Z filmu wyjęte: WylewnośćOtóż nie, nie jest to nic z rzeczy, które przychodzą na myśl jako pierwsze. Twórcy z Indonezji nie poszli na aż taką łatwiznę.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: WylewnośćOtóż nie, nie jest to nic z rzeczy, które przychodzą na myśl jako pierwsze. Twórcy z Indonezji nie poszli na aż taką łatwiznę. Zgodnie z obietnicą z poprzedniego odcinka – dziś kadr drugi z indonezyjskiego filmu „Bangkit dari Lumpur”, czyli „Zrodzony z błota”. Streszczenie fabuły oraz jakość techniczną produkcji pokrótce zaprezentowałem w zeszłym tygodniu, dziś natomiast proponuję jeszcze jeden obrazek, na pierwszy rzut oka bardzo niesmaczny. Kłopot w tym, że nie jest to ani powrót nie dającego się strawić posiłku, ani zemsta sałatki bogato obtoczonej w majonezie. Otóż odpowiedzialni za efekty specjalne twórcy z dalekiej Azji uznali, że tak właśnie wygląda… ektoplazma. Czyli substancja, z której składają się duchy. Bo – żeby było bardziej bez sensu – duch nie może ot tak pojawić się u wezgłowia łóżka wybranej do opętania osoby, a koniecznie musi przecisnąć swoje ektoplazmatyczne ciało przez… dziurkę od klucza w drzwiach. Maź o wyglądzie i konsystencji wymiotów leje się więc na podłogę i nieapetycznym jęzorem płynie w kierunku łóżka. W efekcie scena, która chyba miała wzbudzać grozę, powoduje u widza konsternację. Bo w końcu wybór jest trudny: śmiać się z nieudolności twórców, czy może raczej przełknąć kilka razy ślinę, żeby ostatni posiłek lepiej ugruntował się w żołądku. 25 października 2021 |
Powie ktoś, że oparta na prozie słowackiego pisarza Juraja Váha „Noc w Klostertal” byłaby ciekawsza, gdyby nie pojawiający się na finał wątek propagandowy. Tyle że nie pobrzmiewa on wcale fałszywą nutą. Gdyby przyjąć założenie, że cała ta historia wydarzyła się naprawdę, byłby nawet całkiem realistyczny. W każdym razie nie zmienia to faktu, że spektakl Tadeusza Aleksandrowicza ogląda się znakomicie nawet pięćdziesiąt pięć lat po premierze.
więcej »W chińskich filmach nawet latające ryby są trochę… duże.
więcej »Opowiadanie Jerzego Gierałtowskiego „Wakacje kata” ukazało się w 1970 roku. Niemal natychmiast sięgnął po nie Zygmunt Hübner, pisząc na jego podstawie scenariusz i realizując spektakl telewizyjny dla „Sceny Współczesnej”. Spektakl, który – mimo świetnych kreacji Daniela Olbrychskiego, Romana Wilhelmiego i Aleksandra Sewruka – natychmiast po nagraniu trafił do archiwum i przeleżał w nim ponad dwie dekady, do lipca 1991 roku.
więcej »Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Latająca rybka
— Jarosław Loretz
Android starszej daty
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz