Z filmu wyjęte: Straszliwy sznurekCzy widok sznurka może być sam w sobie czymś przerażającym? Niektórzy udowadniają, że tak.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Straszliwy sznurekCzy widok sznurka może być sam w sobie czymś przerażającym? Niektórzy udowadniają, że tak. Na dzisiejszym obrazku widzimy dwóch uczestników prowincjonalnego kółka teatralnego. Pierwszy, odziany w pelerynę, stoi tyłem do kamery, zapewne grzejąc sobie pośladki w cieple wydzielanym przez działający na najwyższych obrotach sprzęt ekipy filmowej. Drugi zaś albo usiłuje sam siebie przekonać, że właśnie odgrywa rolę mężczyzny przerażonego widokiem jakiejś strasznej rzeczy leżącej u jego stóp, albo bawi się ze swoim psem lub kotem. Ewentualnie wnukiem. No i jest… sznurek. W rzeczywistości na końcu tego sznurka znajduje się gumowo-szmaciany pająk. I to nie byle jaki – o średnicy przynajmniej metra! Sęk w tym, że tej komicznej bestii akurat nie widać, a pojawia się dosłownie na chwilę w poprzedniej scenie, „sprowadzona” machnięciem ręki dżentelmena w pelerynie. A ponieważ pająk zajmuje sobą wówczas cały kadr (bo nie dość, że jest kuriozalnie wielki, to jeszcze operator macha nim praktycznie tuż przed kamerą), kwestię oddania „przerażenia” straszonej nim postaci postanowiono przesunąć na następną scenę. Zapewne po zachęcie wyrażonej przez reżysera frazą w rodzaju: „Usiądź i pokaż, jak strasznie się bałeś.” Ta żenująca scena pochodzi z nakręconego w 1962 roku filmu „The Dungeon of Harrow”, bezsensownie określanego mianem horroru. Jego bohaterem jest bogaty pasażer zatopionego podczas sztormu żaglowca, ocalały wraz z kapitanem jednostki i wyrzucony na brzeg wyspy. Tam obaj zostają ujęci przez czarnego osiłka i ugoszczeni w ponurej rezydencji, należącej do milkliwego wielmoży – pasażer w komnacie, a kapitan w lochu. Z czasem okazuje się, że wielmoża ma świra (tu wkracza pająk w towarzystwie równie gumowego nietoperza i kobry), co objawia się dręczeniem czarnego służącego (czyli owego osiłka, co to złapał obu bohaterów), katowaniem niemej kuchty, posądzanej o notoryczne próby otrucia go winem, a także torturowaniem kapitana – bo na pewno jest piratem. A ponieważ cieszący się wolnością pasażer ciągle próbuje dowiedzieć się o losie kapitana i wręcz spiskuje z jeszcze jedną żyjącą w rezydencji kobietą (w sumie nie wiadomo, jaką tam rolę pełni), wielmoża zabiera się także za torturowanie niemowy, przyłapanej na majstrowaniu przy łańcuchach pętających kapitana, a także wypływa kwestia żyjącej gdzieś w lochu żony wielmoży. Dalej nie ma co opisywać, choć kilka jeszcze niespodzianek czai się w fabule. Jak łatwo się zorientować po opisie, film jest tani (np. o obecności „fatalnych blizn” na niemej dziewczynie dowiadujemy się z rozmowy, bo na samej dziewczynie nie ma ani śladu), sztywno zagrany, niezbyt logiczny i notorycznie gubi wątki i postaci, a do tego jest zwyczajnie nudny. No i żadną miarą nie jest horrorem. Co najwyżej kiczowatą tandetą. 10 września 2018 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz