Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Mini
‹Emlékút a balladafolyón›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułEmlékút a balladafolyón
Wykonawca / KompozytorMini
Data wydania2015
NośnikCD
Czas trwania67:21
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ádám Török, Gyula Papp, István Nagy, Tamás „Nemecsek” Németh, János Zavodi
Utwory
CD1
1) Visszatérés a városba [2013]06:50
2) Emlékút a balladafolyón [2013]07:40
3) Délelőtt [1972]03:56
4) Halványkék gondolat [1972]04:47
5) Éjféli találkozás Béla bácsival 1973-1993-2013 [2013]11:32
6) Gőzhajó [1972]02:50
7) Sirályok [1973]05:08
8) Éjféli nap [1972]09:24
9) Kereszteslovag [1973]04:07
10) Ne félj! [1972]03:41
11) Ködben [1972]07:24
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Gdyby Jethro Tull „grało” po węgiersku…

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj węgierska grupa Mini.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Gdyby Jethro Tull „grało” po węgiersku…

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj węgierska grupa Mini.

Mini
‹Emlékút a balladafolyón›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułEmlékút a balladafolyón
Wykonawca / KompozytorMini
Data wydania2015
NośnikCD
Czas trwania67:21
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Ádám Török, Gyula Papp, István Nagy, Tamás „Nemecsek” Németh, János Zavodi
Utwory
CD1
1) Visszatérés a városba [2013]06:50
2) Emlékút a balladafolyón [2013]07:40
3) Délelőtt [1972]03:56
4) Halványkék gondolat [1972]04:47
5) Éjféli találkozás Béla bácsival 1973-1993-2013 [2013]11:32
6) Gőzhajó [1972]02:50
7) Sirályok [1973]05:08
8) Éjféli nap [1972]09:24
9) Kereszteslovag [1973]04:07
10) Ne félj! [1972]03:41
11) Ködben [1972]07:24
Wyszukaj / Kup
Otrzymując w konkursie zadanie wysypania „z rękawa” – przykładowo – dziesięciu węgierskich zespołów rockowych sprzed lat, wielu zapaleńców zapewne by sobie całkiem nieźle z nim poradziło. Pojawiłyby się w ich wyliczance takie nazwy, jak Omega, Locomotiv GT, Skorpió, Piramis, Syrius, Korál, East, V’Moto-Rock, Karthago, P. Mobil, P. Box, Solaris, Bikini, Edda Művek czy Ikarus. W każdym razie byłoby z czego wybierać. Najprawdopodobniej jednak na liście zabrakłoby miejsca dla grupy… Mini. Choć to zespół, który – co prawda z przerwami – istnieje już od czterdziestu siedmiu lat i ma spory dorobek płytowy. Założył go, wówczas dwudziestoletni, mieszkaniec Budapesztu – wokalista i flecista Ádám Török. Wkrótce dołączyli do niego: gitarzysta János Zavodi, basista Tibor Czipó oraz perkusista Sándor Dobos. Początkowo skład zmieniał się dość często, co sprawiało, że grupie trudno było wypłynąć na szersze wody. Mimo to szybko dorobiła się miana jednego z najwybitniejszych, obok Syriusa, węgierskich zespołów undergroundowych. Ewoluowała też jego muzyka – od naśladownictwa Jethro Tull, poprzez jazz-rock i space rock w kierunku klimatów znanych z płyt Camela.
Gdy jedni muzycy odchodzili, przychodzili następni; bywało, że „dezerterzy” trafiali później do innych formacji, z którymi robili znacznie większą karierę. Chociażby Zavodi, który wypłynął w grupach Piramis i Hobo Blues Band, czy Czipó, który swym talentem wspomagał popularne wokalistki Klari Katonę i Zsuzsę Koncz. Klawiszowiec Gyula Papp (w Mini spędził pierwotnie lata 1971-1973) odszedł później do Skorpió, a bębniarz Tamás Németh (1971-1976) znalazł przystań w kapeli Sprint. Szerszej publiczności Mini stało się znane w latach 1972-1973, kiedy to w ciągu kilkunastu miesięcy ukazały się aż trzy single budapesztańskich rockmanów: „Gőzhajó / Délelőtt”, „Ne félj! / Halványkék gondolat” oraz „Kereszteslovag / Sirályok” (notabene wszystkie te kompozycje trafiły po latach na omawianą dzisiaj płytę). Potem nastąpiło kilka lat chudych, albowiem pierwsza płyta długogrająca – „Vissza a városba” – ujrzała światło dzienne dopiero w 1978 roku. W jej nagraniu wziął udział tylko jeden muzyk oryginalnego składu (Ádám Török); oprócz niego w studiu pojawili się jeszcze: klawiszowiec Károly Németh, basista Alajos Németh (w przyszłości w Dinamit i Bikini) oraz perkusista Jenő Balogh (wcześniej w Modern Jazz Trio).
Co ciekawe, w tym okresie działalności Mini obywało się, jak i wielokrotnie później, bez gitarzysty. Rolę solistów brali na siebie flecista (niezmienny przez cały czas) i kolejni klawiszowcy. W następnych latach pojawiały się nowe płyty grupy: „Uton a föld felé” (1979), „Mini Koncert” (1980) oraz „Dzsungel” (1983). A potem grupa rozpadła się, aby odrodzić w 1993 roku – z okazji dwudziestopięciolecia istnienia. Odbył się wówczas w stolicy Węgier wielki koncert, po którym pozostała ekscytująca pamiątka – album „25 é Rock” (1993). Od tego czasu dość regularnie pojawiały się kolejne produkcje Ádáma Töröka i jego przyjaciół: „Unplugged” (1995), „Misztikus utazó” (1999), koncertowe „Supersession” (2000), „A szél nomádja” (2001), „Éjszakai harcos” (2005) oraz „Aphrodite – Mediterán Dreams” (2009). Poza tym zespół publikował składanki z archiwaliami, jak chociażby „Vissza a városba. A legjobb fevételek 1972-1983” (1993) oraz „Fruit Pebbles” (2008). Na tę drugą (wydaną w limitowanym nakładzie) trafiły najstarsze zarejestrowane w studiach nagraniowych w latach 1972-1973 utwory Mini. Siedem lat później wykorzystano je jeszcze raz – na krążku „Emlékút a balladafolyón”, do którego – zapewne jako wabik – dorzucono trzy nowsze numery, zaczerpnięte z solowego albumu lidera – „Elrohant idő” (2013).
W sumie więc, choć płyta nowa, nie ma na niej ani jednej kompozycji Mini, której nie znaliby najbardziej zagorzali fani zespołu i Ádáma Töröka. Tu jednak jest haczyk. Właśnie – „najbardziej zagorzali”! A przecież ustaliliśmy już wcześniej, że budapesztański band nigdy nie zyskał w naszym kraju większej popularności. Z dużym prawdopodobieństwem można więc uznać, że dzisiejszy tekst w „Non Omnis Moriar” będzie dla wielu wielbicieli rocka z dawnych Krajów Demokracji Ludowej pierwszym kontaktem z tą formacją. I oby nie ostatnią. Płytę otwierają dwa numery nagrane w 2013 roku: „Visszatérés a városba” oraz „Emlékút a balladafolyón”. Oba są stylistycznie bardzo podobne do siebie: stonowane, klimatyczne, z wyeksponowanymi dwoma instrumentami – fletem oraz fortepianem elektrycznym. Török – pewnie już z racji wieku i ograniczonych możliwości wokalnych – raczej melorecytuje tekst, niż śpiewa; niekiedy tylko pozwala sobie na mocniejszą frazę w partii fletu, czym nawiązuje do nieśmiertelnego Iana Andersona z Jethro Tull. W podobnym nastroju utrzymany jest, pochodzący oryginalnie sprzed dwudziestu lat, „Éjféli találkozás Béla bácsival 1973-1993-2013”. Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że emocji jest w nim nieco więcej; poza tym Gyula Papp pozwala tu sobie na zaskakująco energetyczną improwizację na fortepianie.
Największą wartościową wydawnictwa są jednak – nie oszukujmy się – utwory sprzed ponad czterech dekad, zarejestrowane gdy zespół jeszcze raczkował. Co zwraca w nich uwagę? Przede wszystkim – oprócz momentami aż nazbyt wyraźnie widocznych inspiracji Jethro Tull – hardrockowe zacięcie, które budapesztańczycy starają się, bardzo sprawnie zresztą, łączyć z wpływami rocka progresywnego i folku. Z tego też powodu fragmenty energetyczne, pełne dynamiki sąsiadują z nostalgicznymi, nieomal – za sprawą solówek na flecie – romantycznymi. Na szczęście Węgrzy nigdy nie przekraczają granicy dobrego smaku i nie skręcają – przynajmniej w tym okresie – w stronę popu. W „Délelőtt” po hardrockowo-folkowym wstępie, znaczonym również zadziornym śpiewem Töröka, następuje uspokojenie; robi się niemal sennie, chociaż na finał grupa ponownie daje czadu. Na bardzo podobnym schemacie zbudowane jest „Halványkék gondolat”, w którym Papp przydaje smaku partią organów; później dba jednak o to, aby nieco złagodzić brzmienie fortepianem (wspomagany na dodatek przez flecistę). „Gőzhajó” to kolejna wycieczka do krainy Iana Andersona, mimo że sekcja rytmiczna i gitarzysta dbają o to, by zadowolić również zagorzałych wielbicieli hard rocka.
Nie inaczej jest w kapitalnym „Sirályok”, w którym zespół w jeszcze większym stopniu stawia na klimat. Tempo jest wolniejsze, dźwięki fletu bardziej kontemplacyjne, a całość – zagrana z większym, prawie symfonicznym rozmachem. Zresztą Gyula Papp pod koniec wykorzystuje jeszcze organy, których brzmienie przywodzi na myśl muzykę sakralną. „Éjféli nap” z kolei wprowadza bardzo niepokojący nastrój (w dużej mierze dzięki wyeksponowaniu gitary basowej), a o jego ponadczasowej wartości decydują świetne solówki na organach i flecie. „Kereszteslovag” urzeka melodyjnością i – który to już raz? – przepięknym brzmieniem fletu. Za to w „Ne félj!”, mimo że utwór ten nagrany został w 1972 roku, cofamy się o dobrych kilka lat wstecz – zarówno w warstwie instrumentalnej, jak i wokalnej (vide chórki) mamy do czynienia z typową muzyką beatową z lat 60. XX wieku. I wcale nie jest to zarzut. Takie utwory też mają swój urok. Płytę zamyka nastrojowe – przynajmniej w pierwszej części – „Ködben”, w którym jednak później Papp pozwala sobie na bardzo energiczną, jazzrockową improwizację na fortepianie.
Podsumowując: Jeśli ktoś ma w swoich zbiorach – czy to na winylu, czy kompakcie – album „Fruit Pebbles” (co chyba jednak, biorąc pod uwagę niewielki ich nakład, raczej mało prawdopodobne), może sobie „Emlékút a balladafolyón” podarować. W przeciwnym wypadku na pewno warto po to wydawnictwo sięgnąć. Nawet jeśli mielibyście przy kolejnych odsłuchać pomijać utwory nagrane w 2013 roku…
koniec
5 grudnia 2015
Skład:
Ádám Török – śpiew, flet
Gyula Papp – fortepian elektryczny, fortepian, organy
István Nagy – gitara basowa
Tamás Németh „Nemecsek” – perkusja
oraz
János Zavodi – gitara elektryczna (3,4,6-11)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.