Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 17 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

David Trueba
‹Madryt 1987›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMadryt 1987
Tytuł oryginalnyMadrid, 1987
Dystrybutor Vivarto
Data premiery10 maja 2013
ReżyseriaDavid Trueba
ZdjęciaLeonor Rodríguez
Scenariusz
ObsadaJosé Sacristán, María Valverde, Ramon Fontserè, Alberto Ferreiro, Eduardo Antuña, Francisco Risueño, Miguel Castrejon, Bárbara Lemus, Gloria Rodríguez
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiHiszpania
Czas trwania100 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Naga prawda o jurności podstarzałych Hiszpanów
[David Trueba „Madryt 1987” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kręcąc „Madryt 1987”, hiszpański reżyser David Trueba wykazał się niemałym poczuciem humoru. Areną wydarzeń w tym skrojonym na antyczną miarę – z zachowaniem jedności miejsca, czasu i akcji – dramacie uczynił bowiem łazienkę. Na dodatek zamknął w niej pozbawionych odzieży kobietę i mężczyznę, których dzielą dwa pokolenia. Co z tego powstało? Intrygująca tragikomedia o kondycji Hiszpanii lat 80. XX wieku.

Sebastian Chosiński

Naga prawda o jurności podstarzałych Hiszpanów
[David Trueba „Madryt 1987” - recenzja]

Kręcąc „Madryt 1987”, hiszpański reżyser David Trueba wykazał się niemałym poczuciem humoru. Areną wydarzeń w tym skrojonym na antyczną miarę – z zachowaniem jedności miejsca, czasu i akcji – dramacie uczynił bowiem łazienkę. Na dodatek zamknął w niej pozbawionych odzieży kobietę i mężczyznę, których dzielą dwa pokolenia. Co z tego powstało? Intrygująca tragikomedia o kondycji Hiszpanii lat 80. XX wieku.

David Trueba
‹Madryt 1987›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułMadryt 1987
Tytuł oryginalnyMadrid, 1987
Dystrybutor Vivarto
Data premiery10 maja 2013
ReżyseriaDavid Trueba
ZdjęciaLeonor Rodríguez
Scenariusz
ObsadaJosé Sacristán, María Valverde, Ramon Fontserè, Alberto Ferreiro, Eduardo Antuña, Francisco Risueño, Miguel Castrejon, Bárbara Lemus, Gloria Rodríguez
Rok produkcji2011
Kraj produkcjiHiszpania
Czas trwania100 min
Gatunekdramat
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Do kinematografii trafia się różnymi drogami. Jedną z popularniejszych – można rzec: jak to w życiu – są znajomości i koligacje rodzinne. W świecie filmu nie brakuje dynastii artystycznych, w których zawód aktora, reżysera czy producenta (a niekiedy wszystkie jednocześnie) przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Czy to źle? Oczywiście, że nie – jednak pod warunkiem, że „dziedzic fortuny” okazuje się nie mniej zdolny od swojego przodka. David Trueba (rocznik 1969), Hiszpan rodem z Madrytu, filmem zainteresował się pod wpływem swego starszego o czternaście lat brata Fernanda. To dla niego napisał swoje najbardziej znane scenariusze, zanim zdecydował się sam stanąć za kamerą w roli reżysera. Fachu uczył się zresztą nie tylko w ojczyźnie, ale również za Oceanem – w Amerykańskim Instytucie Filmowym w Los Angeles. Spod (między innymi) jego pióra wyszły teksty, na których starszy z braci Truebów oparł swoje wielkie przeboje: „Zbyt wiele” (1995) i „Dziewczynę marzeń” (1998). Własny debiut fabularny w pełnym metrażu David zaliczył w 1996 roku, kiedy to nakręcił komediodramat „Dobre życie”. Później powstały jeszcze komedia „Dzieło” (2000), oparty na bestsellerowej, znanej także w Polsce, powieści Javiera Cercasa dramat o wojnie domowej w Hiszpanii „Żołnierze spod Salaminy” (2004) oraz melodramat z akcentami humorystycznymi „Witaj w domu” (2006). Co ciekawe, w trzech ostatnich z wymienionych filmów główne role żeńskie zagrała rówieśniczka reżysera – prywatnie żona (choć obecnie w separacji) – Ariadna Gil.
„Madryt 1987” powstał po pięciu latach przerwy. W tym czasie Trueba rozstał się z Gil, ale nie tylko dlatego nie pojawiła się ona w jego następnym dziele. Najprawdopodobniej nawet gdyby wciąż pozostawali najszczęśliwszą parą na globie, pani Ariadna i tak – z racji wieku – nie otrzymałaby roli pięknej i młodej Ángeli. Obraz doceniony został przede wszystkim na dwóch festiwalach, na których otarł się o nagrody jury: w Miami, gdzie był nominowany w kategorii filmów iberoamerykańskich, oraz Sundance, gdzie starał się o zaszczyty jako dramat nakręcony poza Stanami Zjednoczonymi. I choć nie powrócił zza Oceanu z tarczą, to i na pewno nie na tarczy. Akcja dzieła Trueby, co zresztą podpowiada już sam tytuł, rozgrywa się w stolicy Hiszpanii w upalne lato 1987 roku. Miguel Raballa (a tak naprawdę Rodriguez) to posunięty już w latach pisarz – prozaik, dramaturg i dziennikarz, który od dwudziestu pięciu lat każdego dnia dostarcza felieton jednemu z madryckich dzienników. Przeszedł w życiu niejedno – wszak nazwisko i markę wyrobił sobie już w czasach frankistowskich, co na pewno wymagało od niego sporej porcji hipokryzji. Z biegiem lat nie stracił dziennikarskiego pazura, coraz trudniej jednak dogadać mu się z ludźmi. Dlatego praktycznie nie bywa w redakcji, gdzie nie pozwalali mu pić w godzinach pracy; swoje „biuro” przeniósł więc do pobliskiej kawiarni – tam, z racji popularności, kelnerzy tolerują i jego pijaństwa, i impertynencję. W końcu temu, który płaci, i na dodatek jest osobą publiczną – wolno więcej!
Pewnego dnia kontaktuje się z Miguelem studentka pierwszego roku dziennikarstwa Ángela. Dziewczyna prosi o pomoc; oblała jeden z egzaminów, a formą zadośćuczynienia dla wykładowcy ma być wywiad przeprowadzony przez nią z kimś znanym. Pisarz wyraża zgodę i umawia się z nią. Nie kieruje się jednak sympatią dla młodych adeptek zawodu; jego intencje są zdecydowanie bardziej zdrożne – chce się przekonać, czy dziewczyna mu się spodoba, a jeśli tak, to czy da się zaciągnąć ją do łóżka. Nie ukrywa zresztą swoich niecnych zamiarów i już kilkanaście minut po prezentacji zaciąga Ángelę do atelier swojego przyjaciela, malarza, który właśnie, uciekając przed upałami, wyjechał poza miasto. Miguel od samego początku znajomości konsekwentnie dąży do zbliżenia; w efekcie para ląduje nago w łazience, w której zatrzaskują się drzwi. Nikogo nie ma na klatce schodowej kamienicy, wszyscy sąsiedzi też jakby zapadli się pod ziemię, nikt więc nie reaguje na wołanie o pomoc, co oznacza, że w ostateczności starzec i młódka spędzą ze sobą w zamknięciu dwa dni – malarz Luis ma bowiem wrócić dopiero w poniedziałek. Fakt, że stają przed sobą tak, jak stworzył ich Pan Bóg, ma oczywiście znaczenie czysto symboliczne – chcąc nie chcąc, od razu zostają obnażeni, nic nie mogą ukryć, okłamywanie się i przyjmowanie póz nie ma najmniejszego sensu. Gdy stary pisarz próbuje odgrywać przed studentką swój teatr, gdy poucza ją, strofuje, robi wymówki, stawia się w roli wszechwiedzącego – wygląda żałośnie. Z obwisłym brzuchem i plamami wątrobowymi na ciele, z odmawiającym posłuszeństwa „gorylem” (chyba łatwo domyśleć się, o jaką męską część ciała chodzi?), daleko mu do wizerunku macho, jaki chciałby roztoczyć przed dziewczyną.
Miguel to człowiek przyzwyczajony do tego, że go słuchają; Ángelę traktuje więc jak swoje audytorium – nieważne, że jednoosobowe – które próbuje uwieść elokwencją oraz pełnym cynizmu i sztucznego luzu stosunkiem do życia. W pierwszej części filmu jesteśmy więc głównie świadkami monologu starca, z rzadka tylko przerywanego nieśmiałymi pytaniami czy komentarzami młodej dziewczyny. Dopiero z biegiem czasu, gdy zaczyna brakować mu konceptu do dalszego nabzdyczania się, dopuszcza ją do głosu i wtedy okazuje się, że oprócz pociągającego ciała Ángela ma również ponętny intelekt. Że jest taka, jaki był on… kilkadziesiąt lat wcześniej, zanim okres dyktatury frankistów złamał mu kręgosłup moralny. I tym sposobem dochodzimy do drugiego dna filmu Trueby, który poprzez zderzenie dwóch postaci z zupełnie innych światów stara się opowiedzieć o przeżywającej kłopoty tożsamościowe Hiszpanii lat 80. XX wieku. Nie bez powodu okazuje się, że ojciec dziewczyny jest dawnym pułkownikiem armii generała Franco i wciąż jeszcze zaprzysięgłym faszystą. Z kolei Miguel, który idealnie dostosował się do funkcjonowania w ramach reżimu, był też jednak przez władze inwigilowany i – co prawda subtelnie w porównaniu z tym, co działo się chociażby za „żelazną kurtyną” – represjonowany. Pamięć o tamtych czasach jest ciągle żywa – w starym pisarzu, który nosi w sobie pogardę dla siebie z tamtych lat, i w młodej dziennikarce, której ojciec budował system i przy okazji starał się zaszczepić jego ideały swoim dzieciom.
W warstwie obyczajowej fabuła „Madrytu 1987” przywodzi na myśl dwie znane w Polsce powieści hiszpańskojęzyczne, które również doczekały się ekranizacji kinowych: „Dziewczynę w złotych majtkach” Juana Marsé oraz „Rzecz o mych smutnych dziwkach” Gabriela Garcíí Márqueza. Z tą pierwszą film łączy jeszcze dodatkowo przesłanie natury społeczno-politycznej i nawiązanie do czasów Hiszpanii frankistowskiej. Dzieło Trueby to koncert dwóch aktorów z dwóch jakże odmiennych i odległych pokoleń. Starego, choć on zapewne miałby co do tego określenia inne zdanie, pisarza Miguela zagrał urodzony w 1937 roku José Sacristán, jedna z legend kina hiszpańskiego. Człowiek, który przed kamerą stawał już sto kilkadziesiąt razy. Któremu dane było wystąpić między innymi w „Długich wakacjach 36” (1976) Jaimego Camino, jednym z pierwszych – jeśli w ogóle nie pierwszym – krytycznych wobec władzy caudillo Francisco Franco filmów o czasach wojny domowej (notabene obraz ten powstał zaledwie rok po śmierci dyktatora). W młodziutką studentkę Ángelę wcieliła się natomiast, młodsza od Sacristána równo o pół wieku, María Valverde, mająca już poza tym na koncie główne role w historycznej „Rodzinie Borgiów” (2006) Antonia Hernándeza (w którym podarowała swoją twarz i przede wszystkim ciało śmiertelnie niebezpiecznej Lukrecji Borgii), sensacyjnych „Złodziejach” (2007) Jaimego Marguesa oraz ponownie odnoszącym się do Hiszpanii drugiej połowy lat 30. ubiegłego wieku dramacie wojennym „Żona anarchisty” (2008) Marie Noelle i Petera Sehra.
Niezwykle trudnego zadania sfilmowania dwójki aktorów w niewielkiej przestrzeni łazienki podjął się operator Leonor Rodríguez, dla którego „Madryt 1987” był debiutem kinowym. Szczęśliwie po wykonanej przez niego pracy nie widać ani tremy, ani braku doświadczenia; widać za to dużą subtelność w eksponowaniu nagości. Obraz Trueby pozbawiony jest klasycznej ścieżki dźwiękowej, dopiero w finale rozbrzmiewa urocza akustyczna ballada „Mañana” śpiewana przez Irene Tremblay. Zwiewna i delikatna jak aktorka María Valverde, którą w tym samym czasie widzimy na ekranie idącą ulicami Madrytu.
koniec
16 maja 2013

Komentarze

16 V 2013   12:17:58

Świetna recenzja, ale mam jedno zastrzeżenie do jej Autora, całkowicie chybione użycie:
"I choć nie powrócił zza Oceanu z tarczą, to i na pewno nie na tarczy."
Dla hipotetycznych twórców tego powiedzenia (Spartan) taka sytuacja, czyli powrót bez tarczy, to najgorsze co się mogło przytrafić. Oznaczała po prostu ucieczkę z pola bitwy i porzucenie rynsztunku. Sądząc z recenzji film jednak nie zhańbił się czymś takim, więc chyba to nie jest za bardzo "a propos" :)

16 V 2013   18:41:19

Ale tu nie ma mowy o "powrocie bez tarczy". Powrót "z tarczą" oznaczał zwycięstwo, "na tarczy" - porażkę, najczęściej równoznaczną ze śmiercią wojownika.

16 V 2013   19:08:57

Jeśli nie powrócił z tarczą ani na tarczy to jakie właściwie mamy możliwości? :)

16 V 2013   22:05:37

Umiarkowany sukces, bo jednak się przeżyło. ;)

17 V 2013   00:28:37

Dobrze, a teraz lekko zawróćmy w kierunku posiadania lub nie posiadania tarczy przy takim powrocie.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Co tam dolary, gdy można zarabiać ruble!
Sebastian Chosiński

15 V 2024

Przyznaję, że filmowymi ekranizacjami powieści Brunona Jasieńskiego „Człowiek zmienia skórę” zająłem się nie „po bożemu”, bo od końca. Najpierw przedstawiłem pięcioodcinkowy miniserial z 1978 roku, a dopiero teraz zabieram się za nakręconą dwie dekady wcześniej dwuczęściową kinową epopeję autorstwa Rafaiła Perelsztejna.

więcej »

Fallout: Odc. 8. Optymizm też bywa zabójczy
Marcin Mroziuk

13 V 2024

Z zainteresowaniem obserwujemy, jak rodzeństwo MacLeanów niezależnie od siebie poznaje prawdę o Krypcie 31. A choć obecna sytuacja Lucy i Norma wygląda zupełnie inaczej, to każde z nich staje przed trudną decyzją. Kolejnych cennych wyjaśnień dotyczących działalności Vault-Tec dostarczają zaś widzom wspomnienia Coopera Howarda.

więcej »

East Side Story: Zeus = Zero. Wielki Zero!
Sebastian Chosiński

12 V 2024

Gdy rozpoczęły się prace nad „Numerami”, autor literackiego pierwowzoru i jeden z dwóch reżyserów filmu (obok Achtema Seitabłajewa) siedział jeszcze w rosyjskim więzieniu. Kiedy wreszcie udało się doprowadzić do jego uwolnienia, Ukrainiec Ołeh Sencow dokończył pracę nad filmem, będącym wielkim oskarżeniem systemu totalitarnego i – osobiście – Władimira Putina.

więcej »

Polecamy

Nurkujący kopytny

Z filmu wyjęte:

Nurkujący kopytny
— Jarosław Loretz

Latająca rybka
— Jarosław Loretz

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.