Z filmu wyjęte: Smacznego z AmerykiDziś wyjątkowo - bo noworocznie - kadr nie z filmu, a z serialu.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Smacznego z AmerykiDziś wyjątkowo - bo noworocznie - kadr nie z filmu, a z serialu. Na zakończenie roku proponuję kadr nie z filmu, a z serialu, i to nie byle jakiego, bo „Ash kontra martwe zło”. Serial ten, będący swego rodzaju reanimacją uniwersum znanego z trzech doskonałych starych filmów i mocno niedoskonałego remake′u sprzed pięciu lat, jest świetny, choć tak naprawdę mocno nierówny. Najlepszym przykładem jest sezon drugi – z wyśmienitym (dla niektórych raczej mocno niesmacznym) odcinkiem w kostnicy i żenująco nijakim osadzonym w psychiatryku. Mimo szeregu mielizn serial ogląda się jednak z ogromną przyjemnością (choć i ostrożnością, zwłaszcza podczas posiłku) i zwyczajnie szkoda, że inne seriale, znacznie głupsze i płytsze, cieszą się przedłużanym w nieskończoność życiem, podczas gdy „Ash kontra martwe zło” został utrącony już po trzecim sezonie. Cóż, wygląda na to, że fanów zombie wciąż jest na świecie zbyt niewielu, żeby mogli wpływać na decyzje producentów. Choć – tak po prawdzie – wierzyć się w to nie chce, zważywszy na liczbę powstających filmów i seriali z łasymi na ludzkie mózgi truposzami… Dzisiejszy kadr nie dotyczy jednak samego Asha, ani też dwójki jego regularnych współpracowników. W światło reflektora trafia jego dawny przyjaciel, Chet, wciąż żyjący w rodzinnym miasteczku Asha, Elk Grove w stanie Michigan. A ponieważ w Michigan – gdzie wychowali się zarówno Bruce Campbell, jak i bracia Raimi – jest duża polska diaspora, Ted Raimi zasugerował1), żeby Chet był Polakiem. Nie dość więc, że otrzymał on polskie nazwisko, Kaminski, to jeszcze w trzecim odcinku drugiego sezonu paraduje w koszulce z napisem Pączki®. Wbrew pozorom nie jest to jednak losowe polskie słowo, dla zgrywy opatrzone zastrzeżeniem znaku towarowego, a skrócona nazwa organizowanej co roku w Detroit imprezy zwanej Paczki Run (po naszemu z grubsza Bieg Pączkowy)2). Odbywa się ona na przełomie lutego i marca – na dwa dni przed Tłustym Wtorkiem, zwanym też Mardi Gras – i w założeniu ma pomóc spalić kalorie przed nachodzącym pączkowym szaleństwem. Biegacze – maksymalnie 5 tysięcy osób – rozgrzani na starcie jogą (i pokazem polskich tańców, jeśli tylko dopisze pogoda), po dotarciu do linii mety otrzymują pączka i piwo (lub wodę, jeśli nie ukończyli jeszcze 21 lat). Do siego roku! 1 stycznia 2019 1) z wywiadu z Raimim, w tłumaczeniu na polski (fragmenty oryginalnego wywiadu tutaj): Postać nazywa się Chet Kaminski. Chet był wymyślony już na samym początku jako przyjaciel Asha, ale jego nazwisko, Kaminski, było moim pomysłem, który podsunąłem scenarzystom, ponieważ uznałem, że Chet i Ash mogli się spotkać gdzieś w Detroit, tam zaś mieszka wielu Polaków. Żeby więc uczcić wszystkich niesamowitych, mieszkających w Detroit Polaków stwierdziłem, że Chet też mógłby być Polakiem. Nie da się dorastać w Detroit i nie znać przynajmniej trzech czy czterech osób o nazwiskach w rodzaju Wieschowski, Kaczuszki czy Kaminski.
2) jak ktoś jest ciekawy imprezy, może rzucić okiem na jej ogólny opis bądź nawet zapisać się na nadchodzącą edycję. |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz