Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Matt Codd
‹Monolit›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMonolit
Tytuł oryginalnyEpoch
ReżyseriaMatt Codd
ZdjęciaKenneth Stipe
Scenariusz
ObsadaDavid Keith, Stephanie Niznik, Ryan O’Neal, Brian Thompson, Steve Bond, Craig Wasson, Michael Cavanaugh, Shannon Lee, James Avery
MuzykaRichard McHugh
Rok produkcji2001
Kraj produkcjiUSA
CyklMonolit
GatunekSF, thriller
EAN5907583191499
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Kosmiczny palec Boży
[Matt Codd „Monolit”, Ian Watson „Monolit 2 - Ewolucja” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Przed laty z entuzjazmem wykrzykiwało się: „Transformacja!”. W „Monolicie” i jego kontynuacji bohaterowie z przestrachem szepczą: „Terraformacja”. I nic w tym dziwnego, skoro jakiś wielki głaz z przeszłości chce wymazać z ziemskiego globu ludzkość, by stworzyć nowe, lepsze życie…

Jarosław Loretz

Kosmiczny palec Boży
[Matt Codd „Monolit”, Ian Watson „Monolit 2 - Ewolucja” - recenzja]

Przed laty z entuzjazmem wykrzykiwało się: „Transformacja!”. W „Monolicie” i jego kontynuacji bohaterowie z przestrachem szepczą: „Terraformacja”. I nic w tym dziwnego, skoro jakiś wielki głaz z przeszłości chce wymazać z ziemskiego globu ludzkość, by stworzyć nowe, lepsze życie…

Matt Codd
‹Monolit›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMonolit
Tytuł oryginalnyEpoch
ReżyseriaMatt Codd
ZdjęciaKenneth Stipe
Scenariusz
ObsadaDavid Keith, Stephanie Niznik, Ryan O’Neal, Brian Thompson, Steve Bond, Craig Wasson, Michael Cavanaugh, Shannon Lee, James Avery
MuzykaRichard McHugh
Rok produkcji2001
Kraj produkcjiUSA
CyklMonolit
GatunekSF, thriller
EAN5907583191499
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Kolejne dwa podrzędne filmy telewizyjne, które niezbadanymi kolejami losu trafiły u nas na DVD, to „Monolit” i „Monolit 2”. Wyprodukowała je niechlubna firma Unified Film Organization (w skrócie UFO), od lat parająca się katowaniem widzów bzdurami udającymi sf lub fantasy. Wśród ich dokonań są między innymi takie „arcydzieła”, jak „Boa kontra pyton” (zresztą zrealizowany po serii dwóch „Pytonów”), „Tajna broń SS”, „Armie Marsa”, „Mantykora: Legendarny potwór”, „Rządy gargulców”, „Jadowity wróg”, „Złodzieje gwiazd”, „Miasto widmo” czy „Wybuch” – wszystkie usiłujące na nowo zdefiniować pojęcie kinematograficznego dna. Co więcej, wszystkie wykupione na pniu przez Sci-Fi Channel, poza granicami Polski znany jako SyFy, która to nazwa wyjątkowo udanie określa charakter i zawartość tego kanału.
Najbardziej w tym wszystkim zaskakujące jest to, że pierwszy „Monolit” daje się oglądać bez większej niestrawności, bo nawet jeśli fabuła jest naiwna i wątpliwa psychologicznie, to jednak akcja jest znośnie dynamiczna, a przedstawiona zagadka momentami potrafi zaciekawić. Oto bowiem gdzieś na terenie Bhutanu spod ziemi wynurza się gigantyczny głaz, z grubsza w kształcie skamieniałej trąby powietrznej, i sobie zawisa w powietrzu na niedużej