Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Alisa
‹20.12›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł20.12
Wykonawca / KompozytorAlisa
Data wydania25 września 2011
NośnikCD
Czas trwania50:32
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Арифметика / Arifmietika3:00
2) Шейк / Szejk / Shake5:07
3) Руны / Runy5:09
4) 20.123:55
5) Война / Wojna6:01
6) Прыть / Pryt’4:00
7) Капля Солнца / Kaplia Sołnca4:17
8) Качели / Kaczeli5:45
9) Пульс3:39
10) Вода и Вино / Woda i wino4:17
11) Мир / Mir5:17
Wyszukaj / Kup

Esensja słucha: Listopad 2011
[Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
Przed nami jedenasty miesiąc roku i dokładnie tyle minirecenzji w ramach cyklu „Esensja słucha”. Tym razem teksty opanowane zostały przez artystów rockowych, metalowych i eksperymentujących (Igorrr, Obrero, Senmuth), ale znalazło się też miejsce choćby dla ikony downtempo (Thievery Corporation). Miłego czytania i słuchania.

Sebastian Chosiński, Bartosz Makświej, Michał Perzyna

Esensja słucha: Listopad 2011
[Alisa „20.12”, Haus Arafna „New York Rhapsody”, Igorrr „Nostril”, Isole „Born from Shadows”, KniaZz / КняZz „Pismo iz Transilwanii”, Obrero „Mortui Vivos Docent”, :Of The Wand & The Moon: „The Lone Descent”, Senmuth „Eastextures of Soundstones”, Tara King th. „Extravagant, Grotesque & Nonchalant”, The Black Ghosts „When Animals Stare”, Thievery Corporation „Culture of Fear” - recenzja]

Przed nami jedenasty miesiąc roku i dokładnie tyle minirecenzji w ramach cyklu „Esensja słucha”. Tym razem teksty opanowane zostały przez artystów rockowych, metalowych i eksperymentujących (Igorrr, Obrero, Senmuth), ale znalazło się też miejsce choćby dla ikony downtempo (Thievery Corporation). Miłego czytania i słuchania.

Alisa
‹20.12›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Tytuł20.12
Wykonawca / KompozytorAlisa
Data wydania25 września 2011
NośnikCD
Czas trwania50:32
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Арифметика / Arifmietika3:00
2) Шейк / Szejk / Shake5:07
3) Руны / Runy5:09
4) 20.123:55
5) Война / Wojna6:01
6) Прыть / Pryt’4:00
7) Капля Солнца / Kaplia Sołnca4:17
8) Качели / Kaczeli5:45
9) Пульс3:39
10) Вода и Вино / Woda i wino4:17
11) Мир / Mir5:17
Wyszukaj / Kup
Alisa – 20.12
Sebastian Chosiński [80%]
Petersburska (a niegdyś leningradzka) Alisa jest jedną z najbardziej popularnych i zasłużonych kapel w historii rosyjskiego rocka. Jej początki sięgają pierwszej połowy lat 80. ubiegłego wieku, kiedy to grupą kierował zdolny, ale konfliktowy, wokalista i basista Swiatosław Zadierij (zmarły przed niespełna sześcioma miesiącami). W pierwszych latach działalności zespół wpisywał się w stylistykę nowej fali (vide debiutancki album „Eniergija” z 1985 roku), później jednak dokonał muzycznej wolty i zaczął grać hard rocka (od krążka „Błok ada” sprzed dwudziestu czterech lat), któremu – choć w bardzo złagodzonej i melodyjnej postaci – pozostał wierny po dziś dzień. Mający swoją premierę w końcu września, krążek zatytułowany „20.12” to szesnasta studyjna produkcja Alisy. Podpisali się pod nią przede wszystkim dwaj muzycy: Konstantin Kinczow (w kapeli od 1984 roku) oraz Dmitrij Parfionow (który, jako klawiszowiec, dołączył do kolegów dopiero w 2000 roku podczas pracy nad albumem „Sołnceworot”) – odpowiedzialni za wokale, gitary, klawisze, loopy i programowanie instrumentów elektronicznych. Poza nimi skład w studiu uzupełnili jeszcze: basista Piotr Samojłow, gitarzyści Jewgienij Liowin i Igor Romanow oraz perkusista Andriej Wdowiczenko; w dwóch numerach natomiast gościnnie zaśpiewała Ludmiła Machowa z moskiewsko-petersburskiego indie rockowego kwartetu Dajte2.
W 1992 roku Kinczow, dotychczas ateista, odbył podróż do Jerozolimy; po powrocie przyjął chrzest w obrządku prawosławnym. Od tamtej pory w jego tekstach coraz częściej dostrzec można zarówno wątki religijne, jak i patriotyczne (choć trzeba przyznać, że i tak jest w tym dużo bardziej stonowany, niż był na przykład świętej pamięci Jegor Letow, lider punkowej Grażdanskiej Oborony). Nie inaczej jest w przypadku płyty „20.12”, gdzie bezpośrednie nawiązania do Ewangelii da się dostrzec przynajmniej w kilku utworach (między innymi „Arifmietika”, „Woda i wino”, „Mir”). Muzycznie jest to album bardzo wysmakowany i świetnie wyprodukowany (miksy i mastering odbyły się w studiach w Kolonii i Düsseldorfie); brzmienie jest bardzo przestrzenne, a aranżacje wykonane wręcz po mistrzowsku. Jeśli dodać do tego jeszcze fakt, że praktycznie każdy kawałek wpada w ucho – ocena krążka musi być wysoka. Począwszy od niepokojącej „Arifmietiki”, poprzez liryczno-przebojowy „Szejk” (czy też raczej, sądząc z kontekstu, „Shake”), gitarowe „Runy”, dynamiczne „20.12”, bluesowo-rockową „Wojnę”, prawdziwie hard rockowy „Pryt’”, bliskie nowofalowej stylistyce Kina Wiktora Coja „Kaplia sołnca”, aż po balladowe „Kaczeli” i post-punkowy „Puls” – dosłownie nie ma się do czego przyczepić. O dziwo, najsłabiej wypadają dwa ostatnie kawałki na płycie. „Woda i wino” jest zwyczajnie nijaka, „Mir” zaś nieco ratuje, zagrany w stylu Deep Purple, klawiszowo-gitarowy podkład w części instrumentalnej, choć to jednak mimo wszystko zbyt mało, aby zrekompensować miałkość całej kompozycji. Kinczow, pomimo pięćdziesiątki na karku, udowadnia, że wciąż jest w bardzo dobrej formie wokalnej, a to świetnie wróży Alisie na najbliższą przyszłość.

Haus Arafna
‹New York Rhapsody›

EKSTRAKT:60%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNew York Rhapsody
Wykonawca / KompozytorHaus Arafna
Data wydania19 maja 2011
NośnikCD
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) 45 Minutes In New York4:28
2) God Sows Secrets3:36
3) Veil4:31
4) I Did It For You3:54
5) You Know How To Destroy Me3:24
6) Give The Strength2:17
7) Heart Beats Blood Flows3:38
8) Desecrated3:51
9) Ground Zero4:37
10) Poison3:48
11) Kalt Im Bauch2:31
12) What You Said4:35
Wyszukaj / Kup
Haus Arafna – New York Rhapsody
Bartosz Makświej [60%]
Ten – mało w Polsce znany – niemiecki duet kojarzony jest przede wszystkim z nurtem klasycznego industrialu (ze szczególnymi wpływami Throbbing Gristle i SPK) oraz death industrialu (Genocide Organ). Muzyka tworzona przez Mrs. i Mr. Arafna jest jednak na tyle interesująca, że warto ją poznać bliżej. To nie tylko chaos przemysłowych zgrzytów i dźwiękowych kolaży, z których słynęli ich poprzednicy. Znaczna część twórczości Niemców składa się bowiem z dość interesujących kompozycji zrealizowanych przy użyciu prostych generatorów dźwięku i szumu, wzbogaconych nietypowymi instrumentami perkusyjnymi (te ostatnie z kolei przywodzą na myśl inną legendę gatunku, czyli Einstuerzende Neubauten). Poprzednia płyta Haus Arafna („You”) zawierała naprawdę udany, urozmaicony materiał – prawdziwy pokaz możliwości zespołu i właśnie po nią radzę sięgnąć w pierwszej kolejności.
Co zatem z najnowszym albumem? Trzeba wspomnieć o jednej, istotnej rzeczy. Wszystkie utwory powstały jako ilustracja muzyczna pokazu mody amerykańskiej projektantki Katie Gallagher (występ w ramach New York Fashion Week 2009). Patrząc na jej dokonania, myślę, że dokonała świetnego wyboru autorów dźwiękowej oprawy swojego show. Jak radzi sobie jednak ten album bez modelek ubranych w czarne, futurystyczne stroje? Otóż całkiem nieźle! Nie jest, niestety, aż tak różnorodny jak poprzednia płyta, ponieważ duet całkowicie zrezygnował (na prośbę autorki kolekcji) z utworów agresywnych i postawił na klimat charakterystyczny dla swoich spokojniejszych dokonań. Jasne punkty albumu to: wpadający w ucho „I Did It For You” (w podkładzie basowym słyszę motyw z czołówki kultowej w latach 70. i 80. „Sondy”), oniryczny „You Know How Destroy Me”, „Poison” (chyba najbardziej niepokojący z zestawu) i śpiewany przez żeńską część duetu „Desecrated”. Album nie jest łatwy w odbiorze, co akurat w przypadku Haus Arafna nie dziwi. Zwraca jednakże uwagę staranna produkcja. Nie jest łatwo zmiksować dźwięki preferowane przez zespół w taki sposób, by całość nie utonęła w chaosie, a wokale były słyszalne, ale akurat ta dwójka robi to po mistrzowsku. Reasumując: „Nowojorska rapsodia” na kolana nie powala, ale miłośnikom zardzewiałych rur i opuszczonych szpitali psychiatrycznych z pewnością przypadnie do gustu.

Igorrr
‹Nostril›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułNostril
Wykonawca / KompozytorIgorrr
Data wydania9 listopada 2010
NośnikCD
EAN708527713228
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) Double Monk02:56
2) Tendon04:29
3) Excessive Funeral03:29
4) Very Long Chicken03:30
5) Melting Nails02:39
6) Pavor Nocturnus04:21
7) Caros00:51
8) Cruciform Dachshund03:42
9) Half a Pony02:23
10) Unpleasant Sonata02:14
11) Dentist00:43
12) Fryzura Konika02:50
13) Veins04:28
14) Moldy Eye04:26
Wyszukaj / Kup
Igorrr – Nostril
Bartosz Makświej [80%]
Co powiecie na połączenie muzyki barokowej, death metalu i breakcore‘u? Bełkot? A skądże… Jeśli ktoś w ciągu ostatnich miesięcy był w stanie poprawić mi humor, to z pewnością Gautier Serr, francuski muzyk ukrywający się pod pseudonimem „Igorrr”. Czy znaczy to, że płyta pochodzi z „krainy łagodności”? Emanuje ciepłem i radosnymi nastrojami? Skądże! To raczej klasyczny przypadek kompozytora z depresją maniakalną, który w pełni przelał swoje schorzenie na twórczość. W warstwie rytmicznej muzyk kontrastuje dość wolną bazę rytmiczną z atakami wściekłych, breakcore’owych loopów perkusyjnych (samplery Igorrra kipią, bo już dawno zmieniły stan skupienia na ciekły). Igorrr jest estetą i koneserem klasyki, więc umieszcza także w swoich dziełach: barokowy klawesyn, gitarę klasyczną, śpiew operowy, chóry i latynoamerykańskie wstawki. Ponieważ jednak na co dzień zajmuje się muzyką metalową, nie żałuje także growlingu i ciężkich gitarowych riffów.
Ten kociołek jedynie na pierwszy rzut ucha może wydać się niestrawny, chociaż należy dedykować go osobom lubiącym niespodzianki i nietypową strukturę kompozycji. Słuchacz jest ustawicznie zaskakiwany i nie wiadomo, co Francuz za chwilę wymyśli i co w kawałek wpakuje. Choćby sam początek „Nostril”. Kiedy już oswoimy się z industrialnym wstępem do otwierającego album „Double Monk”, zostaniemy zaatakowani akordeonowym motywem, którego rytmikę powielą automaty perkusyjne. Nie ma się jednak co przyzwyczajać, bo już po momencie wszystko zagłuszą dzikie wrzaski artysty. I mniej więcej tak jest z zawartością krążka już do końca (z wyjątkiem kilku krótkich interludiów). Nie ma czasu na nudę, o ile damy się wciągnąć w tę chorą imprezę, szczególnie przy okazji: „Excessive Funeral”, „Pavor Nocturnus”, „Half a Pony” i „Unpleasant Sonata” (najlepszy numer z zestawu). Jeśli posiadacie żonę, dzieci, psa, wyprawcie ich na kilkugodzinny spacer, obejrzycie „Lśnienie” z telewizora i jednocześnie „Casablankę” z laptopa, a potem sięgnijcie po Igorrra. Doskonale zrozumiecie, co artysta miał na myśli. Plus za tytuł dwunastego utworu, czyli „Fryzurę konika”.

Isole
‹Born from Shadows›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBorn from Shadows
Wykonawca / KompozytorIsole
Data wydania28 października 2011
Wydawca Napalm Records
NośnikCD
Gatunekmetal
EAN0885470002842
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Utwory
CD1
1) The Lake
2) Black Hours
3) Born from Shadows
4) Come to Me
5) My Angel
6) Condemned
7) When all is Black
Wyszukaj / Kup
Isole – Born from Shadows
Sebastian Chosiński [80%]
Aż trudno w to uwierzyć, ale początki szwedzkiego zespołu Isole sięgają 1990 roku. Wtedy to czwórka młodych chłopaków z leżącej nad Zatoką Botnicką miejscowości Gävle powołała do życia kapelę o nazwie Forlorn. Przez długie lata nie byli jednak w stanie wybić się ponad lokalną scenę metalową. Sytuacja zmieniła się dopiero po trzynastu latach, kiedy to grupa porzuciła starą nazwę i przemianowała się właśnie na Isole, przy okazji zmieniając także nieco styl muzyczny. Od tej pory Daniel Bryntse (gitara, wokal), Crister Olsson (gitara), Henrik Lindenmo (bas) oraz Jonas Lindström (perkusja, klawisze), idąc śladem swoich wielkich rodaków z Candlemass, poświęcili się bez reszty graniu epickiego doom metalu. I poszło z górki. Kolejne płyty – począwszy od debiutanckiej „Forevermore” (2005), poprzez „Throne of Void” (2006), „Bliss of Solitude” (2008), aż po „Silent Ruins” (2009) – zdobywały bardzo przychylne recenzje w pismach branżowych. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że na „Born from Shadows” fani czekali już z dużym zniecierpliwieniem. I zostało im to w pełni wynagrodzone. Siedem utworów, ponad pięćdziesiąt pięć minut muzyki – tych, którzy lubują się w rozbudowanych formach, ta informacja na pewno bardzo ucieszy.
Już w otwierającym krążek „The Lake” otrzymujemy pokaźną porcję potężnych dźwięków. Isole, jak walec, miażdżą wszystko, co staje na ich drodze. Nie zapominają jednak przy tym o wpadających w ucho melodiach, pełnych mroku, smutku i nostalgii. W jednym utworze, jak chociażby w tytułowym „Born from Shadows”, potrafią parokrotnie zmieniać klimat, przechodząc od subtelnego wyciszenia i monumentalnej powagi do prawdziwie metalowego rozpasania. W niektórych momentach Bryntsego zmienia wówczas za mikrofonem Lindenmo, odpowiedzialny za… growling. W „Come to Me” zespół wypada z kolei bardzo przebojowo, w czym duża zasługa bardzo melodyjnego wokalu. Gdyby kawałek ten nie trwał prawie siedem minut, można by mu było wróżyć nawet przyszłość na listach przebojów rockowych. W „My Angel” dla odmiany panowie mocno zwalniają tempo, a przestrzeń w tle wypełniają dźwiękami instrumentów klawiszowych, na których gra Lindström; w „Condemned” z kolei zespół ponownie nabiera przyspieszenia, stylistycznie zbliżając się do Theriona z lat 90. ubiegłego wieku. Zamykający album – i jednocześnie najkrótszy na całej płycie – „When All is Black” ma najbardziej ekstremalną formę, jakby muzycy chcieli sprawdzić, do jakiego stopnia można, bez utraty melodyjności, spowolnić rytm utworu (i co za tym idzie – także śpiewu). Kończy się to wszystko długim wyciszeniem, pozwalającym przyzwyczaić się do myśli, że już za chwileczkę, już za momencik krążek Isole skończy się kręcić… Jest jednak na to dobra rada. Wystarczy odpalić od nowa „The Lake”, zamknąć oczy i wraz ze Szwedami wyruszyć w pełną bólu i przygnębienia muzyczną podróż. Pomimo depresyjnych tekstów, po „Born from Shadows” powinni sięgnąć nie tylko urodzeni masochiści.
1 2 3 4 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Grudzień 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

… projektu R.U.T.A.
— Sebastian Chosiński

Październik 2013
— Sebastian Chosiński, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Michał Perzyna

Maj 2013
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna

Kwiecień 2013
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski

Marzec 2013 (2)
— Sebastian Chosiński, Łukasz Izbiński, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Marzec 2013
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Luty 2013
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Grudzień 2012 (2)
— Łukasz Izbiński, Dawid Josz, Mateusz Kowalski, Michał Perzyna, Przemysław Pietruszewski

Grudzień 2012
— Mateusz Kowalski, Paweł Lasiuk, Michał Perzyna, Bartosz Polak

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.