Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Day of Phoenix
‹Wide Open N-Way›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWide Open N-Way
Wykonawca / KompozytorDay of Phoenix
Data wydania1970
Wydawca Sonet Records
NośnikWinyl
Czas trwania43:03
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Wide Open N-Way11:28
2) Cellophane – Parts 1 & 213:09
3) If You Ask Me04:51
4) Mind Funeral12:18
5) Tick-Tack01:15
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Feniks w popiołach

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym nowym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj duńscy hipisi z zespołu Day of Phoenix.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Feniks w popiołach

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym nowym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj duńscy hipisi z zespołu Day of Phoenix.

Day of Phoenix
‹Wide Open N-Way›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWide Open N-Way
Wykonawca / KompozytorDay of Phoenix
Data wydania1970
Wydawca Sonet Records
NośnikWinyl
Czas trwania43:03
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
Winyl1
1) Wide Open N-Way11:28
2) Cellophane – Parts 1 & 213:09
3) If You Ask Me04:51
4) Mind Funeral12:18
5) Tick-Tack01:15
Wyszukaj / Kup
Muzycy z Półwyspu Jutlandzkiego nigdy nie należeli do potentatów w świecie rocka. Mniej zorientowanym zapewne trudno byłoby „z marszu” wymienić choćby jedną wielką gwiazdę rodem z Kopenhagi, Århus czy Odense. A i zorientowanym przyszłoby to zapewne z ogromnym trudem. Mimo to na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku również w Danii nastąpił prawdziwy wysyp kapel, które – dziś często już zapomniane – aktywnie współtworzyły ówczesną europejską scenę psychodeliczną i progresywną. Jedną z nich – której żywot był, niestety, bardzo krótki – był kwintet Day of Phoenix. Grupa powstała w stolicy państwa w 1968 roku z inicjatywy angielskiego wokalisty i gitarzysty Cy Nicklina oraz perkusisty Henrika Friisa, którzy zaprosili do współpracy trzech instrumentalistów rozpadającego się wówczas zespołu The Maniacs: gitarzystów Olego Prehna i Karstena Lynga oraz basistę Jessa Stæhra. W tym składzie formacja zrealizowała pierwsze nagrania, których skutkiem był wydany po roku działalności singiel z utworami „Tell Me” i „I Think It’s Gonna Rain Today”. Płytka została pozytywnie przyjęta przez fanów, co jednak nie uchroniło Day of Phoenix przed perturbacjami personalnymi.
Z kolegami postanowili rozstać się Nicklin, który stanął na czele zorientowanego bardziej ku folkowi i jazzowi zespołu Culpeper’s Orchard, oraz Stæhr, który skuszony został przez konkurencję i przeniósł się do, mającej już na koncie jedną płytę długogrającą („M144”, 1969), grupy Burnin’ Red Ivanhoe. Ich miejsce zajęli natomiast wokalista Hans Lauridsen oraz basista Erik Stedt, który wcześniej grał w ostatnim wcieleniu Beefeaters oraz wziął udział w nagraniu albumu „Wake Up Your Mind” (1970) Petera Thorupa. I ten właśnie skład (plus zaproszeni goście) wszedł na początku czerwca 1970 roku na dziesięć dni do studia Rosenberg Soundtechnic w Kopenhadze, aby zarejestrować materiał na debiutancki longplay. Za stołem realizatorskim zasiadł Tony Reeves, brytyjski basista, znany ze współpracy z Johnem Mayallem, Colosseum i Greenslade; on też później zmiksował całość w londyńskim Olympic Studio. Album ukazał się jeszcze w tym samym roku pod tytułem „Wide Open N-Way”, a wydawcą była, istniejąca po dziś dzień (jako partner Universalu), firma Sonet Records,. Dwa kawałki, które na krążku się nie zmieściły – „Deep Within the Storm” oraz „Chicken Skin” – wydane zostały rok później na drugim singlu.
Stronę A longplaya otwiera utwór tytułowy – trwająca ponad jedenaście minut kompozycja, której ton nadają znakomite gitarowe dialogi toczone przez Karstena Lynga i Olego Prehna. Są one zresztą cechą charakterystyczną całego albumu, co stylistycznie zbliża dokonania Day of Phoenix do Brytyjczyków z Wishbone Ash (którzy, choć działali już od 1966 roku, debiutancki krążek wydali w tym samym czasie co Duńczycy). Krytycy muzyczni z lat 70. ubiegłego wieku widzieli w ich muzyce głównie nawiązania do amerykańskich grup psychodelicznych z Zachodniego Wybrzeża (vide Electric Prunes, Love, Iron Butterfly), gdy tymczasem z perspektywy już ponad czterech dekad można raczej odnieść wrażenie, że znacznie bliżej było im do zespołów z Wysp Brytyjskich (wspomniane Wishbone Ash, Colosseum, Jody Grind). Lyng, Prehn i ich kompani nie stronili bowiem od wycieczek w kierunku jazzu (a nawet free jazzu), fusion i folku, podczas gdy ich koledzy po fachu zza Oceanu częściej szukali inspiracji w rhythm n’bluesie, blues-rocku i rocku garażowym. „Wide Open N-Way” jest tego znakomitym przykładem – w części środkowej znajduje się bowiem kilkuminutowy, prawdziwie awangardowy fragment, którego nie powstydziłyby się nawet największe tuzy sceny Canterbury (jak chociażby Soft Machine).
