Z filmu wyjęte: Zombie a… kobieta?Przed zombie uciekają wszyscy, nawet… eee… babochłopy.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Zombie a… kobieta?Przed zombie uciekają wszyscy, nawet… eee… babochłopy. W jednej z wcześniejszych części cyklu odgrażałem się, że pochylę się nad kuriozalnym filmem „Milfs vs. Zombies”. Oto i kadr z niego, przedstawiający dwóch umazanych dżemem dżentelmenów podążających szurnięcie za szurnięciem w ślad za brzuchatym, nieogolonym indywiduum odzianym w czerwoną bluzeczkę na ramiączkach i czarną spódniczkę. Scena wygląda po prostu uroczo i aż się wierzyć nie chce, że całe jej wykorzystanie w filmie to towarzysząca jej uwaga stojącej w oknie kobiety: „Na zewnątrz są faceci goniący wzdłuż ulicy kobietę, z tym że faceci wyglądają na martwych, a kobieta wygląda jak facet w spódnicy!” I to naprawdę wszystko. Potem narracja wraca w dotychczasowe koleiny, czyli do konwersacji czterech kobiet, absolutnie nieświadomych wybuchu plagi zombie. Film powstał w roku 2015 za oszałamiające 1.500 dolarów. Wbrew pozorom jednak szereg elementów jest tu wykonanych całkiem porządnie, żeby choćby wspomnieć o zdjęciach czy trupim makijażu. Nie jest to więc klasyczny knot amatorski, choć do kina tzw. niezależnego to mu jednak sporo brakuje. Z założenia miała to być bodaj komedia grozy, ale o ile z grozą – czy też po prostu wywlekaniem jelit z dopadniętych przez truposzy ludzi – jest jeszcze ok, to z akcentami komediowymi jest już gorzej, są bowiem czerstwawe i rzadko rzeczywiście zabawne. Nie da się jednak ukryć, że twórcy postarali się przynajmniej w kwestii absurdu – oprócz powyższej sceny z babochłopem można w filmie trafić na atak wiewiórki zombie, „trytona zombie”, a także uświadczyć poruszającego się na czworakach i szczekającego faceta-psa oraz „niemowlę” w postaci dorosłego mężczyzny. Sama fabuła jest jednak rozczarowująco prosta. Gdy cztery kobiety robią sobie plotkarską nasiadówę, ich mężowie imprezują gdzieś u kumpla, zaś dzieci przebywają na obozie pod miastem. Ponieważ wszędzie zaczynają plątać się zombie, kobiety biorą, co mają pod ręką (kosiarka ręczna, patelnia) i jadą po mężów, a z nimi (dwoma, bo jeden został ugryziony w tyłek, a drugiego załatwiła wiewiórka) i „psem” ruszają ratować dzieci. Niestety, całość jest mocno chaotyczna, kiepsko zagrana, a „wartość dodana” w postaci golizny kilka razy balansuje na krawędzi pornosa. Mimo że film zachwala sam Lloyd Kaufmann, przez minutę plotący jakieś niestworzone marketingowe brednie, zalecam daleko posuniętą ostrożność podczas sięgania po „Milfs vs. Zombies”. 10 grudnia 2018 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz