Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXVI

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Christophe Chabouté
‹Samotnik›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSamotnik
Scenariusz
Data wydaniamaj 2010
RysunkiChristophe Chabouté
Wydawca Egmont
CyklZebra
ISBN978-83-237-3702-5
Cena69,90
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Quasimodo z morskiej latarni
[Christophe Chabouté „Samotnik” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Niezwykle oszczędny w środki artystycznego wyrazu „Samotnik” Christophe’a Chabouté jest trzecim wydanym w naszym kraju dziełem autora wywodzącego się z francusko-niemieckiego pogranicza. Bez wątpliwości – najlepszym. Pod płaszczykiem niekiedy ponurej, to znów pogodnej opowieści autor stawia bardzo ważne pytania dotyczące współczesnego świata. I zmusza do szukania na nie odpowiedzi.

Sebastian Chosiński

Quasimodo z morskiej latarni
[Christophe Chabouté „Samotnik” - recenzja]

Niezwykle oszczędny w środki artystycznego wyrazu „Samotnik” Christophe’a Chabouté jest trzecim wydanym w naszym kraju dziełem autora wywodzącego się z francusko-niemieckiego pogranicza. Bez wątpliwości – najlepszym. Pod płaszczykiem niekiedy ponurej, to znów pogodnej opowieści autor stawia bardzo ważne pytania dotyczące współczesnego świata. I zmusza do szukania na nie odpowiedzi.

Christophe Chabouté
‹Samotnik›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułSamotnik
Scenariusz
Data wydaniamaj 2010
RysunkiChristophe Chabouté
Wydawca Egmont
CyklZebra
ISBN978-83-237-3702-5
Cena69,90
Gatunekobyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Pochodzący z Alzacji Christophe Chabouté (rocznik 1967) nie może narzekać na swego polskiego wydawcę. W krótkim czasie Egmont zaprezentował bowiem nad Wisłą aż trzy jego dzieła: ocierający się o fantastykę obyczajowy „Czyściec” (2003-2005), klasyczną kryminalno-psychologiczną opowieść noir „Henri Désiré Landru” (2006) oraz – oryginalnie wydanego we Francji przed dwoma laty – „Samotnika”, będącego historią człowieka, którego los i rodzice na długie lata skazali na życie w świecie ograniczonym do niewielkiej skały na morzu i kilku (kilkunastu) pięter latarni morskiej. Punkt wyjścia jest bardzo interesujący, choć przyznać trzeba uczciwie, że raczej mało oryginalny. Polakom od razu kojarzyć się może z jedną z amerykańskich nowel Henryka Sienkiewicza, czyli „Latarnikiem” (1882). Choć po lekturze za główną inspirację Chabouté’a uznać należałoby raczej inne arcydzieło literackie – klasyczną powieść Wiktora Hugo „Dzwonnik z Notre Dame” (1831). Tytułowy Samotnik to bowiem tak naprawdę kolejna inkarnacja Quasimoda – człowieka uosabiającego fizyczną brzydotę i duchowe piękno.
Historię bohatera komiksu, Alzatczyka, poznajemy z drugiej ręki. Opowiada ją swemu nowemu pomocnikowi, dawnemu więźniowi Columbo – zbieżność imienia z nazwiskiem słynnego porucznika jest chyba całkowicie przypadkowa – stary szyper łodzi rybackiej, który co tydzień, nie zważając na panujące na morzu warunki, płynie swoją „Dahlią” do mikroskopijnej skalnej wysepki, by zostawić na jej brzegu dwie skrzynie z żywnością (względnie, w zależności od potrzeb, także z lekarstwami i haczykami do wędki). Na skale stoi latarnia morska, od lat już zautomatyzowana, nie potrzebująca więc nikogo do obsługi. A jednak jest ona zamieszkana. Columbo stara się dociec, przez kogo. Szyper informuje go, że mieszka tam mężczyzna przez wszystkich nazywany Samotnikiem. Urodziła go przed mniej więcej pięćdziesięciu laty żona dawnego latarnika; chłopiec był fizycznie zdeformowany, dlatego też rodzice – z troski o syna, ale też i ze wstydu za niego – postanowili chronić go przed światem zewnętrznym. Po śmierci matki opiekował się nim ojciec, a kiedy i on znalazł się na łożu śmierci, oszczędności całego swojego życia przekazał kapitanowi łodzi, prosząc jednocześnie o to, by regularnie zaopatrywał on w żywność opuszczonego przez najbliższych człowieka.
Samotnik nigdy nie opuścił wysepki, jego stopa nigdy nie stanęła na stałym lądzie. Jedyną jego rozrywką, poza łowieniem ryb, jest lektura starego słownika, z którego na chybił trafił wyłuskuje niezrozumiałe i abstrakcyjne dla niego pojęcia, starając się przy tym wyobrazić sobie, co się za nimi kryje. Jego umysł to prawdziwa czysta karta, tabula rasa, którą stara się wypełnić tak, jak potrafi. Przypomina w tym dziecko, które dopiero uczy się świata, stawia pierwsze, jeszcze bardzo nieporadne kroki; jest jednak w znacznie gorszej od niego sytuacji – nie ma bowiem przy sobie nauczyciela, który mógłby skorygować ewentualne błędy. W tym kontekście można postać Samotnika odbierać jako symbol ludzkości nieskażonej nie tylko konsumpcjonizmem, ale również dziesiątkami innych -izmów. To na swój sposób człowiek pierwotny, materiał do kształtowania. O ile w ogóle możliwe jest przystosowanie do życia w społeczeństwie jednostki fizycznie zdeformowanej i mającej przy tym świadomość swojej odmienności… Chabouté prowadzi swoją nieskomplikowaną fabularnie opowieść do bardzo przewrotnego finału. Z jednej strony może się on wydawać przesadnie pozytywny, z drugiej jednak – nietrudno sobie wyobrazić, że ten happy end zwieńczony zostaje kolejną tragedią.
„Samotnik” to pokaźny tom, liczący trzysta siedemdziesiąt plansz, które dałoby się jednak streścić w zaledwie kilku zdaniach. Sięgając po ten komiks, nie spodziewajcie się więc dynamicznej akcji i scen mrożących krew w żyłach. Chabouté stworzył bowiem poetycką opowieść o człowieku żyjącym poza światem, w którym budzi się nagle przemożny imperatyw poznania tego, co go otacza – nie w bezpośredniej bliskości, bo to (morze, mewy, przepływające nieopodal wysepki łodzie i statki) zna aż za dobrze, ale w oddali, za nieprzekraczalną dla niego do tej pory linią horyzontu. Jakie będą tego skutki – trudno orzec; odpowiedzi może być tyle, ilu czytelników. Czarno-białe rysunki, bardzo ascetyczne, w zasadzie pozbawione dialogów, które zostały zredukowane do niezbędnego minimum, świetnie wprowadzają w klimat opowieści. Od strony graficznej „Samotnikowi” blisko jest zresztą do historii o „Landru”. Kto więc sięgnął wcześniej po tamto dzieło, będzie wiedział, czego się teraz spodziewać.
Filozoficzne i społeczne przesłanie komiksu odbierać można na kilku płaszczyznach. Z jednej strony jest to kolejna wersja opowieści o odmieńcu, który pragnie żyć wśród zwykłych ludzi, pragnie poznawać świat i kochać. Do tego samego dążył Quasimodo Hugo, ale również – z trochę innej beczki – monstrum stworzone przez doktora Wiktora Frankensteina w powieści Mary Shelley (1818). Z drugiej strony komiks Alzatczyka to swoista gloryfikacja idei wolności, która – jako prawo naturalne człowieka – przysługuje każdej jednostce. Bez względu na pochodzenie, wiek czy… wygląd fizyczny. Z tego też powodu nikt tak dobrze nie rozumie Samotnika jak Columbo, były skazaniec. To w końcu on, czemu nie powinniśmy się zresztą dziwić, wyciąga do niego pomocną dłoń. I tu docieramy do trzeciej płaszczyzny, najmniej przez autora wyeksponowanej (ale chyba wcale z tego powodu nie najmniej ważnej) – ludzkiej znieczulicy i zobojętnienia. Przez piętnaście lat, które minęły od śmierci starego latarnika, nikt bowiem nie zainteresował się jego osamotnionym synem. Nawet kapitan „Dahlii” dostarcza mu żywność nie w odruchu serca, ale dlatego, że został wynajęty i opłacony. Chabouté stawia więc na marginesie swojej opowieści wiele istotnych pytań, zmuszając tym samym czytelnika do refleksji, niekiedy – bardzo gorzkiej.
koniec
16 sierpnia 2010

Komentarze

26 VIII 2010   13:49:26

Uwaga! Mój egzemplarz i paru innych osób ma bardzo dużo niezadrukowanych stron. Wydawnictwo Egmont zarzeka się, że to zamysł autora. Jednak dziwne jest, że istnieją luki w planszach numerowanych przez samego autora. Czyżby eliminował poszczególne plansze w ostatecznej redakcji, zostawiając pierwotną numerację? Niektórzy posiadacze Samotnika twierdzą, że nie zauważyli tej "wady", a więc być może dotyczy tylko części nakładu. Nie wiem, co o tym sądzić. Będę wiedział dopiero jak dotrę do jakiegoś zagranicznego wydania. Nie zapominajmy też o niezadrukowanej 128 stronie w "H.D. Landru" Chaboute'a. Recydywa autora czy wydawnictwa Egmont?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Kto tu jest potworem?
Paweł Ciołkiewicz

28 V 2024

Była posępna noc czerwcowa 1816 roku. Niebo przecinały błyskawice, a gwałtowny deszcz bębnił w okna. Wnętrze salonu Willi Diodati pozostawało jednak ciepłe i przytulne. Ogień trzaskał w kominku, a na stole pomiędzy talerzami pełnymi wykwintnych potraw stały butelki z winem. Za chwilę miał nastąpić finał zabawy zainicjowanej przez gospodarza. Lord Byron zaproponował mianowicie, by każdy z jego gości stworzył opowieść grozy. Przestronne wnętrza willi niebawem wypełniły opowieści o potworach, (...)

więcej »

Avengers kontra wampiry
Andrzej Goryl

27 V 2024

Seria „Avengers” pisana przez Jasona Aarona („Skalp”, „Bękarty z południa”) nie rozpoczęła się zbyt dobrze, jednak drugi album kierował cykl na właściwy tor i sugerował, że kolejne mogą być lepsze. Teraz dostaliśmy odsłonę trzecią tego komiksu – „Wojnę wampirów”. Zobaczmy, jak wypada.

więcej »

Sztuka istnienia
Marcin Knyszyński

26 V 2024

Kolejna seria inicjatywy „Uniwersum Sandmana” dobiega końca. Lucyfer wyrusza na czwartą, ostatnią przygodę – jak zwykle pełną symboli, metafor i specyficznej artystycznej metody. Duch Neila Gaimana krąży nad kartami komiksu – nie mogło być przecież inaczej.

więcej »

Polecamy

Ambasadorka pokoju

Niekoniecznie jasno pisane:

Ambasadorka pokoju
— Marcin Knyszyński

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Tutaj nie słyszę ich krzyków
— Marcin Knyszyński

Henri Rozpruwacz
— Jakub Gałka

Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe
— Sebastian Chosiński

Zabił czy nie zabił? Oto jest pytanie…
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Nad piękną i modrą Odrą
— Sebastian Chosiński

Braterski hołd
— Sebastian Chosiński

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.