Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹To, co najlepsze w SF. Tom 3›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTo, co najlepsze w SF. Tom 3
Tytuł oryginalnyYear’s Best SF – vol. III
Data wydania2001
RedakcjaDavid G. Hartwell
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTo, co najlepsze w SF
ISBN83-7150-882-4
Cena29,—
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Przeczytaj to jeszcze raz: Drugie spojrzenie
[„To, co najlepsze w SF. Tom 3”, „To, co najlepsze w SF. Tom 4” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Beatrycze Nowicka

Przeczytaj to jeszcze raz: Drugie spojrzenie
[„To, co najlepsze w SF. Tom 3”, „To, co najlepsze w SF. Tom 4” - recenzja]

‹To, co najlepsze w SF. Tom 4›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułTo, co najlepsze w SF. Tom 4
Tytuł oryginalnyYear’s Best SF – vol. IV
Data wydania11 maja 2004
RedakcjaDavid G. Hartwell
Wydawca Zysk i S-ka
CyklTo, co najlepsze w SF
ISBN83-7150-949-9
Format480s. 115×183mm
Cena29,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Odcienie przyszłości
Podczas lektury antologii Hartwella zauważyłam, że bardzo dużo prezentowanych autorów to osoby, które debiutowały w latach 60-70., znalazło się też kilku z jeszcze dłuższym stażem. Do tego pewne nazwiska powtarzają się rok po roku. W przedmowie części czwartej redaktor stwierdza, że tym razem zrezygnował z paru uznanych pisarzy, by zrobić miejsce dla innych, co uważam za dobry pomysł. Z innych pozytywów – dodam, że znacząco duży procent opowiadań zwrócił moją uwagę stylem, jakim zostały napisane.
Najdłuższym i niewątpliwie jednym z najciekawszych utworów jest „Historia twojego życia” Teda Chianga, o której pisałam w recenzji „Siedemdziesięciu dwóch liter”.
Bardzo przypadło mi do gustu „Rozplatając czas” Jean-Claude’a Dunyacha. Tego autora znałam już z bardzo dobrych „Niepotrzebnych nocy”, z antologii „Kierunek 3001”. I tym razem się nie zawiodłam. Temat jest ograny – pierwszy kontakt z obcymi, ale ileż uroku dodaje mu bardzo oryginalny sposób przedstawienia, klimat, uroda języka i indywidualna perspektywa. Pozwolę sobie przytoczyć zdanie, które szczególnie mi się spodobało „Ma prawie czterdzieści lat, spokojna tą cierpką wolnością, którą przynosi starość.”
Kolejne opowiadanie, w którym motywy SF zostały połączone z wątkami archeologiczno-historycznymi – „To, co tam jest” Dominica Greena wypadło niestety zdecydowanie gorzej. Tekst składa się z opisu znaleziska (miasta starożytnej cywilizacji stworzonej przez istoty z innego gatunku Homo) oraz konsekwencji upowszechnienia o nim wiedzy. Mnóstwo tam quasi-naukowych wywodów, które są zwyczajnie nudne, trudno też mówić o akcji jako takiej, to niemal surowe przedstawienie pomysłu.
Na podobny krok zdecydował się Gregory Benford w „Tańcu w rytm niezwykłej muzyki”. Tu wprawdzie sporadycznie pojawiają się dialogi oraz jakieś postaci, jednak całość stanowi przede wszystkim opis nowo odkrytej planety i występujących tam form życia. Oto fragment: „Słońce B krążyło wokół będącego niemal jego bliźniakiem towarzysza po orbicie o ekscentryczności równej 0,52, której długa oś miała 23,2 astronomiczne jednostki długości (…) Alfa Centauri A płonęła jasnym, żółtobiałym blaskiem. Była gwiazdą typu G, o masie równej 1,08 masy Słońca.” Takim oto stylem napisano około trzydziestu stron. Do tego wizja geologii i biosfery Siwy zupełnie mnie nie przekonuje. Całość pod pewnymi względami przypomina mi nieco „Diasporę” Grega Egana (która jednak zrobiła nam nie dużo lepsze wrażenie).
Spodobał mi się natomiast „Maneki Neko” Bruce’a Sterlinga. Opowiadanie to zostało napisane dla japońskiego magazynu – autor obsadził akcję w Kraju Kwitnącej Wiśni w niedalekiej przyszłości. Dostrzegłam pewne podobieństwa do „Naprawiacza rowerów” (zamieszczonego w drugim tomie „Tego, co…”): pomysł na oddolnie organizujące się społeczeństwo, postać kobiety-służki systemu oraz, bardziej ogólnie, pozytywny wydźwięk historii. Utwór Sterlinga jest zabawny i dosyć świeży na tle innych o podobnej tematyce, przeważnie utrzymywanych w tonie ponurym (choć dopuszczalna jest także bardziej złowroga interpretacja).
Jeśli chodzi o utwory typowo humorystyczne, „Rok myszy” Normana Spinrada uważam za najśmieszniejszy ze wszystkich, jakie ukazały się w czterech tomach antologii Hartwella. Absurd i popkultura albo rewolucja ludowa w Chinach jako temat bajki Disneya. I ty możesz kupić sobie pluszową pandę Mao. Satyrą na show-biznes, choć już nie aż tak zjadliwą jest „Mój kumpel Dziamdzia” Rona Goularta, który zwrócił moją uwagę utrzymanymi w dość zjadliwym tonie dialogami.
Spodobał mi się też nastrojowy „Dwunasty album” Stephena Baxtera, gdzie kwestia światów równoległych zostaje przedstawiona za pomocą dyskografii Beatlesów. To jeden z tych tekstów, których główną zaletą jest budowany przez autora klimat.
W trzech opowiadaniach zamieszczonych w tomie 4 „Tego, co…” pojawia się tematyka związana z płcią, odmienną orientacją seksualną oraz dyskryminacją. Najlepsze z nich to krótki, acz i treściwy „Stan naturalny” Nancy Kress. Przyjemna w lekturze okazała się „Zwinka” Roberta Reeda, ale rzecz nie umywa się do naszej „Seksmisji”. Wreszcie „Oko Boga” Mary Rosenblum, jak na mój gust nazbyt nachalne. Poza tym nieprzekonujące – gdyby wyprawa ratunkowa, w jakiej biorą udział główne postaci, trwała chociażby parę dni a nie parę godzin, mogłabym jeszcze uwierzyć w rodzące się pomiędzy nimi uczucia.
Michael Swanwick pisze prozę intensywną i sugestywną, takie są też „Promienne bramy”. Natomiast nie rozumiem po co pojawiają się tam sceny nazwijmy to okołoseksualne – moim zdaniem tylko osłabiają wymowę całości, rozpraszają. „Raport o stanie rynku” Alexandra Jablokova wydał mi się z kolei nazbyt chaotyczny, jakby na siłę upchnięto weń rozmaite pomysły, uznane przez autora za barwne. Z drugiej strony, ma to pewien urok. Niewątpliwą zaletą opowiadania są realistycznie przedstawione relacje rodzinne a temat kształtowania oraz śledzenia upodobań konsumentów jest obecnie bardzo aktualny.
Z tekstów niezłych, ale nie zapadających na dłużej w pamięć wymienię „Dzień przed” Mary Soon Lee oraz „Po tej stronie Independence” Roba Chilsona. W opowiadaniu Lee – angielski tytuł „The dey before they came” niesie więcej informacji – najciekawsze jest niedopowiedzenie. Jego bohaterka przygotowuje się do urodzin swojego synka, a czytelnikowi pozostaje jedynie zastanawiać się, kim okażą się przybysze z kosmosu i jaką zmianę ze sobą przyniosą. Chilson z kolei odmalował klimatyczną wizję skazanej na zagładę, zniszczonej przez ludzi Ziemi. Życie przeniosło się do krążących po orbicie habitatów, choć nieliczni wciąż pozostali na powierzchni umierającej planety. W „Dla White Hill” (z pierwszego tomu antologii) Haldeman rozegrał wątek nadciągającej zagłady i związku pomiędzy głównymi bohaterami ciekawiej, choć trzeba przyznać, że utwór Chilsona ma swój klimat.
„Życie ekstremalne” Davida Brina to historia z jego świata Wspomaganych. Czytałam już opowiadanie z tego uniwersum w „Dalekich horyzontach” i przyznam, wizja autora wydaje mi się nazbyt cukierkowa. Nie przekonały mnie również „Zasady prowadzenia walki” Michaela F. Flynna czyli połączenie westernu z robotami bojowymi, choć indywidualizacja stylu wypowiedzi postaci przydaje mu nieco rumieńców. „Niedaleko od celu” Michaela Skeeta to historia alternatywna, rzecz ma dotyczyć poczucia tożsamości narodowej Kanadyjczyków. Zapewne osoba zorientowana w historii wojny secesyjnej wyłowi jakieś smaczki, ja się do takich czytelników nie zaliczam. „Zabawa z konsekwencjami” Davida Langforda jest dosyć nijaka i pisana pod jej myśl przewodnią. Wreszcie „Sprzymierzeńcy” Marka S. Gestona wydali mi się po prostu głupi – ot choćby główny bohater czuje się zdradzony przez… wieloryby po tym jak zaczęły one unikać ludzi w latach wojny z kosmicznym najeźdźcą.
Choć narzekałam na część zebranych utworów, lekturę antologii z cyklu uważam za satysfakcjonującą. Żałuję, że polski wydawca poprzestał na czterech tomach z osiemnastu, jakie ukazały się do tej pory.
koniec
« 1 2
23 lipca 2015
PS. Polecam też recenzję tomu czwartego autorstwa Eryka Remiezowicza – zabawne, jak odmienny jest odbiór poszczególnych opowiadań. To oczywiście świadczy na korzyść zbioru.

Komentarze

23 VII 2015   10:10:40

To ja w duchu postscriptum dodam jeszcze, że czytałem kilka tomów z tej serii (także te, które nie ukazały się po polsku, a jeden z nowszych recenzowałem nawet dla "Esensji") i część trzecią uważam za najlepszą. Znalazły się tam trzy znakomite, moim zdaniem, opowiadania — "Głos", "Yeyuka" (nie rozumiem, jak można zarzucać jej "emocjonalny chłód") oraz "Piękno wśród nocy" (gdzie, jak pisał redaktor, autor osiągnął "pierwotną potęgę wellsowskiego pomysłu [o inwazji Obcych]") — i szereg dobrych. A "Trzynaście widoków tekturowego miasta" Gibsona to akurat eksperyment literacki, może nie porywający, ale bardzo ciekawy. Nie powinno się go oceniać w kategoriach zwykłego opowiadania.

23 VII 2015   12:09:17

Gusty są różne, a ja po prawdzie jestem wybredna albo też - podobają mi się opowiadania, które potrącą we mnie jakąś strunę. Stwarza to ryzyko, że spodoba mi się coś, co obiektywnie mówiąc jest gorsze, ale jego temat w jakiś sposób koresponduje z moim życiem, poglądami itp.

Co do opowiadań wymienionych - "Głos" jak dla mnie o niczym szczególnym, kolejne zachwalanie czytania, niby fajnie ale to już było. "Dziewiąty Av" Simmonsa, gdzie również pojawił się wtórny analfabetyzm podobał mi się znacznie bardziej. No i ta kwestia Głosu panującego nad ludźmi. To by się aż prosiło o jakąś sensacyjną fabułę, bunt przeciwko systemowi itp. pościgi, ucieczki, ruch oporu i temu podobne.

A "Yeyuka" nie przekonuje mnie wizja świata, w którym pokonano w zasadzie wszystkie choroby, jest zbyt nieprawdopodobna a to, że mieszkańcy Afryki wciąż cierpią na jedną w porównaniu z ich obecnym losem to i tak poprawa, więc nie rozumiem tego zabiegu. No i suchy opis, że lekarz był, operował, jeździł. Wolałabym jakąś duszoszczypatielną opowieść o dajmy na to przyjaźni z biednym afrykańskim dzieckiem, które na rękach bohatera ledwie umiera, no coś mocniejszego.

Silverberg - mogę docenić to opowiadanie, jest dobre, owszem, zresztą napisałam. Ale też we mnie jakoś nie trafiło. Ci obcy, przylecieli i się snują tak jakoś, kamienie poprzestawiali i tyle. No to po co im była Ziemia, skoro pozwalają na niej żyć ludziom tyle że w biedzie. Choć owszem, jest to mniej ograne od totalnej demolki czy zamiany wszystkich w niewolników, no i zawsze można skontrować "nie znamy zamysłów obcych". Może urządzają tu sobie wakacje dajmy na to albo to stacja przesyłowa danych.

23 VII 2015   13:31:44

Nie miałem bynajmniej zamiaru krytykować Twojego gustu, ani nawet wchodzić w polemikę z (bardzo dobrze napisaną) recenzją. W zasadzie nie chce mi się też dyskutować na temat tych trzech opowiadań, ale skoro mnie zmuszasz... :)

Ad. "Głos": Zgoda, sensacji mogłoby tam być więcej, ale napięcie nieźle rozegrane jest na poziomie dialogów. Poza tym na uwagę zasługuje przewrotny, niespodziewany epilog.

Ad. "Yeyuka": Ale przecież z nanotechnologią cały czas wiązane są wielkie medyczne nadzieje! Co więcej, wiele osób obawia się, że przełom w tej dziedzinie doprowadziłby do powstania bardzo efektywnych, ale i bardzo drogich terapii, co pomnożyłoby nierówności ekonomiczne i społeczne; w "najlepszym" przypadku między Pierwszym a Trzecim Światem, w "najgorszym" między górnym procentem górnego procenta a całą resztą. Właśnie o pierwszym wariancie tego scenariusza opowiada "Yeyuka".

Ad. "Piękno wśród nocy": Od łubudu z Obcymi w roli badguyów wolę mimo wszystko powolne, poetycko napisane utwory z tropem "nie rozumiemy ich zamiarów", bo Obcy to w końcu obcość i inność. Ale, powtarzam, nie mam najmniejszego zamiaru krytykować Twojego gustu. Zresztą ja sam czytałem te opowiadania ponad dziesięć lat temu i dziś mógłbym je odebrać zupełnie inaczej (choć fakt, że wciąż je pamiętam, przemawia na ich korzyść).

23 VII 2015   15:26:15

Hmm, z kolei ja wiem - może i nadmiernie lubię akcentować swoje zdanie a także, przyznaję, najbardziej mnie cieszy, jak ktoś pisze, że odebrał coś tak, jak ja - ale też nie chodzi mi o to, by kogoś przekonywać do swojej racji. To dobrze, jeśli opowiadania są tak różnorodne, że różne osoby mogą wybrać sobie własne "the best of the best of".

Co do medycyny jeszcze. Ha, jak szłam na studia to mi się wydawało, że biotechnologie są przyszłością ludzkości. W trakcie studiów dość gorzko się rozczarowałam np. w momencie, gdy chodziłam na kurs o terapii genowej było mówione, że nie udaje się stabilnie transformować ludzkich komórek (tj. wprowadzić do nich jakiegoś genu do określonej tkanki tak, by białko przezeń kodowane było produkowane dłużej niż parę tygodni.

Do tego smutny przypadek śmierci pacjenta, którego zabiła odpowiedź jego układu immunologicznego na wprowadzony wektor adenowirusowy (czyli wirus zawierający gen, który miał być wprowadzony) zahamowała badania.

Choć przecież pierwsze przeszczepy kończyły się śmiercią, podobnie antybiotyki - wszak można być uczulonym na penicylinę. To jednak nie doprowadziło do rezygnacji z jej stosowania.

Ha, nie wiem, może akurat - tak jak z elektroniką nastąpi przełom. Póki co, jestem sceptyczna.

Choć oczywiście w SF można sobie opisac, co się chce.
Może inaczej - nie do końca rozumiem, po co wybiegać w przyszłość i ultrazaawansowaną technologię, by pokazać nierówność społeczną i marny los mieszkańców krajów Trzeciego Świata.

A co do prognoz - obstawiałabym, że kiedy powstaną odpowiednie narzędzia, dojdzie do rozwarstwienia na "ulepszane" metodą inżynierii genetycznej dzieci bogaczy oraz całą resztę społeczeństwa.

