Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Esensja i Stopklatka wybierają najlepsze filmy I kwartału w polskich kinach

Esensja.pl
Esensja.pl
Redakcje Internetowego Serwisu Filmowego Stopklatka.pl oraz Magazynu Kultury Popularnej Esensja.pl wspólnymi siłami postanowiły wybrać najlepsze filmy I kwartału w polskich kinach. Wygrała „Tajemnica Brokeback Mountain”, która wyprzedziła „Good Night, and Good Luck”. Zapraszamy do zapoznania się z naszą subiektywną listą najważniejszych filmów początku 2006 roku.

Esensja

Esensja i Stopklatka wybierają najlepsze filmy I kwartału w polskich kinach

Redakcje Internetowego Serwisu Filmowego Stopklatka.pl oraz Magazynu Kultury Popularnej Esensja.pl wspólnymi siłami postanowiły wybrać najlepsze filmy I kwartału w polskich kinach. Wygrała „Tajemnica Brokeback Mountain”, która wyprzedziła „Good Night, and Good Luck”. Zapraszamy do zapoznania się z naszą subiektywną listą najważniejszych filmów początku 2006 roku.
Z reguły bywa tak, że pierwszy kwartał roku przynosi na nasze ekrany plejadę dobrych filmów. Wynika to z bardzo prostego faktu – w walce o Oscary główni kandydaci mają premiery pod koniec roku, aby móc połączyć kampanię promocyjną z promocją wśród członków Akademii Filmowej. Te filmy w styczniu i lutym trafiają z reguły na ekrany innych krajów, w tym Polski. Najwyraźniej ponure czasy, w których faworytów oscarowych można było u nas zobaczyć ładne kilka miesięcy po rozdaniu nagród już minęły i obecnie dystrybutorzy bardziej starają się pomóc Polakom wyrobić sobie zdanie o kandydaturach jeszcze przed ceremonią, zapewne wychodząc ze słusznego założenia, że coś z amerykańskiej kampanii zachęcającej do głosowania na określone tytuły, dotrze też do Polski. Dużo gorzej niestety bywa z filmami nieanglojęzycznymi – te zazwyczaj możemy obejrzeć nawet do roku po przyznaniu nagród.
Mogliśmy więc w pierwszym kwartale zobaczyć aż cztery z nominowanych filmów – „Tajemnice Brokeback Mountain”, „Monachium”, „Capote” i „Good Night, and Good Luck”. Piąty z nich, zwycięzca, „Miasto gniewu”, gościł na naszych ekranach jeszcze w lipcu zeszłego roku. Z ważniejszych pozycji walczących o różnorodne nagrody zobaczyliśmy też „Syrianę”, „Spacer po linie”, „Opowieści z Narni”, „Wyznania gejszy” oraz „Dumę i uprzedzenie”. Można więc rzec, że przegląd był bogaty, zabrakło tylko nominowanego za scenariusz nowego filmu Woody’ego Allena, którego premierę zapowiedziano na kwiecień. Z pewnością jednak to dobry termin na początek wspólnej zabawy Stopklatki i Esensji – żaden kinoman na brak dobrych filmów zza oceanu narzekać nie mógł.
Gorzej było z kinem europejskim i azjatyckim. Zobaczyliśmy znane już z festiwalu warszawskiego norweskie „Hawaje, Oslo”, bez echa przeszedł nowy von Trier, czyli „Manderlay” bardzo ustępujący „Dogville”. Mogliśmy zobaczyć jeden film z Rosji („Ojciec i syn”), jeden z Niemiec („Sophie Scholl” – jedyny spośród nominowanych nieanglojęzycznych), dwa czeskie (starą „Jazdę” i dokumentalny „Czeski sen”), Francję reprezentowało kilka tytułów, w tym najnowsze filmy Francoisa Ozona i Luca Bessona, z Azji przybyły trzy filmy uznanych twórców – Koreańczyków Park Chan-wooka i Kim Ki-duk i Japończyka Takashiego Miike.
Reprezentacja filmów czysto rozrywkowych, równie bliskich sercu redakcji Esensji i Stopklatki też była szeroka, trochę gorzej z poziomem. Raczej rozczarowały – poza dobrym „Zejściem” – horrory – „Piła 2”, „Hostel” miały swoich zwolenników (także wśród nas), ale jednak dużo więcej przeciwników, „Mgła”, „Underworld: Evolution” i „Oszukać przeznaczenie 3” nie spotkały, eufemistycznie mówić, ze zbyt ciepłym przyjęciem. Fantastyka naukowa reprezentowana przez „Aeon Flux” przeszła kompletnie bez echa. Z komedii mile zaskoczył „Kiss Kiss Bang Bang”, honoru sensacji w ostatnich dniach kwartału broni świetny „Plan doskonały” Spike’a Lee.
