Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ben Ketai
‹30 dni mroku: Czas ciemności›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł30 dni mroku: Czas ciemności
Tytuł oryginalny30 Days of Night: Dark Days
ReżyseriaBen Ketai
ZdjęciaEric Maddison
Scenariusz
ObsadaKiele Sanchez, Rhys Coiro, Diora Baird, Harold Perrineau, Mia Kirshner, Troy Ruptash, Ben Cotton, Katie Keating
MuzykaAndres Boulton
Rok produkcji2010
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania92 min
Gatunekgroza / horror, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Twardziele na wojennej ścieżce
[Ben Ketai „30 dni mroku: Czas ciemności” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„30 dni mroku: Czas ciemności” to kolejny przykład bezsensownego odcinania kuponów od historii może i zgrabnych, ale ewidentnie nie posiadających potencjału pozwalającego na rozrost w całą serię.

Jarosław Loretz

Twardziele na wojennej ścieżce
[Ben Ketai „30 dni mroku: Czas ciemności” - recenzja]

„30 dni mroku: Czas ciemności” to kolejny przykład bezsensownego odcinania kuponów od historii może i zgrabnych, ale ewidentnie nie posiadających potencjału pozwalającego na rozrost w całą serię.

Ben Ketai
‹30 dni mroku: Czas ciemności›

EKSTRAKT:30%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł30 dni mroku: Czas ciemności
Tytuł oryginalny30 Days of Night: Dark Days
ReżyseriaBen Ketai
ZdjęciaEric Maddison
Scenariusz
ObsadaKiele Sanchez, Rhys Coiro, Diora Baird, Harold Perrineau, Mia Kirshner, Troy Ruptash, Ben Cotton, Katie Keating
MuzykaAndres Boulton
Rok produkcji2010
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania92 min
Gatunekgroza / horror, thriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Oryginalny film, puszczony w Polsce do kin PÓŁTORA ROKU po światowej premierze, a oparty na całkiem przyzwoitym komiksie, był rozrywką krwawą i interesującą, choć z różnych przyczyn niezbyt wystrzałową, o czym zresztą pisałem swego czasu w jego recenzji. Historia zdawała się wówczas być zamkniętą całością, do której nie ma sensu dorabiać żadnych kolejnych części. Niestety, film, który zbyt wielkim sukcesem kasowym nie był i z pewnym trudem zwrócił poniesione na jego powstanie wydatki (ta nieskomplikowana historia pochłonęła aż 32 miliony dolarów!), na tyle się spodobał widzom, że producenci uznali za zasadne sprokurować jego kontynuację, nawet jeśli miałaby ona od razu trafić na płyty DVD. Co też zresztą nastąpiło ze względu na ogólną nędzę wykonania.
Od samego bowiem początku coś nie tak jest z fabułą, zresztą daleką od oryginalności i denerwująco linearną. Otóż Stella, która w poprzedniej części dołożyła ręki do wyrżnięcia paru wampirów na Alasce, zrobiła sobie tournée po USA, organizując wykłady o wampirach i próbując przekonać publiczność, że „krwiopijcy są wśród nas”. Co więcej, zdesperowana miała czelność załatwić publicznie kilka wampirów na jednym z takich pokazów. Cóż wobec tego robią wampiry, żyjące setki lat krwawe, niebywale silne bestie, obdarzone bardzo wysoką inteligencją i pozbawione ludzkich odruchów? Ano wysyłają w teren kandydującego do życia w mroku ludzkiego detektywa, żeby cichcem usunął zwłoki współbraci, zatarł ślady zdarzenia i… postraszył bohaterkę, coby sobie wyjechała gdzieś daleko. Bo, jak rozumiem, niegodnie byłoby odessać ją z krwi w jakimś ciemnym zaułku czy zwyczajnie urwać jej łeb. Albo może kolidowało im to z terminem umówionej wizyty u psychologa czy dentysty. No bez różnicy. Ma być grzecznie, i już.
Kobieta – ach, cóż za zaskoczenie – oczywiście zastraszyć się nie daje. Ba! Wkrótce przechodzi do ofensywy. Bo oto przed drzwiami jej motelowego pokoiku zjawia się troje ludzi, którzy z zemsty za śmierć bądź przemianę swoich bliskich od miesięcy tropią wampiry i bezlitośnie szlachtują je dziesiątkami, korzystając z logistycznej pomocy „dobrego” wampira. Twardziele, co to broni nie potrafią używać, brzydzą się krwią i nerwowo reagują na każdą podejrzaną osobę w zasięgu wzroku. I ci oto „nieustraszeni” łowcy namawiają (skutecznie) bohaterkę, żeby poszła z nimi zrobić napad na wampirze GNIAZDO, gdzie powinna ukrywać się sama najgłówniejsza szefowa krwiopijców, Lilith. Bo taka wyprawa to przecież bułka z masłem.
