Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Klaus Lenz Big Band
‹Aufbruch›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAufbruch
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Big Band
Data wydania1976
NośnikWinyl
Czas trwania37:37
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Axel-Glenn Müller, Rainer Gäbler, Helmut Forsthoff, Bernd Swoboda, Max Pflugbeil, Signor Rotbarth, Claus Dieter Knispel, Manfred Nytsch, Jürgen Heinrich, Wolfgang Fiedler, Jörg Dobersch, Dieter Erhardt
Utwory
Winyl1
1) Blow Out04:56
2) Balkantanz07:00
3) Aufbruch07:50
4) Hallo, Igor12:25
5) Ballade für zwei05:25
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Po wschodniej stronie „żelaznej kurtyny”…

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecki Big Band Klausa Lenza.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Po wschodniej stronie „żelaznej kurtyny”…

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka najczęściej wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj (wschodnio)niemiecki Big Band Klausa Lenza.

Klaus Lenz Big Band
‹Aufbruch›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułAufbruch
Wykonawca / KompozytorKlaus Lenz Big Band
Data wydania1976
NośnikWinyl
Czas trwania37:37
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Klaus Lenz, Axel-Glenn Müller, Rainer Gäbler, Helmut Forsthoff, Bernd Swoboda, Max Pflugbeil, Signor Rotbarth, Claus Dieter Knispel, Manfred Nytsch, Jürgen Heinrich, Wolfgang Fiedler, Jörg Dobersch, Dieter Erhardt
Utwory
Winyl1
1) Blow Out04:56
2) Balkantanz07:00
3) Aufbruch07:50
4) Hallo, Igor12:25
5) Ballade für zwei05:25
Wyszukaj / Kup
W latach 70. i 80. XX wieku (z naciskiem jednak na pierwszą z wymienionych dekad) muzyka rockowa i jazzowa z dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej często była obecna w polskim radiu i na scenach koncertowych. Wydawane przez Amigę – monopolistę w dziedzinie produkcji płyt gramofonowych – albumy bez większych kłopotów można było kupić w Warszawie. Od czasu do czasu grupy enerdowskie odbywały także trasy koncertowe po Polsce. Powszechnie znane były Puhdys i Karat, nieco mniejszą popularnością cieszyły się Electra, Stern-Combo Meißen, Berluc, City, Lift czy Pankow. Współczesnym słuchaczom chyba tylko pierwsza nazwa wyda się znajoma; pozostałe formacje, choć nierzadko ich liderzy pozostają aktywni do dzisiaj, przynależą jednak do świata, który odszedł już, miejmy nadzieję, na zawsze. Oprócz rocka i popu we wschodnich Niemczech sporym wzięciem cieszył się także jazz, a zwłaszcza granie bigbandowe. To nie przypadek, że legendarny polski wibrafonista Jerzy Milian tak często współpracował – i to jeszcze w latach 80. – z orkiestrami z Berlina Wschodniego. W tej dziedzinie jednym z największych i najbardziej zasłużonych liderów był bohater dzisiejszej odsłony „Non Omnis Moriar” – Klaus Lenz, postać absolutnie wyjątkowa.
Lenz urodził się w czasie wojny, w marcu 1940 roku, w Berlinie. Po klęsce III Rzeszy jego rodzina (i on sam) znalazła się w radzieckiej strefie okupacyjnej, co na długie lata zdeterminowało jego los. Jako szesnastolatek rozpoczął naukę w szkole muzycznej, dwa lata później trafił do konserwatorium (ukończył klasę trąbki). W tym samym czasie nawiązał współpracę z mającą swoją siedzibę w przygranicznym (z Polską) Görlitz orkiestrą Eberharda Weisera; dwa lata później trafił do składu Tanz- und Schauorchester Maksa Reichelta. Jako artysta szybko dojrzewał; do tego stopnia, że mając zaledwie dwadzieścia jeden lat, stworzył pierwszy własny zespół – Quintett 61, z którym w 1963 roku zaliczył debiut fonograficzny (EP „Quintett 61”). Od tej pory poszło już z górki. Dwa lata po Kwintecie narodził się Sekstet (pozostały po nim trzy single), a chwilę później pierwsza orkiestra, którą kierował Lenz – Modern Jazz Big Band 65. Z nią wydał dwa longplaye, nagrane zresztą podczas tego koncertu; różnica była taka, że jeden zawierał muzykę instrumentalną, drugi – kompozycje nagrane z wokalistą Manfredem Krugiem. W 1970 roku ukazała się natomiast, sygnowana jedynie nazwiskiem Klausa, płyta „Für Fenz”, która z jednej strony zawierał muzykę bliską stylistyce easy listening, z drugiej – skręcała stopniowo w stronę jazz-rocka.
