Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Michaił Cziaureli
‹Przysięga›

EKSTRAKT:20%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzysięga
Tytuł oryginalnyКлятва
ReżyseriaMichaił Cziaureli
ZdjęciaLeonid Kosmatow
Scenariusz
ObsadaMichaił Giełowani, Sofia Giacyntowa, Tamara Makarowa, Nikołaj Płotnikow
MuzykaAndriej Bałacziwadze
Rok produkcji1946
Kraj produkcjiZSRR
Czas trwania116 min
Gatunekbiograficzny, wojenny
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Kino totalitarne: Bóg Ojciec Stalin i Matka Boska Warwara
[Michaił Cziaureli „Przysięga” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 »

Sebastian Chosiński

Kino totalitarne: Bóg Ojciec Stalin i Matka Boska Warwara
[Michaił Cziaureli „Przysięga” - recenzja]

Michaił Cziaureli - największy w Zwiazku Radzieckim filmowy apologeta Stalina
Michaił Cziaureli - największy w Zwiazku Radzieckim filmowy apologeta Stalina
Od tej pory akcja nabiera pewnego przyspieszenia. Warwara wraca do Carycyna z solennym zapewnieniem Stalina, że natychmiast przystąpi on do rozwoju kraju. Jej starszy syn Aleksandr, choć jest inżynierem, traktuje te deklaracje jak opowiadane dzieciom na dobranoc bajeczki – zacofanie cywilizacyjne Rosji jest przecież tak ogromne, że trudno traktować podobne obietnice poważnie. Szybko jednak będzie musiał zmienić zdanie, ponieważ już pierwsza stalinowska pięciolatka całkowicie odmienia oblicze Kraju Rad. Zyskuje na niej również Carycyn – notabene już w 1925 roku przechrzczony na Stalingrad – w którym jak grzyby po deszczu powstają nowe zakłady przemysłowe i fabryki. W jednej z nich znajduje pracę Sasza. Jego wuj Anatolij Jermiłow jest pod tak ogromnym wrażeniem zmian dokonujących się na jego oczach, że oznajmia wprost: „Tu Stalin bił białych, tu walczyli Pugaczow i Stieńka Riazin. To jest święte miejsce!”. Nieco zaskakujące są te chrześcijańskie inklinacje (najpierw pielgrzymka do Lenina, później świętość ziemi stalingradzkiej), ale wydają się zbyt oczywiste, aby były dziełem przypadku. Tym bardziej że sam Stalin przedstawiany jest w filmie niemal jak święty, który zszedł z niebios i objawił się swoim biednym, potrzebującym wsparcia i pomocy owieczkom. Gdy dyktator odwdzięcza się ludowi, organizując na Kremlu wielką uroczystość, można odnieść wrażenie, że jesteśmy świadkami prawdziwej uczty bogów. Przestronne sale, suto zastawione stoły i on – Ojciec Narodu – za którego plecami skrywają się pomniejsi bożkowie, Kliment Woroszyłow i Siemion Budionny. Do rangi świętej z biegiem czasu urasta też zresztą Warwawa, którą Dżugaszwili gości na Kremlu i w głos której wsłuchuje się z zaskakującą wręcz uwagą. Kobieta staje się wprost symbolem Wielkiej Rosji – Matką Rosjanką – co udowodni dobitnie, gdy w czasie walk o Stalingrad na przełomie 1942 i 1943 roku będzie zagrzewać swoich synów do oporu przeciwko hitlerowcom. W ostatniej scenie filmu, gdy ponownie dojdzie do ich spotkania, już po wygranej wojnie, Stalin pokłoni się staruszce. Radziecki widz, oglądając finał „Przysięgi”, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że „człowiek ze stali” nie mógł przecież chylić czoła przed zwykłą, choćby i najbardziej zasłużoną dla robotniczo-chłopskiego państwa, kobietą. Mógł to zrobić jedynie przed umęczoną, ale dumną, zranioną, ale bohaterską – Ojczyzną, której Warwara, podobnie jak i on sam, była ucieleśnieniem.
W swoim filmie Cziaureli zawarł jeszcze jedną ciekawą hipotezę, dopuszczając się przy okazji, jeśli nie historycznego fałszerstwa, to przynajmniej świadomego przemilczenia (a wszystko wskazuje na to, że obu tych rzeczy jednocześnie). W całkowicie sztucznie dodanym, nie mającym żadnego fabularnego uzasadnienia, wątku sowieckich dyplomatów, którzy udali się – jak można mniemać, wiosną 1939 roku – do Paryża na rozmowy z francuskim ministrem spraw zagranicznych, kryje się teza, że druga wojna światowa została wywołana przez, prowadzące nieobliczalną politykę wobec nazistowskiego zagrożenia, mocarstwa zachodnie – Francję i Anglię. Wniosek, który formułuje gruziński reżyser, jest bowiem oczywisty – opuszczony przez potencjalnych sojuszników, Związek Radziecki musiał samodzielnie stawić czoła niemieckiej nawałnicy. Na szczęście sprawiedliwości stała się zadość – nim hitlerowscy siepacze doszli pod Moskwę, najpierw pod ich ciosami padła „zdradzona przez swoje władze” Francja. O pakcie Ribbentrop-Mołotow nie ma, co oczywiste, ani słowa. Więcej nawet: nie została także wspomniana Polska, co w efekcie doprowadziło do skrajnego idiotyzmu, ponieważ z „Przysięgi” wyraźnie wynika, że Hitler ruszył na Paryż w… 1939 roku (a nie w czerwcu roku następnego), by już po dwóch latach „podstępnie napaść” na miłujący pokój Kraj Rad. Ten paryski wtręt posłużył oczywiście przedstawieniu Stalina jako wielkiego męża stanu – i to w skali europejskiej, jeśli nie światowej. Wyszło przecież na to, że tylko on jeden potrafił spojrzeć na rozwój sytuacji politycznej w Europie perspektywicznie, dostrzegając rosnące zagrożenie ze strony III Rzeszy. Na jego tle zidiociały francuski minister i – obecny jedynie podczas rozmowy telefonicznej (po drugiej stronie słuchawki zresztą) – premier Wielkiej Brytanii to kompletnie nieodpowiedzialni dyletanci. Stąd już tylko krok do konstatacji: to Związek Radziecki pod światłym przywództwem Józefa Stalina, spadkobiercy i wykonawcy testamentu Lenina, uchronił świat przed triumfem rasistowskich idei Hitlera. Główną nagrodę na festiwalu filmowym w Wenecji władze sowieckie musiały uznać za zgodę na taką właśnie interpretację przebiegu drugiej wojny światowej. I to tym bardziej zaskakującą, że wyrazili ją krytycy z Europy Zachodniej.
Najsłynniejszy odtwórca roli Stalina, czyli Michaił Giełowani, przyszedł na świat w styczniu 1893 roku (w Rosji, zgodnie z obowiązującym wtedy jeszcze kalendarzem juliańskim, był grudzień 1892). Aktorem został jako nastolatek, najmując się w 1913 roku do trupy teatralnej w Batumi. Później pracował na scenach w Baku i Kutaisi; wreszcie trafił do Tbilisi do zespołu teatru imienia Szoty Rustawelego. Miał znakomite predyspozycje – był nie tylko przystojny, ale Bóg obdarzył go również głębokim barytonem, który ćwiczył w młodości, śpiewając w cerkiewnym chórze. W kinie zadebiutował w 1924 roku – podobnie jak Cziaureli – w filmie wyreżyserowanym przez Iwana Pieriestianiego „Tri żyzni”. Ze słynnym w przyszłości reżyserem zetknął się po raz pierwszy na planie kręconego przezeń dramatu „Zdies’ padajut kamni” (1931), opowiadającego o przebudowie centrum Tbilisi i walce komsomolców ze wstecznymi duchownymi, którzy nie chcieli wyrazić zgody na rozebranie zabytkowej cerkwi. Później pojawił się jeszcze w jego „Posliedniej maskaradie” (1934), aż w końcu objawił się w teatrze Rustawelego jako bardzo sugestywny odtwórca roli Stalina. Cziaureli pierwszy zwąchał pismo nosem i natychmiast zaangażował go do swojej kolejnej produkcji – chodzi oczywiście o „Wielikoje zariewo” – która dla obu panów miała okazać się przełomem w karierze. Dla Giełowaniego, z czego zapewne do śmierci nie zdawał sobie sprawy, stała się także przekleństwem. Raz zagrawszy Ojca Narodu, został już na zawsze przypisany do tej roli. W ciągu piętnastu lat (1938-1953) grał go w kinie, bodajże, szesnastokrotnie – między innymi u Grigorija Kozincewa i Leonida Trauberga („Wyborgskaja storona”, 1938), Siergieja Jutkiewicza („Cziełowiek s rużjem”, 1938; „Swiet nad Rossijej”, 1947), Michaiła Romma („Lenin w 1918 roku”, 1939), Gieorgija i Siergieja Wasiliewów („Obrona Carycyna”, 1942), Michaiła Kałatozowa („Wichri wrażdiebnyje”, 1953) i oczywiście u Cziaureliego („Upadek Berlina”, 1949; „Niezabywajemyj 1919 god”, 1951). Jedynie w teatrze – na przykład w Moskiewskim Akademickim Teatrze Artystycznym (MChAT), gdzie występował w latach 1942-1948 – mógł sobie od czasu do czasu pozwolić na granie innych ról. Można się tylko zastanawiać, czy czterokrotnie zdobyte Nagrody Stalinowskie – i oczywiście związana z tym w Związku Radzieckim sława i zaszczyty – zrekompensowały aktorowi to zaszufladkowanie…
Michaił Giełowani - najsłynniejszy odtwórca postaci Stalina
Michaił Giełowani - najsłynniejszy odtwórca postaci Stalina
Warwarę zagrała Sofia Giacyntowa, która – choć dożyła podeszłego wieku (gdy zmarła w 1982 roku, miała osiemdziesiąt siedem lat) – wystąpiła w swoim życiu zaledwie w siedmiu filmach. „Przysięga” była dla pięćdziesięciojednoletniej wówczas aktorki kinowym debiutem. Później pojawiła się jeszcze w „Upadku Berlina” (1949) Cziaureliego, „Rodzinie Uljanowów” (1957) Walentina Niewzorowa, która była opowieścią o spędzonych w Symbirsku młodzieńczych latach Lenina, oraz – opartym na prozie Borysa Ławrieniowa – „Siódmym towarzyszu” (1968) Grigorija Aronowa i Aleksieja Giermana. W jej starszego syna Aleksandra wcielił się Nikołaj Bogoliubow (rocznik 1899), który ostrogi aktorskie zdobywał w Teatrze Dramatycznym w Riazaniu. W 1922 roku przeprowadził się do Moskwy, gdzie grywał między innymi na deskach teatru prowadzonego przez Wsiewołoda Meyerholda, a później przez dwie dekady (1938-1958) reprezentował – ukochany przez stalinowskie władze – stołeczny MChAT. Popularność przyniosła mu rola Siergieja Kirowa w dramacie Fridricha Ermlera „Wielikij grażdanin” (1938). Później dał się jednak zaszufladkować jako etatowy odtwórca postaci Klimenta Woroszyłowa, którego zagrał w „Leninie w 1918 roku” (1939), „Pierwszej Konnej” (1941), „Obronie Carycyna” (1942), „Aleksandrze Parchomience” (1942) Leonida Łukowa oraz „Upadku Berlina” (1949). Od roli sowieckiego marszałka uwolnił się dopiero po śmierci Stalina. Z późniejszego okresu jego aktorskiej działalności warto wymienić jedynie niezwykle popularną w Kraju Rad muzyczną komedię romantyczną „Ja szagaju po Moskwie” (1963), którą notabene wyreżyserował Gruzin Gieorgij Danielija, prywatnie wnuk Cziaureliego. Ostatnią kinową rolę Bogoliubow zagrał w epopei Jurija Ozierowa „Wyzwolenie” (1968). Zmarł dwanaście lat później. Jego młodszego brata Siergieja zagrał natomiast Dmitrij Pawłow, który niczym szczególnym w historii radzieckiej kinematografii się nie zasłużył. Zadebiutował w obrazie Konstantina Judina „Blizniecy” (1945), później pojawił się w „Upadku Berlina”, by ostatecznie zakończyć karierę filmową epizodem w serialu według przygodowej powieści Wieniamina Kawierina „Dwaj kapitanowie” (1977).
« 1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Gdy miłość szczęścia nie daje…
Sebastian Chosiński

1 V 2024

W trzecim odcinku tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bensiona Kimiagarowa doszło do fabularnego przesilenia. Wszystko, co mogło posypać się na budowie kanału – to się posypało. W czwartej odsłonie opowieści bohaterowie starają się więc przede wszystkim poskładać w jedno to, co jeszcze nadaje się do naprawienia – reputację, związek, plan do wykonania.

więcej »

Fallout: Odc. 5. Szczerość nie zawsze popłaca
Marcin Mroziuk

29 IV 2024

Brak Maximusa w poprzednim odcinku zostaje nam w znacznym stopniu zrekompensowany, bo teraz możemy obserwować jego perypetie z naprawdę dużym zainteresowaniem. Z kolei sporo do myślenia dają kolejne odkrycia, których Norm dokonuje w Kryptach 32 i 33.

więcej »

East Side Story: Ucz się (nieistniejących) języków!
Sebastian Chosiński

28 IV 2024

W czasie eksterminacji Żydów w czasie drugiej wojny światowej zdarzały się niezwykłe epizody, dzięki którym ludzie przeznaczeni na śmierć przeżywali. Czasami decydował o tym zwykły przypadek, niekiedy świadoma pomoc innych, to znów spryt i inteligencja ofiary. W przypadku „Poufnych lekcji perskiego” mamy do czynienia z każdym z tych elementów. Nie bez znaczenia jest fakt, że reżyserem filmu jest pochodzący z Ukrainy Żyd Wadim Perelman.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.