Z filmu wyjęte: Historia obrazkowaPotrzeba matką wynalazku, czyli jak przekazać szefowi, co się stało. Symultanicznie. Bo wielu nas na jednej sali…
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Historia obrazkowaPotrzeba matką wynalazku, czyli jak przekazać szefowi, co się stało. Symultanicznie. Bo wielu nas na jednej sali… Dzisiaj odrobina hardcore’u, czyli grupa połamańców, jeszcze nie tak dawno bezwzględnych twardzieli, obrazowo pokazująca szefowi – a w zasadzie widzowi – jak doszło do wielokrotnych złamań z przemieszczeniami, a także ogólnych potłuczeń, które zakończyły się grupową wizytą w szpitalu. Szczerze powiedziawszy – tę scenę po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy. Jak panowie zgodnym chórkiem jęcząc unoszą lewe nogi, a potem wykonują bardzo, ale to bardzo sugestywne ruchy rękami. Z towarzyszeniem chrupiących dźwięków. Ta przednia scena pochodzi z zaskakująco przyzwoitego indyjskiego filmu „Kaashmora”, puszczonego do dystrybucji całkiem niedawno, bo w 2016 roku. Film oczywiście jest klasycznie indyjski, to znaczy ma trochę horroru, trochę sensacji, trochę kryminału, trochę komedii i ze trzy piosenki. Żeby było oryginalnie, w zasadzie nie ma tu romansu, jest za to trochę staroświeckiej, konnej batalistyki. Jak to możliwe, że ten kociołek kurzych kości, obierek, szmaragdów, pluszowych pomponów i melasy daje się oglądać? Otóż nic prostszego – wątki wątkami, ale nad całością panuje przymrużenie oka, podlane świeżym, niezmanierowanym humorem. To się naprawdę ogląda! (No dobrze, trzeba tylko przymknąć – a czasami wręcz zamknąć – oko na baaardzo takie sobie niektóre efekty specjalne, zwłaszcza te z użyciem koni) O czym zaś jest ten film? O tytułowym Kaashmorze, cwanym oszuście, który wraz z ojcem, matką i siostrą robi za egzorcystę i cudotwórcę w jednym. Oczywiście jego cuda biorą się ze sporej siatki pomocników, garści elektroniki i znajomości ludzkich zachowań, o czym co jakiś czas twórcy nam sumiennie przypominają. Biznes kręci się wyśmienicie – do czasu, aż ojciec zwija grube pieniądze jakiemuś wrednemu politykowi, a Kaashmora… no cóż… trafia na prawdziwe duchy. A że są prawdziwe, bardzo boleśnie przekonują się na własnej skórze wysłannicy polityka, próbujący wymusić na bohaterze zwrot zagrabionej walizy z kosztownościami. Właśnie ci wysłannicy, których widać na załączonym kadrze. Nie należy więc zniechęcać się ani objętością filmu (2 godziny 40 minut), ani raczej dość klasycznym początkiem (egzorcyzm), bo to, co dobre, zaczyna się później. 25 maja 2020 |
Brytyjska autorka kryminałów Dorothy Leigh Sayers, w przeciwieństwie do Raymonda Chandlera czy spółki pisarskiej używającej pseudonimu Patrick Quentin, nie była rozpieszczana przez polskich reżyserów. W połowie lat 80. powstały jednak dwa oparte na jej opowiadaniach, zrealizowane przez Stanisława Zajączkowskiego, spektakle. Jeden z nich był adaptacją tekstu zatytułowanego „Człowiek, który wiedział, jak to się robi”.
więcej »Czy nikt z Was nie marzył, żeby popływać sobie pod wodą wraz z ulubionym koniem? Nie? To dziwne…
więcej »Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz