Georges Simenon – twórca postaci komisarza Maigreta – znany był ze swego z trudem hamowanego apetytu seksualnego. Liczne pozamałżeńskie romanse pisarza były tajemnicą poliszynela. Jego umiłowanie piękna kobiecego ciała nie zawsze jednak szło w parze z docenieniem intelektu. O czym dobitnie świadczy, rozgrywająca się w środowisku tancerek erotycznych, powieść obyczajowa „Striptiz”.
Honor striptizerki
[Georges Simenon „Striptiz” - recenzja]
Georges Simenon – twórca postaci komisarza Maigreta – znany był ze swego z trudem hamowanego apetytu seksualnego. Liczne pozamałżeńskie romanse pisarza były tajemnicą poliszynela. Jego umiłowanie piękna kobiecego ciała nie zawsze jednak szło w parze z docenieniem intelektu. O czym dobitnie świadczy, rozgrywająca się w środowisku tancerek erotycznych, powieść obyczajowa „Striptiz”.
Georges Simenon
‹Striptiz›
Po zakończeniu drugiej wojny światowej Georges Simenon (między innymi „
Noc na rozdrożu”, „
Maigret i sąd przysięgłych”, „
Maigret i pan Charles”), wraz ze swoją ówczesną małżonką Reginą Renchon – zdrobniale nazywaną przez pisarza Tigy – i synem Markiem, opuścił Francję i przeniósł się na dziesięć lat za Ocean – najpierw do Kanady, a następnie Stanów Zjednoczonych. W ciągu tej dekady do Europy przyjechał tylko raz – w 1952 roku na zaproszenie belgijskiej Akademii Królewskiej, która właśnie wtedy postanowiła przyjąć go w poczet swoich członków. Tym sposobem twórca postaci komisarza Maigreta po raz pierwszy od trzydziestu lat, które minęły od czasu jego przeprowadzki z Liège do Paryża, postawił stopę na ojczystej ziemi. Na stałe na Stary Kontynent – ale już z nową żoną (Denyse Ouimet) i dwójką urodzonych w Ameryce dzieci (synem Johnnym i córką Marie-Joe) – wrócił trzy lata później. Najpierw zamieszkał na Lazurowym Wybrzeżu, skąd niebawem jednak przeprowadził się do Szwajcarii, gdzie ostatecznie osiadł w Epalinges, malutkiej miejscowości na północ od Lozanny (dzisiaj jest to już w zasadzie jej przedmieście). Jedną z pamiątek po pobycie pisarza nad Morzem Śródziemnym stała się – napisana w 1957 roku – niewielka objętościowo powieść „Striptiz”, której akcję Simenon umieścił w Cannes. Jeśli jednak, sięgając po nią, czytelnik będzie oczekiwał barwnych opisów z życia gwiazd filmowych, zawiedzie się na całej linii. Bohaterkami książki są bowiem, owszem, gwiazdy, ale nieco innego formatu – czytaj: tancerki erotyczne, które każdej nocy ciężko zarabiają na chleb, rozbierając się w miejscowym klubie „Monico”.
Gwiazdą „Monico” jest trzydziestodwuletnia Célita Perrin, kobieta zdecydowanie po przejściach. Nieślubna córka słynnego filmowego śpiewaka Jose Delgado, który jeszcze przed zrobieniem kariery w Hollywood porzucił jej matkę, by nigdy więcej nie tylko już do niej nie wrócić, ale nawet nie zainteresować się jej losem. Nadopiekuńcza rodzicielka od najmłodszych lat posyłała dziewczynkę do szkoły tańca; do głowy jej wtedy jednak nie przyszło, jak ukochana córeczka w przyszłości wykorzystywać będzie nabyte umiejętności. Szukając szczęścia, Célita wyruszyła do Turcji, gdzie przez dwa lata pracowała jako tancerka w kabarecie w Ankarze. Nie był to szczególnie szczęśliwy okres w jej życiu, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Po powrocie do Europy związała się z mężczyzną, który rozpłynął się w powietrzu, gdy tylko poinformowała go o ciąży. Jakby tego było mało, straciła też trzynastomiesięczną córkę, przez przypadek uduszoną przez pijaną sąsiadkę, która miała opiekować się dzieckiem. Każdy kolejny życiowy przystanek oznaczał dla niej społeczną degradację, aż w końcu wylądowała w Cannes, w klubie prowadzonym przez niejakiego Léona Tourmaire’a i jego żonę Florence. Léon w młodości był barmanem w knajpce na paryskim placu Pigalle, odsiedział nawet półtora roku w więzieniu, choć nigdy nikomu nie przyznał się, za co; Florence była natomiast prostytutką. Prowadzenie klubu na Lazurowym Wybrzeżu miało być dla nich spokojnym interesem, który pozwoliłby odłożyć odpowiednie fundusze na zasłużoną emeryturę. Problem w tym, że Tourmaire – niepoprawny kobieciarz – notorycznie zdradzał żonę ze swoimi pracownicami, a jedną z jego nader licznych kochanek została Célita. I w tym właśnie miejscu zaczyna się właściwa akcja „Striptizu”.
Pani Florence doskonale zdaje sobie sprawę z przywar męża; na jego zdrady i kolejne romanse patrzy więc przez palce, wiedząc, że w żaden sposób nie jest w stanie im zapobiec. Dopiero gdy na horyzoncie pojawia się olśniewająca urodą i talentem tanecznym panna Perrin, właścicielka klubu czuje się zagrożona. Instynktownie wyczuwa, że Célicie zależy na czymś więcej, niż tylko uzyskanie wpływu na Léona czy też wynegocjowanie wyższych stawek za występy – ona chce zająć jej miejsce. Magnetyzm tancerki nie daje też spokoju Tourmaire’owi, który ze zdziwieniem i niechęcią stwierdza, że nie jest w stanie się od niej uwolnić. Wszystko zmienia się jednak w chwili pojawienia się w „Monico” nowej pracownicy – młodziutkiej, świeżej i niewinnej Maud Leroy, która najpierw podbija serce właściciela, a później także widowni. Dotychczas szczerze się nienawidzące Florence i Célita stają teraz po tej samej stronie, po raz pierwszy dostrzegając w sobie nie rywalki w walce o względy tego samego mężczyzny, ale ciężko doświadczone przez los kobiety, które tak naprawdę marzą tylko o jednym – bezpiecznej przystani u boku troskliwego partnera. Rodzi się między nimi specyficzna więź i swoisty szacunek, którego wcześniej nie potrafiły z siebie w żaden sposób wykrzesać. Czy będą jednak w stanie przeciwstawić się Maud, która pod maską biednej dziewczyny z prowincji kryje drugie oblicze – bezwzględnej hipokrytki, dla kariery gotowej zrobić wszystko?
„Striptiz” to – wbrew frywolnemu tytułowi – bardzo gorzka i mroczna psychologiczna opowieść o upadku moralnym (w pewnym sensie można ją uznać za francuski odpowiednik „Dziejów grzechu” Stefana Żeromskiego). Simenon znakomicie portretuje przedstawione w niej kobiety. Starzejąca się Florence jest pełna goryczy, nie ma najmniejszych wątpliwości, że przegrała swoje życie; że wraz z wiekiem straciła nie tylko urodę i powab, ale też szansę na godną starość. Célita, niegdyś pełna nadziei, uświadamia sobie swoją małość i kruchość dopiero wtedy, gdy na horyzoncie pojawia się Maud – rywalka znacznie groźniejsza od pani Tourmaire. Ostatnia szansa na wyrwanie się z bagna i normalne życie zaczyna jej się w tym momencie wymykać z rąk. Dziewiętnastoletnia Leroy, subtelna lolitka, jako jedyna ma wszystko przed sobą. Wierzy, że dzięki swoim wdziękom osiągnie sukces; choć bywa jeszcze niekiedy na scenie bardzo nieporadna, instynktownie potrafi przekuć to w swój atut. Olśniewa przede wszystkim młodością, a więc tym, czego Florence i Célita nigdy już nie odzyskają. Od samego początku czytelnik nie ma wątpliwości, kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko. Simenon nie byłby jednak sobą, gdyby nie zasugerował, że będzie to jedynie… pyrrusowe zwycięstwo. W książkach Belga bowiem – obojętnie czy będą to historie o komisarzu Maigrecie, czy też opowieści niezwiązane z cyklem – zło zawsze zostaje napiętnowane. Ot, taki wewnętrzny wymóg pisarskiego poczucia sprawiedliwości.
Powieść o nieszczęśliwych striptizerkach doczekała się adaptacji filmowej. W 1987 roku, w ramach telewizyjnego cyklu „L’heure Simenon”, przeniósł ją na ekran Michel Mitrani. Célitę zagrała, znana później jako prokurator Silvia Conti w kolejnych – od czwartej do dziesiątej – seriach „Ośmiornicy” Patricia Millardet.