Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Craig Brewer
‹Hustle & Flow›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułHustle & Flow
ReżyseriaCraig Brewer
ZdjęciaAmy Vincent
Scenariusz
ObsadaTerrence Howard, Anthony Anderson, Taryn Manning, Taraji P. Henson, DJ Qualls, Paula Jai Parker, Elise Neal, Isaac Hayes, Ludacris, Al Kapone
MuzykaScott Bomar
Rok produkcji2005
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania116 min
WWW
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Halo, chciałbym nawiązać dialog: Hustle & Flow

Esensja.pl
Esensja.pl
Piotr Dobry, Bartosz Sztybor
« 1 2

Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Halo, chciałbym nawiązać dialog: Hustle & Flow

PD: To opowiedz mi o tej całej reszcie, bo ta interpretacja do mnie nie trafia. Nie tylko mogłem spróbować to tak odebrać, ale nawet tak to – również, jakby mimochodem – odebrałem, bo chyba dla większości widzów jest to przysłowiowa kawa na ławę. Tyle że co z tego ma wynikać? Jak jakiś palant, jeden z drugim, ma taki sposób na życie, to już sprawa tych palantów, nie moja. Jeśli to chciał przekazać Craig Brewer, to mogę się tylko uśmiechnąć z politowaniem, bo ani to interesujące, ani odkrywcze.
BS: Ty się uśmiechnąłeś z politowaniem, bo nie było to interesujące, a ja byłem zachwycony. Ale spróbuję teraz opowiedzieć Ci może nie o całej, ale jakiejś reszcie. Można do tego podejść jak do potencjalnego kawałka hiphopowego. Słuchasz takiej muzyki od bardzo dawna i w jakiś sposób ją cenisz. A przecież część tych kawałków dotyczy „dymania dziwek”, „chłostania kobiet po tyłkach” czy nawet „zabijania swoich żon”. Raperzy oczywiście nie traktują tych tekstów zupełnie serio, a tworzą sobie taki muzyczny etos alfonsa, gangstera czy kogokolwiek innego, i wokół niego kreują taki swój sztuczny świat. „Hustle & Flow” jest więc przeniesieniem tego fantastycznego czy wręcz bajkowego etosu na taśmę filmową. Nie trzeba więc brać tego na poważnie, a spojrzeć na to z perspektywy kultury afroamerykańskiej.
Pierwotnie film planowano jako sequel 'Fanatyka', a główną postacią miał być nie alfons, a biała dziwka, która na końcu okazuje się nazistką i morduje wszystkich czarnych w okolicy.
Pierwotnie film planowano jako sequel 'Fanatyka', a główną postacią miał być nie alfons, a biała dziwka, która na końcu okazuje się nazistką i morduje wszystkich czarnych w okolicy.
PD: W tym miejscu ubliżasz kulturze afroamerykańskiej. Kawałków hiphopowych słucham od zawsze dla melodii, soczystych bitów, fajnych porównań i punchline’ów, ale na pewno nie dla treści. Pewnie, że to tylko taki etos, ale co innego imprezowy numer, w którym dla mnie najważniejszy jest jednak bujający bit, a co innego film, od którego oczekuję przede wszystkim wciągnięcia mnie w wykreowany świat. „Hustle & Flow” zainteresował mnie tylko scenami – wyśmienitymi, przyznaję – w domowym studiu nagraniowym. Klimatyczne, emocjonujące i przywołujące przyjemne wspomnienia z moich własnych nagrywek za czasów Afirmacji. Ale cała reszta była niestety do chrzanu. I interpretować w taki sposób, jak Ty to robisz, można sobie do woli, można nawet odebrać ten film jako postmodernistyczny western, ale nie zmienia to faktu, że na głównej płaszczyźnie mamy tu banalną opowiastkę z życia alfonsa, który chce być raperem, taką bardziej hardcore’ową „8. milę”. I nie mam nawet nic przeciw brakowi oryginalności, tyle że po prostu, wybacz, wolę już niedowartościowanego Eminema od faceta, który wszystkie kobiety ma za szmaty, do wszystkich kobiet, włączając swoją ciężarną dziewczynę, zwraca się per „dziwko”... To jest przegięcie nawet jak na osobliwą afroamerykańską mentalność. Kuriozalna była dla mnie scena w sklepie muzycznym, gdy Djay kazał swojej „podwładnej” zrobić fellatio obleśnemu staruchowi-sprzedawcy tylko dlatego, że nie miał pieniędzy na drogi mikrofon. Nawet nie to, że w ogóle nie miał kasy – mógł wziąć sprzęt minimalnie słabszy, ale wolał mieć ten trochę lepszy za cenę, jakiej nie musiał nawet ponieść on, tylko ta biedna prostytutka. Zresztą zobacz, jak tu w ogóle ukazana jest płeć piękna – wszystkie bohaterki są dziwkami, a jedyna, która nie jest – Elise Neal – jest czarnym charakterem, bo wadzi swojemu mężowi Anthony’emu Andersonowi na drodze do „wolności” i „spełnienia marzeń”. On oczywiście zwierza się Djay’owi, że tak naprawdę, to ona jest świetną żoną, ale jako największą jej zaletę wymienia to, że potrafi zdziałać cuda w łóżku. Reżyser i scenarzysta zarazem wtrącił w ten film swoje osobiste doświadczenia (jego żona jest byłą striptizerką), niestety niezbyt fortunnie, bo nad wyraz płytki z niego facet. Przynajmniej w moim mniemaniu, bowiem uważam, że kobieta to też człowiek.
BS: Nie rozumiem, czemu uważasz, że filmowa wizja musi przedstawiać światopogląd reżysera. A nawet jeśli przedstawia, to czemu masz pretensje, że nie jest to Twój światopogląd. Jeśli chodzi o to, co powiedziałeś o muzyce, to się zgadzam, ale przecież powiedziałem, że powyższa interpretacja tyczy się perspektywy afroamerykańskiej. Tak więc w grę wchodzi przede wszystkim tekst kawałków, czyli analogia jest zachowana. Postmodernistyczne westerny nie wchodzą w grę, bo to już jest jawna nadinterpretacja. Natomiast ja – może błędnie – próbuję w jakiś sposób przedstawić Ci najróżniejsze pozytywne aspekty filmu, których może nie zobaczyłeś bądź nie chciałeś zobaczyć (do której opcji bardziej się skłaniam). Jeśli chodzi o podejście do kobiet, to – wbrew pozorom – twórca oddał hołd płci pięknej. Każda kobieta przedstawiona jest jako męczenniczka z głębokim sercem, która skłonna jest przebaczyć i poświęcić się nawet dla największej szuji. Tych stosunków nie można traktować według wyznaczników zwykłej polskiej rodziny. To jest trochę jak z żonami czy kobietami kloszardów i żuli, które dostają od nich często po twarzy, ale jednak zawsze się z nimi trzymają. Trudno coś takiego sobie wyobrazić i poczuć jakieś emocje, ale mi się udało i cieszę się, że pozytywnie odebrałem „Hustle & Flow”. Jest tutaj pokazany kawał afroamerykańskiej kultury, jakiego wcześniej nie widziałem. Fakt, że historia jest banalna, nie ma tu żadnego znaczenia, bo nie ona jest najważniejsza. Najważniejsze są te drobne szczególiki, które dla każdego antropologa byłyby kopalnią wiedzy, a dla widza są zbiorem świetnych ciekawostek.
PD: Ale co Ty tu pieprzysz o antropologii i ciekawostkach, skoro sam przed chwilą przyznałeś, że film ten jest tylko subiektywną wizją bądź wyrażeniem światopoglądu jednego faceta. Jaka perspektywa, jaki kawał afroamerykańskiej kultury?! Środowisko alfonsów całkiem interesująco sportretowali bracia Hughes w dokumencie „American Pimp”, a tu mamy tylko banalną fabułkę o jednym bezwartościowym śmieciu. I jeszcze kiedy – na dodatek posługując się takim a nie innym bohaterem – reżyser usiłuje mi wmówić, jak ciężkie jest życie alfonsa, to mogę tylko wzruszyć ramionami.
BS: To wzruszaj ramionami. Ja Ci tego nie bronię. Mówię tylko, że dzięki „Hustle & Flow” poznałem kolejny, spory kawałek kultury, która jest moją pasją. A bracia Hughes z tego niby wielkiego dokumentu zrobili kolorowy festyn, który nie miał żadnej wartości poznawczej.
PD: No tak, festyniarze Hughes oczywiście gówno wiedzą, a „Hustle & Flow” ma wielką wartość poznawczą, bo jest filmem Craiga Brewera, nowego głosu Czarnej Ameryki... Ta kultura jest też moją pasją i ten film nie powiedział mi o niej nic nowego, a tylko zniesmaczył utrwalaniem stereotypów z bounce’owych teledysków.
Niech no tylko dorwę tego skurwysyna, który nasikał mi do shake'a...
Niech no tylko dorwę tego skurwysyna, który nasikał mi do shake'a...
BS: Ale czemu Ty jesteś taki opryskliwy? Mówię tylko, że „American Pimp” był słabym dokumentem, jak na wyznaczniki dokumentu. Taki odpowiednik „Blokersów” Latkowskiego. A „Hustle & Flow” jest pod względem kulturoznawczym bardzo ważnym filmem. Drwisz sobie, że Brewer jest głosem Czarnej Ameryki, ale facet ma do tego predyspozycje. Jeśli odebrałeś całe zjawisko negatywnie, to oznacza, że jednak pokazał Ci jakiś istotny problem. Ciemną uliczkę, w której znalazła się kultura afroamerykańska, i okazało się, że te stereotypy mogą nie być tylko stereotypami.
PD: W ciemnej uliczce ta kultura znajduje się nie od dziś, więc co nowego Brewer mi pokazał? Stereotypy skądś się przecież biorą i nigdy nie twierdziłem, że amerykańscy murzyni są święci. Raczej jest zupełnie na odwrót, ale tak skrajne przypadki, jakie pokazuje Brewer, nie są reprezentatywne dla całej kultury. On zaś nie jest godnym jej reprezentantem i chyba nawet nie chce być, bo teraz kręci dramat o miłosnym trójkącie z Samuelem L. Jacksonem i Justinem Timberlake’em, a pierwsze kroki w kinie stawiał też w tematyce cokolwiek niezaangażowanej. Dopatrzyłeś się tutaj jakichś ważnych spostrzeżeń socjologicznych, które, de facto, prawdziwi twórcy kina czarnych prezentowali już dawno temu, i strugasz wielkiego oczarowanego, że niby film wielopłaszczyznowy, z miejsca klasyk, łakomy kąsek dla antropologów i tym podobne bzdury. A to jest tylko prosty, rozrywkowy kawałek wyprodukowany przez Johna Singletona i MTV w celu zwabienia głównie białych nastolatków, podnieconych „afroamerykańską kulturą”, którą „znają” z ramówki wspomnianego kanału...
BS: No i bardzo dobrze, że jest rozrywkowy, bo ten aspekt również zauważyłem i także dlatego jestem oczarowany. A Brewer nie chce reprezentować całej kultury, a jedynie jej wycinek. Wyraźnie powiedziano, że jest to Dirty South, które pod względem kultury wyraźnie się wyróżnia z całej reszty. A nie rozumiem, co ma do rzeczy jego przeszłość czy najbliższa przyszłość? Chcesz pokazać, że nie jest głosem pokolenia? Wspominani często bracia Hughes też zrobili jeden film fabularny będący głosem pokolenia, kultury czy czegokolwiek innego, więc to nie jest żaden wyznacznik. No i w końcu nie było twórcy mówiącego kiedyś o tych wszystkich rzeczach, o których wspomniał Brewer.
PD: No, na szczęście Spike Lee miał od zawsze tyle oleju w głowie, by nie dumać nad ciężkim żywotem alfonsa. Zaś bracia Hughes dla afroamerykańskiej kultury zrobili więcej niż tylko jeden film fabularny, bo prócz „Menace II Society”, nakręcili też przecież afroamerykańskiego „Łowcę jeleni”, czyli „Martwych prezydentów”, wyprodukowali znakomity „Scratch”. Że też masz czelność porównywać do nich Brewera, który o Dirty South mówi tyle, co standardowy klip Lil’ Jakiegośtam...
BS: „Dead Presidents” nie był filmem tak bardzo skupionym na kulturze afro, bo raczej angażował całą multikulturową Amerykę. Podobnie jest ze „Scratchem”, którego głównym bohaterem był bodajże DJ Shadow.
PD: „Dead Presidents” opowiada przede wszystkim o rasistowskiej Ameryce lat 60. i 70. Terrence Howard, nawiasem mówiąc, i tam miał świetną rolę. „Scratch” pokazuje hiphopowców jako pasjonatów, w bardzo pozytywnym świetle. Można by rzec, że „Hustle & Flow” jest jego skrajnym biegunem. Dla mnie, który zaliczyłem gro pozycji z nurtu kina czarnych, czytałem odpowiednie książki i publicystykę, ten obraz w żaden sposób nie wpływa na postrzeganie czarnych. Ale już na przykład mój ojciec, jeśliby przypadkiem na ten film trafił, skomentowałby na pewno, że to „kolejny durny film o tych popaprańcach, jakby ich mało na Vivie puszczali...”. Słowem, dla ludzi niezaznajomionych bliżej z kulturą afroamerykańską, ten film jest w równym stopniu niebezpieczny, utrwalający stereotypy, co teledyski 50 Centa. Zupełnie inaczej niż filmy Hughesów czy Spike’a Lee.
BS: No ale przecież mówiłem, że należy się kierować perspektywą afroamerykańską. A Lee czy bracia Hughes też często opierali się na stereotypach, tylko że wychodzili od nich inaczej niż Brewer. Chociaż „Hustle & Flow” powinno się odbierać tak samo, jak odbiera się „Crooklyn” Spike’a Lee, bo to bardzo podobna konwencja.
PD: Tylko pozornie. Spike Lee w swoich filmach zawiera masę spostrzeżeń kulturowych, społecznych, bardzo często popartych dokumentacją historyczną. Brewer zrobił zaś tylko dłuższy teledysk w klimatach dirty-southowych. I pomijając, że nie jest on na pewno reprezentatywny dla całej Czarnej Ameryki, to nie jest on nawet, jak twierdzisz, reprezentatywny dla całego Dirty Southu. Bo gdyby tak było, należałoby za pewnik przyjąć sytuację analogiczną do starego dowcipu: jeśli murzyn urodzi się na południu, to ma tylko dwa wyjścia – albo zostanie raperem, albo zostanie alfonsem. Murzynka zaś jest w jeszcze gorszej sytuacji, bo może tylko zostać dziwką.
BS: Ale czy nie widzisz, że to jest rzeczywisty problem tamtego regionu?
PD: Jakiegoś procentu na pewno, choć tak skurwiałych charakterów jak nasz Djay nawet w tym niewielkim procencie jest tylko ułamek.
BS: Ja czuję, że jednak więcej.
PD: Ja czuję, że Ty tylko czujesz i w ogóle za bardzo się wczułeś w ten film.
BS: To na pewno. Ale żałuję, że Ty się nie wczułeś.
PD: Też żałuję, że nie okazał się takim, jakim myślałem, że będzie. Nie dano mi szansy się wczuć, nie moja wina.
BS: Twoja, bo to Tobie się nie spodobał.
PD: Żeby nastąpiła reakcja, musi być akcja. Najpierw to Brewer nakręcił słaby film, dopiero potem ja go obejrzałem.
BS: Ale poziom filmu jest pojęciem subiektywnym, a Twoja subiektywna wizja jest – biorąc pod uwagę Twoją perspektywę – w gruncie rzeczy obiektywna.
PD: Poniekąd prawda. Choć jako postmodernistyczy western nie jest to film zły.
koniec
« 1 2
18 marca 2006

Komentarze

18 X 2010   14:22:13

Panie Dobry, chyba nie ten film oglądaliśmy :). Oczywiście, Djay traktuje źle kobiety, bo tak został nauczony na ulicy. Uważa, że Nola nadaje się tylko do bycia dziwką, przez większość filmu taki jest. Ale potem zaczyna widzieć, że inni też mają marzenia, że też są ludźmi. Okazuje uczucie Shug, którą wcześniej również pomiatał. On się zmienił, ale sukces odnosi nie dlatego, ale z takiego samego powodu jak wielu raperów przed nim - choćby 50cent czy 2pac - przestępstwo.
Owszem, film jest podobny do 8 mili, bo tu też gość wie, że ma tylko jedną szansę i wszystko temu podporządkowuje. Ale jak to jest opowiedziane ! To, że Djay nie wzbudza naszej sympatii, to tylko dobrze, bo razem z nim przechodzimy tę przemianę.
Taki film można by pewnie nakręcić i u nas, o naszych blokowych gangsterach, choć pewnie byłoby to bardziej przaśne.
To, co najbardziej urzekło mnie w tym filmie, to proces twórczy i oddanie muzyce. Naprawdę rzadko można to zobaczyć pokazane w taki ciekawy sposób.
Na koniec dodam, że reżyser nie jest czarnoskóry, więc nie jest przedstawicielem tej kultury. Widzimy ją oczyma białego faceta z południa. Podobnie jak w Black Snake Moan - nie chodzi tam o czarnoskórych i nie jest to trójkąt miłosny. Polecam obejrzeć, bo to bardzo dobre, poruszające kino.

18 X 2010   15:32:23

Panie Bastard, widziałem "BSM" i nie bardzo mi podeszło. Poza tym nie bardzo pamiętam, w którym momencie "H&F" alfons przestaje pomiatać dziewczynami, może mi Pan to przypomnieć?

21 X 2010   11:37:01

owszem :)
zmiana stosunku do Shug - powrót i pocałunek. Pierwszy raz okazuje jej wtedy uczucie. Nola - rozmowa po akcji z mikrofonem. próbuje ją oszukać, ona prosi go żeby tego nie robił. Zaczyna czuć, że to dzięki nim w ogóle udaje mu się zrealizować marzenia z dzieciństwa.
Ten proces przebiega powoli, nie gwałtownie. Ale przebiega. Zbyt gwałtowny byłby niewiarygodny.
pozdrawiam serdecznie. lubię czytać pana felietony i recenzje, choć nie zawsze się z nimi zgadzam. tak trzymać :)

21 X 2010   12:02:43

No tak, ale on te uczucia okazuje już pod koniec filmu, więc mam jakby trochę za mało czasu, żeby się w ogóle przejmować nawróceniem bydlaka. Poza tym, że w ogóle średnio wierzę w nawrócenie polegające na "no dobra, dziwko, niech stracę i ten jeden raz cię nie oszukam".

26 X 2010   23:39:39

gdyby nawrócenie nastąpiło szybciej, tym bardziej byś nie uwierzył :).

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Rosjan – nawet zdrajców – zabijać nie można
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Android starszej daty
Jarosław Loretz

29 IV 2024

Kości pamięci, silikonowe powłoki, sztuczna krew – już dawno temu twórcy filmowi przyzwyczaili nas do takiego wizerunku androida. Początki jednak były dość siermiężne.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Wszystko zostaje w rodzinie
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Kobieta w błękitnej wodzie
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

16 przecznic
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Skok przez płot
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Kult
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Kumple na zabój
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Omen
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Tsotsi
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Sky High
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Wszystko gra
— Piotr Dobry, Bartosz Sztybor

Tegoż autora

Dobry i Niebrzydki: Zemsta Dragów, czyli bokserska nostalgia
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Polska nie musi wstawać z kolan, za to może wstać z kanapy
— Piotr Dobry

Dobry i Niebrzydki: Norwegia już nigdy nie będzie taka jak przedtem
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Dobry i Niebrzydki: Duchy, diabły, wilkołaki i steampunkowe mechaniczne skrzaty
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Człowiek z rozgoryczenia
— Piotr Dobry

Oscary 2018: Ranking filmów oscarowych
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Marzec 2018 (1)
— Piotr Dobry, Marcin Mroziuk, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Oscary 2018: Esensja przyznaje Oscary
— Piotr Dobry, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Oscary 2018: Najlepsze filmy
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Jarosław Robak, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Oscary 2018: Najlepsi aktorzy
— Piotr Dobry, Grzegorz Fortuna, Krzysztof Spór, Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.