Narady dwóch redakcji nie były zbyt burzliwe. Jako, że „Miasto gniewu” zobaczyliśmy w zeszłym roku, nie mieliśmy dylematu amerykańskich akademików – zdecydowanym zwycięzcą został film Anga Lee „Tajemnica Brokeback Mountain”. Każda z redakcji umieściła go na drugim miejscu swej listy, ale w podsumowaniu był bezkonkurencyjny. „Gejowski western” jak popularnie nazwano ekranizację opowiadania Anne Proulx okazał się zdecydowanie czymś więcej niż tylko opowieścią o miłości dwóch homoseksualistów. Ta pięknie sfilmowana opowieść o życiu z niemożnością spełnienia swych pragnień, z kapitalnymi rolami Heatha Ledgera, Jake’a Gyllenhaala i Michelle Williams przemówiła mocno do wielu widzów w Polsce.
Oto nasz ranking najlepszych filmów I kwartału w polskich kinach w 20006 roku.
1. Tajemnica Brokeback Mountain
O tym filmie napisano już dziesiątki tekstów. W większości z nich jasno wynika, że mamy do czynienia z arcydziełem. To co mnie uderzyło w tej przejmującej historii to cisza i przestrzeń. Obie „zagrały” role pierwszoplanowe, równorzędne z dwoma głównymi bohaterami. Dawno nie było też w kinie tak przejmująco ukazanego upływu czasu… Ta opowieść ma wiele płaszczyzn, na których możemy ją analizować i stąd tak znacząca pozycja filmu.
2. Good Night, and Good Luck
To niewiarygodne, ile w tym skromnym filmie udało się Clooney’owi zmieścić treści. Hołd dla dziennikarstwa z prawdziwego zdarzenia; obraz amerykańskiej telewizji lat 50.; obraz mediów jako władzy, która z równą łatwością wynosi na szczyty, co niszczy; przypomnienie, że jeden człowiek może zmienić bieg historii; a nade wszystko komentarz społeczno-polityczny do paranoi, jaka miała wtedy miejsce w USA i jaka niedawno przeżyła renesans już nie tylko w Stanach. Rzecz niebywała – wziąć kawałek skrajnie amerykańskiej historii sprzed półwiecza i wydobyć z niej przekaz znajdujący dziś zastosowanie pod każdą szerokością geograficzną. Może wyciągną z niego odpowiednie wnioski np. ci, co to w warszawskim metrze zaczynają rozglądać się wkoło i nerwowo przestępować z nogi na nogę, gdy tylko do wagonu wejdzie arab, cygan, ktokolwiek o ciemniejszej karnacji? Oczarował mnie ten film bardzo, również formą – czarno-biała fotografia i wplecenie między sceny fabularne archiwalnych materiałów przydaje mu maksymalnego realizmu, jazzowe piosenki wprawiają w błogi, melancholijny nastrój, a zachwytu dopełnia jeden z najlepszych zespołów aktorskich w dziejach kina (tak dobry, że za najsłabsze jego ogniwo, najbardziej przeszarżowaną rolę część uczestników pokazów przedpremierowych w USA uznała aktora grającego McCarthy’ego, nie orientując się, że to McCarthy we własnej osobie!).
3. Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej
Intrygujący, interesujący i fascynujący obraz Sama Mendesa, który nie ukrywa aluzji do antywojennych pomników światowego kina. Otwierająca „Jarheada” scena nie pozostawia żadnych wątpliwości. Pierwsze ujecie, pierwszy kadr i od razu to przeszywające dreszczem uczucie ekscytacji wywołane znajomym widokiem. Żołnierze w „Jarheadzie” żyją jakby w innym, odrealnionym świecie. Szkoleni i przygotowywani do walki oczekują jej, jako spełnienia szczególnej próby. Przy tym okrutnie się nudzą trwając w ciągłej gotowości bojowej, otoczeni zewsząd jedynie piaskami pustyni. Próby radzenia sobie z taką apatią wypadają na ekranie komicznie, ale przez ten śmiech przenika okrutna prawda. Szaleństwo. Ogarniający Marines stan, który spowoduje bezwarunkowe naciśnięcie cyngla karabinu, kiedy przyjdzie taka potrzeba.
4. Plan doskonały
Świeży film o napadzie na bank? Tak, ale nie tylko. To także kolejny film Spike’a Lee o Nowym Jorku, który obecny jest tutaj fizycznie, ale też w dowcipnych bądź zgryźliwych dialogach bohaterów głównych i pobocznych, w umiejętnie wplecionych w akcję scenkach obyczajowych, w muzyce Terence’a Blancharda. Ten film wręcz tętni swoistą multikulturowością tego miasta. Przy czym – co istotne – ani na moment nie wypada z rytmu sensacyjnej opowieści. Słowem, tak jak niedawno pokazał Cronenberg „Historią przemocy” – na własną rękę czy dla dużej wytwórni, w niszy czy w mainstreamie – prawdziwy artysta pozostaje sobą i to materiał ma służyć jemu, a nie odwrotnie. Doskonały plan.
5. Syriana
Reżyser poskąpił klarownych odpowiedzi i otworzył pole do polemiki nad palącym tematem. Kłopotliwym, bo nie sposób zająć dogodne stanowisko, gdy z jednej strony patrzymy na obłudę, bezwzględność i przekupstwo, dominujące w polityce koncernów naftowych, zaś z drugiej mamy świadomość naszej zależności od tych nieczystych zagrań, toczących się nad naszymi głowami. Ujmując rzeczy tak bardzo od nas odległe, z akcją toczącą się w odsuniętych od nas o tysiące kilometrów krajach, sprawy pokazane z punktu widzenia bohaterów, z którymi ciężko się utożsamiać, Gaghan udowadnia, że kwestie pozornie dalekie dotykają nas bezpośrednio. Są niewyobrażalnie dla nas blisko. „Syriana” jest kombinacją wyjątkowych umiejętności i niewiarygodnej odwagi twórców. To przekaz a la Michael Moore, ujęty w zbudowaną z perfekcyjnym wyczuciem fabułę i z o niebo większą, niż u Moore’a, klasą. Klasą twórcy, który nie musi się osobiście pchać przed kamerę, pouczać i nachalnie dokumentować swoją opinię, nie ufając inteligencji widza. Gaghanowi udała się trudna sztuka rezygnacji z łatwizny, powściągnięcia własnych emocji i zmuszenia widza do myślenia. A po seansie „Syriany” jest nad czym myśleć.
6. Zejście
Sześć kobiet, tajemnicze jaskinie, droga bez powrotu, narastający strach i czające się bardzo blisko niebezpieczeństwo. To wszystko składa się na rewelacyjną mieszankę strachu, przemocy, walki z potworami i własnymi słabościami. Choć twórca nie troszczy się specjalnie się o nadanie rysu psychologicznego postaciom, to udaje mu się w zamian dostarczyć wielu wrażeń natury estetycznej. Kamera wraz z bohaterkami przeciska się przez ciasne jaskinie, dociera do miejsc niezwykłych i odkrywa tajemnicę istot żyjących w ciemnościach. Jak na horror przystało mamy rewelacyjnie budowane i stopniowane napięcie (na szczęście nie ma skrzypiących drzwi), sporo krwi i tyleż kości, mamy też sześć kobiet, które (każda na swój sposób) podejmują walkę z wrogiem i mnóstwo niespodzianek…
7. Monachium
Rany, jakich czasów dożyliśmy! Spielberg, który stawia w filmie więcej pytań niż daje odpowiedzi. Spielberg, który każe widzom myśleć, zamiast wyłożyć w rozbudowanej końcówce wszystko, co powinni sądzić o danym filmie. Spielberg, który wprowadza do filmu dwie istotne dla fabuły, nietypowe sceny erotyczne. Spielberg, który pokazuje scenę egzekucji jaką wykonują pozytywni bohaterowie na nagiej, bezbronnej kobiecie. A jednak nie zapomina tego, czego był mistrzem – sceny egzekucji palestyńskich przywódców są bardzo silne emocjonalnie i perfekcyjnie sfilmowane. Znakomite pomysły montażowe, świetne zdjęcia Janusza Kamińskiego (zwróćcie uwagę jak inaczej filmowane są sceny w Izraelu), nietypowa muzyka Johna Williamsa, mistrzowska scenografia Europy lat 70. Tyle zachwytów, a jeszcze nie dotarłem do przesłania… Przemoc rodzi przemoc, więc czy warto tak walczyć o ten skrawek pustyni z kilkoma wyschniętymi drzewami oliwnymi? Czy własny dom jest naprawdę wart tego wszystkiego, tak dużych kosztów? Nie ma prostej odpowiedzi, ale być nie może. Dawno nie było filmu, który aż tak prowokowałby do przemyśleń.
Trzy Pogrzeby Melquiadesa Estrady
Tommy Lee Jones, uznany gwiazdor, laureat Oscara i bohater wielu filmów kina rozrywkowego, w swoim fabularnym reżyserskim debiucie (wcześniej nakręcił film telewizyjny) nie zważając na jakiekolwiek trendy przedstawił historię na tyle niezwykłą, że pozostawia ona widza w dość dziwnym stanie. Coś pomiędzy zdziwieniem, podziwem, konsternacją i zachwytem. Mamy po pierwsze bardzo niejednoznaczny scenariusz. Jest tutaj kilka scen, które zaskakują, gdy kamera na przykład bez żadnego skrępowania ukazuje powoli rozkładające się ciało zmarłego Melquiadesa. Są momenty gdy opowieść zbliża się do mistycyzmu, czegoś nieuchwytnego, tradycji kultywowania zmarłych w świecie gdzie inaczej postrzega się śmierć.
Kiss Kiss Bang Bang
Black jakimś dziwnym sposobem daje radę przejechać się po koleinach wyżłobionych przez tuziny innych twórców przed nim i wywołać wrażenie, że jedzie nimi pierwszy raz. Dialogi – palce lizać, znakomity Downey Jr., Kilmer jako najtwardszy gej ostatnich dekad, bardzo smakowita czołówka itd. A co najdziwniejsze, poza zagraniami, których można się było spodziewać (zapowiadanie akcji z wyprzedzeniem, paralele z powieściami), jest tutaj co najmniej kilka mistrzowsko i na poważnie wyreżyserowanych sekwencji. Scena z Downeyem ukrywającym się pod łóżkiem to jedna z takich perełek. Krótko mówiąc bardzo, bardzo miłe zaskoczenie.
10. C.R.A.Z.Y.
„C.R.A.Z.Y.” to film oryginalny, inteligentny, świetnie zagrany, a przy tym dowcipny, dynamiczny, opowiadający o rzeczach ważkich bez cienia zadęcia, nie nudzący ani przez moment mimo ponad dwugodzinnego czasu projekcji, z genialną i bardzo znaczącą dla fabuły ścieżką dźwiękową (m.in. Charles Aznavour, Patsy Cline, Presley, Jefferson Airplane, Pink Floyd, The Rolling Stones). Jeśli idzie o nietypowe ujęcie tematu dojrzewania i poszukiwania tożsamości, bije nawet „Donniego Darko”.
Pani Zemsta
„Old Boy” (poprzedni film tego twórcy) to był majstersztyk i niezwykły dowód na to, że kino potrafi jeszcze dostarczać wielu niesamowitych wrażeń. To stąd tak wysokie oczekiwania towarzyszące filmowi „Pani Zemsta”. Pośrednio się to udało, bowiem reżyser na pewno nie zawiódł, ale też nie można z całą pewnością powiedzieć, że poszedł o jeszcze jeden znaczący krok naprzód. W warstwie wizualnej „Pani Zemsta” nie jest opowieścią tak wyrafinowaną jak „Old Boy”, nie proponuje też niezwykłych i nowatorskich rozwiązań scenariuszowych. Dostarcza jednak bardzo dobrych wrażeń, które nie pozwalają oderwać wzroku od ekranu.
koniec
4 kwietnia 2006

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż twórcy

Esensja ogląda: Maj 2013 (1)
— Anna Kańtoch, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin T.P. Łuczyński

Esensja ogląda: Kwiecień 2013 (2)
— Ewa Drab, Gabriel Krawczyk

Esensja ogląda: Luty 2013 (Kino)
— Miłosz Cybowski, Gabriel Krawczyk, Alicja Kuciel, Konrad Wągrowski

Robinson transoceaniczny
— Agnieszka Szady

Z kamerą wśród zwierząt
— Małgorzata Steciak

Nowości: Wrzesień 2003
— Konrad Wągrowski

DVD: Przyczajony tygrys, ukryty smok
— Konrad Wągrowski

Na ekranach: Wrzesień 2003
— Joanna Bartmańska, Marta Bartnicka, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Tomasz Kujawski, Eryk Remiezowicz

Z czego w Stanach robią gacie?
— Tomasz Kujawski

Człowiek miarą wszechrzeczy
— Stanisław Witold Czarnecki

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.