Z filmu wyjęte: Jeszcze à propos jedzeniaPrzewrotny głos za wegetarianizmem, czyli gryzonie żywcem łykane.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Jeszcze à propos jedzeniaPrzewrotny głos za wegetarianizmem, czyli gryzonie żywcem łykane. Dzisiejszy kadr przedstawia damę o szerokich ustach, łykającą w całości zwierzę nazywane ongiś świnką morską, obecnie zaś kawią domową. Szerokie usta konsumentki nie wynikają jednak z giętkości szczęk aktorki, a z dość prymitywnej techniki efektów specjalnych, stosowanych w kinematografii Anno Domini 1983. Sam kadr jest zresztą dość znany, zwłaszcza że film, z którego pochodzi – o bardzo prostym, ale zarazem upiornie trudnym do wyszukania w sieci tytule „V” – był wypuszczony u nas na kasetach VHS i swego czasu cieszył się sporą popularnością. Trudno się temu zresztą dziwić. Film – a raczej miniserial, zważywszy na 3,5 godzinną długość seansu – był może i kiczowaty i w wielu aspektach nieznośnie naiwny, ale serwował niepokojąco realistycznie skonstruowaną intrygę. Sednem fabuły „V” jest bowiem pozornie przyjacielska wizyta obcych z Syriusza, oferujących ludzkości zaawansowaną technologię w zamian za pomoc w zgromadzeniu pewnych chemikaliów. W rzeczywistości jednak obcy mają zupełnie inne cele, po części wynikające z ich zwyczajów kulinarnych, w poczet których wchodzi m.in. pożeranie małych futerkowych zwierzątek. Żeby zaś zapewnić sobie kontrolę nad ludzkością i zarazem uniknąć zdemaskowania, obcy przejmują przez podstawione osoby media, a następnie – ustami kilku Noblistów – rozpętują nagonkę na ogół naukowców, oskarżając ich o spiskowanie nie tylko przeciwko obcym, ale i przeciwko ludzkości – mieliby bowiem od lat ukrywać niezwykle istotne wynalazki, wliczając w to lek na raka. Sprytnie preparowane doniesienia podsycają niechęć ludzi do naukowców i wywołują falę zwolnień, ostracyzm, a w końcu i pogromy. Sprawa obcych schodzi na dalszy plan, naukowcy – jedyne osoby, które mogłyby odkryć rzeczywiste cele przybyszów – znikają bez śladu, i to wraz z całymi rodzinami, a ponieważ jednocześnie media donoszą o mnożących się aktach wrogości wobec obcych, wprowadzony zostaje stan wyjątkowy. W tych warunkach zaczyna rodzić się rzeczywisty ruch oporu. Ruch, który za swój znak przyjmuje tytułowe „V”. Jak już nadmieniłem, film jest naiwny, chwilami mocno tandetnie zrobiony, ale posiada sporo inteligentnych odniesień do popkultury (np. jako muzykę na powitanie obcych wybrany zostaje Marsz Imperialny z „Gwiezdnych Wojen”) i przede wszystkim szokująco naturalnie podaje całą procedurę otępiania społeczeństwa i budowania nowych relacji na strachu. Ze względu na dobry odbiór „V”, rok później nakręcono podobnie obszerną kontynuację, „V: Decydująca bitwa”, a także liczący 19 odcinków regularny serial, oczywiście noszący tytuł „V”. PS. Obcy z Syriusza ludźmi w rzeczywistości nie byli, więc połykanie gryzoni w całości nie powodowało wywichnięcia szczęki. 7 stycznia 2019 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Regularny serial ZTCP był dedykowany "ruchom oporu na całym świecie" i faktycznie był niezły. Pamiętam kilka fragmentów, m.in. sposób na pozbywanie się natrętnego policjanta (szeryfa) z drogówki :)