23 VII 2015   18:30:44

@Beatrycze- już doszło do rozwarstwienia między bogate i biedne dzieci. Popatrz co dzieje się w krajach tzw. Zachodu, w Brazylii, Japonii i powoli także u nas- testy genetyczne w trakcie ciąży, od niemowlaka specjalna opieka psychologiczno-wychowawcza, opłacone 20 lat naprzód najlepsze możliwe szkoły. Tylko dzięki systemom stypendialnym dla ubogich i kredytom (spłacanym potem jak mieszkanie) młodzież z słabszych szkół ma szansę dostać się na studia (co nie znaczy ukończyć).

Badania nad adenowirusami w ostatnich latach ruszyły z kopyta, jak wynikło ze śledztwa śmierć była wynikiem błędu w sztuce.

Biotechnologia- a czymże jak nie rodzajem terapii genowej są szczepionki na opryszczkę?

PS- co do opowiadań, kilka w bardzo podobnym klimacie mamy w lipcowym numerze drukowanej konkurencji (chodzi mi o tą powstającą od 83')

23 VII 2015   20:10:36

Racja. Choć w zasadzie to rozwarstwienie społeczne było od czasów, w których ludzkość przestała żyć w małycxh wspólnotach zbieracko-łowieckich.

A propos dzieci, czasem aż mnie mrozi, jak słyszę o prywatnych przedszkolach i szkołach, które zdają mi się jakąś szaloną maszynką do tworzenia przyszłych ludzi sukcesu (przynajmniej w mniemaniu rodziców, posyłających te dzieciaki tam). Nasilone pranie mózgu od najmłodszych lat. Na drugim zaś biegunie - margines społeczny i gromady dziatwy alkoholików.

Inna sprawa, że jako istoty stadne tworzenie i utrwalanie hierarchii mamy niejako wdrukowane w psychikę.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Nie bądź jak kura w Wołominie!
Sebastian Chosiński

3 V 2024

Szczęsny to ma klawe życie! Nie nudzi się nawet jednego dnia, ponieważ w peerelowskiej Warszawie zbrodnie popełniane są bez opamiętania. A że jest inteligentny i zawsze dopina swego, wzbudza podziw współpracowników i przełożonych. Miewa też magnetyczny wpływ na kobiety, chociaż nie pozwala sobie zamącać umysłu ich urodą. Dlatego też udaje mu się w końcu rozwikłać w „Dwóch włosach blond” wielce skomplikowaną intrygę kryminalną.

więcej »

Przerwane beztroskie dzieciństwo
Marcin Mroziuk

2 V 2024

Z jednej strony „Sprzedawca marzeń” to po prostu wciągająca powieść przygodowa, z drugiej zaś strony książka Katarzyny Ryrych przybliża młodym czytelnikom gęstniejącą atmosferę przed wybuchem II wojny światowej i cierpienia ludności cywilnej na jej początku.

więcej »

Krótko o książkach: Komu mogłoby zależeć?
Joanna Kapica-Curzytek

2 V 2024

W „PS. Dzięki za zbrodnie” jest bardzo dużo tropów prowadzących w stronę klasycznej powieści detektywistycznej. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w gatunku cozy crime.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Zmiany na horyzoncie
— Eryk Remiezowicz

Z tego cyklu

Kto zamordował Kallego?
— Sebastian Chosiński

Czcij bliźniego swego!
— Sebastian Chosiński

Tak nieprawdopodobne, że aż przerażające
— Sebastian Chosiński

Zetrzeć uśmiech z twarzy niegodziwca
— Sebastian Chosiński

Biali i czarni – bohaterowie i kanalie
— Sebastian Chosiński

Wallander kontra komunistyczni fundamentaliści
— Sebastian Chosiński

Gliniarz po i w trakcie przejść
— Sebastian Chosiński

Eddie, Gino i Tony
— Sebastian Chosiński

Gliniarz na rowerze
— Sebastian Chosiński

Pozornie bez związku, niemal bez trupa
— Wojciech Gołąbowski

Tegoż autora

Tryby historii
— Beatrycze Nowicka

Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka

Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka

Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka

Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka

Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka

Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka

Z tarczą
— Beatrycze Nowicka

Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka

Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.