Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Andy Muschietti
‹To›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTo
Tytuł oryginalnyIt
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery8 września 2017
ReżyseriaAndy Muschietti
ZdjęciaChung-hoon Chung
Scenariusz
ObsadaBill Skarsgård, Finn Wolfhard, Sophia Lillis, Javier Botet, Nicholas Hamilton, Jaeden Lieberher, Owen Teague, Megan Charpentier
MuzykaBenjamin Wallfisch
Rok produkcji2017
Kraj produkcjiUSA
CyklTo
Czas trwania135 min
Gatunekdramat, groza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Dobry i Niebrzydki: Klaun – Frajerzy, do przerwy 0:1

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Konrad Wągrowski
1 2 »
Czy klauni są śmieszni, czy raczej jednak straszni i jak nazywa się jednostka chorobowa oznaczająca lęk przed osobami z białą twarzą i domalowanym uśmiechem? O czym należy pamiętać, gdy chce się wziąć za kręcenie filmu na podstawie dzieła Stephena Kinga? Czy twarz Pennywise’a z 1990 roku była doświadczeniem pokoleniowym? I jak w ogóle udało się to nowe „To”? Dobry i Niebrzydki dziś nie mogą pominąć najnowszej ekranizacji jednej z najsłynniejszych powieści króla literackiego horroru.

Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: Klaun – Frajerzy, do przerwy 0:1

Czy klauni są śmieszni, czy raczej jednak straszni i jak nazywa się jednostka chorobowa oznaczająca lęk przed osobami z białą twarzą i domalowanym uśmiechem? O czym należy pamiętać, gdy chce się wziąć za kręcenie filmu na podstawie dzieła Stephena Kinga? Czy twarz Pennywise’a z 1990 roku była doświadczeniem pokoleniowym? I jak w ogóle udało się to nowe „To”? Dobry i Niebrzydki dziś nie mogą pominąć najnowszej ekranizacji jednej z najsłynniejszych powieści króla literackiego horroru.

Będą spoilery. I to niemało.

Andy Muschietti
‹To›

WASZ EKSTRAKT:
80,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTo
Tytuł oryginalnyIt
Dystrybutor Warner Bros
Data premiery8 września 2017
ReżyseriaAndy Muschietti
ZdjęciaChung-hoon Chung
Scenariusz
ObsadaBill Skarsgård, Finn Wolfhard, Sophia Lillis, Javier Botet, Nicholas Hamilton, Jaeden Lieberher, Owen Teague, Megan Charpentier
MuzykaBenjamin Wallfisch
Rok produkcji2017
Kraj produkcjiUSA
CyklTo
Czas trwania135 min
Gatunekdramat, groza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski: W dzisiejszych czasach już chyba tylko Cameron Tucker z serialu „Współczesna rodzina” postrzega klaunów jako zabawne, miłe i sympatyczne istoty, mające rozśmieszać dzieci. Dla wszystkich innych oczywiste jest, że postacie o wymalowanej na biało twarzy, dorysowanym uśmiechu, dorobionym czerwonym nosie i kępkach czerwonych włosów są wcieleniem zła. Popkultura położyła ogromne zasługi w takiej zmianie postrzegania cyrkowych rozśmieszaczy – od różnych „Killer Clowns from Outer Space”, poprzez wizerunek Jokera, po laleczkę-klauna z „Ducha” Tobe’a Hoopera, no i oczywiście Pennywise’a, Tańczącego Klauna z „Tego” Stephena Kinga i jego dwóch ekranizacji. Doszło to tego, że podobno autentyczni klauni mają organizować protesty przed kinami, w których będzie wyświetlany film Andresa Muschiettiego, walcząc o zmianę wizerunku własnego zawodu. Przy tej okazji otworzę naszą dyskusję o najnowszej ekranizacji jednej z najsłynniejszych powieści Kinga pytaniem – jacy popkulturowi klauni najbardziej zapadli ci w pamięć?
Piotr Dobry: Z takich charakterystycznych to klaun-zombie z „Zombielandu”, teoretycznie ultramordercze połączenie, ale w tym komediowym horrorze raczej groteskowe, i Kapitan Spaulding grany przez Sida Haiga w „Domu 1000 trupów” i „Bękartach diabła” Roba Zombiego. No i oczywiście Insane Clown Posse, hiphopowy duet grający horrorcore i występujący w upiornych makijażach. Ale tak naprawdę liczą się tylko Joker i Pennywise.
KW: Swoją drogą ciekawe, czemu akurat klauni okazali się być tak wdzięcznym symbolem grozy. Choć, po namyśle, może lepsze pytanie brzmi – dlaczego ktoś kiedyś pomyślał, że twarz pomalowana na trupią biel z dorysowanym sztucznym uśmiechem może śmieszyć? Bo jak się człowiek zastanowi, to sam wizerunek klauna – ukrywającego swe prawdziwe oblicze – z założenia jest straszny. Nic więc dziwnego, że powstała nawet jednostka chorobowa określająca strach przez klaunami, do której zresztą przyznaje się jeden z bohaterów filmu, o którym dziś będziemy rozmawiać.
PD: Czy ja wiem, czy trupioblada twarz i mocny makijaż z definicji muszą przerażać? Weźmy gejsze albo średniowieczne kobiety z wyższych sfer, dla których był to ideał piękna. Przed Kingiem zresztą klaun nie straszył, albo straszył sporadycznie, dopiero „To” spopularyzowało wizerunek złego klauna. Inna sprawa, co ludzi śmieszyło na przestrzeni wieków, francuska burżuazja czasów Belle Époque zrywała przecież boki na cyrkowych popisach smutnych, poniewieranych klaunów. Swoich klaunów-szamanów mieli także Indianie, popisowym numerem takiego delikwenta było ponoć odgryzienie i żucie przez jakiś czas głowy żywej myszy. Bardzo śmieszne, prawda? Tak więc historia klaunów w ogóle jest złożona i ciekawa, sięga starożytnego Egiptu, a klauni już wieki temu pełnili funkcję zabawowo-terapeutyczną, co robią do dziś, np. odwiedzając dzieci w szpitalach. I raczej nie wyglądają wtedy jak Pennywise.
KW: Bardzo ciekawe jest to wszystko, o czym piszesz, i ja osobiście do klaunów nic nie mam, ale jednak Pennywise – będący oczywiście najsłynniejszym symbolem koulrofobii – nie wziął się z niczego. Postać klauna-zabójcy pojawia się już, zdaje się, w XIX-wiecznej literaturze (coś tam było u Edgara Allana Poe), więc można założyć, że są jakieś źródła tego strachu niekoniecznie wywodzące się z popkultury. Można jeszcze dodać, że jeden z amerykańskich seryjnych zabójców, John Wayne Gacy, pracował w charakterze klauna Pogo na dziecięcych przyjęciach (dzięki czemu zyskał przydomek „Killer Clown”), ale obawiam się, że zaraz otrzymamy (a przynajmniej ja) pozew sądowy od jakiegoś polskiego stowarzyszenia klaunów. A tak już bardzo serio mówiąc, to oczywiście pracę odwiedzania chorych dzieci w szpitalach uważam za piękną, niezwykle szlachetną i bardzo potrzebną.
PD: Co nie zmienia faktu, że mnie oczywiście nie bawią nawet ci rzekomo pocieszni klauni. Dzieci mają tu chyba inną percepcję. No i, naturalnie, w większości przypadków nie znają jeszcze Pennywise’a, robiącego klaunom czarny PR.
KW: Zajmijmy się zatem Stephenem Kingiem. Wydaje się, że sezon na ekranizacje jego dzieł nigdy nie przeminie. Od czasu „Carrie” minęło już prawie 40 lat, a od 1982 nie było roku, w którym nie pojawiłaby się przynajmniej jedna ekranizacja (kinowa bądź telewizyjna) jakiegoś opowiadania czy powieści Króla. W ciągu ostatniego miesiąca mieliśmy przecież dwie – „Mroczną wieżę” i „To”, w tym roku powstały też dwa seriale telewizyjne – fatalnie oceniana „Mgła” i dobrze przyjęty „Pan Mercedes”. Pierwszy tekst o ekranizacjach Kinga publikowaliśmy w Esensji… 13 lat temu. Nie chcę więc jakoś znów dużo tracić czasu w naszej rozmowie na podsumowywanie ekranizacji (o bardzo przecież różnym poziomie), ale powiedz po prostu, co, twoim zdaniem, twórcy powinni mieć w szczególności na uwadze, biorąc się za filmowanie Kinga.
PD: Myślę, że powinni wiedzieć, że u Kinga wbrew pozorom groza jest tylko jedną ze składowych decydujących o wyjątkowości jego prozy. W większości powieści za bardzo znaczący element robi unikalny klimat małomiasteczkowej Ameryki, zawsze zaś na czele stawki znajdują się pełnokrwiści bohaterowie. King jest obdarzony rzadkim darem kompleksowego obrazowania nawet postaci epizodycznych, przemykających gdzieś w tle.
KW: Ale jest też mistrzem w prezentowaniu owego tła – dużo miejsca poświęca, by napisać, jakie konkretne piosenki lecą akurat w radiu, jakie plakaty wiszą na ścianach etc. Natomiast masz oczywiście rację, że kluczowe dla sukcesu Kinga są ludzkie postacie, w jego najlepszych dziełach bardzo starannie zarysowane, wszechstronnie scharakteryzowane. Przecież w niektórych książkach wprowadzenie – czyli przedstawienie bohaterów, zanim zacznie się już straszyć na potęgę – zajmuje kilkadziesiąt stron. I te strachy też nie są w pełni zewnętrzne – owszem, pojawiają się demony, istoty z innych wymiarów, z kosmosu, ale przeważnie wykorzystują one istniejące ludzkie słabości, strach wiąże się z tym, co jest w nas, a nie z tym, że nagle wyskakuje zza drzewa klaun-zabójca. I o tym musi pamiętać każdy twórca, który zabiera się ekranizację Kingowego horroru.
PD: I chyba nie jestem osamotniony w poglądzie, że poza „Lśnieniem” Kubricka najlepsze ekranizacje Kinga z rasowym horrorem nie mają wiele wspólnego – mam tu na myśli „Skazanych na Shawshank” i „Zieloną milę” Darabonta, „Stań przy mnie” Roba Reinera, „Martwą strefę” Cronenberga czy „Dolores Claiborne” Taylora Hackforda.
KW: Może dlatego, że wielu twórców biorących się za horror idzie na skróty, posługując się zgranymi sztampowymi chwytami, a gdy już ktoś kręci Kingową obyczajówkę, po prostu musi wyciągnąć z pierwowzoru rys charakterów i rozbudowane tło, by w ogóle stworzyć swą opowieść.
PD: Zgoda. Na przykład głównie przez warstwę obyczajową bardzo sobie cenię „Bezsenność”, osadzoną w tym samym fikcyjnym mieście Derry, co „To” i „Łowca snów”, ale jedyną z tego grona niesfilmowaną. Kilka lat temu miał się za nią zabierać Rob Schmidt, facet od „Drogi do powrotu”, i z powodów, o których mówisz, chyba dobrze, że nic z tego nie wyszło. Chociaż na Kingu wykładają się i twórcy o wiele bardziej renomowani niż Schmidt, choćby Lawrence Kasdan w beznadziejnej adaptacji wspomnianego „Łowcy snów”, gdzie tak jak w „Tym” mamy paczkę przyjaciół ukazanych w wieku młodzieńczym i dorosłym, ale po świetnej ekspozycji bohaterów film zupełnie siada, bo Kasdan zdaje się nie rozumieć, że najistotniejsze są tu nie siły pozaziemskie, a postacie ludzkie, i nie Zły grany przez Morgana Freemana, a ci czterej kumple, zwyczajni-niezwyczajni.
KW: „To”, o którym będziemy rozmawiać, nie jest oczywiście pierwszą ekranizacją tej ponad tysiącstronicowej powieści, jednej z najsłynniejszych i, sądzę, najlepszych w karierze Kinga. W roku 1990 powstał dwuodcinkowy film telewizyjny, emitowany u nas w kinie nocnym jakoś pod koniec lat 90., i wydaje mi się, że ten seans wielu ówczesnym widzom mocno zapadł w pamięć, a Pennywise w świetnej kreacji Tima Curry’ego wszedł i w Polsce mocno do zbiorowej wyobraźni.
PD: Jestem bardzo ciekaw tamtego „Tego” po latach, ale jednocześnie – nomen omen – boję się do niego wracać, bo to relikt z czasów, gdy wielkie wrażenie robiły na mnie także „Dzieci kukurydzy” czy „Smętarz dla zwierzaków”, czyli rzeczy zmiażdżone przez krytyków. A „To” jest jeszcze czymś więcej niż tamte straszaki, w zasadzie jest tym, czym dla powieściowych i filmowych dzieciaków – kolektywnym koszmarem pokolenia lat 80. Pennywise i Wilki z „Pana Kleksa” – w naszych głowach nie ma większych symboli pokoleniowego strachu.
KW: Może twojego, bo symbolem mojego pokoleniowego strachu będą ręce androida Caldera z „Testu pilota Pirxa”.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Każdy kadr to Ameryka
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Rzeźnia dla dwojga
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Partia na party w czasach Brexitu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Jak smakują Porgi?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Chwała na wysokości?
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Podręczne z Kairu
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Atak paniki
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Krótko o filmach: Grzebanie w czasie na nic ci zda się
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

To nie jest straszne
— Michał Kubalski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.