Z filmu wyjęte: Jeszcze o marihuanie...W zeszłym tygodniu było o mieszaniu zielska z odpadami radioaktywnymi. W tym jest o dzieleniu się nim.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Jeszcze o marihuanie...W zeszłym tygodniu było o mieszaniu zielska z odpadami radioaktywnymi. W tym jest o dzieleniu się nim. Ming-liang Tsai to specyficzny reżyser. Jego filmy nie mają zbyt skomplikowanej fabuły, a zaserwowana w nich akcja niekiedy nawet nie tyle pełza, ile podryguje w miejscu. Jednak mimo zniewalająco długich najazdów kamery, niekończących się scen zadumy i skąpych, niezbyt istotnych dialogów, filmy te potrafią wytworzyć piękny, melancholijny klimat, częstokroć naznaczony wyraźną nutką surrealizmu. Tak było choćby z „Kapryśną chmurą”, chyba najciekawszym dokonaniem reżysera, obfitującym nie tylko w sceny czysto kuriozalne („stosunek” z arbuzem, łapanie krabów w kuchni), ale i w kilka rewelacyjnych kawałków tanecznych, z pląsającą w garażu „pajęczycą” na czele. Jednym z aktorów, którzy praktycznie stale są przezeń zatrudniani, jest Kang-sheng Lee. A ponieważ Kang-sheng Lee napisał pewnego razu scenariusz i zapragnął własnoręcznie go zekranizować, Ming-liang Tsai zgodził się nadzorować produkcję. I tak powstał w roku 2007 film „Pomóż, Erosie”. Nie oszukujmy się, film nie jest wybitny. Został skrojony dokładnie według recepty Ming-liang Tsaia, czyli bez konkretnej intrygi, bez żwawszej akcji, z wąską grupą bohaterów. Zabrakło w nim jednak tej kapki szaleństwa, która pozwala przyczepić się niektórym scenom do umysłu. „Pomóż, Erosie” jest filmem przyjemnym, wyraźnie melancholijnym, ale i zarazem nieco nijakim, z rozmywającą się intrygą i bohaterami, których motywacje na ogół pozostają słodką tajemnicą twórcy. Całość zasadza się na luźnych interakcjach trzech osób, wiodących niezbyt szczęśliwe, z grubsza samotne życie: dziewczyny pracującej w przyulicznej budce (roznegliżowana sprzedaje papierosy i pomaga swoją obecnością masturbować się kierowcom), przypadkowo romansującego z nią bezrobotnego (jest na równi pochyłej, stracił na jakimś biznesie i odeszła od niego żona) oraz kobiety z telefonicznej linii dla samobójców (chciałaby pomóc bezrobotnemu, ale boi mu się pokazać, bo jest gruba; a jest gruba, bo mąż, znany telewizyjny kucharz, ciągle serwuje jej jakieś wyszukane dania). Wszyscy troje wiodą swoje mniej lub bardziej marne, samotne życie, nie do końca wiedząc, jak przełamać rutynę, w którą dawno temu wpadli. Do tego dochodzi garść różnych mniej typowych zdarzeń, a także piękne sceny przygotowywania posiłków przez kucharza – oczywiście dla żony, jak również garść scen seksualnych, bo w końcu tytuł zobowiązuje. Wśród tego trafia się jednak pewien rodzynek – scena, w której bohater częstuje dwie dziewczyny (w tym tę, z którą zaczął romansować) skrętem z marihuaną. Skrętem… trójstronnym. Jak wygląda taki trzyosobowy papieros – wystarczy zerknąć na załączony kadr. Żeby nie było – samego palenia nie popieram, ale jak najbardziej doceniam inwencję twórczą. 1 października 2018 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz