Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Michael Garrick Trio, Michael Garrick Sextet
‹Promises›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPromises
Wykonawca / KompozytorMichael Garrick Trio, Michael Garrick Sextet
Data wydania1965
Wydawca Argo
NośnikWinyl
Czas trwania50:33
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Michael Garrick, Joe Harriott, Tony Coe, Ian Carr, Coleridge Goode, Colin Barnes, Dave Green
Utwory
Winyl1
1) Promises03:35
2) Parting is Such07:26
3) I’ve Got Rhythm03:34
4) A Thing of Beauty05:19
5) Merlin the Wizard06:18
6) Second Coming05:33
7) Requiem04:46
8) Leprechaun Leap05:22
9) Portrait of a Young Lady04:35
10) Song by the Sea04:04
Wyszukaj / Kup

Non omnis moriar: Frywolnie i kontemplacyjnie, tanecznie i elegijnie

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay, na którym można usłyszeć zarówno Sextet, jak i Trio brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.

Sebastian Chosiński

Non omnis moriar: Frywolnie i kontemplacyjnie, tanecznie i elegijnie

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay, na którym można usłyszeć zarówno Sextet, jak i Trio brytyjskiego pianisty Michaela Garricka.

Michael Garrick Trio, Michael Garrick Sextet
‹Promises›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPromises
Wykonawca / KompozytorMichael Garrick Trio, Michael Garrick Sextet
Data wydania1965
Wydawca Argo
NośnikWinyl
Czas trwania50:33
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Michael Garrick, Joe Harriott, Tony Coe, Ian Carr, Coleridge Goode, Colin Barnes, Dave Green
Utwory
Winyl1
1) Promises03:35
2) Parting is Such07:26
3) I’ve Got Rhythm03:34
4) A Thing of Beauty05:19
5) Merlin the Wizard06:18
6) Second Coming05:33
7) Requiem04:46
8) Leprechaun Leap05:22
9) Portrait of a Young Lady04:35
10) Song by the Sea04:04
Wyszukaj / Kup
Brytyjski pianista jazzowy Michael Garrick (1933-2011) był artystą o wielu twarzach; muzykiem, który płynnie przechodził od grania post bopu do free jazzu i w obu tych gatunkach wypadał nadzwyczaj przekonująco. Poza tym świetnie radził sobie zarówno w składach kameralnych (vide trio), jak i bardziej rozbudowanych (sekstet i septet). Płytą, którą zwrócił na siebie uwagę środowiska, był wydany w 1964 roku, nagrany w trzyosobowym składzie, longplay „Moonscape”. Pomijając jeden utwór, Garrickowi towarzyszyli na nim kontrabasista Dave Green oraz perkusista Colin Barnes. Ten pierwszy sprawił, że niebawem Michael zasilił szeregi formacji, w której Green grał już od kilku lat, chodzi o The Don Rendell – Ian Carr Quintet, co otworzyło przed nim zupełnie nowe możliwości. Zanim jednak do tego doszło, światło dzienne ujrzała jeszcze jedna płyta solowa pianisty – „Promises”.
To trochę dziwne wydawnictwo, które portretuje muzyka znajdującego się na artystycznym rozdrożu. Z jednej strony Garrick pojawia się tutaj jako lider wspomnianego powyżej Tria (z Greenem i Barnesem), z drugiej – dwie trzecie materiału zarejestrowana została już w poszerzonym do sześciu osób składzie. Sextet ten natomiast, obok lidera i Colina Barnesa, stworzyli: urodzony w Kingston na Jamajce czarnoskóry saksofonista altowy Joe Harriott (zmarł siedem lat później z powodu raka), jego rodak z St. Andrew – kontrabasista Coleridge Goode (który, dla odmiany, odszedł z tego świata na miesiąc przed… sto pierwszymi urodzinami), saksofonista tenorowy i klarnecista Tony Coe (pożegnaliśmy go w marcu tego roku) oraz trębacz Ian Carr (współtwórca słynnego Kwintetu z Donem Rendellem, w przyszłości natomiast spiritus movens formacji Nucleus).
Sesja nagraniowa odbyła się w maju 1965 roku w londyńskim studiu wytwórni Decca, a album wydał będący częścią tego koncernu Argo (firma ta została założona na początku lat 50., ale wkrótce z powodu kłopotów finansowych musiała dać się wykupić bogatszej i lepiej prosperującej konkurencji, na szczęście mogła pozostać przy dotychczasowej nazwie i logotypie). Na dziesięć zawartych na „Promises” kompozycji dziewięć wyszło spod ręki Garricka; trzy z nich Michael nagrał w składzie trzyosobowym, siedem pozostałych w sekstecie. Muzycznie jest to przede wszystkim propozycja dla wielbicieli post bopu, free jazzu nie ma tu praktycznie wcale, ale to oczywiście nie oznacza, że muzycy nie pozwalają sobie na improwizacje – te są przecież wpisane w genom gatunku.
Stronę A oryginalnego winylowego wydania otwiera utwór tytułowy, który od pierwszych sekund zaskakuje optymistycznymi dźwiękami trąbka Iana Carra i fortepianu Michaela Garricka. Jakby to intro miało być deklaracją radości życia lidera. Nie oznacza to jednak, że tak będzie przez cały czas; w dalszej części rozbrzmiewa bowiem znacznie bardziej nastrojowa solówka trębacza (z subtelną sekcją rytmiczną w tle), która następnie przechodzi w radosny duet fortepianu i kontrabasu (na którym Coleridge Goode gra smyczkiem). W rozbudowanym do ponad siedmiu minut „Parting is Such” dominują głównie dęciaki i to we wszystkich możliwych konfiguracjach, grając solo (saksofon, trąbka bądź klarnet), w duecie (saksofony unisono), a nawet triu (saksofony z dodatkiem trąbki). W efekcie tych zabiegów pozostała trójka instrumentalistów, włącznie z liderującym zespołowi Garrickiem, pokornie udaje się na drugi plan i stamtąd wspiera ambitnych solistów.
Zagrany w składzie trzyosobowym „I’ve Got Rhythm” to jedyne „ciało obce” w repertuarze płyty. Jest on instrumentalną wersją mającej swoją premierę w 1930 roku piosenki autorstwa braci Gershwinów – George’a (muzyka) i Iry (słowa). Po improwizowanym wstępie fortepianu i kontrabasu pojawia się typowo Gershwinowski motyw solowy zagrany przez Garricka. Krzywdą byłoby jednak stwierdzenie, że Michael postanowił jedynie odegrać jazzowy standard, on go w istotny, twórczy sposób podrasował. Stąd wspomniana improwizacja na początku, stąd ten dynamiczny, napędzony przez Goode’a i Colina Barnesa, finał. W trio nagrany został też utwór „A Thing of Beauty”, który zaskakuje romantyczną delikatnością i grającymi na pograniczu ciszy kontrabasem i perkusją. To bez wątpienia najbardziej delikatnie brzmiąca kompozycja na całym albumie.
Zupełnie inaczej rzecz ma się z zamykającym pierwszą stronę longplaya „Merlin the Wizard”, w którym pełen (a więc sześcioosobowy) skład grupy od pierwszych sekund daje czadu. A to dopiero początek atrakcji; kolejnymi są znakomite popisy solowe – zarówno członków sekcji dętej, jak i pianisty. Tuż przed finałem pojawia się nawet mocniejszy akcent perkusji. Szkoda, że to jedynie kilkanaście sekund, bo słychać wyraźnie, że Barnes miałby ochotę na więcej i, co istotniejsze, wiedziałby, jak ten czas wypełnić. Nie mniej dynamicznie brzmi umieszczony na początku strony B „Second Coming”. Ton nadaje mu grająca z dużym nerwem rozpędzona sekcja rytmiczna, wokół której po orbicie krążą fortepian i dęciaki; w pewnym momencie pojawia się nawet pełen rywalizacji duet trąbki i klarnetu. Po takiej dawce emocji stonowane, wyciszone „Requiem” jest jak balsam na ranę. Drogę wskazuje Garrick, a za nim podążają przyodziani w żałobne szaty Tony Coe, Joe Harriott i Ian Carr.
„Leprechaun Leap” to – w porównaniu z poprzednikiem – całkowite odwrócenie nastroju. Utwór ten jest tak bezwstydnie radosny, że spokojnie sprawdziłby się jako ilustracja muzyczna do bajki dla dzieci. Jakikolwiek instrument nie wybiłby się na plan pierwszy, można mieć stuprocentową pewność, że grający na nim w danym momencie muzyk musi być uśmiechnięty od ucha do ucha. „Portrait of a Young Lady” łączy w sobie, co – spojrzawszy na tytuł – łatwo zrozumieć, różne emocje. Zatem po rozbudowanym nastrojowym popisie saksofonisty pojawia się frywolny taniec fortepianu, który z kolei przechodzi w pełną zadumy solówkę kontrabasisty, by na koniec wrócić do – znaczonego duetem saksofonu i fortepianu – punktu wyjścia. Album zamyka trzecia z kompozycji Tria – nadzwyczaj subtelny „Song by the Sea”, w którym Garrick sięga po elektryczną wersję swojego instrumentu. I trzeba przyznać, że doskonale wiedział, co robi – fortepian akustyczny nie przydałby temu utworowi takiego klimatu.
koniec
30 września 2023
Skład:

MICHAEL GARRICK SEXTET (1,2,5-9):
Michael Garrick – fortepian, muzyka
Joe Harriott – saksofon altowy
Tony Coe – saksofon tenorowy, klarnet
Ian Carr – trąbka, skrzydłówka
Coleridge Goode – kontrabas
Colin Barnes – perkusja

MICHAEL GARRICK TRIO (3,4,10):
Michael Garrick – fortepian, fortepian elektryczny (10), muzyka
Dave Green – kontrabas
Colin Barnes – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.