18. Lato z Muzami: Dzień pierwszyPlan pierwszego dnia 18. Festiwalu „Lato z Muzami” niezamierzenie ułożył się w udaną metaforę przemijania.
Gabriel Krawczyk18. Lato z Muzami: Dzień pierwszyPlan pierwszego dnia 18. Festiwalu „Lato z Muzami” niezamierzenie ułożył się w udaną metaforę przemijania. Projekcje rozpoczął adresowany do zdecydowanie młodych widzów, świetny „Almost Home” – oparta głównie na czarnym humorze przesympatyczna odyseja kosmiczna o poszukiwaniu lepszego (bezpieczniejszego!) domu. Powstała w studiu DreamWorks czterominutowa animacja skutecznie pobudziła apetyty przed seansem pochodzącego z tej samej wytwórni „Pana Peabody i Shermana”. Historia genialnego psa Peabody i jego adoptowanego ludzkiego wychowanka w równym stopniu zachwyciła inwencją twórców swobodnie sięgających do zasobów popularnej historii i motywów rodem z science-fiction, co zirytowała nieomylnością pyszałkowatego psowatego, przy którym Tintin z filmu Spielberga wydaje się ofermą i trusią. Na nic jednak zdało się narzekanie, skoro jęki zgorzkniałego krytyka zagłuszyły wybuchy śmiechu kilkuletniej publiczności. Młodzi towarzysze seansu uświadomili obecność komizmu w scenach, których nie zrozumiałyby najtęższe kinomańskie głowy. Wszelako nawet kinomanom trafiła się tego dnia perełka. Pokazany w bloku poświęconym młodym (ciałem lub duchem) polskim twórcom najnowszych filmów krótko- i średniometrażowych „Mały Palec” to owoc bezpretensjonalnej miłości do kina. Gdyby inni młodzi filmowcy wzorem reżysera tego filmu zrezygnowali z metafor większych niż życie i artystowskich pobudek, a zamiast tego skorzystali z rezerwuaru sprawdzonych chwytów, może już niebawem doczekalibyśmy się w Polsce porządnego kina gatunku. Tomasz Cichoń, bo o nim mowa, udowodnił, że przemoc w kinie ma się dobrze, lecz nie trzeba jej wcale pokazywać, by skutecznie przyciągnąć uwagę widza. Wystarczy postawić znak zapytania i wskazać na tykającą wskazówkę zegara… Napięcie rodem z gangsterskich akcyjniaków Johhniego To, żelazne spojrzenia jak w spaghetti westernach, neonowa scenografia kojarząca się z wnętrzami „Tylko Bóg wybacza”, nawet napisy końcowe stanowiące wizualne cytaty z trylogii „Bleeder” Nicolasa Windinga Refna (miejsce duńskich dresów zajmują tu te polskie) – cała suma nawiązań dała wrzący kinową energią, a przy tym zaskakująco zabawny, obraz polskiej prowincji. Z kolei najbardziej intrygujący spośród ośmiu dziś pokazywanych krótkich metrażów to „Konstelacje” Anieli Gabryel, fabuła niedawno nagrodzona na Festiwalu „Młodzi i Film”. Sfilmowana kontrowersyjna sesja terapeutyczna według przepisu Berta Hellingera (pisze o niej Jerzy Pilch w „Pod Mocnym Aniołem”) zaskoczyła siłą psychologii, która nawet nakreślona pobieżnym scenariuszem i oparta na niedopowiedzeniach, na ekranie stworzyła aktorom ogromne możliwości. Ci spełnili oczekiwania: choć reżyserka wzbogaciła film o niebezpiecznie symboliczne wstawki ilustrujące najprawdopodobniej wnętrze leczonej bohaterki, to właśnie na grających opiera się sukces tego znakomitego spektaklu odkrywanych traum i emocji. W towarzystwie ascetycznego, lecz zaskakująco przy tym ambitnego sci-fi („Żelazny obłok”, reż. Nikodem Wojciechowski), satyry na rodzinne przypadłości („Kemping”, Krzysztof Jankowski), dreszczowego szkicu na temat męskości („Mr. Bad Luck”, Bruno Brejt), pastiszu noir o zaburzeniach czasu („Paranoia”, Błażej Kujawa), tak rzadko oglądanego na polskich ekranach horroru („Strange Sounds”, Rafał Andrzej Głombiowski), odważnego dokumentalnego połączenia tematów depresji, zwyczajów seksualnych Polaków i codzienności młodych matek („Lena i ja”, Kalina Alabrudzińska) – to właśnie „Mały Palec” i „Konstelacje” w sekcji „Filmowa Młoda Polska” zachwyciły mnie najbardziej. „Lato z Muzami” to także pokazy wyczekiwanych zagranicznych premier. Premierowo pokazywany w rejonie „Frank” w reżyserii Leonarda Abrahamsona to w równym stopniu szalone, co irytujące filmowe vademecum po ekscentryzmie. Opowieść o niezależnych muzykach stanowią infantylne niesnaski między bohaterami oraz realizacje ich nietypowych pomysłów. W świecie wielkogłowego Michael Fassbendera (grającego tytułową rolę, lecz niepokazującego przy tym twarzy) muzykę tworzy się, gdzie się chce i jak się chce (np. ze szczoteczkami do zębów jako instrumentami). To jednak świat budowany na wysilonej fikuśności wydarzeń i – co gorsze w przypadku założonej oryginalności filmowych postaci – niezbyt uwodzicielskiej psychologii. Po projekcjach dla dzieci, filmach młodych twórców i opowieści o klęskach niespełnionych artystów przyszedł czas na dopełnienie tego filmowego cyklu życia. „Mistrz” P.T. Andersona stał się idealnym pretekstem do przeprowadzenia dyskusji poświęconej tragicznie zmarłemu w tym roku Philipowi Seymourowi Hoffmanowi. Gwiazda „Capote” określona przez aktora Wojciecha Solarza i dziennikarza filmowego Rafała Stanowskiego mianem „aktora matematycznego” nigdy nie korzystała z osobistego uroku lub charyzmy. Kreacje Hoffmana budowane były wyłącznie na ciężkiej pracy i talencie. Z kolei Piotr Kletowski nazwał go postacią schizofreniczną – która choć korzystała z aktorskiej metody Stanisławskiego, równocześnie potrafiła się od niej dystansować. Doskonałym komentarzem do dyskusji okazał się luźno oparty na scenariuszu, w dużej mierze improwizowany przez aktorów film Andersona. Dzięki temu bezkrytyczne opinie panelistów znalazły słuszne oparcie na ekranie. 10 lipca 2014 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
18. Lato z Muzami: Podsumowanie
— Gabriel Krawczyk
18. Lato z Muzami: Dzień 4
— Gabriel Krawczyk
18. Lato z Muzami: Dzień 3
— Gabriel Krawczyk
18. Lato z Muzami: Dzień 2
— Gabriel Krawczyk
18. Lato z Muzami: Lokator
— Gabriel Krawczyk
Podsumowanie
— Gabriel Krawczyk
Dzień 4
— Gabriel Krawczyk
Dzień 3
— Gabriel Krawczyk
Dzień 2
— Gabriel Krawczyk
Lokator
— Gabriel Krawczyk
Sztuka? Gdzieś zaginęła. Ale szlak został przetarty
— Gabriel Krawczyk
W tęczowych kolorach
— Gabriel Krawczyk
Siedem „ale” przeciw „Trzynastu powodom”
— Gabriel Krawczyk
Esensja ogląda: Kwiecień 2017 (1)
— Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski
Duchowa biografia erotyczna
— Gabriel Krawczyk
Porażki i sukcesy 2016, czyli filmowe podsumowanie roku
— Piotr Dobry, Gabriel Krawczyk, Jarosław Robak, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Paterson lubi to!
— Gabriel Krawczyk
Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek
Kryminał milicyjny à rebours
— Gabriel Krawczyk
Biograficzne rzemiosło
— Gabriel Krawczyk