Po utworze tytułowym pojawia się dłuższy jeszcze od niego o dwie minuty dwuczęściowy numer „Cellophane”. Otwiera go sekwencja popowo-folkowa, która jednak z biegiem czasu przekształca się w bardzo melodyjny, psychodeliczno-rockowy kawałek z – ponownie – mocno wyeksponowanymi gitarami. Największy potencjał komercyjny ma natomiast pierwsza kompozycja na stronie B – „If You Ask Me”. Dlaczego nigdy nie została wydana na singlu, aby pomóc wypromować zespół w radiu – trudno stwierdzić. W każdym razie dzieje się w niej sporo – są liczne zmiany tempa, dialogi wokalne Lauridsena z Prehnem, a wszystko świetnie słyszalne dzięki czystemu i selektywnemu brzmieniu. Z kolei najbardziej zaskakującym fragmentem „Wide Open N-Way” jest „Mind Funeral” – jeszcze jeden ponad dziesięciominutowy kawałek, w którym znalazło się miejsce i na country’owe wstawki gitary, i na długą sekwencję z pogranicza free jazzu. Odpowiada zaś za nią udzielający się gościnnie pianista Kenneth Knudsen (w tamtym czasie prowadzący własne trio i związany z grupą Coronarias Dans, a w przyszłości muzyk jazzrockowych formacji Secret Oyster, Entrance, Anima i Bombay Hotel). Całość zamyka natomiast urokliwa miniaturka – progresywno-folkowa, zaśpiewana przez Lauridsena przy akompaniamencie gitary akustycznej, ballada „Tick-Tack”, z miejsca przywodząca na myśl wczesne albumy Jethro Tull („This Was”, 1968; „Stand Up”, 1969).
I chociaż „Wide Open N-Way” trudno uznać za kamień milowy w dziejach rocka lat 70. XX wieku, to jednak wrota do wielkiej kariery zostały przed Day of Phoenix otwarte. Zespół rozpoczął przygotowania do nagrania drugiego albumu. I wtedy wydarzyła się tragedia – niespodziewanie zmarł Erik Stedt. Wywołało to tak wielki szok wśród członków zespołu, że dwaj z nich – Hans Lauridsen i Henrik Friis – postanowili zakończyć działalność muzyczną. Z kolei Karsten Lyng i Ole Prehn byli tak zdeterminowani, że podjęli decyzję o kontynuowaniu pracy. W trybie awaryjnym ściągnęli z Burnin’ Red Ivanhoe swego dawnego towarzysza, Jessa Stæhra, który przyprowadził ze sobą dwóch kolegów z zespołu – gitarzystę Olego Ficka (notabene przed laty grał on razem ze Stedtem w Beefeaters) i perkusistę Bo Thrige Andersena – co zresztą w pewnym stopniu przyczyniło się do zawieszenia funkcjonowania BRI na mniej więcej dwa lata. Nowe wcielenie Day of Phoenix nagrało i wydało longplay „The Neighbour’s Son” (1972), po czym… rozpadło się. Na więcej muzykom nie starczyło samozaparcia. Choć pewnie zdecydował również fakt, że drugi album, zawierający krótsze i prostsze piosenki, nie przypadł już tak bardzo do gustu fanom, jak debiut.
Fick, Stæhr i Andersen po rozpadzie Day of Phoenix wrócili na moment do reaktywowanego Burnin’ Red Ivanhoe, z którym nagrali album „Right On” (1974); gościnnie na płycie tej zaśpiewał nawet Karsten Lyng. W tym samym czasie Andersen zaangażował się w jeszcze jeden projekt – jazzrockową formację Secret Oyster. Nagrał z nią jedynie debiutancki krążek „Furtive Pearl” (1973); na kolejnych natomiast – „Sea Son” (1974), „Vidunderlige kælling” (1975) oraz „Slaught to the Krankenhaus” (1977) – usłyszeć możemy grającego na basie Jessa Stæhra. Gdy w 1980 roku nastąpiła kolejna reaktywacja Burnin’ Red Ivanhoe, Stæhr ponownie stanął w jednym szeregu z Fickiem i Andersenem, by wziąć udział w nagraniu albumu „Shorts”. Osiemnaście lat później, na następnej produkcji tej grupy, „Lack of Light”, usłyszeć można było już tylko Ficka. W realizację najnowszego materiału, „BRI” (2013), nie zaangażował się już żaden instrumentalista związany przed laty z Day of Phoenix. Z kolei Ole Prehn najpierw związał się z zespołem Moirana („Loners and Lovers”, 1974), a następnie stworzył O.P. & The Phantom Band, z którym zrealizował progresywny album „Ole Prehn” (1976). Do jego nagrania jako gości zaprosił starych kompanów: Lauridsena (chórki w dwóch utworach) i Lynga (klawisze i gitara również w dwóch numerach). Po całej trójce słuch na scenie muzycznej później prawdopodobnie zaginął.
koniec
31 maja 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.