Kolejnym etapem w karierze trębacza było powołanie do życia nowej orkiestry na nowe czasy; tak narodził się Klaus Lenz Modern Soul Big Band, który – wbrew nazwie – proponował nie muzykę soulową, ale właśnie orkiestrową wersję fusion. U boku lidera pojawił się też artysta, który przez kilka następnych lat będzie jego wiernym sojusznikiem i współtwórcą repertuaru – saksofonista i klarnecista Axel-Glenn Müller. Po wydaniu krążka zatytułowanego po prostu „Klaus Lenz Modern Soul Big Band” (1974) zdecydowano o skróceniu nazwy; w efekcie wyleciały dwa słowa ze środka – „Modern Soul”. Debiut płytowy nowego wcielenia orkiestry miał miejsce w… Polsce. Z okazji występu formacji na festiwalu Jazz Jamboree ’74 Polskie Nagrania opublikowały album Klaus Lenz Big Band with Uschi Brüning & Klaus Nowodworski”, na którym zebrano utwory zarejestrowane wcześniej dla radia enerdowskiego. Rok później natomiast do sprzedaży trafiło pamiątkowe wydawnictwo zawierające fragment występu grupy w warszawskiej Sali Kongresowej; dwa utwory – wykonane z towarzyszeniem Brüninga – znalazły się na stronie A, całą stronę B wypełniła za to rozbudowana kompozycja kwartetu norweskiego kontrabasisty Arilda Andersena.
Po sukcesach w Polsce należało zająć się karierą w ojczyźnie. I tak też się stało. W 1975 roku ukazała się enerdowska płyta „Klaus Lenz Big Band” (zawierająca elementy fusion i free jazzu), a po kolejnych dwunastu miesiącach – „Aufbruch”, prawdziwe arcydzieło wschodnioniemieckiego jazz-rocka i zarazem ostatnie wydawnictwo artysty, które ukazało się po tej „słuszniejszej” stronie Łaby. Nagrania zarejestrowano w listopadzie 1975 roku w składzie trzynastoosobowym (widać lider nie był przesądny). Obok Lenza w studiu zameldowało się jeszcze ośmiu muzyków grających na dęciakach: saksofoniści Axel-Glenn Müller, Rainer Gäbler, Helmut Forsthoff, trębacze Bernd Swoboda, Max Pflugbeil, Signor Rotbarth, Claus Dieter Knispel oraz puzonista Manfred Nytsch. Ważną rolę odgrywał także klawiszowiec Wolfgang Fiedler oraz sekcja rytmiczna, którą tworzyli: basista Jörg Dobersch i perkusista Dieter Erhardt; stosunkowo najmniej pracy miał, zdaje się, gitarzysta solowy Jürgen Heinrich (w latach 1973-1975 tworzący pierwszy skład artrockowej grupy Lift, w której nie dotrwał jednak do debiutu płytowego), choć i jego instrument od czasu do czasu przebija się przez ścianę dźwięku budowaną przez instrumenty dęte.
Na „Aufbruch” trafiło pięć kompozycji, które idealnie wpisują się w stylistykę fusion w wydaniu bigbandowym. Przypominają one nie tylko dokonania amerykańskich klasyków gatunku, czyli Weather Report, ale przede wszystkim brytyjskiego Nucleus Iana Carra oraz zachodnioniemieckiego Passport Klausa Doldingera. Choć oczywiście wiele czerpią z wcześniejszych doświadczeń lidera, który przecież w momencie wydania albumu był w pełni ukształtowanym, w stu procentach profesjonalnym muzykiem, z osiemnastoletnim stażem na scenie. Wydawnictwo otwiera utwór napisany przez Glenna Müllera (tak bardzo często, zapewne nie bez powodu, podpisywał się saksofonista rodem z Saksonii) – „Blow Out”. I jest to otwarcie trochę zaskakujące, przypomina bowiem to, co można usłyszeć w pierwszych kilkudziesięciu sekundach „Walkin’ Around the Stormy Bay” SBB. Należy jednak pamiętać, że krążek „Welcome” pojawił się w sprzedaży w Niemczech Zachodnich i w Polsce dopiero w 1979 roku. O podobieństwie do formacji Józefa Skrzeka decyduje głównie energetyczna partia syntezatorów, do których zresztą szybko dołącza sekcja dęta (czego oczywiście w utworze SBB brakuje). W dalszej części następuje zmiana tempa, znaczące spowolnienie; na plan pierwszy wybijają się gitara basowa oraz saksofon, tło wypełniają natomiast smakowite dźwięki fortepianu elektrycznego. I dopiero w finale orkiestra wraca do motywu otwarcie, przy okazji znacząco podnosząc temperaturę.
„Balkantanz” wyszedł spod ręki Klausa Lenza i pewnie dlatego jego początek to najbardziej charakterystyczne bigbandowe granie. Niemiec nie byłby jednak sobą, gdyby szybko nie postarał się o zmianę nastroju. W tym celu „wypuszcza” przed szereg sekcję rytmiczną, której podstawowym zadaniem jest podkręcenie tempa; Dobersch i Erhardt ciągną za sobą cały zespół – utwór tym samym nabiera dynamiki, a mocy przydają mu głównie dęciaki. Ale trafiają się tu także fragmenty nieco lżejsze, jak chociażby duet basu i trąbki (możemy się tylko domyślać, że tę partię zarezerwował dla siebie lider orkiestry, lecz pewności stuprocentowej nie mamy). Stronę A zamyka numer tytułowy (ponownie podpisał się pod nim Müller), który delikatnie – przynajmniej na początku – ociera się o stylistykę freejazzową. Z pełnego improwizacji chaosu wyłania się w końcu fundament kompozycji – wolny, mocny, transowy rytm, wokół którego owijają się partie solowe (najpierw saksofonu, później perkusjonaliów). Finał jest już prawdziwie rockowy (vide sekcja rytmiczna i gitara Jürgena Heinricha), chociaż z mocno jazzowym zacięciem (po raz kolejny dęciaki!).
Najdłuższy na całej płycie, ponad dwunastominutowy „Hallo, Igor” to utwór autorstwa Lenza. O dziwo jednak, przez sporą część czasu pierwszoplanową rolę odgrywają w nim instrumenty nie dęte, ale… klawiszowe – głównie organy (słyszalne w introdukcji i codzie) oraz syntezatory. Poza tym mamy do czynienia z klasycznie jazzrockową kompozycją o mocno zróżnicowanym nastroju – obok fragmentów bardzo energetycznych pobrzmiewają także znacznie subtelniejsze. Zamykające całość nostalgiczne „Ballade für zwei” to numer, w którym – zgodnie z tytułem – słyszymy tylko dwóch instrumentalistów: Wolfganga Fiedlera (fortepian elektryczny) oraz Axela-Glenna Müllera (klarnet basowy). Obaj byli zresztą jego kompozytorami; nie ma się więc co dziwić, że wyznaczyli sobie w nim główne role. Najważniejsze jednak, że utwór ten udanie wieńczy dzieło, wyciszając emocje i wprowadzając słuchacza w nieco kontemplacyjny nastrój. Album „Aufbruch” spotkał się ze znakomitym przyjęciem zwłaszcza w Republice Federalnej Niemiec. Od tej pory Klaus Lenz zaczął coraz częściej bywać w Berlinie Zachodnim, by ostatecznie w 1978 roku przenieść się za „żelazną kurtynę”. Nagrania jego kolejnych projektów – Klaus Lenz Band oraz Klaus Lenz Jazz & Rock Machine – ukazywały się już nakładem wytwórni zachodnioniemieckich.
Co ciekawe, w 1978 roku nowego wydania doczekał się również „Aufbruch”. Edycja zachodnioberlińskiego Vinyl Records różniła się jednym utworem – brakowało „Ballade für zwei”, który zastąpiło „Requiem” Wolfganga Fiedlera. Istotny jest fakt, że zarejestrowano je później i w zupełnie innym, zaledwie czteroosobowym, składzie: saksofonista Rainer Gäbler, puzonista Hannes Bauer, klawiszowiec Christian Pittius oraz perkusista Detlev Keßler.
koniec
2 lipca 2016
Skład:
Klaus Lenz – lider, trąbka
Axel-Glenn Müller – saksofon altowy, saksofon sopranowy, klarnet basowy
Rainer Gäbler – saksofon barytonowy
Helmut Forsthoff – saksofon tenorowy, flet
Bernd Swoboda – trąbka
Max Pflugbeil – trąbka
Signor Rotbarth – trąbka, skrzydłówka
Claus Dieter Knispel – trąbka, instrumenty perkusyjne
Manfred Nytsch – puzon
Jürgen Heinrich – gitara elektryczna
Wolfgang Fiedler – organy, syntezatory, fortepian, fortepian elektryczny
Jörg Dobersch – gitara basowa
Dieter Erhardt – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.