Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

50… 40… 30… 20… 10…: Sierpień 2011

Esensja.pl
Esensja.pl
Wakacje już prawie za nami, dlatego w kolejnej odsłonie niniejszego cyklu proponujemy odrobinę szaleństwa, by wejście w okres wytężonej pracy i nauki przebiegło nieco łagodniej. Tym razem zajmiemy się płytami wydanymi w latach z „8” na końcu, czyli 1968, 1978, 1988, 1998 i 2008, wśród których znajdziecie m.in. tak pokręcone tytuły, jak „Egon Bondy’s Happy Hearts Club Banned” czy „A Little Man and a House and the Whole World Window”.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień, Mieszko B. Wandowicz

50… 40… 30… 20… 10…: Sierpień 2011

Wakacje już prawie za nami, dlatego w kolejnej odsłonie niniejszego cyklu proponujemy odrobinę szaleństwa, by wejście w okres wytężonej pracy i nauki przebiegło nieco łagodniej. Tym razem zajmiemy się płytami wydanymi w latach z „8” na końcu, czyli 1968, 1978, 1988, 1998 i 2008, wśród których znajdziecie m.in. tak pokręcone tytuły, jak „Egon Bondy’s Happy Hearts Club Banned” czy „A Little Man and a House and the Whole World Window”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
1968 – Blue Cheer „Vincebus Eruptum”
Kiedy mówimy o prekursorach ciężkiego, metalowego grania, najczęściej mamy na myśli Black Sabbath. Tymczasem dwa lata przed jego potężnym debiutem ukazała się płyta „Vincebus Eruptum”, pierwsze i najważniejsze dzieło formacji Blue Cheer. To wyrosłe z hippisowskiej ideologii trio, w skład którego wchodzili Dickie Peterson, Leigh Stephens i Paul Whaley (który zastąpił za perkusją Erica Albronda) punktem odniesienia dla swojej twórczości uczyniło hałas i ciężar. Ich celem było nagranie najgłośniejszej płyty w historii i to się udało. Nie obyło się jednak bez problemów, bo w czasie pierwszego podejścia w studio podkręcili tak mocno aparaturę, że rozsadzili konsoletę. W efekcie otrzymaliśmy niezwykle gniewną płytę, która stała się wzorem nie tylko dla wspomnianych Black Sabbath, ale również Led Zeppelin czy The Stooges. Materiał nie jest długi, ale przy takiej intensywności po prostu inny być nie mógł. Składa się na niego sześć kompozycji: dwie przeróbki, w tym genialna wersja „Summertime Blues” Eddiego Cochrana (przyćmiewająca nie tylko oryginał, ale również wersje The Beach Boys i The Who) i cztery utwory autorskie, w których sprzężenia, grzechotania, buczenia i wściekły krzyk Petersona kryją całkiem zgrabne melodie i wciągające riffy. Muzycy nie byli wirtuozami, ale ponad to stawiali emocje. Sam Peterson mówił w wywiadzie: „rock and roll to 10 procent techniki i 90 nastawienia. Jeśli zagrasz jedną nutę z odpowiednim nastawieniem, zdziała ona więcej niż sześćdziesiąt bez”. To najlepsze podsumowanie zawartości „Vincebus Eruptum”.
Piotr „Pi” Gołębiewski
1978 – The Plastic People of the Universe „Egon Bondy’s Happy Hearts Club Banned”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
To nagrania z lat 1974—1975, ale oficjalnie wydane zostały w roku 1978. We Francji, choć grupa była czechosłowacka (dziś jest czeska). Najwięcej sławy przyniosła zespołowi polityka, mimo że raczej go nie interesowała; dość powiedzieć, że Plastic People of the Universe nie pasowali do krajobrazu demoludów i w pewnym momencie zostali aresztowani – a to zaowocowało protestami, z których chwilę potem urodziła się Karta 77. Tytuł płyty nawiązuje do Beatlesów, lecz w kompozycjach idzie raczej odnaleźć echa Franka Zappy – do którego utworu odwołuje się z kolei nazwa grupy – czy Captaina Beefhearta. To jeden z przypadków, w jakich muzyka wcale nie byłaby ciekawsza, gdyby chociaż jeden ze śpiewających członków zespołu śpiewać potrafił: toporne melorecytacje znakomicie pasują do hipnotycznego, mocno psychodelicznego rocka z domieszką wariackiego jazzu; partie saksofonu i skrzypiec współgrają tutaj ze zgiełkiem o różnych rodowodach; niepokoić pomagają hipnotyczne bębny i gitara. Co więcej, Plastic People posiedli rzadką umiejętność łączenia humoru i pewnej podniosłej złowieszczości w sposób, w który nie zostaje unieważniona ani podporządkowana drugiej żadna z tych warstw; z jednej strony artyści niekiedy wyraźnie się wygłupiają, z drugiej – muzyce towarzyszy apokaliptyczny, jakby obrzędowy nastrój. To ostatnie nie powinno zresztą dziwić, jeśli przypomnieć, że twórcy albumu często nawiązywali w tekstach do religijnych wątków, nagrywając płyty – również warte uwagi – pod takimi, niewymagającymi chyba tłumaczenia tytułami jak „Pašijové hry velikonoční” czy „Jak bude po smrti”.
Mieszko B. Wandowicz