wysokości, mrucząc co pewien czas i rzygając okręgiem jasnego światła, zakłócającym działanie sieci energetycznych na całym globie. Jako że zjawisko jest mocno niepokojące, zwłaszcza że przebywający w pobliżu skały ludzie zaczynają nagle zdrowieć, a nawet i zmartwychwstawać, władze malutkiego państewka zwracają się do USA z prośbą o zbadanie znaleziska. Prośba ta i związana z nią obecność amerykańskich żołnierzy chroniących bezpieczeństwa naukowców spotyka się z ostrym protestem leżących za miedzą i mocno zainteresowanych całą sprawą Chin. Stosunki międzynarodowe zaczynają ulegać galopującemu ochłodzeniu i nim Chińczycy zdecydują się po złości walnąć w głaz atomówką, tak zwany „zespół amerykańskich naukowców” (czyli chwytający wszystko w lot geniusz o aparycji sierżanta oraz jego znajoma z NSA) musi zdążyć rozgryźć, o co w tym wszystkim chodzi.
W trakcie badań okazuje się, że skała, która tak naprawdę zawiera w sobie jakąś żywą formę inteligencji, absolutnie nie tolerującej zabijania i ogólnie przemocy, spadła na Ziemię jakieś cztery miliardy lat temu, najprawdopodobniej dając początek życiu na naszej planecie. A wynurzyła się właśnie teraz, bowiem ukryte w niej mechanizmy uznały, że skoro rasa ludzka dąży do zagłady siebie i globu, to należy zamknąć aktualna fazę eksperymentu i wyhodować nowe życie, powtarzając od początku procedurę terraformacji. Trzeba więc znaleźć sposób na wyłączenie mechanizmu, i to góra w dobę, bo nie dość, że Chińczycy przejawiają coraz mocniej ochotę zniszczenia znaleziska, to w dodatku niebo zaczyna zasnuwać się emitowanymi przez skałę gęstymi chmurami, które mają za zadanie odciąć ziemskie życie od słonecznego światła i przygotować grunt pod nowy zasiew.
„Monolit” potrafi zainteresować fabułą i dostarczyć parę kwadransów znośnej, dość oryginalnej w założeniu rozrywki, nie jest jednak wolny od typowych dla pośledniejszych telewizyjnych produkcji błędów i uchybień. W oczy rzuca się tutaj – naturalnie oprócz mocno absurdalnego założenia, że obcą, wysoce zaawansowaną technologię może rozgryźć w 24 godziny jeden, niezbyt błyskotliwy facet – na przykład nudne i sztampowe wprowadzanie bohaterów, naturalnie obdarzonych poważnymi problemami osobistymi (on jest chory na jakąś śmiertelną przypadłość, ona nie może zajść w ciążę), a także liche efekty komputerowe, może jeszcze znośne, jeśli chodzi o samą skałę, ale upiornie plastikowe w przypadku samolotów, śmigłowców i niektórych pojazdów. Częstokroć również to, co wyczyniają bohaterowie (np. stojąc sobie w otartym luku lecącego samolotu i podziwiając widoki), potrafi wzbudzić co najwyżej śmiech, ale – jak już podkreśliłem – to przeciętna produkcja telewizyjna, więc nie ma co od niej wymagać przesadnego realizmu i większej dbałości o detale. I tak należy docenić fakt, iż ze studia Unified Film Organization wyszło coś rzeczywiście dającego się oglądać, co przełożyło się zresztą na dobre wyniki oglądalności w Sci-Fi Channel, lepsze, niż na przykład te nowej wersji „Diuny” z 2000 roku.

