Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Icarus
‹The Marvel World Of Icarus›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Marvel World Of Icarus
Wykonawca / KompozytorIcarus
Data wydania1972
NośnikCD
Czas trwania41:36
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Steve Hart, John Etheridge, Iain Hines, Norrie Devine, Jimmy Wiley, Peter Curtain
Utwory
CD1
1) Prologue0:35
2) Spiderman2:53
3) Fantastic Four3:21
4) Hulk3:04
5) Madame Masque3:48
6) Conan The Barbarian4:07
7) Iron Man2:55
8) Thor4:49
9) Black Panther3:24
10) The Man Without Fear3:57
11) Silver Surfer4:05
12) Things Thing2:01
13) Captain America2:32
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Marvel Comics w świecie rocka
[Icarus „The Marvel World Of Icarus” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Marvel potęgą jest i basta! Nie tylko na rynku komiksowym, ale również filmowym. Przekonują o tym udane adaptacje opowieści rysunkowych o X-Menach, Iron Manie, Kapitanie Ameryka, Thorze czy Avengersach. Mało kto wie jednak wie, że czterdzieści lat temu bohaterowie tego uniwersum trafili także do świata muzyki. Im poświęcony został bowiem album brytyjskiej grupy progresywnej Icarus, zatytułowany „The Marvel World of Icarus”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Marvel Comics w świecie rocka
[Icarus „The Marvel World Of Icarus” - recenzja]

Marvel potęgą jest i basta! Nie tylko na rynku komiksowym, ale również filmowym. Przekonują o tym udane adaptacje opowieści rysunkowych o X-Menach, Iron Manie, Kapitanie Ameryka, Thorze czy Avengersach. Mało kto wie jednak wie, że czterdzieści lat temu bohaterowie tego uniwersum trafili także do świata muzyki. Im poświęcony został bowiem album brytyjskiej grupy progresywnej Icarus, zatytułowany „The Marvel World of Icarus”.

Icarus
‹The Marvel World Of Icarus›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Marvel World Of Icarus
Wykonawca / KompozytorIcarus
Data wydania1972
NośnikCD
Czas trwania41:36
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Steve Hart, John Etheridge, Iain Hines, Norrie Devine, Jimmy Wiley, Peter Curtain
Utwory
CD1
1) Prologue0:35
2) Spiderman2:53
3) Fantastic Four3:21
4) Hulk3:04
5) Madame Masque3:48
6) Conan The Barbarian4:07
7) Iron Man2:55
8) Thor4:49
9) Black Panther3:24
10) The Man Without Fear3:57
11) Silver Surfer4:05
12) Things Thing2:01
13) Captain America2:32
Wyszukaj / Kup
Wszystkich bohaterów Marvela, którzy pojawiali się w komiksach publikowanych przez to wydawnictwo – początkowo jeszcze pod szyldem Timely Comics – od 1939 roku, nie da się chyba zliczyć. Tym bardziej że żywot niektórych nie był zbyt długi; inni jednak zagościli w świadomości amerykańskich – a następnie także w innych krajach – nastolatków na długie lata. Dzisiaj do najbardziej rozpoznawalnych marek należą: Kapitan Ameryka, Spider-Man, Superman, Thor, Hulk, Iron Man, Daredevil, X-Meni, Blade, Punisher, Fantastyczna Czwórka oraz Ghost Rider (choć pewnie, w zależności od sympatii, można by dorzucić jeszcze innych). Zawojowali oni nie tylko, co oczywiste, rynek komiksowy, ale również filmowy. A był nawet moment – czterdzieści lat temu – kiedy wydawało się, że przebojem wedrą się do świata muzyki. Niestety, na przeszkodzie stanęło wówczas szefostwo Marvela, które zażądało od wytwórni Pye Records, aby wycofała ze sprzedaży album brytyjskiej kapeli Icarus, któremu autorzy płyty nieprzypadkowo nadali wiele mówiący tytuł „The Marvel World of Icarus”. Cóż, okazało się, że rockmani przywłaszczyli sobie bohaterów komiksowych bez zgody oficyny, a prowadzone post factum rozmowy nie przyniosły szczęśliwego rozwiązania. W efekcie płyta na kilkadziesiąt lat zniknęła z rynku i tym samym także ze świadomości wielbicieli marvelowskich superbohaterów. Przypomniano sobie o niej ćwierć wieku po nagraniu…
Brytyjska grupa Icarus – nie należy jej mylić z działającą w tym samym czasie i grającą zbliżoną stylistycznie muzykę niemiecką formacją Ikarus – została powołana do życia w 1968 roku. W jej pierwszym składzie znaleźli się: wokalista Steve Hart, gitarzysta David Plotel, basista John Ford, klawiszowiec Iain Hines, saksofonista i flecista Norrie Devine oraz perkusista Richard Hudson. Szybko jednak doszło do pierwszych przetasowań personalnych; Hudsona za bębnami zastąpił Peter Curtain, a Davida Plotela – John Etheridge (najbardziej znany muzyk z całego składu Icarusa, w przyszłości dał się poznać chociażby z udziału w nagraniach Darryl Way’s Wolf, Soft Machine czy 2nd Vision). Największa rotacja miała jednak miejsce na stanowisku gitarzysty basowego – po Fordzie piastowali je kolejno: Glyn Havard, John Plotel i wreszcie Jimmy Whiley. Debiutem płytowym grupy był nagrany w rok po sformowaniu singiel z piosenkami „The Devil Rides Out” oraz „You’re in Life” – wielkiego rozgłosu im nie przyniósł, ale dał przynajmniej napęd do dalszej działalności. Dzięki temu w 1972 roku mógł się ukazać concept-album „The Marvel World of Icarus”, którym muzycy postanowili oddać hołd najbardziej znanym bohaterom komiksowym wydawnictwa Marvel. Krążek spotkał się ze sporym zainteresowaniem; po jego wydaniu grupa ruszyła w tournée po Europie, które objęło także… Rumunię. Zgodnie z legendą, na jednym z koncertów w tym kraju pojawił się sam Sekretarz Generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej i jednocześnie prezydent Nicolae Ceauşescu, który poczuł się do tego stopnia zniesmaczony występem Brytyjczyków, że wydał swoim służbom rozkaz deportowania ich poza granice państwa.
Po powrocie na Wyspy czekała na muzyków kolejna przykra wiadomość – Marvel Comics wystąpił z żądaniem wycofania płyty ze sprzedaży, na co Pye Records (wydawca krążka) musiał przystać. Można się jedynie domyślać, że poszło o pieniądze, których wytwórnia nie była w stanie zapłacić w zamian za komercyjne wykorzystanie marvelowskich postaci. Ta swoista, jakby na to nie patrzeć, cenzura przyczyniła się do rozpadu zespołu, który jeszcze w tym samym 1972 roku przeszedł do historii. Szkoda wielka, bo choć „The Marvel World of Icarus” trudno zaliczyć w poczet arcydzieł rocka progresywnego, to mimo wszystko prezentuje on grupę grającą na bardzo przyzwoitym poziomie, na dodatek całkiem nieźle radzącą sobie w dość odległych stylistykach – psychodelii, jazz-rocku, soulu i heavy progu. Album otwiera słowny prolog, w którym słuchacz zostaje zaproszony do udziału w podróży do komiksowego uniwersum Marvela, a tuż po nim następuje wielkie otwarcie pod postacią „Spidermana” (pisownia oryginalna). To klasyczny progres mocno osadzony w tradycji hardrockowej, oprócz dynamicznego wokalu wiodącą rolę gra w nim gitara, mocno zahaczająca – jak to w hard rocku bywa – o frazy bluesowe. Jeszcze dynamiczniej brzmi „Fantastic Four”, który zaczyna się tak bezpretensjonalnie hałaśliwie, że można by pomyśleć, że to Grand Funk Raildroad; później jednak na pierwszy plan wybija się flet i zespół zaczyna brzmieć jak Jethro Tull, dodatkowym smaczkiem są pojawiające się w końcówce, choć niestety mocno wycofane, organy Hammonda. W „Hulku” po raz pierwszy dają o sobie znać ciągotki jazzowo-rockowe muzyków, słyszalne zwłaszcza w partii klawiszy i – co oczywiste – saksofonu.
Soulowo robi się w balladowej „Madame Masque”, zaśpiewanej przez Steve’a Harta głównie przy akompaniamencie fortepianu. Swoją drogą, do tego kawałka idealnie pasowałby głos Czesława Niemena, który w drugiej połowie lat 60. XX wieku, w piosenkach śpiewanych z Niebiesko-Czarnymi, dość często korzystał ze stylistyki soulu i radził w niej sobie nadzwyczaj dobrze. „Conan the Barbarian” oznacza kolejną zmianę nastroju. Instrumentalny wstęp brzmi jak żywcem wyjęty z „Może usłyszysz wołanie o pomoc” Marka Grechuty (notabene „Droga za widnokres” ukazała się w tym samym roku co „The Marvel World of Icarus”); różnice pojawiają się dopiero w dalszych partiach, gdy wchodzi sfuzzowana gitara, a wokalista zaczyna toczyć dialog z saksofonistą. „Iron Man” to z kolei trzyminutowa całkowicie instrumentalna porcja psychodelii, w której prym wiodą „kwasowe” brzmienia gitary, klawiszy i dęciaków. „Thor” dla odmiany brzmi monumentalnie – począwszy od otwierającej go patetycznej melodeklamacji, poprzez jazzowo-rockowy podkład części środkowej, aż po partię saksofonu. „Black Panther” natomiast, nie tylko z racji tytułu, możemy uznać za najbardziej „czarny” kawałek na krążku. Zaczyna się spokojnie, od leniwie snującego się śpiewu Harta wspomaganego fletem, gdy jednak zaczyna się robić ostrzej – w stylu genialnego 2066 & Then – głos wokalisty nabiera coraz czarniejszej barwy i co za tym idzie, zadziorności. „The Man Without Fear” to kolejna wycieczka w klimaty Jehtro Tull – rytmiczne dźwięki fortepianu znakomicie zaś kontrastują z delikatnym brzmieniem wszechobecnego w tym numerze fletu, na którym Norrie Devine gra tak, jakby jego prawdziwe nazwisko brzmiało Ian Anderson.
„Silver Surfer” to druga – po „Iron Manie” – porcja psychodelii (z pewnymi odniesieniami do piosenek popowych z końca lat 60.). Mocno rozmyte dźwięki gitary przydają temu numerowi atmosfery space-rocka; zamknąwszy oczy, można się poczuć jak tytułowy superbohater, przemierzający otchłanie Wszechświata. Przedostatni na płycie „Things Thing” (wydany jako strona B singla, na którym znalazła się jeszcze piosenka „Love is a Thing”) to niemal klasyczny rock and roll, który nieco urozmaicają jazzujące bongosy i saksofon. Rockandrollowo-soulową proweniencją charakteryzuje się także wieńczący całość – i niestety najsłabszy z całego zbioru – „Captain America”. Ratunkiem dlań okazuje się jeszcze warstwa instrumentalna, ale gospelowy refren psuje cały efekt. Żal, że to właśnie taki kawałek wybrzmiewa jako ostatni; z drugiej strony można zrozumieć i spróbować usprawiedliwić fakt, że panowie z Icarusa na finał wybrali najbardziej chyba popularnego na początku lat 70. ubiegłego wieku marvelowskiego bohatera. Dzisiaj album „The Marvel World of Icarus” jest przede wszystkim intrygującą ciekawostką. Choć, kto wie, może gdyby go wznowić w zremasterowanej wersji, zacząłby – bardziej udane od poprzedniego – drugie życie.
koniec
14 czerwca 2012
Skład:
  • Steve Hart – śpiew
  • John Etheridge – gitara
  • Iain Hines – instrumenty klawiszowe
  • Norrie Devine – saksofon, flet, klarnet
  • Jimmy Wiley – gitara basowa
  • Peter Curtain – perkusja

Komentarze

07 VI 2014   03:26:31

Yyyy.... Superman?

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.