1988 – Cardiacs „A Little Man and a House and the Whole World Window”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Czy można połączyć nową falę, punk i klasyczny art rock? Można – udowodnili to członkowie brytyjskiej grupy Cardiacs. Swoją najlepszą płytę wydali w 1988 roku i trzeba przyznać, że słucha się jej z otwartymi ustami. To rzecz z jednej strony ocierająca się o najlepsze dokonania Genesis, z drugiej zaś uderzająca energią i bezkompromisowością bliską Sex Pistols. Jeżeli to mało, dorzućcie do tego szaleństwa Franka Zappy, tajemniczość Van der Graaf Generator i rytmikę The Clash. Co otrzymacie? „A Little Man and a House and the Whole World Window”. Już sam tytuł – składający się z nazw nadanych pierwszej i ostatniej kompozycji – trochę intryguje. Co ważniejsze, także zawartość wciąga od samego początku i każe co jakiś czas do siebie wracać. Tu nie ma słabych momentów; od ewoluującego prologu w postaci „Little Man And A House” przez rozdygotany „Dive” po zabawny – lecz z genialnymi partiami solowymi – „R.E.S” i kończący całość podniosły epilog „Whole World Window” wszystkie utwory to małe arcydzieła, razem tworzące album, którego wstyd nie znać i od którego można zacząć przygodę z Cardiacs. A naprawdę warto.
Jakub Stępień
1998 – Pati Yang „Jaszczurka”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Debiut Patrycji Hilton to płyta wyjątkowa, stanowiąca nie tylko punkt zwrotny w karierze naszej eksportowej gwiazdy, ale – z dzisiejszego punktu widzenia – jawiąca się też jako pozycja ważna dla całej branży muzycznej. Nie zmienia tego nawet fakt, że w czasach swojej premiery nie trafiła do odpowiednio szerokiego grona odbiorców, a jej obecność w mediach była zdecydowanie niewystarczająca; na szczęście o jej wartości można się przekonać także dzisiaj – zebrane na niej triphopowe kawałki na pewno nie wydadzą się przestarzałe. Co więcej, ten krążek to również okazja do przysłuchania się, jak Pati wypada, śpiewając po polsku, co później zdarzało jej się niezmiernie rzadko. Jestem przekonany, że nikt, kto usłyszy choćby „Si” albo „Uwolnij”, nie będzie zawiedziony. „Jaszczurka” to dobry, mroczny i klimatyczny trip hop, mający w sobie sporo drapieżności, która z kolejnymi nagrywanymi na emigracji krążkami zanikała, aby chyba całkiem wyparować wraz z ostatnim „Wires And Sparks”. Dlatego każdy, kto chce zetknąć się z silną, ale też emocjonalną (jak na pięknym „Empty Temple”) i intrygującą („Higher Perception”) artystką, powinien wrócić właśnie do tej płyty. Bo choć późniejsze albumy są niewątpliwie warte uwagi, to jednak „Jaszczurka” ma w sobie najwięcej prawdziwej, szorstkiej mocy, która nagrana i wydana jest naprawdę profesjonalnie – do czego wcale nie było potrzebne zachodnie studio.
Michał Perzyna
2008 – Electric President „Sleep Well”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Alex Kane i Ben Cooper działają na naprawdę wielu frontach. Ten drugi jest choćby członkiem Radical Face, Iron Orchestra czy Mother’s Basement. Razem najpierw współtworzyli Helicopter Project, a później zabrali się za nagrywanie płyt jako duet Electric President, który dorobił się w sumie trzech studyjnych krążków. Drugim z nich jest właśnie „Sleep Well”, które światło dzienne ujrzało w 2008 roku. Na jego playliście znaleźć można dwanaście indiepopowych, niestroniących od zwiewnej elektroniki, raczej spokojnych kompozycji, których motywem przewodnim stały się senne koszmary. Nawiązaniem jest już choćby pierwsze, rozmyte i przyjemnie kołyszące „Monsters”, które dopiero w końcowej fazie nabiera trochę gitarowej mocy; jawiące się przez to, pomimo złowieszczego tytułu, jako lek na kłopoty ze snem. W podobnym nastroju utrzymana jest spora część „Sleep Well” – dominują w niej powściągliwe gitary (akustyczne i elektryczne), niezbyt żywa rytmizacja, migotliwa elektronika oraz oniryczne, często utrzymane na granicy śpiewu i szeptu wokale. Odmiennych, nieco żywszych utworów jest ledwie parę, a wśród nich: „It’s Like A Heartbeat, Only It Isn’t”, „Robophobia” lub „Adrift In Space, Or Whatever”. Na nich więcej jest ostrzejszych gitar, mocniejszego śpiewu, a i elektronika nabiera odrobinę mocy – zdarzają się nawet ocierające się o lekką psychodelię momenty. Nie zmienia to jednak nastroju całości, którą trzeba by scharakteryzować jako różnorodny i złożony, może trochę niespokojny, ale jednak sen. Co ważne – sen, którego na pewno szybko się nie zapomina.
Michał Perzyna
koniec
30 sierpnia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Podsumowanie
— Esensja

Listopad 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Mateusz Kowalski, Przemysław Pietruszewski

Październik 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Przemysław Pietruszewski

Wrzesień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Sierpień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz

Lipiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna

Czerwiec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Michał Perzyna

Maj 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Kwiecień 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Marzec 2012
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna, Jakub Stępień

Tegoż twórcy

Odwiedziny mrocznej emigrantki
— Michał Perzyna

Nadzieja, wiara i furia
— Marta Akuszewska

Tegoż autora

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.