Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 16 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Z filmu wyjęte: Rezydencja marzeń (producentów filmowych)

Esensja.pl
Esensja.pl
Gdy nadchodzi czas wyboru budynku, w którym będzie się rozgrywać fabuła kręconego filmu, zaczyna się szarpanina między ekipą realizatorską a producentem. Ci pierwsi chcieliby pięknej rezydencji z mnóstwem pomieszczeń, ten drugi natomiast najchętniej nie wypuściłby nikogo ze studia, co najwyżej dopuszczając sfilmowanie fasady oryginalnej budowli. Są jednak i najprawdziwsi skąpcy.

Jarosław Loretz

Z filmu wyjęte: Rezydencja marzeń (producentów filmowych)

Gdy nadchodzi czas wyboru budynku, w którym będzie się rozgrywać fabuła kręconego filmu, zaczyna się szarpanina między ekipą realizatorską a producentem. Ci pierwsi chcieliby pięknej rezydencji z mnóstwem pomieszczeń, ten drugi natomiast najchętniej nie wypuściłby nikogo ze studia, co najwyżej dopuszczając sfilmowanie fasady oryginalnej budowli. Są jednak i najprawdziwsi skąpcy.
Dzisiejszy kadr prezentuje amerykańską rezydencję z epoki kolonialnej. Rezydencję bardzo tanią w dzierżawie, gdyż… wymalowaną na ścianie studia. Prawdziwy jest jedynie kikut dostawionego do ściany „rezydencji” drzewa oraz piasek, po którym stąpa koń. Na szczęście nie tekturowy, w przeciwieństwie do „bramy”. Dekoracja ta jest objawem skrajnego skąpstwa producenckiego, w którym to skąpstwie celował przez praktycznie całe zawodowe życie Roger Corman. Wyprodukował on ogromne ilości filmów fantastycznych i horrorów, dając ekipie do dyspozycji budżet, z którego zaśmiałby się nawet nasz rodzimy nauczyciel czy pielęgniarka. W tej biedzie budżetowej powstawały niekiedy i dzieła sensowne, aczkolwiek częściej były to fatalne zbuki, dekadami dostarczające niezdrowej rozrywki. Jak na przykład „Bestia o milionie oczu”, w której – ze względów oszczędnościowych – za bestię robił perforowany czajnik, muzyka natomiast stanowiła zlepek darmowych utworów z domeny publicznej. Nakręcona w 1955 roku „Bestia…” była notabene jednym z pierwszych filmów w karierze Cormana-producenta, który do dziś – bo warto wiedzieć, że Corman wciąż jest aktywny zawodowo – przyłożył rękę do powstania aż 415 obrazów.
Wśród wyprodukowanych przez niego filmów był m.in. „The Haunting of Morella” („Nawiedzenie Morelli”) z 1990 roku. Film ciekawy nie tylko ze względu na tandetną scenografię, ale także dlatego, iż jego reżyserowi, Jimowi Wynorskiemu, seryjnemu tandeciarzowi, udało się przerobić gotycką „Morellę” Edgara Allana Poego na coś w rodzaju erotyku. No dobrze – erotyzowanego horroru. I to horroru zaskakująco mrocznego jak na Wynorskiego. Chwilami onirycznego, mocno niejednoznacznego i zaskakująco brutalnego, bo przedstawiane sceny śmierci są dalekie od hollywoodzkich wzorców – szybkie, precyzyjne, bez zbędnego pozowania i napawania się widokami. No i są biusty. Kobiece. W więcej niż dostatecznej ilości, i w eleganckiej oprawie.
Zaś co do fabuły – na kilka dni przed 18. urodzinami dziewczyny opiekunka zaczyna procedurę ożywienia jej matki, straconej 17 lat wcześniej za czary (próby osiągnięcia nieśmiertelności zakończyły się zaszlachtowaniem kilku młodych kobiet; w efekcie zabito ją wypalając oczy rozżarzonym prętem). Nim procedura zostanie ukończona, dziewczyna wchodzi w romans z młodym prawnikiem, który – z grubsza widoczny na załączonym kadrze (to ten ciemny kształt nad białym końskim zadem) – przywiózł jej papiery dotyczące dziedziczenia po matce. Romans polega oczywiście na szybkim wskoczeniu mu do łóżka, choć nie jest do końca pewne, czy decyzja o zbliżeniu nastąpiła z inicjatywy dziewczyny, czy też może raczej jej matki, potrafiącej okresowo przejmować kontrolę nad swoją latoroślą. Trup pada gęsto, duch się niecierpliwi, prawnik zaś próbuje zatrzymać orgię morderstw. Naturalnie trudno posądzać „The Haunting of Morella” o jakiekolwiek ambicje, ale jak na tani, machnięty od niechcenia film, jest to historia zaskakująco strawna i zajmująca.
koniec
8 kwietnia 2019

Komentarze

09 IV 2019   16:03:36

Jak na Rogera Cormana to jest bardzo bogata scena. Koń jest ŻYWY!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Wiem, ale nie powiem
Sebastian Chosiński

14 V 2024

Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.

więcej »

Z filmu wyjęte: Nurkujący kopytny
Jarosław Loretz

13 V 2024

Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Wehrmacht kontra SS
Sebastian Chosiński

7 V 2024

Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Tegoż autora

Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz

Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz

Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz

Majówka seniorów
— Jarosław Loretz

Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz

Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz

Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz

Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz

Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz

Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.