Z filmu wyjęte: Technika zgniłego ZachoduKręcenie filmów, których akcja rozgrywała się w krajach ogólnie pojętego Zachodu, było w ZSRR trochę utrudnione ze względu na brak odpowiedniego parku maszynowego.
Jarosław LoretzZ filmu wyjęte: Technika zgniłego ZachoduKręcenie filmów, których akcja rozgrywała się w krajach ogólnie pojętego Zachodu, było w ZSRR trochę utrudnione ze względu na brak odpowiedniego parku maszynowego. Dzisiejszy kadr wpisuje się w serię maszyn latających, którym przyszło udawać jednostki z wrogiego państwa (czeski Zlín Z-326 jako hitlerowski myśliwiec) lub wrogiego bloku (amerykańskie Cessna 180H Skywagon i samolot pasażerski jako radzieckie płatowce). Tym razem rzecz dotyczy jednak śmigłowca. Sprawa jest o tyle ciekawa, że w grę wchodzi Kamow Ka-26, bardzo charakterystyczna maszyna, jak wszystkie konstrukcje Kamowa posiadająca dwa położone jeden nad drugim przeciwbieżne wirniki. Żadna inna na świecie wytwórnia nie używa tego systemu, więc śmigłowiec jest niemożliwy do pomylenia z jakąkolwiek inną konstrukcją, ale ze względu na stosunkowo małoseryjną produkcję (przynajmniej w porównaniu do produkowanych w dziesiątkach tysięcy sztuk maszyn wytwórni Mila) nie był na tyle rozpowszechniony w Związku Radzieckim, by tamtejsi obywatele natychmiast kojarzyli go z rodzimym przemysłem lotniczym. W efekcie można go było wykorzystać na przykład jako śmigłowiec policyjny niesprecyzowanego zachodniego państwa, co widać na załączonym obrazku. Tu warto jeszcze dodać, że Ka-26 – wyprodukowany w latach 1969-1985 w liczbie 816 sztuk – jest w ogóle niezwykle ciekawą konstrukcją, jest to bowiem śmigłowiec modułowy. Stała jest tylko rama z kabiną, silnikami i wirnikami, natomiast reszta korpusu – czyli to, co robi za przestrzeń ładunkową – jest wymienna. Można tam zamontować kabinę pasażerską (na 6 osób), platformę ładunkową (o udźwigu 900 kg), moduł sanitarny (na dwóch rannych na noszach i dwóch na krzesełkach), zbiornik do oprysków wraz z dyszami (z szerokością oprysku do 60 metrów) czy zaczepy, dzięki którym śmigłowiec będzie mógł działać jako latający dźwig. Do zmiany modułu wystarczyło dwóch-trzech techników, którym – jeśli byli leniwi – zajmowało to cały dzień. Na zdjęciu widać wersję pasażerską wykorzystaną w filmie „Mołczanije doktora Iwensa”, dystrybuowanym w Polsce jako „Milczenie doktora Evansa”. Obraz powstał w roku 1974 i dziś można go odbierać jedynie jako pocieszną sowiecką propagandę. W zamyśle twórców było to jednak liryczne SF o pojawieniu się obcych na Ziemi w chwili katastrofy rejsowego samolotu. Ocalałą bodaj siódemkę pasażerów zamykają w odpychającym wodę bąblu siłowym, a z jednym z nich – tytułowym naukowcem (Siergiej Bondarczuk) – rozmawiają o przysłowiowych półdupkach Maryni, mimochodem rzucając, że żyją prawie dwieście lat (jak chcą, to i nieco dłużej) i od dawna szukają braci w rozumie. Oczywiście naukowiec zakochuje się w obcej, roztropnie liczącej sobie jedynie 40 lat (Żanna Bołotowa), zaś po powrocie do domu (naturalnie reszta rozbitków też wróciła) marzy o niej, ale i milczy, żeby zgniły zachodni świat nie dowiedział się o ich istnieniu. Bo w końcu jeden z zachodnich myśliwców zestrzelił mniejszy stateczek ekspedycji, gdyż… chciwi kapitaliści boją się, żeby obcy nie trafili za żelazną kurtynę, gdzie panuje pokój, szczęście i dobrobyt. Gdy obcy informują o odlocie, bohater dostaje pozwolenie na poinformowanie władz o rzeczywistym przebiegu zdarzeń, ale w pewnym momencie postanawia uciec do jednego z państw bloku wschodniego z ukochaną obcą. Co – tak po prawdzie – jest piramidalną bzdurą, skoro obca potrafi się teleportować, co oznacza, że wcale nie musi siedzieć w samochodzie naukowca, a także posiada zdolność prekognicji i wie, jak cała ta awantura się skończy. Żeby wzmocnić u sowieckiego widza przekonanie o rozgrywaniu się akcji w kraju zachodnim, namalowano na śmigłowcu napis „Police” (pilnując jednocześnie, żeby w obiektywie kamery nie znalazł się górny wirnik – no wiecie, to „śmigłowiec jakich wiele”), sceny miejskie nakręcono zaś w czeskiej Pradze, dzięki czemu po ekranie plączą się dziesiątki skód, od czasu do czasu przeplatane importowanym mercedesem czy fordem. Owszem, film ma dość sympatyczny klimat, ale jak się głębiej zastanowić, to jest o niczym, zaś jego jedynym zadaniem jest sławienie pokojowych zamiarów ZSRR, kraju nieograniczonych obywatelskich swobód i wolnej miłości. 1 maja 2023 |
Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.
więcej »Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.
więcej »Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.
więcej »Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz
Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz
Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz
Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz
Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz
Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz
Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz
Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz
Zemsty szpon
— Jarosław Loretz
Orient Express: A gdyby tak na Księżycu kangur…
— Jarosław Loretz
Kości, mnóstwo kości
— Jarosław Loretz
Gąszcz marketingu
— Jarosław Loretz
Majówka seniorów
— Jarosław Loretz
Gadzie wariacje
— Jarosław Loretz
Weź pigułkę. Weź pigułkę
— Jarosław Loretz
Warszawski hormon niepłodności
— Jarosław Loretz
Niedożywiony szkielet
— Jarosław Loretz
Puchatek: Żenada i wstyd
— Jarosław Loretz
Klasyka na pół gwizdka
— Jarosław Loretz
Do tego cyklu można dorzucić chyba "Test pilota Pirxa", w którym to filmie wykorzystano śmigłowiec Mi-2.