Z filmu wyjęte: Zima w butelceZdarza się, że podczas oglądania filmu jakiś kadr nas zaskakuje, bawi czy zastanawia. Niniejszy cykl będzie proponował rzut oka na takie kadry, wyciągane tak z filmów wysokobudżetowych, jak i z produkcji zrealizowanych za cenę wieszaka z IKEI. Na start – „Zima” w butelce.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Zima w butelceZdarza się, że podczas oglądania filmu jakiś kadr nas zaskakuje, bawi czy zastanawia. Niniejszy cykl będzie proponował rzut oka na takie kadry, wyciągane tak z filmów wysokobudżetowych, jak i z produkcji zrealizowanych za cenę wieszaka z IKEI. Na start – „Zima” w butelce. Kadr, który wybrałem na rozpoczęcie cyklu odłowionych z filmowych produkcji ujęć ciekawych, pomysłowych czy jawnie głupich, czyli generalnego kinematograficznego grochu z kapustą, pochodzi z japońskiego filmu „2LDK” Yukihiko Tsutsumiego, reżysera między innymi opartej na mandze, blisko ośmiogodzinnej serii „20th Century Boys”. Widoczna na nim młoda kobieta, odziana w ciepły, kosmaty ciuszek, przedstawia widzowi butelkę… „Zimy”. Chciałoby się rzec – świetny wybór na markę wódki, która przecież powinna być konsumowana na zimno. Tylko dziwne, że jak ktoś już wpadł na pomysł wprowadzenia takiego produktu na rynek, to zrobił to w dalekiej Japonii, a nie w Polsce. Niestety – przynajmniej dla widzów z naszego kraju – rzeczywistość jest nieco bardziej prozaiczna. Otóż owa „Zima” to nic innego, jak gazowany napój o smaku cytrusów, zawierający w granicach 5% alkoholu. Pojawił się w roku 1993 w USA i wkrótce podbił serca Japończyków, do dziś będąc jednym z ich ulubionych trunków. W przeciwieństwie do Ameryki, skąd zniknął jesienią 2008 roku. Co interesujące, nazwa napoju faktycznie wzięła się od „zimy”, tyle że tej pisanej cyrylicą, bowiem autorem nazwy był rosyjski, a nie polski lingwista. Nadal jednak nie do końca rozumiem, czemu nie spróbowano dystrybuować „Zimy” w polskich sklepach… I dwa słowa o samym filmie. Ujrzał światło dzienne w roku 2003 i uchodzi za horror, choć tak naprawdę jest to coś w rodzaju surrealistycznego dramatu z domieszką gore. Bohaterkami są dwie aktorki, które do chwili rozstrzygnięcia, która z nich uzyska rolę w pełnometrażowym odprysku gangsterskiego serialu, mieszkają w tytułowym apartamencie (2 sypialnie, gościnny, stołowy i kuchnia) szefa agencji filmowej. Jedna jest zwyciężczynią wielu konkursów piękności, ale jednocześnie mierną aktoreczką, grywającą głównie w pornosach, druga zaś pochodzi z biednej rodziny z prowincji, ale jest oczytana, w trakcie studiów i uwielbia teatr. Początkowo dziewczyny jakoś się tolerują, jednak gdy studentka, wyjątkowo pedantyczna w kwestii podziału żywności (znakuje flamastrem nawet poszczególne jajka w lodówce), stwierdza, że rywalka użyła jej szamponu, wybucha konflikt, owocując narastającą spiralą absurdalnej przemocy. 23 października 2017 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz