Z filmu wyjęte: Limuzyna na miarę naszych możliwościGdy zachodzi potrzeba użycia długiej limuzyny, a lokalne firmy nie mają akurat pod ręką żadnego lśniącego zaoceanicznego wehikułu, trzeba zdać się na lokalną wytwórczość.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Limuzyna na miarę naszych możliwościGdy zachodzi potrzeba użycia długiej limuzyny, a lokalne firmy nie mają akurat pod ręką żadnego lśniącego zaoceanicznego wehikułu, trzeba zdać się na lokalną wytwórczość. Wszyscy znają – z autopsji lub chociażby z filmów – wygląda amerykańskich limuzyn. Profesjonalnie wykonane, niekiedy długie nawet na 15 metrów, zazwyczaj czarne bądź białe, potrafią wozić zarówno prezesów firm, jak i grupki imprezującej młodzieży. Nie są to jednak tanie pojazdy i od czasu do czasu ktoś wpada na pomysł, żeby wykonać sobie taką limuzynę własnym sumptem. Pal licho, jeśli przerabia na nią w miarę mocne auto. Może to być mercedes, audi, porsche, a nawet poczciwe żiguli – naturalnie jeśli nie jest zanadto skorodowane (notabene właśnie takie auto pokazywał w jednym ze swoich programów Clarkson). Desperaci potrafią jednak przerobić na limuzynę – czy jakkolwiek nazwać finalny produkt – nawet plastikowego trabanta. Trabanta w wydłużonej wersji można ujrzeć w polskim filmie „Drzazgi” z 2008 roku, ale wybrany przeze mnie kadr pochodzi ze starszego o rok serbskiego filmu „Obiecaj mi!”. Zaprezentowany na nim trabant jest dłuższy od tego z „Drzazg” i pomalowany na modłę krążowników szos z lat 1950. Podczas gdy ten nasz jest „po prostu” złoty. Inna sprawa, że trabant z „Drzazg” mimo wszystko wygląda solidniej. Podróż tym serbskim wymagałaby chyba od pasażerów jakiegoś mocniejszego drinka na zagłuszenie obaw o zwartość konstrukcji. Wbrew pozorom „Obiecaj mi!” nie jest jakimś niszowym filmem. Wyszedł spod ręki Emira Kusturicy. Nie było to jednak przesadnie udane dzieło i reżyser na dobrą dekadę zamilkł, kręcąc w międzyczasie jedynie dokument o Maradonie oraz nowelkę do projektu „Words with Gods”, finalnie nie wprowadzoną do szerszej dystrybucji. Fabuła „Obiecaj mi!” jest w zasadzie prosta jak drut. Wnuk – na polecenie odnawiającego cerkiew dziadka, ciągle użerającego się z lokalną gospodynią (to właśnie jej amant bryluje w wydłużonym trabancie) – rusza do miasta sprzedać krowę i znaleźć żonę. Nim dopnie celu, musi uporać się z bandytą prowadzącym burdel, do tego przymierzającym się do wyburzenia zabytkowej fabryki i wystawienia w jej miejscu mieszkaniowego osiedla. Niestety, całość została zaprezentowana w charakterystycznej manierze, przetwarzającej wykrzywiającej trudną serbską rzeczywistość w rodzaj zwariowanej groteski. Z jednej strony jest to swego rodzaju znak firmowy Kusturicy, z drugiej jednak maniera ta była świeża kilka filmów wcześniej i w „Obiecaj mi!” zaczynała już drażnić. Zwłaszcza że zaproponowany humor był raczej przaśnej natury. Wliczając w to trabanta. 3 czerwca 2019 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz