Z filmu wyjęte: Nasi w AzjiPolskie akcenty trafiają się nie tylko w kinie rodem z USA i Kanady, ale i w produkcjach z bardziej egzotycznych rejonów.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Nasi w AzjiPolskie akcenty trafiają się nie tylko w kinie rodem z USA i Kanady, ale i w produkcjach z bardziej egzotycznych rejonów. O tym akurat kadrze wspominałem kilka lat temu w recenzji koreańskiego horroru „Lalkarz”. Film był wyjątkowo jak na tamtejsze kino przeciętny i nie zapadał głębiej w pamięć – poza sceną, w której widać stojący przed sporym budynkiem, być może dawną misją katolicką, posążek Matki Boskiej, zaopatrzony w plakietę z napisem… FASCYNACJA. Ciężko w tym momencie zgadnąć, czy gadżet jest oryginalny, przywieziony przez misjonarzy z Polski, czy też pojawił się z inicjatywy biorącego udział w kręceniu filmu oświetleniowca, Dariusza Zbytniewskiego. Faktem jest jednak to, że jego widok zaskakuje podczas seansu. I to tym bardziej, że w kinie azjatyckim na ogół – może poza muzyką Chopina i rosyjską mafią – trudno o jakiekolwiek akcenty rodem z Europy Środkowo-Wschodniej… Wyjątkowo fabuły filmu nie będę opisywał, a po prostu odeślę do wspomnianej recenzji „Lalkarza”. 4 grudnia 2017 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz