Tego filmu prawdopodobnie nigdy nie zobaczycie w polskiej telewizji. Opowiada on bowiem historię człowieka, który przez wiele lat uznawany był za wroga numer jeden Kościoła katolickiego. Jakby tego było mało, na realizację obrazu pieniądze wyłożyli wyznawcy religii, którą człowiek ten stworzył. Nie, nie chodzi wcale o guru scjentologów L. Rona Hubbarda. Bohaterem obrazu Erica Tilla jest twórca Reformacji, a poświęcony mu film – zatytułowany „Luter” – został właśnie wypuszczony na DVD przez wydawnictwo związane z polskim Kościołem Ewangelicko- Augsburskim.
Hagiograficzny portret Marcina Lutra
[Eric Till „Luter” - recenzja]
Tego filmu prawdopodobnie nigdy nie zobaczycie w polskiej telewizji. Opowiada on bowiem historię człowieka, który przez wiele lat uznawany był za wroga numer jeden Kościoła katolickiego. Jakby tego było mało, na realizację obrazu pieniądze wyłożyli wyznawcy religii, którą człowiek ten stworzył. Nie, nie chodzi wcale o guru scjentologów L. Rona Hubbarda. Bohaterem obrazu Erica Tilla jest twórca Reformacji, a poświęcony mu film – zatytułowany „Luter” – został właśnie wypuszczony na DVD przez wydawnictwo związane z polskim Kościołem Ewangelicko- Augsburskim.
Eric Till
‹Luter›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Luter |
Tytuł oryginalny | Luther |
Dystrybutor | Wyd. Warto |
Reżyseria | Eric Till |
Zdjęcia | Robert Fraisse |
Scenariusz | Camille Thomasson, Bart Gavigan |
Obsada | Joseph Fiennes, Jonathan Firth, Alfred Molina, Claire Cox, Peter Ustinov, Bruno Ganz, Uwe Ochsenknecht, Maria Simon, Christopher Buchholz |
Muzyka | Richard Harvey |
Rok produkcji | 2003 |
Kraj produkcji | Niemcy |
Czas trwania | 123 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | dramat, historyczny |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Nakręcony w 2003 roku „Luter” to chyba najbardziej ambitne przedsięwzięcie w karierze Erica Tilla – dzisiaj już prawie osiemdziesięcioletniego Brytyjczyka, mieszkającego jednak od połowy lat 50. ubiegłego wieku w Kanadzie. Till znany jest jako autor dziesiątków filmów i seriali telewizyjnych. Nigdy jednak nie zdołał przebić się do panteonu największych reżyserów filmowych, nigdy też nie otwarły się przed nim wrota Hollywood. Propozycja nakręcenia biografii słynnego szesnastowiecznego teologa i reformatora religijnego musiała więc wydać mu się wyjątkowo atrakcyjna. Tym bardziej że producenci – wśród których znalazła się między innymi luterańska fundacja – nie żałowali środków. W związku z realizacją tego projektu wiekowego reżysera spotkała chyba tylko jedna niedogodność: musiał opuścić na jakiś czas Kanadę i udać się do Europy – film kręcono bowiem w Czechach, choć za niemieckie pieniądze. O tym, że budżet był niemały, świadczy gwiazdorska międzynarodowa obsada. Na planie pojawili się bowiem: Joseph Fiennes (w roli tytułowej), Sir Peter Ustinov, dla którego był to ostatni występ przed kamerą (jako protektor Marcina Lutra, książę saski Fryderyk Mądry), Alfred Molina (grający komisarza odpustowego, dominikanina Jana Tetzla), Uwe Ochsenknecht (papież Leon X), Bruno Ganz (wcielający się w postać przyjaciela i ojca duchowego młodego Lutra, Jana von Staupitza), Mathieu Carrière (kardynał Tomasz Jakub Kajetan), wreszcie – mimo upływu lat wciąż wyglądający jak niewinny młodzian – Marco Hofschneider (zakonnik Ulrich). Niejeden renomowany reżyser mógłby pozazdrościć Tillowi takich współpracowników.
Obraz Brytyjczyka nie jest szczegółową biografią Marcina Lutra. Scenarzyści postanowili skupić się na najbardziej brzemiennych w wydarzenia latach 1505-1525. Lutra poznajemy więc jako młodego, niespełna dwudziestodwuletniego studenta prawa, któremu pewnej czerwcowej nocy dane było przeżyć potężną nawałnicę. To właśnie wtedy, podczas burzy, przywalony drzewem, w strachu o własne życie, ślubował Bogu, że zostanie zakonnikiem. Słowa dotrzymał, w ekspresowym tempie (zaledwie po dwóch tygodniach) wstępując – wbrew woli ojca – do zakonu augustianów. Trzy lata później, ciesząc się protekcją Jana von Staupitza, Luter został przeniesiony do Wittenbergi, gdzie objął katedrę filozofii w nowopowstałym uniwersytecie. Ciesząc się coraz większym autorytetem, mógł wybrać się wreszcie w upragnioną podróż do Rzymu. To, co tam zobaczył – rozluźnienie obyczajów panujące wśród kleru, zamiłowanie papieża do luksusu, wreszcie wszechobecna pazerność Kościoła – spowodowało jego wielkie rozgoryczenie i zachwianie wiary. Ale nie w Boga, lecz w Kościół jako instytucję. Te epizody życia przyszłego twórcy Reformacji zostały jednak pokazane w dużym skrócie, właściwie jedynie zasygnalizowane, bez próby głębszej analizy problemu. To może przeszkadzać, ale pamiętajmy, że film jest historią Marcina Lutra i to na tej postaci skupili się twórcy obrazu.
Akcja bardzo szybko dociera zatem do pierwszego poważnego konfliktu młodego teologa z hierarchią kościelną. Jego osnową był spór o odpusty, które w 1516 roku ustanowił wybrany zaledwie trzy lata wcześniej papież Leon X. Połowa dochodów z nich miała być przeznaczona na budowę Bazyliki św. Piotra. Komisarzem odpustowym w Rzeszy mianowany został dominikański mnich Jan Tetzel, który w swoim procederze posunął się nawet do tego, że sprzedawał odpusty za grzechy, których jeszcze nie popełniono. I to właśnie on stał się głównym obiektem ataku ambitnego zakonnika Marcina Lutra. Słynne 95 tez, które – jak głosi legenda – Luter przybił do drzwi kościoła w Wittenberdze
1), uderzało właśnie w Tetzla i jego nadużycia. Ten fragment dziejów niemieckiego reformatora został przedstawiony bardzo dokładnie. Nie pominięto żadnego z ważnych epizodów: ani augsburskiego spotkania z kardynałem Kajetanem, który zażądał od Lutra wyrzeczenia się głoszonych poglądów (1518), ani spalenia przezeń na stosie bulli Leona X, w której papież zagroził mu ekskomuniką (1520), ani zjazdu w Wormacji, podczas którego zakonnik stanął przed obliczem cesarza Karola V, po którym to młody Habsburg wydał edykt zakazujący szerzenia poglądów reformatorskich (1521). Wydarzenia te przedstawiono w zgodzie z prawdą historyczną, jeżeli oczywiście uznamy, że relacje, które przetrwały do naszych czasów odpowiadają rzeczywistości. Nie sposób również zwątpić w prawdziwość kolejnych epizodów, aż do pamiętnego dla Niemców 1524 roku, kiedy to w kraju wybuchła krwawa wojna chłopska – spowodowana, jakby nie było, dość specyficzną interpretacją przez niemieckie chłopstwo i niektórych teologów (jak chociażby Tomasz Münzer) społecznych poglądów Lutra. Od tego momentu film niebezpiecznie schodzi ze ścieżki obiektywnej prawdy historycznej w kierunku apologii twórcy Reformacji. Co, niestety, musi ostatecznie rzutować na ocenę całości.
Wojnie chłopskiej z lat 1524-1525 autorzy obrazu poświęcają niewiele miejsca, tym samym niewiele się dowiadujemy o tym, jaką rolę odegrał w niej Marcin Luter. A była to rola, mówiąc delikatnie, dwuznaczna. Historycy zgodni są co do tego, że w pierwszej fazie konfliktu były zakonnik próbował grać rolę mediatora, jednak później – gdy chłopskie masy uległy radykalizacji – wezwał władze państwowe do rozprawienia się z bandytami. I w zasadzie trudno go za to krytykować; skrytykować natomiast należy twórców filmu, którzy o tej zmianie poglądów głównego bohatera milczą. W ten sposób na ekranie widać Marcina Lutra niebywale zafrasowanego losem buntowników, nie słychać jednak ani słowa o tym, że w pewnym sensie sam się do ich tragicznego końca przyczynił. Pewne wątpliwości może budzić również wątek przedstawiający początek znajomości z Katarzyną von Bora – byłą mniszką z klasztoru cysterek, która porzuciła zakon, by stać się ostatecznie żoną Lutra. Film przedstawia ich niemal jak parę romantycznych kochanków, którzy zadurzyli się w sobie od pierwszego wejrzenia. Prawda była jednak troszeczkę inna: Luter hurtowo wydawał za mąż dawne mniszki, szukał też odpowiedniego kandydata dla Katarzyny, ale ta odmówiła spełnienia jego prośby i jednocześnie zadeklarowała chęć wyjścia za mąż za swego protektora. A wiadomo, jak kobieta się uprze…
Czytając zarzuty stawiane filmowi, możecie uznać, że nie są one wielkiego kalibru. I rzeczywiście – obraz Erica Tilla nie przekłamuje bowiem historii, on ją jedynie poleruje. Marcin Luter grany przez Josepha Fiennesa jest człowiekiem bez skazy, pełnym wiary buntownikiem przeciwko szesnastowiecznemu kościelnemu establishmentowi. W niczym nie przypomina religijnego fanatyka, prędzej już młodzieżowego idola, który swoją niezłomnością jest w stanie porwać za sobą tłumy. Filmowy Luter nie miewa wątpliwości, a jeśli ich zalążki pojawiają się w jego myślach, potrafi je niemal natychmiast przegnać, dokonując obowiązkowo trafnego wyboru. Tym samym biografia zamieniła się w dzieło hagiograficzne – niemalże żywot świętego. Antysemickie poglądy Lutra (Żydów nazywał „plagą” i „zarazą”, pod koniec życia nawoływał nawet do ich dyskryminacji i wypędzenia z Niemiec), jego niechęć do innych odszczepieńców od Kościoła katolickiego (chociażby anabaptystów, których nie chciał bronić przed wydawanymi na nich w Rzeszy karami śmierci) nie znajdują w filmie odzwierciedlenia. Bez tych cieni na portrecie nie sposób uznać go za w pełni realistyczny. Zastrzeżenia może też budzić obsadzenie głównej roli – Joseph Fiennes jest przecież przystojnym mężczyzną, podczas gdy Luter, sądząc z jego zachowanych do dzisiaj podobizn z epoki, szczególną urodą nie grzeszył. Nie zmienia to jednak faktu, że z postawionego przed sobą zadania młodszy z braci Fiennesów wywiązał się całkiem nieźle. A było to mimo wszystko zadanie niełatwe – tchnąć choć odrobinę człowieczeństwa w nieskalaną postać.
Aktorsko film się broni. Duża w tym zasługa ról epizodycznych. Alfred Molina w roli Jana Tetzla jest odpowiednio demoniczny i zasługujący na potępienie, nieznany szerzej Torben Liebrecht jako cesarz Karol V stosownie dystyngowany i eteryczny, jak na „złotego młodzieńca” swej epoki przystało. Nie da się jednak ukryć, że najlepszą rolę zagrał, dystansując nawet głównego bohatera, Sir Peter Ustinov. Grany przez niego starzejący się i targany wewnętrznymi sprzecznościami, rozrywany między lojalnością wobec Kościoła i zrozumieniem dla młodego reformatora, książę saski Fryderyk Mądry (który udzielił Lutrowi azylu po tym, gdy ten został wyklęty przez papieża), jest najbardziej wyrazistą i tym samym budzącą największą sympatię postacią filmu. Jak się później okazało, była to jego ostatnia ekranowa kreacja – wielki brytyjski aktor zmarł na zawał serca niespełna pięć miesięcy po premierze „Lutra”… O wartości filmu decyduje dodatkowo dbałość o szczegóły scenograficzne; widać wyraźnie, że pieniędzy na ten cel producenci nie pożałowali. Realia XVI wieku oddano starannie, choć niekiedy można się zastanawiać, czy nie nazbyt idealistycznie. Gdyby tak właśnie było, też nie powinniśmy się dziwić – wpisałoby się to bowiem w ogólną konwencję filmu. Obraz Erica Tilla zobaczyć na pewno warto, ale pamiętać przy tym należy o podstawowym zastrzeżeniu – to nie jest obiektywna biografia twórcy Reformacji, to jego wyretuszowany portret, skrzętnie pomijający wszystkie skazy na życiorysie.
1) Najprawdopodobniej jest to tylko legenda. Według różnych źródeł współczesnych Lutrowi, tezy miały zostać rozesłane przez zakonnika w formie pisemnej do kilku wysoko postawionych urzędników kościelnych. W filmie jednak scenę przybijania tez do drzwi świątyni możemy zobaczyć. Na dodatek pojawia się ona jako jedna z najważniejszych.