Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Tomas Alfredson
‹Szpieg›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpieg
Tytuł oryginalnyTinker, Tailor, Soldier, Spy
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery25 listopada 2011
ReżyseriaTomas Alfredson
ZdjęciaHoyte Van Hoytema
Scenariusz
ObsadaTom Hardy, Gary Oldman, Toby Jones, Benedict Cumberbatch, John Hurt, Ciarán Hinds, Colin Firth, Mark Strong
MuzykaAlberto Iglesias
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja, Wielka Brytania
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Dzisiaj morderstwo nie znaczy tego co kiedyś, czyli „Szpieg”

Esensja.pl
Esensja.pl
Kolejnym z najważniejszych filmów 2011 roku jest dla nas „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg"… to znaczy „Szpieg”. Tym razem nie marudzimy i rozpływamy się w zachwytach.

Karol Kućmierz, Klara Łabacz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Dzisiaj morderstwo nie znaczy tego co kiedyś, czyli „Szpieg”

Kolejnym z najważniejszych filmów 2011 roku jest dla nas „Druciarz, krawiec, żołnierz, szpieg"… to znaczy „Szpieg”. Tym razem nie marudzimy i rozpływamy się w zachwytach.

Tomas Alfredson
‹Szpieg›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSzpieg
Tytuł oryginalnyTinker, Tailor, Soldier, Spy
Dystrybutor Vue Movie Distribution
Data premiery25 listopada 2011
ReżyseriaTomas Alfredson
ZdjęciaHoyte Van Hoytema
Scenariusz
ObsadaTom Hardy, Gary Oldman, Toby Jones, Benedict Cumberbatch, John Hurt, Ciarán Hinds, Colin Firth, Mark Strong
MuzykaAlberto Iglesias
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiFrancja, Wielka Brytania
Gatunekthriller
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: Świetne stylowe kino, ale opowiadające szpiegowską historię z lat 70, w oparciu o powieść z tego czasu, w bardzo klasycznym stylu, choć z genialnym klimatem. Na jakiej zasadzie takie kino ma rację bytu w dzisiejszych czasach?
Klara Łabacz: Ma chyba na takiej, że jednak wysyłamy superbohaterów na kozetkę u psychiatry i czytamy tonami skandynawskie kryminały – to znaczy ja akurat czytam mało, prawie wcale, ale chyba istnieje pewna tendencja, by bawić się w politykę i mieć bohatera-policjanta z cukrzycą. A George Smiley jest takim trochę ojcem czy wujem Kurta Wallandera. Pora, by powrócił, skoro już nawet James Bond chce być normalnym facetem (właśnie wypełniłam obowiązek napisania o Bondzie w kontekście Smileya, hurra).
Karol Kućmierz: Podziękowania dla wszechświata, że takie kino ma rację bytu. Dzięki temu nie mam wątpliwości, co postawić na szczycie dziesiątki najlepszych filmów roku. Zgodzę się z tendencją do pokazywania bohaterów jako fascynujących przeciętniaków, ale „Szpieg” ma o wiele więcej zalet niż fantastyczna postać Smileya. Świeże spojrzenie na zimnowojenne szpiegostwo i samych szpiegów to głównie zasługa powieściowego źródła (choć nie do zrealizowania bez takiej obsady), ale Alfredson na tym nie poprzestaje. „Szpieg” to także film bardzo współczesny i mimo konkretnego osadzenia w realiach przeszłości – całkiem uniwersalny. Szpiegostwo to wspaniała metafora „teatru życia codziennego”, a estetyczny chłód i dystans to tylko pozory – film kryje w sobie solidny i miejscami wzruszający szkielet emocjonalny. Nie przeszkadza też, że jest to najlepiej zrobiony film, jaki widziałem w tym roku – reżyseria, zdjęcia, muzyka, scenografia, aktorstwo – poziom mistrzostwa i pewności warsztatu przekracza dopuszczalne normy.
Kamil Witek: Co prawda z przyjemnością mogę łyknąć „Szpiega” jeszcze co najmniej kilka razy bez żadnej popitki, to akurat uważam, że takie kino ma współcześnie rację bytu na dłużej tylko przy wsparciu prestiżowych nagród bądź sukcesów w box office. A obu jak na razie trochę brak…
Konrad Wągrowski: Na nagrody jeszcze jest szansa… Ale o czym chciałbym mówić, to jednak o pewnej ponadczasowości filmu. Bo niby mamy do czynienia z historią sprzed 40 lat (swoją drogą po aferze Philby’ego, Burgessa, Blunta i Macleana Brytyjczycy mieli obsesję na temat kreta na czele ich wywiadu), ale łatwo ją odnieść do współczesności – tajnymi służbami, czyli ważnym elementem polityki międzynarodowej, nie kieruje jakiś genialny „M”, nie wykonuje prawy Bond, lecz w gruncie rzeczy zajmują sie tym ludzie ułomni, pełni własnych uprzedzeń, nieraz podejmujący decyzje w oparciu o osobiste urazy… Pod tym względem „Szpieg” chyba w niczym nie traci na aktualności…
KK: Dla mnie najciekawsze w „Szpiegu” jest właśnie to, że bohaterowie są w nim najważniejsi i to oni determinują akcję. Fabuła jest dość zawiła, wielowątkowa i wielopoziomowa, a jej narracja nie pozostawia wiele czasu na połapanie się. Jednak dzięki ekonomicznemu i skutecznemu prowadzeniu wszystkich postaci oraz wiarygodnej psychologii cała intryga wynika po prostu z motywacji poszczególnych bohaterów. I dużo ciekawsza od gry w „kto jest kretem” jest odpowiedź na pytanie „dlaczego ktoś jest kretem”. „Szpieg” jest idealnie skrojony i nieustannie trzyma w napięciu, ale dominującym tonem jest smutek i rozczarowanie. To jednak nieczęste podejście do szpiegowskiej profesji – zazwyczaj nacisk postawiony jest na „misję” i ekscytację z nią związaną, a rozważania charakterologiczne pozostają na obrzeżach. Poza tym chętnie zobaczyłbym kolejną część potencjalnego cyklu z George’em Smileyem w centrum wydarzeń, chyba nie jestem w tym sam?
KŁ: Oczywiście, że nie; a pytanie, które zadałeś, „dlaczego ktoś jest kretem?”, wydaje mi się kluczowe dla całej historii. Wszyscy w tym filmie trapieni są poczuciem kryzysu kultury, w której wyrośli; niemal wprost mówi o tym Connie Sachs grana przez Kathy Burke. Nad Cyrkiem unosi się widmo Imperium, fantazja o wielkości – i poczucie osierocenia. Ale przecież jest to uczucie bardzo uniwersalne! Film celuje w rynek europejski – amerykański dystrybutor chyba czeka z inwestycją w większą ilość kopii na ogłoszenie nominacji do Oscarów. A szkoda, bo mam wrażenie, że Amerykanie mogą bardzo ten film „poczuć”, nie słabiej niż Europejczycy. Pod koniec, kiedy jeden z bohaterów mówi, że „Zachód zrobił się brzydki”, miałam bardzo zawstydzające skojarzenie, takie bardzo z lekcji polskiego w liceum: „Potęgę smaku” Herberta. Paradoks? No właśnie chyba nie.
KW: Dla nas te słowa są nadal dziwne, bo przecież pamiętamy, jak bardzo brzydki w latach 70. był Wschód (a jeśli nie pamiętacie, to wiecie z książek :). Ale słowa, które wspominasz, są chyba znów bardzo jasną aluzją do współczesności. Bo w kontekście wojen w Iraku i Afganistanie, w kontekście kryzysów, chyba nigdy zachód nie był tak brzydki, jak teraz.
KŁ: Ja mam wrażenie, że poczucie brzydoty „dziś” jest permanentne – i to właśnie pozwala Connie Sachs z taką nostalgią mówić o wojnie.
KaW: Ja mam natomiast wrażenie, że zachód nie tyle stał się brzydszy, co o wiele mniej elegancki i honorowy. Dziś afera na taką skalę odbiłaby się szerokim echem w mediach przy sporym udziale żądnej głów opinii publicznej. A to, że państwowe sekrety obecnie coraz trudniej trzymać w głębokiej tajemnicy, jest jasne przykładowo po aferze Wikileaks. Wyobraźmy sobie śledztwo Smileya prowadzone w otoczeniu kamer i prasy… Myślę, że „Szpieg” po cichu także sugeruje, że przy sprawach ogromnej wagi społeczna niewiedza bywa czasem błogosławieństwem.
Michał Kubalski: To wewnętrzno-zewnętrzne śledztwo jest elementem omawianej „brzydoty”. Dlaczego wspomniana przez Klarę Connie Sachs wspomina ciepło wojnę? Bo było wiadomo, kto jest wrogiem i dlaczego, a naród stał zjednoczony przy swym królu. A w ukazywanych czasach? Groovy sixties się skończyły, wspomnienie Philby’ego kładzie się cieniem na pracy w wywiadzie. Pracownicy MI6 nie ufają sobie nawzajem, a podczas integracyjnej bożonarodzeniowej imprezy gromkim chórem odśpiewują hymn Związku Radzieckiego – i wszyscy znają słowa! Trzeba wskazać, że także Smiley wyraża, przy okazji wspominania spotkania z Karlą, przekonanie, że obie strony zimnowojennego konfliktu są siebie warte – warte równie mało. To rozgoryczenie i fascynacja wrogiem (słowa Smileya o fanatyzmie Karli wyrażają, moim zdaniem, niechętny podziw) powoduje, że nie tylko w oczach „kretów” Zachodu nie warto bronić. Ale mimo to nie doszukiwałbym się w „Szpiegu” aluzji czy nawiązań do czasów dzisiejszych – w każdym razie w czasie seansu wrażenia takiego nie miałem w żadnym momencie.
KaW: Oczywiście możemy dalej rozpływać się nad wielopłaszczyznową interpretacją filmu – i słusznie, ale zastanawia mnie czy jest coś, co możemy „Szpiegowi” zarzucić? Wojtek Orliński w swojej tetrycznej notce narzeka na jego przestylizowanie, Michał Oleszczyk nie do końca zgadza się z powtarzalnymi zabiegami montażowymi. Mało istotne drobiazgi czy jednak jest w tym minimalne ziarno prawdy?
KK: Przestylizowany? Estetyka „Szpiega” może się podobać mniej lub bardziej, ale mimo perfekcyjnej warstwy technicznej nigdy nie tracimy z oczu bohaterów i ich motywacji. Praca kamery i montaż to misterna robota, ale nie zwraca na siebie uwagi zbędnymi popisami – zawsze jest funkcjonalna i zsynchronizowana z narracją. Co do zarzutów Oleszczyka – jeszcze nie miałem okazji obejrzeć filmu Alfredsona po raz drugi, ale domyślam się, że kolejny seans wyklaruje ewentualne wątpliwości co do skomplikowanej struktury.
MK: Ta właśnie spójność obrazu jest dla mnie jednym z jego mocniejszych punktów. Fryzury, ubiory, auta, wystrój wnętrz, telefonistki i hale z biurkami – bez tego „Szpieg” nie byłby tak wciągający.
KŁ: Nie mam – chyba nikt z nas nie ma – narzędzi, by oceniać „realizm” tego filmu (choć oczywiście ufam, że ma jakąś wartość historyczną). Zresztą podejście Orlińskiego – czy film jest wiarygodny? – jest mi obce, nie wiem, co ma znaczyć „stylowe, aż za bardzo” w kontekście obrazu, który jest bardzo świadomy swojej urody. Alfredson filmuje ten smutek, wszechogarniającą deprechę, paranoję – mniej więcej tak, jak von Trier pokazuje swoją Melancholię. To jest straszne, ale majestatyczne, na swój sposób piękne. Oczu nie można oderwać od tej szarości i zgnilizny… Jeśli chodzi o minusy, to proszę – mam pewne „ale” do opowieści ślicznego naiwniaczka Rickiego Tarra. Fabularne. Rzeczywiście budzi się pytanie: czy taka love story byłaby możliwa? Wolę tę drugą. W końcowej sekwencji filmu, tej ilustrowanej „La Mer” Julio Iglesiasa, paroma cięciami zostaje opowiedziana inna historia miłosna, i to jest już i mocne, i wiarygodne (!). Niby kicz, ale przecież działa – i pasuje. Sam obraz i muzyka, tragedia opowiedziana wymianą spojrzeń. Ostatni, najmocniejszy akord w opowieści, która od początku była trochę „za bardzo”. Aby było nam smutno – i abyśmy tęsknili. Jak Connie Sachs. Oczywiście ta fetyszyzacja Przeszłości wynika z poczucia, że „dzisiaj jest brzydkie”. Podsumowując: zabiegi „estetyzujące” widzę jako nieodłączną część całej konstrukcji „Szpiega”. (Na marginesie: „Druciarz, Krawiec, Żołnierz, Szpieg”, taki niekomercyjny, ładny tytuł! W duchu Agathy Christie – po niej wszystkie angielskie wyliczanki wydają się mordercze. Ale znowu: ile w tym klasy! Ach, dzisiaj „morderstwo” nie znaczy tego co kiedyś…).
KW: Nawiązując do Richiego Tarra – nie wiem, czy to była love story, raczej chwilowa gwałtowna fascynacja, wynikająca z konieczności odreagowania szpiegowskiego stresu, a może właśnie brzydoty tego świata, który widzi się z tej perspektywy. Ale wracając do estetyzacji – czy bez niej w ogóle byśmy się zachwycali tym filmem? Czy nie jest jednak tak – o czym mówimy w równoległych dyskusjach o „Drive” i „Czarnym łabędziu” – że w naszych ponowoczesnych czasach tak mamy, że interesują nas przede wszystkim klasyczne historie w pięknej oprawie?
KK: Gdyby to była estetyzacji dla estetyzacji, mógłby być to zarzut. Alfredson jednak panuje nad materiałem na każdym poziomie – estetyka w tym przypadku to nie tylko wygląd filmu, ale także jego temat, więc relacja pomiędzy tymi aspektami jest bardzo spójna. „Piękna oprawa” to rzeczywiście element, który przyciąga, dostajemy znane nam historie, ale „ładniej”. Często jednak w takich wypadkach dominuje uczucie pustki, filmy są dobrze zrobione, lecz nie działają tak skutecznie jak oryginały. W „Szpiegu” realizacja i fabuła w pełni się uzupełniają i wzajemnie wznoszą na wysoki poziom. Samemu Alfredsonowi zresztą przydarzyła się podobna sytuacja – jego „Pozwól mi wejść” został zrobiony ponownie w USA i choć remake był bardzo solidny, to brakowało mu jakiegoś wewnętrznego uzasadnienia.
KW: Teraz remake już mu nie grozi, ale z zainteresowaniem oczekuję jego kolejnych projektów w kinie anglosaskim. No i życzę „Szpiegowi” dostrzeżenia przez Amerykańską Akademię Filmową.
koniec
14 stycznia 2012

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

100 najlepszych filmów XXI wieku. Druga setka
— Esensja

Porażki i sukcesy A.D. 2011
— Piotr Dobry, Łukasz Gręda, Mateusz Kowalski, Karol Kućmierz, Joanna Pienio, Patrycja Rojek, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

„Szpieg” filmem roku 2011 według Stopklatki i „Esensji”!
— Esensja

„Szpieg” pod koniec roku najlepszy
— Esensja

Agent we mgle
— Joanna Pienio

Sezon z Wenecji
— Łukasz Gręda

Do kina marsz: Listopad 2011
— Esensja

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Marzec 2018 (2)
— Sebastian Chosiński, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Co nam w kinie gra: Aż po grób, Pozwól mi wejść
— Ewa Drab, Urszula Lipińska

Mój własny wampir
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

mbank Nowe Horyzonty 2023: Drrrogi, chłopcze…
— Kamil Witek

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.