Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Dzielny mały skuter

Esensja.pl
Esensja.pl
Jak można wnioskować z poniższego kadru, Japończycy już w 1954 roku przeprowadzali testy z samodzielnie poruszającymi się pojazdami mechanicznymi.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Dzielny mały skuter

Jak można wnioskować z poniższego kadru, Japończycy już w 1954 roku przeprowadzali testy z samodzielnie poruszającymi się pojazdami mechanicznymi.
Oczywiście to żart, bo nawet mało wprawne oko szybko odkryje, że nie dość, iż skuter ma tak naprawdę cztery koła (te dwa dodatkowe są malutkie, ale wyraźnie widoczne), to na dodatek ma podczepione do podłogi dwie cienkie, stalowe linki, biegnące zapewne do schowanego za krawędzią kadru samochodu. Co oznacza, że spece od efektów nie byli nawet pewni, czy uda im się zrobić skuter, który – wyposażony w boczne kółka – będzie w stanie jechać prosto o własnych siłach, i na wszelki wypadek podczepili go do samochodu. A czemu podjęli w ogóle taki wysiłek? Otóż na tym skuterze jedzie nikt inny, jak niewidzialny człowiek.
Pierwszy japoński film z niewidzialnym człowiekiem pojawił się w 1949 roku. Nosił tytuł – w przekładzie na angielski – „The Transparent Man” i był kryminałem, wzorowanym na amerykańskim oryginale. Ponieważ temat okazał się nośny, pięć lat później, w 1954 roku, pojawił się „The Invisible Man”. Film nie miał nic wspólnego z poprzednikiem, aczkolwiek również był swego rodzaju kryminałem. Oto bowiem na ulicy pojawia się trup człowieka, rozjechanego chwilę wcześniej w stanie niewidzialności. Ze znalezionego przy nim samobójczego listu społeczeństwo dowiaduje się, że żyje jeszcze jeden niewidzialny człowiek, poddany w okresie wojny eksperymentowi (cała grupa została naświetlona tajemniczymi promieniami, absorbującymi jakąś cząstkę odpowiedzialną za załamywanie się promieni światła). Ponieważ wybucha panika, a do tego grupa przestępców zaczyna udawać niewidzialnych ludzi i łupić sklepy i magazyny, prywatne śledztwo rozpoczyna pewien dziennikarz, docierając najpierw do nauczyciela, którego uczniem był twórca oddziału niewidzialnych ludzi, a potem do samego poszukiwanego niedobitka. Tu sprawa się komplikuje, bo w rozgrywkę wplątana zostaje jeszcze niewidoma dziewczynka oraz urodziwa piosenkarka (Miki Sanjo, posiadająca dość nietypową jak na Japonkę urodę), zmuszona przez przestępców do pełnienia roli kuriera.
Film jest lekko stylizowany na noir i ogląda się dość dobrze, nie jest jednak żadnym wybitnym dziełem. Ot, zgrabnie skrojona rozrywka, chwilami głupiutka i naiwna, wykonana jednak zaskakująco porządnie od strony technicznej. Jedynym poważniejszym potknięciem jest ów skuter. Ale to doprawdy drobiazg.
koniec
1 kwietnia 2019

Komentarze

02 IV 2019   18:16:16

"grupa przestępców zaczyna udawać niewidzialnych ludzi"
A jak to się właściwie robi? Znaczy udaje niewidzialnego?

02 IV 2019   19:16:21

Owijając twarz szalikiem. ;)

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.