Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 10 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Urszula Antoniak
‹Nic osobistego›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNic osobistego
Tytuł oryginalnyNothing Personal
Data premiery18 lutego 2011
ReżyseriaUrszula Antoniak
ZdjęciaDaniël Bouquet
Scenariusz
ObsadaLotte Verbeek, Stephen Rea, Tom Charlfa
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiHolandia, Irlandia
Czas trwania85 min
Gatunekdramat
EAN5905912559606
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Miejsce, w którym można złożyć swój krzyż
[Urszula Antoniak „Nic osobistego” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Jeszcze do niedawna nazwisko Urszuli Antoniak było w Polsce praktycznie nieznane. Tymczasem ta absolwentka katowickiej szkoły filmowej, która w końcu lat 80. ubiegłego wieku wyemigrowała do Holandii, podpisała swoim nazwiskiem jeden z najbardziej udanych artystycznie i przejmujących debiutów 2009 roku. Dramat psychologiczny „Nic osobistego” prezentowany był do niedawna w naszym kraju w kinach studyjnych, teraz doczekał się edycji DVD.

Sebastian Chosiński

Miejsce, w którym można złożyć swój krzyż
[Urszula Antoniak „Nic osobistego” - recenzja]

Jeszcze do niedawna nazwisko Urszuli Antoniak było w Polsce praktycznie nieznane. Tymczasem ta absolwentka katowickiej szkoły filmowej, która w końcu lat 80. ubiegłego wieku wyemigrowała do Holandii, podpisała swoim nazwiskiem jeden z najbardziej udanych artystycznie i przejmujących debiutów 2009 roku. Dramat psychologiczny „Nic osobistego” prezentowany był do niedawna w naszym kraju w kinach studyjnych, teraz doczekał się edycji DVD.

Urszula Antoniak
‹Nic osobistego›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNic osobistego
Tytuł oryginalnyNothing Personal
Data premiery18 lutego 2011
ReżyseriaUrszula Antoniak
ZdjęciaDaniël Bouquet
Scenariusz
ObsadaLotte Verbeek, Stephen Rea, Tom Charlfa
Rok produkcji2009
Kraj produkcjiHolandia, Irlandia
Czas trwania85 min
Gatunekdramat
EAN5905912559606
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Zdarzały się już niejednokrotnie w historii kina olśniewające debiuty. Niestety, równie często bywało też tak, że ich autorzy nigdy później nie wspięli się już na poziom, który osiągnęli podczas realizacji pierwszego ze swoich obrazów. W powszechnym mniemaniu, to właśnie drugie samodzielne dzieło twórcy (pisarza, kompozytora, reżysera) odpowiada na pytanie, z kim tak naprawdę mamy do czynienia – ze zwykłym rzemieślnikiem, któremu, jak przysłowiowej ślepej kurze, trafiło się ziarno, czy też z artystą wielkiego formatu, który będzie utrzymywał się na topie przez długie lata? Kręcąc „Nic osobistego”, polska reżyserka Urszula Antoniak, od dwóch dekad pracująca w Holandii, zawiesiła sobie poprzeczkę niezwykle wysoko. W rodzinnym kraju nie było jej dane zrobić kariery. Po ukończeniu katowickiej szkoły filmowej – a mówiąc precyzyjniej: Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego, którego patronem jest Krzysztof Kieślowski – w końcu lat 80. ubiegłego wieku, zrażona marazmem dogorywającego PRL-u, zdecydowała się na emigrację. Jako swą nową przystań wybrała Amsterdam. W Holandii uzupełniła jeszcze wykształcenie, studiując na Nederlandse Film en Televisie Academie (NFTA). Jako dyplom przedstawiła w 1993 roku krótkometrażowy thriller „Vaarwel” („Pożegnanie”), który oparty został na tekście aktora Jacka Lenartowicza, większości Polaków znanego dzisiaj z epizodycznej roli właściciela nocnego klubu w „M jak miłość”. Na możliwość realizacji pierwszego profesjonalnego filmu Antoniak musiała jednak czekać jedenaście lat, kiedy to dla jednej z holenderskich stacji telewizyjnych nakręciła nieco ponad trzydziestominutową komedię romantyczną „Bijlmer Odyssee” (2004). Po kolejnych dwóch latach powstał niespełna godzinny obyczajowy obraz „Nederlands voor beginners” („Holenderski dla początkujących”), będący opartą częściowo na własnych przeżyciach opowieścią o małżeństwie emigrantki z Polski z Holendrem. Film spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, co z kolei otworzyło reżyserce drogę do pełnometrażowego, kinowego debiutu.
„Nic osobistego” powstało w ciągu kilku miesięcy 2008 roku. Zdjęcia realizowano w Amsterdamie (introdukcja i jedna scena pod koniec filmu), w irlandzkiej miejscowości Connemara (gdzie rozgrywa się właściwa akcja dzieła) oraz w Vejer de la Frontera w hiszpańskiej Andaluzji (epilog). Światowa premiera tej holendersko-irlandzkiej koprodukcji odbyła się w sierpniu 2009 roku; do polskich kin studyjnych obraz naszej rodaczki zawitał z ośmiomiesięcznym opóźnieniem (w kwietniu 2010), mając już na koncie niezliczoną ilość nagród na przeglądach filmowych na całym świecie. Uhonorowano go między innymi na festiwalach w marokańskim Marrakeszu (w kategorii: najlepsza aktorka), we włoskim Locarno (najlepszy debiut, nagroda FIPRESCI, wyróżnienie specjalne Jury Ekumenicznego) oraz holenderskim Utrechcie (najlepszy film, reżyseria, zdjęcia, dźwięk). Nie obyło się też bez znaczących nominacji: w argentyńskim Mar der Plata i w Sztokholmie, gdzie niewiele brakowało, aby Urszula Antoniak otrzymała statuetkę… Brązowego Konia. I choć nie są to laury porównywalne z weneckim Złotym Lwem, canneńską Złotą Palmą, berlińskim Złotym Niedźwiedziem czy Europejską Nagrodą Filmową, to jednak w niczym to nie ujmuje dziełu Polki. „Nic osobistego” jest bowiem – wbrew tytułowi – bardzo osobistym, kameralnym dramatem psychologicznym, który zachwyca nie tylko maestrią sztuki aktorskiej, ale przede wszystkim lirycznym tonem narracji, szczęśliwym trafem bardzo dalekim od często towarzyszącego podobnym produkcjom romantycznego kiczu.
Już pierwsza, rozgrywająca się w milczeniu scena, wprowadza widza idealnie w nastrój dzieła. W pustym amsterdamskim mieszkaniu spogląda przez okno młoda kobieta. Cały swój dobytek wystawiła na ulicę; teraz patrzy, jak jej rzeczy rozdrapują inni. Gdy chwilę później zdejmuje z palca obrączkę, otrzymujemy bardzo ważną informację na temat bohaterki – w jej życiu musiało wydarzyć się coś niezwykle dramatycznego; dlatego postanowiła zerwać ze swoją dotychczasową egzystencją i przenieść się w zupełnie inne miejsce. Czy po to, aby rozpocząć wszystko od nowa? Co do tego można mieć poważne wątpliwości. Kolejna sekwencja przedstawia ją bowiem maszerującą samotnie przez ponure irlandzkie pustkowie; na plecach dźwiga swój nowy „dom” (jednoosobowy namiot) i najpotrzebniejsze jedynie rzeczy. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że nie jest to wyprawa turystyczna; nie sprzyja temu przede wszystkim pora roku – chłodna i deszczowa jesień. Kobieta stara się trzymać z dala od głównych dróg i szlaków, zdarza się, że wygrzebuje resztki jedzenia ze śmietnika, od niechcenia zatrzymuje mijające ją samochody. Gdy nabiera podejrzeń, że jeden z kierowców może mieć wobec niej nie do końca uczciwe zamiary, reaguje atakiem paniki – w czasie jazdy wyskakuje z wozu. Widzimy ją również siedzącą na skalistej plaży, wsłuchaną w szum fal, wyraźnie tym widokiem i dźwiękiem zafascynowaną. Pierwsze minuty filmu obywają się praktycznie bez słów, ale i tak dowiadujemy się całkiem sporo o jego bohaterce. Z tych odprysków da się złożyć przejmujący portret kobiety, która stara się wyzwolić się z głębokiej traumy psychicznej. Której jedynym ratunkiem wydaje się ucieczka od dotychczasowego życia – z człowiekiem, którego nagle, choć nie dowiadujemy się z jakiego powodu, zabrakło.
W czasie swojej wędrówki kobieta dociera na cypel, na którym stoi samotny dom. Korzystając z nieobecności gospodarzy, wchodzi do środka. W salonie znajduje kolekcję płyt, wybiera jedną z nich, aby siedząc w wygodnym fotelu, choć przez kilka chwil rozkoszować się dźwiękami muzyki Franza Schuberta. W sypialni rozbiera się do naga, kładzie na łóżku, stara się, by jej ciało dotknęło każdego jego centymetra. Instynktownie, atawistycznie wręcz pragnie chłonąć emanujące z niego ciepło. Ten nieuświadomiony gest zrodzony został zapewne ze wspomnień o życiu, które bezpowrotnie już minęło. Odchodzi, zanim pojawiają się właściciele gospodarstwa; następnego dnia rano wraca jednak, siada na ławce przed domem i czeka. Na spotkanie jej wychodzi Martin – mężczyzna starszy o pokolenie, o smutnej i zmęczonej twarzy. Składa kobiecie ofertę: jeżeli pomoże mu w ogrodzie, dostanie jedzenie. I choć kobieta radzi sobie średnio, z trudem odróżniając chwasty od użyźniających ziemię wodorostów, proponuje jej stałą pracę. Nieznajoma wyraża zgodę, ale stawia jeden warunek. Nie chce opowiadać o sobie i nie chce, aby on opowiadał jej o swoim życiu. Gdy w pewnym momencie mimochodem wspomina o zmarłej żonie, przerywa mu natychmiast. Nerwowo reaguje na każde, choćby nawet najbardziej niewinne pytanie, które wiąże się z jej przeszłością, z życiem, jakie pozostawiła za sobą w Amsterdamie. Nie wyjawia także mężczyźnie swego imienia; chce, by zwracał się do niej po prostu: „Ty”. Mur, który buduje wokół siebie, ma ją uchronić przed zaangażowaniem emocjonalnym, a w konsekwencji – przed kolejnym wielkim rozczarowaniem. Nie da się jednak żyć obok drugiego człowieka, nie oddając mu cząstki siebie, niczego też od niego nie biorąc. Wbrew samej sobie, z biegiem czasu nieznajoma ulega fascynacji wdowcem, odkrywa w nim swoje lustrzane odbicie, tę drugą połówkę platońskiego jabłka.
Film Urszuli Antoniak wyrasta z tradycji kina psychologicznego Krzysztofa Kieślowskiego. W postaci głównej bohaterki możemy, bodajże, dostrzec kolejne wcielenie Julie z „Niebieskiego” (1993), która po tragicznej śmierci męża (i córki) w wypadku samochodowym opuszcza piękną wiejską posiadłość i przeprowadza się do niewielkiego mieszkania w centrum Paryża. Ucieka tym samym od przeszłości. Nieskutecznie zresztą, ponieważ po jakimś czasie odnajduje ją zakochany w niej platonicznie przyjaciel męża. Bohaterka „Nic osobistego” idzie krok dalej – zrywa wszelkie więzy z poprzednim życiem, przenosząc się w miejsce, gdzie ma pewność, że nikt jej nie odnajdzie (choć wcale nie wiemy, czy jest w ogóle ktoś, kto chciałby szukać). Ale i jej ucieczka kończy się niepowodzeniem – pozornym jednak, gdyż w tym przypadku może się ono okazać błogosławieństwem. Przebywając bardzo długą – zarówno w sensie fizycznym, jak i psychicznym – drogę, kobieta odnajduje bowiem na jej końcu człowieka, który staje się jej drugą szansą, otwiera przed nią drzwi do normalności. Zapraszając nieznajomą do swego domu, Martin zdaje się mówić: „Doszłaś do celu. Cokolwiek uczyniłaś, dotarłaś do miejsca, w którym możesz zdjąć z ramion i złożyć swój krzyż”. Rodzi się między nimi uczucie tak głębokie, jak wielki był dystans w chwili, gdy się poznali.
Polska reżyserka szczęśliwie unika pokusy pójścia na skróty; nie zamienia swego filmu w ckliwy melodramat. Mimo że grająca główną bohaterkę holenderska rudowłosa piękność Lotte Verbeek (rocznik 1982) emanuje podskórnym wręcz erotyzmem, Antoniak stara się na ekranie powściągać jej naturalny magnetyzm. Zdaje sobie doskonale sprawę, że pozwalając na przekroczenie pewnej granicy intymności pomiędzy nieznajomą a Martinem mogłaby zniweczyć trud konsekwentnie budowanej od pierwszych minut filmu atmosfery pełnego niepokoju oczekiwania i – ostatecznego – niespełnienia. W efekcie powstało więc dzieło na pozór chłodne jak jesienna aura na Wyspach Brytyjskich, ale pod zewnętrzną warstwą skrzące się emocjami i ekscytujące. Wielce przysłużył się temu również wcielający się w samotnego irlandzkiego wdowca Stephen Rea (notabene starszy od Verbeek o… trzydzieści sześć lat), specjalista od ról silnych mężczyzn złamanych przez życie i psychicznie pokomplikowanych. O takich filmach jak „Nic osobistego” zwykło się mówić dość banalnie: piękne. Dodać jednak należałoby jeszcze: dla widzów o ponadprzeciętnej wrażliwości.
koniec
16 lutego 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Latająca rybka

Z filmu wyjęte:

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zagrożenie życia
— Urszula Lipińska

Filmy Nowych Horyzontów 2011 (1/3)
— Ewa Drab, Karol Kućmierz, Urszula Lipińska, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek, Zuzanna Witulska

Tegoż autora

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.