Z filmu wyjęte: Chatka niekoniecznie z piernikaCo, jeśli ktoś nie ma ochoty na chatkę z piernika? Otóż zawsze można mu zaproponować chatkę z… parówek.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Chatka niekoniecznie z piernikaCo, jeśli ktoś nie ma ochoty na chatkę z piernika? Otóż zawsze można mu zaproponować chatkę z… parówek. Klasyczna chatka z piernika była pełnowymiarowym domkiem. Owszem, dało się go zjeść w całości, ale wymagało to dużej ilości wolnego czasu oraz odporności na wysoką zawartość cukru w spożywanym pokarmie. Znacznie przyjaźniejszy naszemu żołądkowi z pewnością by był ukazany na dzisiejszym kadrze miniaturowy domek, którego ściany i dach tworzy bateria parówek. Co prawda nikt nie wie, co tak naprawdę znalazło się w maszynie sztancującej parówki, ale nadal – trzy czy cztery kilo produktu mięsopodobnego znacznie mniej obciąży nam wątrobę niż tona czy dwie lukrowanych pierniczków. Przy czym w przypadku parówkowego domku mamy jeszcze dodatkowy akcent smakowy w postaci wykonanego z chipsa okna oraz prawdopodobnie serowych drzwi. Na tę urokliwą, choć niedokończoną chatkę, możemy natknąć się w filmie „Zapped Again!"1), będącym kontynuacją – cóż za zaskoczenie – starszego o osiem lat „Zapped!”. Oryginał, nakręcony w 1982 roku, jest młodzieżową komedią o licealiście, który przypadkiem upichcił w szkolnym laboratorium – z niezamierzoną pomocą kolegów (dorzucili od siebie piwo i wywar z konopi) – preparat dający moc telekinezy. Jakość zaprezentowanego w filmie humoru nie jest może najwyższych lotów, ale produkcję ratuje niepodrabialny klimat lat 80. – z charakterystycznymi fryzurami, makijażem i przeuroczą, natychmiast wpadającą w ucho muzyką. Oraz odrobiną beztroskiej erotyki. Niestety, ktoś wpadł na pomysł, żeby nakręcić kontynuację. Kłopot w tym, że kręcono ją zbyt późno, ze zbyt skąpym budżetem, i ze znacznie głupszym scenariuszem. Bohaterem historii jest nowy uczeń, który – przystąpiwszy do szczuplutkiego kółka naukowego – znajduje zapomniane buteleczki z tajemniczym płynem, opatrzone etykietkami z nazwiskiem bohatera poprzedniej części. W wyniku splotu wydarzeń – w trakcie siłowego przejęcia siedziby kółka przez drużynę sportową – uczeń ów zostaje napojony płynem z buteleczki i wkrótce przekonuje się, że posiada moc telekinezy. Ponieważ ta jednak z czasem przygasa, zmuszony jest zażywać kolejne dawki preparatu. Niestety, zastosowany humor wywołuje raczej lekkie zażenowanie, muzyka jest bladym cieniem tej z pierwszej części, a sama fabuła chwilami razi sztucznością. Nie da się jednak zaprzeczyć, że „Zapped Again!” posiada kilka sympatycznych momentów. W ich poczet można swobodnie wliczyć scenkę z parówkową chatką, skleconą przez śmiertelnie się nudzącego pracownika podłej knajpy z hotdogami. 6 maja 2019 1) Nie podaję w tekście polskich tytułów, bo są po prostu absurdalne. „Zapped!” krąży u nas jako „Chłopak o bombowym wzroku”, natomiast „Zapped Again!” jako… „Witaj, szkoło!"… |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz