Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klaus Lenz Band
‹Wiegenlied›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiegenlied
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Band
Data wydania1977
NośnikWinyl
Czas trwania45:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Axel-Glenn Müller, Axel Gothe, Max Pflugbeil, Claus Dieter Knispel, Signor Rotbarth, Bernd Swoboda, Hannes Baner, Wolfgang Fiedler, Christian Pittius, Jürgen Katzenberg, Dieter Erhardt, Rainer Gäbler, Hans-Jürgen Reznicek, Detlev Keßler, Wolfgang Schneider
Utwory
Winyl1
1) Tarantel05:17
2) Octopus09:27
3) Wiegenlied06:46
4) La Fiesta07:31
5) Bubblestone05:33
6) The Old New Way05:57
7) Say It to You Tomorrow04:43
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: W drodze za „żelazną kurtynę”

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecki Band – już nie Big – Klausa Lenza.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: W drodze za „żelazną kurtynę”

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecki Band – już nie Big – Klausa Lenza.

Klaus Lenz Band
‹Wiegenlied›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWiegenlied
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Band
Data wydania1977
NośnikWinyl
Czas trwania45:15
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Axel-Glenn Müller, Axel Gothe, Max Pflugbeil, Claus Dieter Knispel, Signor Rotbarth, Bernd Swoboda, Hannes Baner, Wolfgang Fiedler, Christian Pittius, Jürgen Katzenberg, Dieter Erhardt, Rainer Gäbler, Hans-Jürgen Reznicek, Detlev Keßler, Wolfgang Schneider
Utwory
Winyl1
1) Tarantel05:17
2) Octopus09:27
3) Wiegenlied06:46
4) La Fiesta07:31
5) Bubblestone05:33
6) The Old New Way05:57
7) Say It to You Tomorrow04:43
Wyszukaj / Kup
Po wydaniu albumu „Aufbruch” (1976) Klaus Lenz postanowił pójść za ciosem i najszybciej, jak się da, wydać kolejną płytę z podobną zawartością. To oczywiście nie oznacza, że muzyk chciał kopiować własne dokonania, liczyło się raczej podążanie w wyznaczonym już wcześniej kierunku – szlakiem wytyczonym przez klasyków jazz-rocka, jak Weather Report czy Passport Klausa Doldingera. W takich okolicznościach powstawały utwory, które w 1977 roku trafiły na – sygnowany tym razem nazwą Klaus Lenz Band (już bez przymiotnika „Big”) – longplay „Wiegenlied”. Lider formacji żył już wtedy na politycznym rozdrożu. Choć wciąż pozostawał obywatelem Niemieckiej Republiki Demokratycznej, zastanawiał się jednak, jak czmychnąć do wolnego świata. Przepustką mogła okazać się właśnie nowa produkcja. Raz, że część nagrań powstawała w Berlinie Zachodnim; dwa, że kontrakt na wydanie krążka podpisano z mającą siedzibę w tej części miasta wytwórnią Vinyl Records. W obu przypadkach oznaczało to także przetarcie sobie drogi wyjazdu (względnie ucieczki) do Republiki Federalnej Niemiec.
Materiał zebrany na „Wiegenlied” dzieli się na dwie części: cztery utwory zostały nagrane w składzie bardzo podobnym do tego, który odpowiadał za „Aufbruch”, a który – za sprawą liczebności muzyków obecnych w studiu – usprawiedliwiał nazywanie grupy big bandem; trzy pozostałe natomiast zarejestrowane zostały w znacznie bardziej uszczuplonym zestawieniu, bo zaledwie w kwintecie: oprócz grającego na trąbce lidera wspomagali go jeszcze klawiszowiec Wolfgang Fiedler, saksofonista Rainer Gäbler, basista Hans-Jürgen Reznicek oraz perkusiści Detlev Keßler (w „Tarantel” i „Say It to You Tomorrow”) i Wolfgang Schneider (w „La Fiesta”). O dziwo, to wewnętrzne rozbicie wcale jednak nie wpłynęło na jednorodność albumu. To wciąż był rasowy jazz-rock z lekkim skrętem (przynajmniej w kilku fragmentach) ku graniu bigbandowemu. Stronę A wydawnictwa wypełniają trzy utwory, których twórcą jest jeden z najbliższych w tamtym czasie współpracowników Klausa Lenza – pianista Wolfgang Fiedler. Wiąże się to również z tym, że instrumenty klawiszowe są w nich bardzo wyeksponowane, ale z drugiej strony wcale nie dominują nad całością, o co z kolei postarał się odpowiadający za aranżacje lider.
Płytę otwiera znakomity „Tarantel” (jeden z trzech numerów nagranych w kwintecie), w którym jazz nie tylko miesza się z rockiem, ale i funky. Rockowa perkusja Keßlera zderza się tutaj z funkującym basem Reznicka oraz niepokojąco brzmiącym fortepianem elektrycznym Fiedlera. Dopiero gdy dołączają Lenz i Gäbler nastrój się wypogadza, a całość nabiera charakteru bigbandowego, nie tracąc przy tym posmaku fusion (przeciwnie! zostaje on wzmocniony, gdy Wolfgang decyduje się na zagranie solówki na syntezatorach). Najdłuższy na płycie, bo ponad dziewięciominutowy „Octopus”, to w zasadzie ballada, w której za stworzenie odpowiedniego klimatu odpowiadają po raz kolejny fortepian elektryczny oraz grające unisono instrumenty dęte. Bywa, że muzycy mają ochotę podkręcić tempo, ale szybko zostają przywołani do porządku przez sekcję rytmiczną i w kołyszącym nastroju udaje im się dotrwać do samego końca.
Równie nastrojowa, mimo że klasycznie jazzrockowa, jest kompozycja tytułowa. Tym razem nostalgiczny klimat jest dziełem wyeksponowanej partii basu i fortepianu akustycznego, choć zdarzają się także fragmenty mocniejsze, gdy „pierwsze skrzypce” zaczynają grać saksofon i fortepian elektryczny. Finał jest jednak powrotem do otwarcia, co oznacza tyle, że stronę A wieńczą dźwięki bardzo subtelne. Dla tych, którzy w jazz-rocku cenią jednak przede wszystkim pierwiastek rockowy, prawdziwym objawieniem może wydać się „La Fiesta”, pierwszy numer po przełożeniu winylowego krążka na stronę B. To utwór Chicka Corea, który pierwotnie znalazł się na albumie „Return to Forever” (1972), a więc wydawnictwie, dzięki któremu narodziła się jedna z najwybitniejszych formacji jazzrockowych w dziejach tej muzyki. Jest w nim wszystko, co można sobie wymarzyć, czyli rockowa energia, jazzowa melancholia, ale też rozbrajające słuchacza dęciaki w stylu latynoskim (tytuł w końcu do czegoś zobowiązywał). Wersja Klausa Lenza nie jest odwzorowaniem oryginału nuta w nutę, ale – za co należą się liderowi grupy (i jednocześnie aranżerowi) pochwały – znakomicie oddaje jego klimat.
Następujący po „Fieście” utwór „Bubblestone” (kompozycja niejakiego Kaspara Hausmanna) to powrót do grania typowo bigbandowego, ale wzbogaconego o nietypowe zagrywki, jak chociażby solo fortepianu elektrycznego czy syntezatorowe ćwierkanie i pulsujące w tanecznym rytmie perkusjonalia. Momentami można odnieść wrażenie, że to ciąg dalszy coveru amerykańskiego pianisty. Jedynym na płycie utworem stworzonym przez Lenza jest „The Old New Way”. Tym bardziej może dziwić fakt, że instrumentem wiodącym jest praktycznie przez cały czas fortepian elektryczny, jedynie od czasu do czasu punktowany przez mocną sekcję dętą. Całość zamyka „Say It to You Tomorrow”, który wyszedł spod ręki drugiego, obok Fiedlera, wieloletniego współpracownika lidera zespołu, Axela-Glenna Müllera. I jest to zakończenie pełne ognia. Jazzrockowy przekaz jest jeszcze wzmocniony przez potężnie brzmiącą sekcję dętą w stylu późnego, z końca lat 70. XX wieku, Weather Report. Po publikacji „Wiegenlied” Klaus Lenz zdecydował się ostatecznie opuścić NRD i w 1977 roku zamieszkał w Republice Federalnej Niemiec. Jego big band przeszedł do historii, ale wkrótce, już w wolnym świecie, narodziła się nowa formacja – Klaus Lenz Jazz & Rock Machine, w której znalazło się nawet miejsce dla polskiego muzyka. Dla kogo? Poczekajcie tydzień.
koniec
9 lipca 2016
Skład:
Klaus Lenz – lider, trąbka
Axel-Glenn Müller – saksofon altowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy, flet
Axel Gothe – saksofon barytonowe, flet altowy, instrumenty perkusyjne
Max Pflugbeil – trąbka
Claus Dieter Knispel – trąbka
Signor Rotbarth – skrzydłówka
Bernd Swoboda – puzon
Hannes Baner – puzon
Wolfgang Fiedler – syntezatory, fortepian, fortepian elektryczny, mellotron
Christian Pittius – fortepian elektryczny, syntezatory
Jürgen Katzenberg – gitara basowa
Dieter Erhardt – perkusja
oraz
Rainer Gäbler – saksofon altowy, saksofon tenorowy (1,4,7)
Hans-Jürgen Reznicek – gitara basowa (1,4,7)
Detlev Keßler – perkusja (1,7)
Wolfgang Schneider – perkusja (4)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.