Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Karel Kachyna
‹Ucho›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUcho
ReżyseriaKarel Kachyna
ZdjęciaJosef Illík
Scenariusz
ObsadaJirina Bohdalová, Radoslav Brzobohatý, Jirí Císler, Miroslav Holub, Milica Kolofiková, Galina Kopaneva, Ladislav Krecmer, Ladislav Krivácek, Alois Mottl
MuzykaSvatopluk Havelka
Rok produkcji1969
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania94 min
Gatunekdramat, polityczny, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Klasyka z klasą: Seks na podłodze w kuchni

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Polscy filmowcy lubią uderzać w tony martyrologiczne. Podkreślać swoją walkę z peerelowską cenzurą, wspominać o filmach kręconych – z braku możliwości – nie w kraju, ale poza jego granicami. Trzeba jednak pamiętać, że nie oni jedyni w bloku wschodnim walczyli przeciwko komunizmowi. Dowodem na to chociażby „Ucho” Karela Kachyňi – kto wie, czy nie najodważniejsze dzieło mówiące o totalitarnym zniewoleniu. Na dodatek powstałe w czasie, gdy na ulicach Pragi stały czołgi sowieckie.

Sebastian Chosiński

Klasyka z klasą: Seks na podłodze w kuchni

Polscy filmowcy lubią uderzać w tony martyrologiczne. Podkreślać swoją walkę z peerelowską cenzurą, wspominać o filmach kręconych – z braku możliwości – nie w kraju, ale poza jego granicami. Trzeba jednak pamiętać, że nie oni jedyni w bloku wschodnim walczyli przeciwko komunizmowi. Dowodem na to chociażby „Ucho” Karela Kachyňi – kto wie, czy nie najodważniejsze dzieło mówiące o totalitarnym zniewoleniu. Na dodatek powstałe w czasie, gdy na ulicach Pragi stały czołgi sowieckie.

W naszym cyklu co dwa tygodnie prezentujemy wybrane tytuły należące do klasyki kina. Niekoniecznie bardzo znane, niekoniecznie obsypane nagrodami, ale z pewnością nadal warte uwagi.

Karel Kachyna
‹Ucho›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułUcho
ReżyseriaKarel Kachyna
ZdjęciaJosef Illík
Scenariusz
ObsadaJirina Bohdalová, Radoslav Brzobohatý, Jirí Císler, Miroslav Holub, Milica Kolofiková, Galina Kopaneva, Ladislav Krecmer, Ladislav Krivácek, Alois Mottl
MuzykaSvatopluk Havelka
Rok produkcji1969
Kraj produkcjiCzechosłowacja
Czas trwania94 min
Gatunekdramat, polityczny, psychologiczny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Czechosłowacka Nowa Fala, święcąca w latach 60. ubiegłego wieku triumfy na całym globie, to zjawisko niezwykłe i z tego też powodu, nawet po upływie kilkudziesięciu lat, wciąż fascynujące. Ton nadawali jej tacy, wstępujący wówczas dopiero do zawodu, reżyserzy, jak Miloš Forman, Ivan Passer, Jiří Menzel, Věra Chytilová, Vojtěch Jasný czy Jaromil Jireš; do młodych przyłączali się też jednak ich starsi koledzy po fachu, mający już nierzadko na koncie po kilka bądź kilkanaście filmów – vide Ján Kadár i Elmar Klos, Otakar Vávra oraz Karel Kachyňa. Ten ostatni przyszedł na świat w 1924 roku w miejscowości Vyškov w południowych Morawach. Był jednym z pierwszych absolwentów – z rocznika 1951 – Wydziału Filmowego i Telewizyjnego praskiej Akademii Sztuk Scenicznych (czyli popularnego FAMU), gdzie najpierw uczył się na operatora, by następnie zostać reżyserem. Początkowo realizował dokumenty, następnie średniometrażowe filmy telewizyjne, by pod koniec lat 50. zadebiutować w wielkim, kinowym formacie. Uznawano go za bardzo sprawnego rzemieślnika, który jednak nie zawsze dostawał na warsztat odpowiednio ambitne scenariusze, jak w przypadku dramatów „W świąteczną noc” (1958) i „Przez zieloną granicę” (1959). Dopiero gdy, dzięki współpracy z prozaikiem, dramaturgiem i scenarzystą Janem Procházką, zainteresował się tematyką dziecięcą, zaczęto dostrzegać w Kachyňi naprawdę duży potencjał. Bohaterami „Procarza” (1960), „Więzów” (1961), „Zmartwień” (1961), „Spojrzenia z okna” (1962), „Błysku nadziei” (1963), „Za białym murem” (1964) były dzieci, niekiedy już nastoletnie, które musiały radzić sobie z nieprzychylnością losu i dorosłych. Tymi dziełami reżyser zaczął też coraz bardziej zbliżać się do estetyki Nowej Fali, choć, gwoli ścisłości należy dodać, że nigdy nie należał do jej awangardy, obce były mu eksperymenty formalne, od których z kolei nie stronili Forman, Chytilová czy Jasný.
Przełomem w karierze Kachyňi okazał się dramat polityczny z 1965 roku „Ja, Julinka i koniec wojny” (oryginalny tytuł brzmiał przekornie: „Niech żyje republika!”), który opowiadał o pierwszych latach powojennych. Był to zarazem pierwszy film reżysera, który spotkał się z krytyką ze strony władz – i to wcale nie spowodowaną względami artystycznymi, ale ideologicznymi. Później było pod tym względem jeszcze gorzej: w wojennym „Wozie do Wiednia” (1966) i obyczajowej, poświęconej kolektywizacji rolnictwa, „Nocy panny młodej” (1967) ich autor – a raczej autorzy, bo nie można przecież zapominać o ogromnym wkładzie Procházki – podszedł już bardzo blisko granicy tolerancji i akceptacji. I nie wiadomo, dokąd by go to zaprowadziło, gdyby nie zapoczątkowana w styczniu 1968 roku przez Alexandra Dubčeka Praska Wiosna. Odetchnęło wówczas całe społeczeństwo, świat filmu również. W tym czasie powstały tak głośne i zaangażowane politycznie obrazy, jak „Koniec proboszcza” Evalda Schorma, „Palacz zwłok” Juraja Herza, „Wszyscy dobrzy rodacy” Vojtěcha Jasnego oraz „Żart” Jaromila Jireša. Niestety, w sierpniu do Czechosłowacji wkroczyły wojska Układu Warszawskiego, Dubček i jego najbliżsi współpracownicy zostali wywiezieni do Moskwy i spacyfikowani. Co prawda, pozwolono mu jeszcze wrócić na jakiś czas do władzy, po czym – w kwietniu 1969 roku – odsunięto na boczny tor, zastępując spolegliwym Gustávem Husákiem. W całym tym zamieszaniu nowe władze państwowe nie wtrącały się na razie do kinematografii. Brytyjczyk Peter Hames, autor monografii „Czechosłowacka Nowa Fala” (1983), uważa, że były dwie przyczyny tego stanu rzeczy: wcześniejsze wielkie sukcesy obrazów czeskich i słowackich na najważniejszych festiwalach świata oraz brak koncepcji, jak zreformować (czytaj: całkowicie sobie podporządkować) ludzi filmu.
W efekcie, mimo zaistnienia po sierpniu 1968 zupełnie nowej, niekorzystnej sytuacji społeczno-politycznej, do kin trafiły dzieła nakręcone jeszcze przed inwazją. Ba! do końca roku następnego kręcono kolejne zaangażowane dramaty, jak chociażby „Ptaki, sieroty, błazny” Juraja Jakubisko, „Młot na czarownice” Vávry i „Ucho” Kachyňi. Oglądając dzisiaj te filmy, trudno pojąć, jakim cudem mogły one powstać pod rządami komunistów, więcej nawet – w kraju, w którym na ulicach stały czołgi sowieckie. Inna sprawa, że dystrybucja części z nich została uniemożliwiona przez cenzurę. Taki los spotkał właśnie „Ucho”, którego premiera kinowa miała miejsce dopiero po dwudziestu latach – jesienią 1989 roku. Rok później dzieło Kachyňi trafiło nawet na festiwal w Cannes, gdzie było nominowane do Złotej Palmy (przegrało jednak z „Dzikością serca” Davida Lyncha). Obraz ten to w zasadzie kameralny dramat psychologiczny, u podłoża którego leżą jednak przemiany polityczne, które zaszły w Czechosłowacji po drugiej wojnie światowej i przewrocie komunistycznym w 1948 roku. Przez większość czasu na ekranie obserwujemy jedynie dwie osoby – Ludwika i Annę. Normalnie świętowaliby właśnie w domowym zaciszu dziesiątą rocznicę ślubu, ale zamiast tego musieli udać się na przyjęcie zorganizowane przez prezydenta w zamku na Hradczanach. Ludwik nie jest bowiem zwykłym obywatelem, ale wiceministrem w resorcie budownictwa. Bal nie jest szczególnie udany, dlatego oboje decydują się na nieco wcześniejszy, niż planowali, powrót do domu. Na miejscu okazuje się, że Anna zgubiła klucze od furtki, ze zdziwieniem jednak zauważa, że jest ona otwarta; podobnie jak drzwi prowadzące do potężnej willi w dzielnicy rządowej, jaką zajmują od czasu związanej z awansem Ludwika w hierarchii partyjno-państwowej przeprowadzki z Ołomuńca do Pragi. Na dokładkę nieszczęść nie ma prądu i nie działa telefon, na ulicy stoi czarna tatra, a po ogrodzie kręcą się obcy mężczyźni. To wszystko jest tym dziwniejsze, że w domu naprzeciwko, zajmowanym przez równie ustosunkowaną rodzinę Klepačów światło się pali, a przez firanki widać, że po pokojach kręcą się ludzie. Zdecydowanie zbyt dużo ludzi, jak na tę porę i fakt, że Klepačowie mieszkają sami…
Sytuacja staje się więcej niż absurdalna. Ludwik zaczyna jednak wiązać pewne fakty, dodaje dwa do dwóch, a wnioski, do których dochodzi, nie napawają go optymizmem. Przypomina sobie luźne rozmowy, uwagi rzucane półgębkiem na przyjęciu prezydenckim – widz poznaje je w formie urywanych retrospekcji. Skąd zaproszony na bal generał radziecki wiedział, że Košara nie jest już ministrem budownictwa, skoro Ludwik, jego zastępca, nie został o tym poinformowany? Dlaczego kolega Ludwika radził mu, aby ten zniszczył wszystkie dokumenty, które mogłyby go obciążyć? Po co sugerował żydowskie pochodzenie Košary i to w czasach, kiedy mogło to zostać potraktowane jako powód do represji (pamiętajmy, że akcja dzieje się w końcu lat 60., po wojnie sześciodniowej, wskutek której kraje bloku wschodniego zerwały stosunki dyplomatyczne z Izraelem)? Dlaczego z balu odwoził ich inny szofer niż ten, który dowiózł parę na Hradczany? I w końcu: co się dzieje w ich domu i kim są nieznajomi kręcący się po posiadłości? Po przemyśleniu kilku rzeczy, sprawa wydaje się oczywista – to pracownicy bezpieki, którzy poszukiwali dokumentów służbowych; zostali jednak przepłoszeni niespodziewanie wczesnym powrotem wiceministra i jego żony z przyjęcia. W takiej sytuacji Ludwik musi za wszelką cenę ratować swoją skórę i – zgodnie z udzieloną mu radą – przystępuje do niszczenia wszystkiego, co mogłoby obciążyć jego konto podczas ewentualnego procesu. Doprowadzony na skraj wytrzymałości psychicznej, nieustannie kłóci się z Anną, ona nie pozostaje mu zresztą dłużna. Widz szybko przekonuje się, że odgrywane przez nich szczęśliwe małżeństwo to jedynie fasada, za którą kryje się wzajemna niechęć, pretensje i niezrozumienie. Anna uważa męża za bezlitosnego dla swoich współpracowników karierowicza, który potrafi ustawić się w każdej sytuacji politycznej i sprzedać każdego, byle samemu wspiąć się na szczyt. Przed laty popierał Eduarda Beneša, popierał Klementa Gottwalda, to i teraz powinien sobie poradzić. Między nimi nigdy nie było miłości, kobieta zdaje sobie sprawę, że niemłody już aparatczyk z Ołomuńca ożenił się z nią dla pieniędzy, które w każdym systemie – czy to kapitalistycznym, czy komunistycznym – są nieodłącznym atrybutem władzy.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.