczeniem imię fana, który, jak to się zwykle po fakcie stwierdza, zadziwiająco absurdalnym sposobem wjechał precyzyjnie w tylną klapę zaparkowanego kombi, bo tego rodzaju reklama nikomu nie potrzebna, a kto ma wiedzieć, to i tak wie. Dość, że przy pomocy wezwanego kuzyna i jego prywatnej deski naprostowaliśmy nieco zgnieciony błotnik, obmacali lekko pojazd i zaordynowali poranną wizytę u mechanika, żeby sprawdził czy się aby skrzypiące koło nie urwie po drodze, podczas gdy panowie policjanci czynili swoją powinność.
Pisarz i jego muza (A. Pilipiuk i Ellen)
Pisarz i jego muza (A. Pilipiuk i Ellen)
Chwila im na tym zeszła, ale w końcu pojechali i można było zająć się psychoterapią pechowego fana, w dziedzinie tej bowiem jako człowiek który swego czasu podobnie głupim sposobem skasował nieomal doszczętnie Renault Scenic mam spore osobiste doświadczenie. Bardzo pomocny w rzeczonym procesie był anonimowy krakowski taksówkarz, który pięć minut po odjeździe policji i pięćdziesiąt metrów dalej skrócił sobie na czyimś bagażniku Poloneza o przynajmniej pół metra, przez co mógł służyć za widomy przykład, jakim to drobiazgiem jest wygięty błotnik i piszczące łożysko. Przy czym łożysko wręcz samo przestało piszczeć, za to po taksówkarskim Polonezie została tylko mokra plama na chodniku, którą ujrzałem z kuzynowego balkonu już rano w sobotę.
Rozpoczęło ten dzień spotkanie z wydawnictwem Runa, po raz ostatni w trzyosobowym składzie, ponieważ Paulina Braiter doszła do dość słusznego wniosku, że nie za bardzo można być tłumaczem u własnej konkurencji i pozostawiła przedsięwzięcie w silnych rękach Ani Brzezińskiej i Edyty Szulc. Skoro jednak zostało ono już puszczone w ruch, pewnie rozkręci się jeszcze lepiej, otwierając nową drogę dla rodzimych pisarzy, a i graficy się, o ile mi wiadomo, mogą na coś załapać. Poniekąd nawiązaniem do spotkania z Runą było następne, o debiutowaniu w polskiej fantastyce, ale nie zamierzając chwilowo debiutować opuściłem je, podobnie jak autorskie Jacka Dukaja, nie odczuwałem bowiem akurat potrzeby pomarudzenia nad „Czarnymi oceanami”. Za to przeszedłem znowu w tryb nieoficjalny, kierując się jak zwykle do Green Roomu.
Pięć minut przed dwunastą, czyli terminem zamknięcia nagrodozajdlowej urny wypadła stamtąd Ela i biorąc poślizgiem zakręt pobiegła głosować, jako że nabrała zwyczaju robienia tego w ostatniej chwili, aby mieć przez cały Polcon niezużytą kartę do głosowania, zdatną do demonstrowana nieuświadomionym, pytającym o co z tym całym Zajdlem chodzi. W południe zamknięta urna trafiła, jak zwykle, na Forum Fandomu, po którym wybrana komisja wzięła się za się liczenie głosów, a tymczasem w sąsiedztwie rozpoczynała się prelekcja fandomowych archeologów objaśniających różnice między Indianą Jonesem a archeologiem prawdziwym. Nawet chciałem się tam wybrać, choćby dla posłuchania opowieści fachowych Andrzeja Pilipiuka, ale ostatecznie nie dotarłem. Obsada spotkania była zresztą nieco osłabiona przez niefortunnie równoczesne spotkanie autorskie Mai Kossakowskiej, a i Artur Szrejter, zdaje się, nie dotarł.
« 1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Zabawa w ganianego
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tegoż autora

Pamiątka z historii
— Paweł Pluta

Hidalgos de putas
— Paweł Pluta

My też mamy Makoare
— Paweł Pluta

El Polcon mexicano
— Paweł Pluta

Od Siergieja według możliwości, czytelnikowi według potrzeb
— Paweł Pluta

Elektryczne stosy
— Paweł Pluta

Ktoś nam znany, ktoś kochany…
— Paweł Pluta

Przejście przez cień
— Paweł Pluta

Druga bije pierwszą
— Michał Chaciński, Paweł Pluta, Eryk Remiezowicz, Konrad Wągrowski

A Słowo było u ludzi
— Paweł Pluta

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.