Słuchaj i patrz: Dziwne losy pewnej piosenkiDla kontrastu – po deklaracji utraty wiary, utwór będący afirmacją tejże.
Beatrycze NowickaSłuchaj i patrz: Dziwne losy pewnej piosenkiDla kontrastu – po deklaracji utraty wiary, utwór będący afirmacją tejże.
Wyszukaj / Kup Ostatnimi laty „You got the love” jest kojarzony przede wszystkim z coverem wykonywanym przez Florence and the Machine. Wnikliwsze poszukiwania pozwalają stwierdzić, że piosenka ta ma dość skomplikowaną i nietypową historię. „You got the love” jest dziełem trójki autorów, Anthonyego B. Stephensa, Arnecii Michelle Harris i Johna Bellamy, którzy stworzyli ją na potrzeby filmu dokumentalnego z 1980 roku, opowiadającego o… mężczyźnie walczącym z nadwagą. Pierwsze wykonanie, to wersja a capella, zaśpiewana przez amerykańską czarnoskórą piosenkarkę, śpiewającą gospel, soul i disco, Candi Staton. Ponieważ producenci nie mieli pieniędzy, by zapłacić wokalistce, zamiast wynagrodzenia odstąpili jej połowę praw autorskich. Minęło kilka lat, w czasie których Staton zapomniała o swoim udziale w nagraniu, a jednocześnie bez jej wiedzy (do czasu, oczywiście) powstały wersje utworu, w których jej wokal został zmiksowany z muzyką. Piosenkarka wspominała, że gdy tak zmieniona piosenka stała się hitem, zaczęto ją wypytywać na temat „You got the love”, a ona nie wiedziała, o co chodzi. Tymczasem powstawały kolejne remiksy i covery, w rozmaitych stylach muzycznych, które odnosiły sukcesy – największy stał się udziałem wspomnianej wyżej Florence Welch. Mnogość wersji utworu przełożyła się także do pewnego stopnia na teledyski, których powstało kilka. Klip nakręcony dla Florence cieszy oczy, lecz oglądając go po prawdzie trudno pomyśleć, że tekst opowiada o Bogu. Wybrałam znacznie mniej widowiskowy, czarno-biały teledysk nakręcony w 2006 roku do wersji z wokalem Candi Staton. Anioły jako motyw występują w wideoklipach relatywnie często i niestety regularnie w wydaniu raczej kiczowatym (ach, te emanujące sztucznością skrzydła). Tutaj te ostatnie też się pojawiają, na szczęście na krótko. Tym, co przekonuje mnie do tego teledysku, w nieco mniejszym stopniu jest jego strona wizualna (wyjąwszy samego anioła, granego przez brytyjskiego aktora Neila Newbona), a bardziej przesłanie. Wysłannik niebios przechadza się po ulicach Londynu, pochyla się nad smutnymi i zmęczonymi, siada obok bezdomnego na ulicy. Dzięki temu obraz współgra z tekstem piosenki, ale też, jak sądzę, ilustruje potrzebę, która zadecydowała o rozprzestrzenieniu się chrześcijaństwa – ludzie pragnęli Boga, któremu by na nich zależało. 6 września 2017 |
Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.
więcej »Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Stara miłość i najnowsze odkrycia
— Beatrycze Nowicka
Weź głęboki oddech
— Beatrycze Nowicka
Koniec dzieciństwa
— Beatrycze Nowicka
Garstka na Nowy Rok
— Beatrycze Nowicka
Uzbierane
— Beatrycze Nowicka
Rozmaitości ciąg dalszy
— Beatrycze Nowicka
Myślą, że nie dzieje się nic
— Beatrycze Nowicka
Z przymrużeniem oka
— Beatrycze Nowicka
Rozmaitości
— Beatrycze Nowicka
Szarpnąć strunę
— Beatrycze Nowicka
Tryby historii
— Beatrycze Nowicka
Imperium zwane pamięcią
— Beatrycze Nowicka
Gorzka czekolada
— Beatrycze Nowicka
Krótko o książkach: Kąpiel w letniej wodzie
— Beatrycze Nowicka
Kosiarz wyłącznie na okładce
— Beatrycze Nowicka
Bitwy nieoczywiste
— Beatrycze Nowicka
Morderstwa z tego i nie z tego świata
— Beatrycze Nowicka
Z tarczą
— Beatrycze Nowicka
Rodzinna sielanka
— Beatrycze Nowicka
Wiła wianki i to by było na tyle
— Beatrycze Nowicka