Idą więc i cichutko wyłamują blaszane zaślepienie korytarza (znaczy się któreś z nich wali w nie z kopa po tym, jak jeden inteligent zaciął się w palec, próbując gołą dłonią urwać kawał blachy) i włażą wiele metrów w ciemny korytarz, za źródło światła mając tylko jakieś liche latarki i jedną fosforyzującą pałeczkę. Nie, żeby ktoś posiadał na przykład noktowizor albo choćby silniejszy halogen. No ale w końcu to twardziele. Pewnie w domu myją głowę pumeksem, kąpią się tylko w ujemnych temperaturach i pasjami żrą włoskie orzechy razem z łupinami. Jak by nie było, będąc już w głębi korytarza, gdzie światło słoneczne nie ma szans dotrzeć, ekipa zaczyna energicznie się kłócić, bo kobieta – nieugięta łowczyni – chce czemuś wracać. Bo tak. Jak nietrudno zgadnąć, w tym momencie pojawiają się wampiry i nim życie straci jeden nadgryziony kumpel (Harold Perrineau czyli Michael z „Losta”), grupie udaje się schronić w niedużej salce, zasuwając na drzwiach… kilkucentymetrowy skobelek. Nie do sforsowania przez dysponujące nadludzką siłą wampiry. Bezpieczni (no wiecie, ten skobelek to nie w kij dmuchał) czekają tam DO NOCY, bo w nocy… wampiry wychodzą na żer. Pewnie jak nietoperze – wszystkie hurmem, z burczeniem w brzuchu, w pośpiechu porzucając pilnowanie drzwi, za którymi siedzą nieproszeni goście, ponoć bardzo niebezpieczni. Bo w końcu kto by miał tam głowę do tych spraw.
Z drugiej strony – nawet rozumiem takie podejście, bo niby co te „twarde”, „nieustraszone” sieroty mogłyby zrobić, dysponując jedynie pistoletami maszynowymi i jednym shotgunem? Nikt nie ma granatów, koktajli Mołotowa, przenośnych lamp ultrafioletowych, miotacza ognia czy CZEGOKOLWIEK, co by było rzeczywiście przydatne do walki. Nie, oni mają zwykła broń palną i będą do znudzenia pruć w korpusy czegoś, czego nie da się w ten sposób załatwić. O czym wiedzą chyba WSZYSCY prócz naszych twardych zabójców. W końcu ekipa wynosi się stamtąd i w ustronnym miejscu dokonuje przegrupowania. Na czym konkretnie polega to przegrupowanie? Nie wiadomo, skoro nie biorą innej, lepszej broni, nie roztrząsają swoich potknięć i nie opracowują nowej taktyki. Zauważalną odmianą od codziennej rutyny jest tylko seks Stelli z jedynym facetem, jaki jej pod ręką pozostał. Seks, po którym parka natychmiast wdziewa na siebie te same okrwawione, sztywniejące ciuchy, noszone już ponad dobę. Bo, jak ustaliliśmy to wcześniej, są to twardziele i nie nadszedł jeszcze czas kąpieli ani przepierki. W końcu do zimy daleko.
Potem wcale nie jest lepiej. Logika bezustannie wyje, dorzynana kolejnymi bzdurami. Lilith nie bardzo mówi po angielsku, mimo że żyje w USA już co najmniej kilkadziesiąt lat. Wampiry z kolei na ogół jakoś tak bezrozumnie syczą, co cholera wie, o czym ma świadczyć. Zupełnie, jakby krwiopijcza czereda miała z jakiegoś powodu robić za tępe zwierzęta. A już w ogóle szczytem idiotyzmu są sposoby ściągania krwi ze złapanych ludzi. Zamiast klasycznego poderżnięcia gardła i podstawienia wiadra, ofiary są traktowane na trzy różne sposoby. Albo wiszą nad swoją prywatną miską, jedna od drugiej – w sumie nie wiedzieć, czemu – oddalone o parę metrów, WCALE się przy tym nie bujając, mimo że cała procedura odbywa się na przebywającym na pełnym morzu statku (no, gdyby się bujały, to też byłby ubaw po pachy – chlap na ścianę, kilka kropli do miski, szlaczek na podłodze, chlap na ścianę, i z powrotem). Albo leżą zwinięte w pozycji embrionalnej na aluminiowej misie z otworem, przy czym żadna z wykrwawianych w ten sposób ofiar nie jest skrępowana, co prowadzi do wniosku, że takiego posłusznego leżenia wymaga zwyczajna grzeczność wobec gospodarza. Albo – i to jest metoda zastosowana wobec amanta bohaterki – wiesza się taką osobę głową… do góry, i to w ubraniu, nacinając mu skórę na… Wcale nie. Bo na przedramieniu. Czyli krew (cienki strumyczek, skoro to tylko przedramię), żeby dotrzeć do miski, musi pokonać dłuuuugą drogę, w dodatku wsiąkając w znacznej części w ubranie wiszącego. A to niby wściekle inteligentne bestie, te wampiry…
Film może ogólnie i nie jest jakoś tragicznie źle zrealizowany, przynajmniej jeśli chodzi o efekty czy o grę aktorską, akcja też ujdzie, mimo że chwilami jest paskudnie ślamazarna i potrafi ułożyć do snu „romantycznymi” dyskusjami czy jałowymi sporami, ale te hałdy głupoty po prostu przesłaniają wszystko inne i powodują, że „30 dni mroku: Czas ciemności” trudno odbierać jako coś więcej, niż mierną tandetę na czas dotkliwej filmowej posuchy.
koniec
7 listopada 2013

Komentarze

07 XI 2013   10:58:03

Dlaczego autor recenzji te filmy ogląda wciąż pozostaje dla mnie nierozwikłaną zagadką. Niemniej, uwielbiam te recki czytać.

07 XI 2013   13:15:02

"Dlaczego autor recenzji te filmy ogląda wciąż pozostaje dla mnie nierozwikłaną zagadką", stwierdziła Beatrycze :D

08 XI 2013   12:51:03

No właśnie, pomimo tego, że tyle lat jestem w redakcji ;P

Chyba, że pijesz do tego, że od czasu do czasu sięgam sobie po jakąś książkę, co do której mam przeczucie, że będzie lipa, a potem ją krytykuję?

08 XI 2013   12:56:47

Obstawiam wariant numer dwa. :)

A co do oglądania - taki już los miłośnika filmów fantastycznych. Aczkolwiek przyznam, że ostatnio coraz częściej moja sympatia do takich filmów (horror/sf/fantasy) zostaje wystawiona na próbę...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.