Z filmu wyjęte: Gdy w oczy zajrzy głódPełny żołądek jest bardzo istotną sprawą. Co jednak, gdy w okolicy nie ma co jeść…?
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Gdy w oczy zajrzy głódPełny żołądek jest bardzo istotną sprawą. Co jednak, gdy w okolicy nie ma co jeść…? W ostatnich latach nastąpił istny wysyp filmów z zombie. Są denerwująco łatwe do kręcenia, bowiem aktorzy nie mają tu nic konkretnego do roboty (przestawiać stopy i stękać to by potrafiły nawet najgorsze z naszych „gwiazd”), zmęczyć się też nie ma gdzie (hhhyyyhhyyy, dopadnę cię… kiedyś), scenograf może iść na piwo (las, ruiny czy piwnica są idealne same w sobie), a i stworzenie scenariusza nie wymaga członków Mensy, skoro całość głównie ma polegać na zabawie w kotka i myszkę z truposzami oraz na toczeniu prostych dialogów między nie-truposzami. Żadnych dramatycznych zwrotów akcji, żadnego drugiego dna, żadnych głębokich przemyśleń. Tylko brać kamerę i kręcić. Zdarza się jednak, że i w tej masie trafiają się historie nietuzinkowe, jak zresztą nauczyła nas nowa wersja „Świtu żywych trupów”, dynamiczny „28 dni później” czy święcący triumfy serial „The Walking Dead”. Co więcej – filmy niskonakładowe też potrafią zabłysnąć świeżym konceptem. Tak właśnie jest w przypadku zrealizowanej w 2011 roku ekranizacji komiksu „Remains”, łączącej w sobie kino postapokaliptyczne z horrorem. Podstawowa fabuła jest prosta – podczas uroczystego niszczenia światowych zapasów broni jądrowej coś idzie nie tak i następuje eksplozja, w wyniku której ludzie zmieniają się w zombie. Czwórka nieprzemienionych osób – jedna kobieta (gorąca Evalena Marie) i trzech mężczyzn – barykaduje się w kasynie i, tocząc mniej więcej zwyczajne życie, zastanawia się, co dalej począć. Egzystować bez końca w nieźle zaopatrzonym budynku, czy też może raczej szukać schronienia gdzieś indziej? A może w ogóle wyjechać z miasta? Z biegiem czasu film nabiera rumieńców, proponując kilka niespodzianek, w tym taranowanie garażowej bramy… dwuosobowym smartem (przednia scena), a także oferując rzut oka na głodujące zombie, zjadające własne pieski, grzebiące w śmietnikach w poszukiwaniu resztek czy nadjadające po prostu… samych siebie. Mądre to może nie jest, podobnie jak opijanie się własną krwią przez wampira, ale oryginalności odmówić nie sposób. Na deser trailer: 6 listopada 2017 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz