Tu miejsce na labirynt…: Grechuta na jazzrockowo [Marek Grechuta, Grupa WIEM „Koncerty. Warszawa ’73” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Albumem „Warszawa ’73” Agencja Muzyczna Polskiego Radia rozpoczyna publikację serii płyt koncertowych Marka Grechuty. Na pierwszy ogień poszedł występ dokumentujący trasę promocyjną albumu „Droga za widnokres”, podczas której krakowskiemu wokaliście nie towarzyszyła już Anawa, ale nowa jazzrockowa formacja – Grupa WIEM. Czterdzieści lat temu koncert ten transmitowała „Trójka” i – bez dwóch zdań – musiało to być dla słuchaczy wielkie przeżycie.
Tu miejsce na labirynt…: Grechuta na jazzrockowo [Marek Grechuta, Grupa WIEM „Koncerty. Warszawa ’73” - recenzja]Albumem „Warszawa ’73” Agencja Muzyczna Polskiego Radia rozpoczyna publikację serii płyt koncertowych Marka Grechuty. Na pierwszy ogień poszedł występ dokumentujący trasę promocyjną albumu „Droga za widnokres”, podczas której krakowskiemu wokaliście nie towarzyszyła już Anawa, ale nowa jazzrockowa formacja – Grupa WIEM. Czterdzieści lat temu koncert ten transmitowała „Trójka” i – bez dwóch zdań – musiało to być dla słuchaczy wielkie przeżycie.
Marek Grechuta, Grupa WIEM ‹Koncerty. Warszawa ’73›Utwory | | CD1 | | 1) Nie szukaj niczego po kątach | 02:15 | 2) [zapowiedź] | 00:49 | 3) W ciszy poranka | 03:16 | 4) Ocalić od zapomnienia | 02:41 | 5) Wędrówka | 04:20 | 6) Gdziekolwiek | 09:41 | 7) Krajobraz z wilgą i ludzie | 02:41 | 8) Twoja postać | 03:55 | 9) Godzina miłowania | 07:51 | 10) Korowód II | 15:57 |
Gdy przed paroma laty na łamach „Esensji” pojawił się ranking pięćdziesięciu najlepszych płyt na pięćdziesięciolecie polskiego rocka, wygrany przez Marka Grechutę i zespół Anawa „ Korowodem” (1971), wśród czytelników zawrzało. Jak to – Grechuta i rock? A jakże! Bo nawet jeśli można dyskutować nad tak wysoką pozycją tego krążka w zestawieniu, to chyba nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że kawałek tytułowy to prawdziwa perła polskiego rocka progresywnego, choć o mocno jazzowym i folkowo-psychodelicznym zacięciu. Wystarczy jednak sięgnąć po płyty publikowane ówcześnie na Zachodzie (vide Mahavishnu Orchestra, Tractor, Jethro Tull, The Straws czy Spirogyra), aby przekonać się, że krakowski – mimo że rodem z Zamościa – wokalista, kompozytor i poeta znajdował się w absolutnej awangardzie wykonawców młodego pokolenia nad Wisłą. Tym większym zaskoczeniem mogła wydawać się decyzja podjęta przez Grechutę w 1971 roku, a więc po wydaniu dwóch świetnie sprzedających się albumów („Anawa” i właśnie „Korowód”), o pożegnaniu się z Janem Kantym Pawluśkiewiczem i pozostałymi kolegami. Wielu fanów Marka Grechuty uważało ją wręcz za artystyczne samobójstwo; wszak to Pawluśkiewicz był twórcą tak wspaniałych songów jak „Niepewność”, „Piosenka”, „Zadymka”, „Nie dokazuj” (z debiutanckiego albumu), czy „Kantata”, „Świecie nasz”, „Dni, których nie znamy” i „Niebieski młyn” (z drugiego krążka). Lecz Grechuta doskonale wiedział, co robi; z myślą o opuszczeniu Anawy bił się zapewne przez długi czas, aż w końcu uznał, że mimo wszystko trzeba zrobić kolejny krok, by przetrzeć nowy szlak na swej drodze. Tym bardziej że miał coraz większe ambicje kompozytorskie. Trop swych przyszłych poszukiwań wyznaczył właśnie „Korowodem” – nie całym albumem, ale najsłynniejszym z niego utworem. Poszukując nowych akompaniatorów, sięgnął po muzyków związanych głównie ze środowiskiem jazzowym; znaleźli się w tym gronie: gitarzysta Paweł Ścierański (brat Krzysztofa), kontrabasista Paweł Jarzębski oraz trzej perkusjonaliści: Józef Gawrych (znany ze współpracy z Dżamblami), Bogdan Kulik i Tadeusz Kalinowski. W tym składzie – pod wielce znaczącą nazwą Grupa WIEM (sami muzycy tłumaczyli ją jako W Innej Epoce Muzycznej, co miało dodatkowo podkreślać odrębność od tego, co Grechuta zrobił z Anawą) – powstała znakomita płyta „Droga za widnokres”. Prezentowała ona zupełnie innego Marka Grechutę – owszem, wciąż zanurzonego w poezji ojczystej (tym razem głównie współczesnej), ale muzycznie pod wieloma względami wyprzedzającego to, co grało się wówczas w „mlekiem i miodem płynącej” Polsce Ludowej Edwarda Gierka. Po wydaniu albumu nadeszła pora na jego promocję. I wtedy okazało się, że nie wszyscy muzycy pracujący nad „Drogą…” w studiu mają czas i możliwość wziąć udział w trasie koncertowej. W efekcie powstało drugie wcielenie Grupy WIEM, w którym – oprócz Grechuty i Kalinowskiego – znalazły się same nowe twarze: gitarzysta Antoni Krupa (wcześniej związany z rhythm’n’bluesowym The Lessers, big-beatowymi Wawelami i grającą jazz tradycyjny Jazz Band Ball Orchestra), skrzypek Piotr Michera, pianista Eugeniusz Obarski, basista Jerzy Redlich oraz bębniarz Kazimierz Jonkisz (znany już wtedy muzyk jazzowy). Jednym z epizodów trasy był, mający miejsce 14 października 1973 roku w warszawskim Teatrze Żydowskim, koncert, który zdecydował się zarejestrować i wyemitować Program Trzeci Polskiego Radia. Ten właśnie występ opublikowany został teraz w całości na płycie CD. „W całości”, ponieważ jego fragmenty – w sumie pięć na dziewięć utworów – pojawiły się już czternaście lat temu jako bonusy do reedycji „Drogi za widnokres” (w ramach boksu „Świecie nasz”). Pytanie tylko, czy to jest całość występu? Czy jedynie ta jego część, która trafiła na antenę? Biorąc bowiem pod uwagę czas trwania płyty – zaledwie pięćdziesiąt trzy minuty – rodzą się wątpliwości. Publiczność naprawdę puściłaby TAKI zespół ze sceny po niespełna godzinie? Koncert otwierają dwie kompozycje, które nigdy nie zostały nagrane przez Marka Grechutę w studiu. Podobno artysta uznał je za… niedokończone. Jeśli tak, to większość współczesnych produkcji polskich należałoby ocenić jako nigdy nie rozpoczęte. Prawdą jednak pozostaje, że obie utrzymane są w stylu dawnego Grechuty, jeszcze z czasów jego pierwszej współpracy z Anawą (pamiętajmy bowiem, że po latach powrócił on do zespołu Jana Kantego Pawluśkiewicza), mają bardziej piosenkowy, mniej skomplikowany charakter. Mimo to zaaranżowane zostały już pod jazzrockową Grupę WIEM. W „Nie szukaj niczego po kątach” przykuwa uwagę rockowa sekcja rytmiczna i energetyczna partia skrzypiec, z kolei „W ciszy poranka” zaskakuje marszowym rytmem bębnów, które dodatkowo wspomagają – w sposób bardzo subtelny, ale i klimatyczny – perkusjonalia. Wraz z wykonanym jedynie przy akompaniamencie fortepianu – przy którym zasiadł tym razem sam Grechuta, a nie Eugeniusz Obarski – „Ocalić od zapomnienia” stanowią one bardzo udane, choć jakże odmienne w nastroju, wprowadzenie do tego, co zespół zaserwuje publice w dalszym ciągu występu. A jest to już podróż w zupełnie inną muzyczną i estetyczną rzeczywistość. Pierwszym utworem z promowanej właśnie „Drogi…” była „Wędrówka” (z tekstem Wincentego Fabera) – klasyczny przykład progresywnego jazz-rocka; niezwykle motoryczny numer z charakterystyczną melodeklamacją Grechuty i chórkiem męskim w tle. Uwagę po raz kolejny zwraca partia skrzypiec elektrycznych (których w wersji oryginalnej nie było) oraz jazzowy podkład fortepianu; obaj instrumentaliści – Piotr Michera i Eugeniusz Obarski – chętnie zresztą wchodzą ze sobą w dialog, na czym zyskuje cała kompozycja. Koncertowe wykonanie „Gdziekolwiek” (do wiersza Jana Zycha) dłuższe jest od studyjnego o kilka dobrych minut. Powód tego stanu rzeczy jest oczywisty – rozbudowana część środkowa, znaczona zespołowymi improwizacjami, najpierw gitarową solówką w stylu Carlosa Santany, potem duetem gitary i perkusji, wreszcie – piękną melodią zagraną na fortepianie. Jeśli dodamy do tego jeszcze pełen siły wyrazu, ale też niezmiennie subtelny i poetycki śpiew lidera – będziemy mieć obraz tego utworu. „Krajobraz z wilgą i ludzie” (którego tekst zaczerpnięto z wierszy Tadeusza Nowaka) muzycznie nawiązuje do „Wędrówki” – podobna jest motoryka obu numerów, podkreślana dodatkowo rytmiczną partią fortepianu. Warto jednak wytężyć słuch i wyłowić obecną na dalszym planie gitarę Antoniego Krupy, który po raz kolejny udowadnia, że nieobecne są mu najbardziej wówczas aktualne trendy w światowej muzyce fusion. Kolejne dwie piosenki dzieli kilka lat i… muzyczna przepaść. Poetycka „Twoja postać” (skompilowana z tekstów autorstwa Józefa Czechowicza i Tadeusza Micińskiego) znalazła się na debiutanckim krążku Anawy i utrzymana jest w typowym dla tamtego Grechuty stylu; natomiast „Godzina miłowania”, która siedem miesięcy później zostanie zarejestrowana w studiu z myślą o „Magii obłoków” (1974), drugiej płycie Grupy WIEM, jest powrotem do nowego, jazzrockowego wcielenia artysty. Dość powiedzieć, że solo Piotra Michery na skrzypcach równie dobrze mogłoby znaleźć się w którymś z ówczesnych kawałków Mahavishnu Orchestra! Ale nie tylko ono decyduje o nieprzemijającej wartości tego numeru; świetnie po raz kolejny sprawdza się duet Jonkisza z Obarskim. Płytę wieńczy rozimprowizowana, trwająca szesnaście minut, wersja „Korowodu”, w której swoje „pięć minut” mają po kolei niemal wszyscy instrumentaliści – przede wszystkim zaś skrzypek, gitarzysta (i to dwukrotnie), bębniarz i perkusjonalista. Marek Grechuta – poza wstępem i zakończeniem (a to zaledwie niespełna cztery minuty z całości) – jest tu nieobecny. I tego braku wcale się nie odczuwa. Bo Grupa WIEM i bez Grechuty potrafiła zafrapować słuchacza. Jedyne, do czego można się przyczepić, to jakość brzmienia – typowo radiowa, a więc mocno odbiegająca od dzisiejszych standardów. „Warszawa ’73” brzmi po prostu jak „oficjalny bootleg”. Co jednak nie zmienia faktu, że to wydawnictwo niezwykle interesujące i wartościowe. W tym samym czasie, kiedy Grechuta ze swoim nowym zespołem podróżował po Polsce, promując „Drogę za widnokres”, gruszek w popiele nie zasypiał też Jan Kanty Pawluśkiewicz, który pozyskał do współpracy byłego wokalistę Dżambli, Andrzeja Zauchę. Efektem ich kooperacji okazała się zachwycająca, wydana w 1973 roku, płyta zatytułowana po prostu „ Anawa” (miejsce ósme na naszej liście). Jak więc widać, czasowe rozstanie Grechuty i Pawluśkiewicza opłaciło się nie tylko obu artystom, ale nade wszystko polskiej muzyce rockowej. Na zakończenie warto zadać pytanie decydentom w Polskim Radiu: Kiedy można spodziewać się kolejnych albumów cyklu? Skład: Marek Grechuta – śpiew, fortepian oraz Grupa WIEM: Antoni Krupa – gitara Piotr Michera – skrzypce elektryczne Eugeniusz Obarski – fortepian Jerzy Redlich – gitara basowa Tadeusz Kalinowski – instrumenty perkusyjne Kazimierz Jonkisz – perkusja
|