Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Christopher Hatton
‹Bitwa potępionych›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBitwa potępionych
Tytuł oryginalnyBattle of the Damned
Dystrybutor Monolith
Data premiery28 sierpnia 2013
ReżyseriaChristopher Hatton
ZdjęciaRoger Chingirian
Scenariusz
ObsadaDolph Lundgren, Matt Doran, David Field, Esteban Cueto, Lydia Look, Melanie Zanetti, Jen Sung, Jeff Pruitt, Broadus Mattison
MuzykaJoe Ng, Ting Si Hao
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiSingapur, USA
Czas trwania88 min
Dźwięk (format)DD 5.1 angielski, polski (lektor)
Napisypolskie
Parametry16:9
Gatunekakcja, przygodowy, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Blondasa rżnięcie Malezyjczyków
[Christopher Hatton „Bitwa potępionych” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Bitwa potępionych” to taki klasyczny niedrogi akcyjniak z Lundgrenem, tyle że wzbogacony nieumarłymi przeciwnikami. Nietrudno się chyba jednak domyślić, że to żadna perła kinematografii…

Jarosław Loretz

Blondasa rżnięcie Malezyjczyków
[Christopher Hatton „Bitwa potępionych” - recenzja]

„Bitwa potępionych” to taki klasyczny niedrogi akcyjniak z Lundgrenem, tyle że wzbogacony nieumarłymi przeciwnikami. Nietrudno się chyba jednak domyślić, że to żadna perła kinematografii…

Christopher Hatton
‹Bitwa potępionych›

EKSTRAKT:40%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBitwa potępionych
Tytuł oryginalnyBattle of the Damned
Dystrybutor Monolith
Data premiery28 sierpnia 2013
ReżyseriaChristopher Hatton
ZdjęciaRoger Chingirian
Scenariusz
ObsadaDolph Lundgren, Matt Doran, David Field, Esteban Cueto, Lydia Look, Melanie Zanetti, Jen Sung, Jeff Pruitt, Broadus Mattison
MuzykaJoe Ng, Ting Si Hao
Rok produkcji2013
Kraj produkcjiSingapur, USA
Czas trwania88 min
Dźwięk (format)DD 5.1 angielski, polski (lektor)
Napisypolskie
Parametry16:9
Gatunekakcja, przygodowy, SF
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Prędzej czy później w życiu każdego chałturzącego aktora od sztuk walki nadchodzi taki dzień, kiedy przejada się zwyczajowa rąbanka i w głowie poczynają lęgnąć się niezdrowe koncepcje urozmaicenia zawodowej kariery. Ostatnio problem ten dopadł Dolpha Lundgrena. Mając już dość kopania się z podobnie jak on umięśnionymi osobnikami chłopak postanowił zażyć nieco odpoczynku w egzotycznych plenerach. Innymi słowy nakręcił w dalekiej Malezji film, w którym seriami masakruje drobnych, przemienionych w drapieżne zombie Azjatów. Jeden cios – jedna rozwalona głowa. Jeden strzał – jeden trup. To radosne kasowanie kolejnych fizycznie ułomnych (oczywiście tylko z punktu widzenia Lundgrena) przeciwników przypomina trochę brewerie wyczyniane przez Stevena Seagala w lichym horrorku „Naprzeciw ciemności”, gdzie pod ciosami ospale się poruszającego herosa padały zastępy ni to zombie, ni to wampirów. Widać Lundgren pozazdrościł koledze rozrywki.
Niestety, „Bitwa potępionych” niewiele odbiega jakością od „Naprzeciw ciemności”. Już jej początek nie nastraja optymistycznie, sugerując kolejne kino klasy B. Film jest opatrzony odpowiednio dętym, rozpisanym w kilku akapitach wprowadzeniem, posiada chorobliwie rozedrgane, odbarwione zdjęcia – co swoją drogą zdumiewa, bo czego jak czego, ale akurat słońca to w Malezji mają z nadwyżką – i nędzne, sztywne dialogi.
Fabuła zresztą wcale nie wygląda lepiej. W jakimś położonym w południowo-wschodniej Azji mieście (zapewne malezyjskim) z biochemicznego laboratorium wyrwał się wirus, przemieniając większość mieszkańców w krwiożercze bestie. Owe bestie to nic innego jak zombie, aczkolwiek w popularnym ostatnimi laty wydaniu, czyli w postaci rączych, charkotliwych, wiecznie nienasyconych drapieżników. Wokół miasta utworzono pierścień kwarantanny i odmówiono ewakuacji tych, którzy nie ulegli jak dotąd przemianie. A ponieważ gdzieś tam przebywa córka szefa koncernu odpowiedzialnego za wynikły burdel, na miejsce zostaje wysłana grupa najemników.
Tu zaczyna się robić – oczywiście w sposób niezamierzony – śmiesznie, bo twardziele idący na akcję do miasta zaludnionego tak na oko co najmniej kilkuset tysiącami chyżych zombiaków wzięli tylko podręczną broń maszynową i pistolety, a do tego po jednym czy dwa magazynki na pysk. Oczywiście wypstrykawszy się z amunicji w chyba nawet nie kwadrans decydują się przerwać misję i – stopniowo wyżerani – ruszają w kierunku ewakuacyjnego śmigłowca. U celu jeden z dwóch ocalałych najemników (oczywiście Lundgren) stwierdza, że mimo wszystko wróci do miasta odszukać dziewczynę, drugi zaś kręci głową i wsiada do maszyny, nie dzieląc się z kolegą resztkami amunicji. Bo w sumie po co. Niech się chłopak hartuje, czy coś…
Potem jest krótka bijatyka, w czternastej minucie wyskakuje plansza tytułowa, a w osiemnastej bohater ot tak spotyka poszukiwaną dziewczynę. Tu zdaje się zawiał na planie silniejszy wiatr i wyszarpał z ręki scenarzyście (i reżyserowi w jednej osobie) lwią część kartek z rozpiski, bo intryga całej opowieści literalnie kona, przez następną godzinę czyniąc kuriozalne, mocno zawstydzające wysiłki mające na celu doczołganie się do końcowych napisów. Okazuje się bowiem, że jest jeszcze jakaś „reszta” (w sumie pięć osób), którą naturalnie dziewczyna zamierza wyciągnąć ze sobą z miasta. Sęk w tym, że najemnik nie chce brać nikogo poza dziewczyną, dziewczyna nie chce iść bez innych, a inni nie chcą iść z najemnikiem – bo nie wierzą w powodzenie ucieczki. I tak sobie wszyscy siedzą w absurdalnie przestronnej, z logicznego punktu widzenia niemożliwej do obrony „kryjówce”, knując bezsensowne intrygi, ukrywając jedno przed drugim kluczowe informacje i zachowując się tak, jakby dosłownie wszyscy byli niespełna władz umysłowych.
A wtedy w mieście pojawia się… TA-DAM! Pięć… robotów… medycznych, które przyszły NA PIECHOTĘ z… Japonii.
W obliczu logiki wyższej mój umysł zdezerterował i resztę filmu oglądałem nie dziwiąc się już różnym kretynizmom, które wyprawiała obsada. A muszę przyznać, że było ich tu całkiem sporo – głównie dlatego, że twórcy najwyraźniej nie mieli w swoich słownikach hasła „psychologia postaci”, a z hasła „dialogi” został im chyba tylko myślnik, już bez wyjaśnienia samego pojęcia. Bo to, co wyczynia brodaty przywódca ukrywającej się grupy, absolutnie nie kwalifikuje się na „głupotę”, a wręcz tworzy jakąś nową jakość, będącą mieszanką debilizmu i kuriozalnie pojmowanych schematów kina klasy Ź, stosowanych wobec postaci nikczemnych i zarazem takich, które muszą źle skończyć. Inni może nie zachowują się aż tak absurdalnie (choć jest tam na przykład dziewczę nieustannie chodzące w nocnej haleczce), ale wypowiadane przez nich dialogi są wyjątkowo tępe, prymitywne i dodatkowo dorżnięte przez rodzimego tłumacza (na przykład „You are dangerous” zmieniło się w „Jesteś bezpieczny”), przez co połowa rozmów nie brzmi jak cywilizowana wymiana zdań, a jak chamskie pyskówki.
Wypadałoby też wspomnieć o zabawnej uprzejmości zombie, zwalniających podczas walki na tyle, żeby aktorzy mieli swobodę ruchu i mogli się wyrobić z rozdawaniem ciosów (bądź ucieczką), a także o kreacji robotów, zrecyklingowanej (wręcz z kawałkiem fabuły!) ze starszego o dwa lata, równie niedrogiego filmu „Robotropolis”, wyprodukowanego przez jedną z wytwórni maczających palce w realizacji „Bitwy potępionych”.
Mimo to film ogląda się znośnie, głównie dzięki nieźle zaaranżowanym starciom z zombie i nieopatrzonym lokacjom. Nie zmienia to jednak faktu, że „Bitwa…” jest prościutką, prymitywną i tanią rąbaneczką przeznaczoną głównie – o ile nie wyłącznie – dla zombiefanów i dla tych, którzy ciągle jeszcze lubią rzucić okiem na twardego Szweda, z hardą miną rozdającego ciosy kolejnym statystom.
koniec
14 maja 2014

Komentarze

14 V 2014   16:15:14

Harda mina to chyba jedyny atut twardego Szweda w tym filmie, bo jego mięśnie (nóg) jednak już nie są tak twarde jak dawniej. Dolph z trudem się porusza, a kiedy próbuje biegać czy choćby truchtać, to jakby miał na nogach buty z ołowianymi podeszwami. Oj, przyciężki się zrobił pan blondas, już kondycja nie ta.

14 V 2014   17:47:48

Khem, i tak jest rączy niczym gazela w porównaniu z Seagalem. ;)

14 V 2014   23:27:52

BTW - zasmuca mnie, jak Seagal zmarniał - nie dość, że utył, to jeszcze mu kitka wyleniała... Ale cóż, nikt nie może być wiecznie młody.

15 V 2014   12:07:03

Poza Krzyśkiem Ibiszem, rzecz jasna. ;)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Niedożywiony szkielet
Jarosław Loretz

27 V 2023

Sądząc ze „Zjadacza kości”, twórcy z początku XXI wieku uważali, że sensowne pomysły na horrory już się wyczerpały i trzeba kleić fabułę z wiórków kokosowych i szklanych paciorków.

więcej »

Młodzi w łodzi (gwiezdnej)
Jarosław Loretz

28 II 2023

A gdyby tak przenieść młodzieżową dystopię w kosmos…? Tak oto powstał film „Voyagers”.

więcej »

Bohater na przekór
Sebastian Chosiński

2 VI 2022

„Cudak” – drugi z trzech obrazów powstałych w ramach projektu „Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat” – wyreżyserowała Anna Kazejak. To jej pierwsze dzieło, które opowiada o wojennej przeszłości Polski. Jeśli ktoś obawiał się, że autorka specjalizująca się w filmach i serialach o współczesności nie poradzi sobie z tematyką Zagłady, może odetchnąć z ulgą!

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Książki, wszędzie książki, rzekł wół do wieśniaka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.