Ian Watson
‹Monolit 2 - Ewolucja›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMonolit 2 - Ewolucja
Tytuł oryginalnyEpoch: Evolution
Data premiery7 maja 2009
ReżyseriaIan Watson
ZdjęciaLorenzo Senatore
Scenariusz
ObsadaDavid Keith, Angel Boris Reed, Billy Dee Williams, Brian Thompson, Jeffrey Gorman, P.K. Ewing, Velizar Binev, Biliana Petrinska, Tyrone Pinkham
MuzykaJamie Christopherson
Rok produkcji2003
Kraj produkcjiUSA
CyklMonolit
GatunekSF, thriller
EAN5907583192403
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Właśnie z powodu wspomnianego wyżej sukcesu historia, która miała być samodzielną opowieścią, doczekała się dwa lata później kontynuacji, kręconej już wyraźnie na siłę, i to w dodatku w Bułgarii. Tym razem spod ziemi wyłaniają się dwa Torusy (ten z pierwszego filmu zwany był czemuś Bykiem) – jeden we Francji, zaś drugi we Władywostoku (właśnie tak – nie w konkretnej francuskiej miejscowości, ale ogólnie we Francji, i nie w Rosji, a we Władywostoku). Przy czym ten pierwszy tradycyjnie leczy i wskrzesza, zaś drugi wręcz przeciwnie – ma tendencję do popielenia intruzów. I żeby nie było w tej kwestii żadnych wątpliwości, emituje krąg światła w kolorze czerwonym, a nie jasnoniebieskim, jak ten francuski. Kiedy kręgi obu Torusów się połączą, zacznie się terraformacja. Na powstrzymanie procedury wymazywania ziemskiego życia znowu jest doba, a katastrofę ma zastopować… ZNOWU nasz geniusz, ZNOWU z pomocą kobiety, ale już innej, bo ta, co mu towarzyszyła w poprzedniej części, a później została jego żoną, została w międzyczasie zabita.
Cała fabuła przyprawia wręcz o ból głowy. Z jednej strony jest nużąco wtórna. Skały ZNOWU dybią na ziemską faunę i florę, oczywiście ZNOWU z powodu „niezadowolenia” działalnością człowieka, a konkretnie Chińczyków. Bo ci ZNOWU coś knują, doprowadzając świat na krawędź nuklearnej zagłady zestrzeleniem amerykańsko-rosyjskiej (!) stacji orbitalnej, zaprojektowanej do niszczenia wrogich rakiet balistycznych, i jawnie prą do zbrojnego konfliktu bodaj ze wszystkimi nie-Chińczykami. Bo tak. Z drugiej strony jest żenująco głupia i po amerykańsku naiwna. Bohater, obdarzony mającym robić za nowego Mesjasza dzieckiem (niepokalanie poczęte z bezpłodnej kobiety leczy, wskrzesza i ogólnie świeci dobrocią), od dziesięciu lat ścigany jest przez tajemnicze Przymierze Genesis, co i rusz nasyłające na niego i dzieciaka (bo żonę już odstrzelili) jakichś morderców, ponieważ… rozpowszechnianie wiedzy o Torusach, a także samo istnienie dzieciaka, jest sprzeczne z… boskimi naukami. Jeszcze lepiej jest z przydaną bohaterowi do pomocy młodą antropolog i lingwistką, niemal od ręki tłumaczącą liczące sobie po kilka tysięcy lat ryty, wykonane w języku – cytuję – „azteckim albo naxi”. Cóż tam, że pierwszy z nich jest z Ameryki i bywał w formie piktogramów, drugi zaś z rejonu Tybetu i był zapisywany archaiczną wersją chińskich ideogramów. Później okazuje się, że to w ogóle połączenie… azteckiego z arabskim.
A przecież do tego dochodzi kaleka realizacja. Strzelanina, która polega na oddawaniu strzałów w dowolnym kierunku, niekoniecznie w stronę celu, odbywa się w Dreźnie, niezwykłym zrządzeniem losu przypominającym Rumunię z poprzedniej epoki. Na ulicach stoją stare, radzieckie samochody, a niemal wszyscy przechodnie, smutni i czemuś przygnębieni (może wysokością stawki za statystowanie?), noszą się na czarno lub ciemnoszaro. W tej sytuacji syn bohatera, jak przystało na kogoś, kto latami próbuje uniknąć tropiących go bez ustanku zabójców, dba o stopienie się z tłumem mając na sobie kurtkę w kolorze… pomarańczowym. W dodatku w trakcie ucieczki ma czas… pochylić się nad umierającym przechodniem i go uleczyć. Boć to przecie amerykańskie dziecię z sercem na dłoni. Podobnie śmieszy grecka Meteora, która wbrew pozorom wcale nie jest monastyrem wiszącym na skale, a zwyczajnym budyneczkiem, grzecznie posadowionym przy wygodnej drodze, a także radosne podnoszenie gołymi dłońmi szczątków zestrzelonej ŁADUNKIEM NUKLEARNYM stacji orbitalnej. Albo otwarcie francuskiego Torusa przez nieznanych sprawców, i to tuż pod nosem wyspecjalizowanej ekipy z elektroniką i komandosami. Że już nie wspomnę o tym, że Francuzi porozumiewają się tutaj po angielsku (aczkolwiek z bułgarskim akcentem), Rosjanie na ogół również (poza dziennikarką, która duka coś po rosyjsku), i tylko Chińczycy mówią po swojemu.
Nie ma co już w tym momencie wydziwiać nad nędzną jakością efektów specjalnych czy nad bzdurną psychologią postaci, bo i bez tego widać jak na dłoni, że „Monolit 2” to bardzo niedobry film. I podczas gdy pierwszy „Monolit”, w sumie też niezbyt ambitny i przeciętnie zrealizowany, potrafi dostarczyć paru chwil całkiem znośnej rozrywki, to jego kontynuacja co najwyżej męczy niechlujnym wykonaniem i straszy możliwością przerodzenia się w serial, który można ciągnąć w nieskończoność. Bo co stoi na przeszkodzie, by kolejne Torusy wyrastały, niczym grzyby po deszczu, po jednym lub dwa naraz w różnych rejonach globu, wliczając w to nawet Watykan czy okolice Wysokiej Mazowieckiej? W tym czasie bohater powoli by obrastał wianuszkiem dzieci, niepokalanie rodzonych przez różne młode pracownice naukowe, aż w końcu, siłami całej czeredy, zbudowałby nową Arkę i się w niej zamknął, machnąwszy ręką na trzysta pięćdziesiątego ósmego z kolei Torusa i jego terraformacyjne zakusy. Zaprawdę, przerażająca to perspektywa…
koniec
2 listopada 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Norweskie upiory a początki Stanów Zjednoczonych
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.