Z filmu wyjęte: ZatokamanDla niektórych katar jest najprawdziwszym sprzymierzeńcem.
Dziś – zgodnie z zapowiedzią sprzed tygodnia – czwarty członek superbohaterskiego kwartetu z tajlandzkiego filmu „Computer Superman”. Nim wyjawię, jakie są jego moce, przypomnę, że pozostała, opisana już trójka, to facet o wielkich uszach, facet o wielkich dłoniach i facet z krótkim, sztywnym ogonem, przypominającym z kształtu róg nosorożca. Otóż owym tajemniczym czwartym osobnikiem jest – Werble! Fanfary! Oklaski! – facet z nadzwyczaj pojemnymi zatokami. Właśnie tak. Ciągle jest zakatarzony, ciągle siąka nosem, a do tego od czasu do czasu potrafi smarknąć glutem objętości niedużego wiaderka. Serio. To taki lokalny, tajlandzki superglutman, którego moc („moc"?) raz jest nawet towarzyszom wcale przydatna, choć przyznam, że twórcy filmu musieli solidnie się w tej kwestii nagłowić. Co zaś z tego główkowania wyszło? No cóż, suspens to bardzo ekscytująca rzecz – niech sobie powisi jeszcze tydzień. Wtedy nastąpi grande finale i pożegnamy się już z tajlandzkim kiczem i tandetą spod znaku dziwolągów Anno Domini 1977. 29 października 2018 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz