Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Grupa Stress
‹On a Hard Rock Way 1972-1973›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOn a Hard Rock Way 1972-1973
Wykonawca / KompozytorGrupa Stress
Data wydania13 czerwca 2014
Wydawca Kameleon Records
NośnikCD
Czas trwania50:47
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Mariusz Rybicki, Henryk Tomczak, Janusz Maślak, Jerzy Milian, Andrzej Richter
Utwory
Winyl1
1) Ciężką drogą07:50
2) Wśród krzyży z ramionami05:16
3) Konfiteor03:01
4) Granica życia04:29
5) Dwa lata świetlne03:29
6) Granica życia [2nd version]04:55
7) Fatamorgana03:03
8) Ciężką drogą [2nd version]06:13
9) Hazard02:55
10) Cybernetyczna pamięć dnia04:21
11) Inkwizycja04:49
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Zapomniana legenda Poznania
[Grupa Stress „On a Hard Rock Way 1972-1973” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zrobiło się o nich głośno wiosną 1972 roku, kiedy to do rozgłośni radiowych trafił hardrockowy blues „Ciężką drogą”. W tamtym czasie podobna muzyka należała w Polsce do rzadkości. Wydawało się więc, że droga do kariery stoi przed Grupą Stress otworem. Niestety, władze nie pozwoliły zespołowi rozwinąć skrzydeł. W efekcie pozostały po nim jedynie nagrania radiowe. Część z nich przypomina album „On a Hard Rock Way 1972-1973”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Zapomniana legenda Poznania
[Grupa Stress „On a Hard Rock Way 1972-1973” - recenzja]

Zrobiło się o nich głośno wiosną 1972 roku, kiedy to do rozgłośni radiowych trafił hardrockowy blues „Ciężką drogą”. W tamtym czasie podobna muzyka należała w Polsce do rzadkości. Wydawało się więc, że droga do kariery stoi przed Grupą Stress otworem. Niestety, władze nie pozwoliły zespołowi rozwinąć skrzydeł. W efekcie pozostały po nim jedynie nagrania radiowe. Część z nich przypomina album „On a Hard Rock Way 1972-1973”.

Grupa Stress
‹On a Hard Rock Way 1972-1973›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOn a Hard Rock Way 1972-1973
Wykonawca / KompozytorGrupa Stress
Data wydania13 czerwca 2014
Wydawca Kameleon Records
NośnikCD
Czas trwania50:47
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Mariusz Rybicki, Henryk Tomczak, Janusz Maślak, Jerzy Milian, Andrzej Richter
Utwory
Winyl1
1) Ciężką drogą07:50
2) Wśród krzyży z ramionami05:16
3) Konfiteor03:01
4) Granica życia04:29
5) Dwa lata świetlne03:29
6) Granica życia [2nd version]04:55
7) Fatamorgana03:03
8) Ciężką drogą [2nd version]06:13
9) Hazard02:55
10) Cybernetyczna pamięć dnia04:21
11) Inkwizycja04:49
Wyszukaj / Kup
Grupa Stress to legenda muzycznego Poznania – zespół, od którego tak naprawdę zaczęło się ciężkie granie w stolicy Wielkopolski. Z którego w następnych latach „wykluły” się inne kultowe kapele, jak chociażby, niestety, niemal całkowicie zapomniany i tym samym praktycznie nieobecny w świadomości fanów, progresywny Heam (z Markiem Bilińskim na klawiszach) oraz – nade wszystko – heavymetalowe Turbo. Motorem napędowym formacji był wokalista i gitarzysta, okazjonalnie grający również na flecie, Mariusz Rybicki. Urodził się w Poznaniu w 1955 roku w rodzinie o tradycjach muzycznych (ojciec, Edmund, grał na fagocie). Karierę sceniczną zaczął jako czternastolatek w grupach Demony i Alfa Centauri, ale prawdziwy rozgłos zdobył dopiero ze Stressem, którego był współzałożycielem. Jak do tego doszło? Latem 1971 roku wraz z dwoma starszymi od siebie kolegami – basistą Henrykiem Tomczakiem (rocznik 1949) i perkusistą Januszem Maślakiem (którzy zaliczyli już wspólnie staż w prowadzonej przez gitarzystę Piotra Kuźniaka formacji Manufaktura Czterech Dyrektorów) – Rybicki wybrał się do Łagowa na warsztaty artystyczne dla kabaretów studenckich. Gdy skończyły im się pieniądze, o co nie było trudno, postanowili zarobić trochę grosza, przygrywając w miejscowym amfiteatrze do tańca.
Jak sami wspominali po latach, nie mieli wtedy jeszcze własnego repertuaru, więc grali covery – utwory Black Sabbath, Deep Purple, Jimiego Hendriksa. Szybko jednak pojawiła się potrzeba stworzenia czegoś własnego. Gdy po kilku tygodniach wracali do Poznania, mieli już opracowane dwa własne numery. Z nimi wybrali się we wrześniu do pobliskiego Jarocina na II Wielkopolskie Rytmy Młodych (które za niecałą dekadę przekształcą się w pierwszy z prawdziwego zdarzenia w Polsce festiwal rockowy). Tam zgarnęli główną nagrodę, czyli „Złotego Kameleona” (za hardrockowego bluesa „Ciężką drogą”), a Rybickiego – szesnastolatka! – uhonorowano w kategorii „najlepszy instrumentalista”. Jeszcze w tym samym roku młodzi muzycy potwierdzili swoje aspiracje (i zarazem możliwości), występując na kaliskim Festiwalu Młodzieżowej Muzyki Współczesnej. Sukcesy nie uszły uwagi branży, zespół został więc zaproszony do studia Radia „Merkury” w Poznaniu, gdzie regularnie rejestrował kolejne swoje kompozycje. „Ciężką drogą” „wyciekło” do innych rozgłośni w kraju wiosną 1972 roku – i wywołało sensację, podbijając wiele list przebojów (a przede wszystkim Harcerską). „Gazeta Poznańska” uznała Grupę Stress za najlepszą formację roku w Wielkopolsce.
Ale za uznaniem części dziennikarzy i fanów (vide wysokie miejsca w podsumowaniach rocznych „Non Stopu” dla „Ciężką drogą” i całej grupy) nie szły żadne konkrety; koncertów grali niewiele, a na zrealizowanie profesjonalnej sesji nagraniowej i wydanie albumu, który pozwoliłby im wybić się poza Wielkopolską, praktycznie żadnej szansy nie było. W efekcie – zamiast pójść szlakiem przetartym wcześniej przez takie kapele, jak Test, Klan czy Nurt (które opublikowały przynajmniej po jednej płycie), nie mówiąc już o Tadeuszu Nalepie i jego Breakoucie – skazani zostali na egzystencję na marginesie oficjalnej sceny muzycznej. Dlaczego? Bo mieli długie włosy i nosili spodnie-dzwony, kojarzyli się z hipisami, a tych władze komunistyczne wolały zwalczać, a nie hołubić. Na szczęście przetrwały nagrania radiowe (w sumie dwadzieścia jeden), które po mniej więcej trzydziestu latach opublikowano po raz pierwszy na dwupłytowym albumie z serii „Z archiwum Polskiego Radia” (2008). Sześć lat później jedenaście z nich, w zremasterowanych wersjach, znalazło się na winylowym krążku Kameleon Records – „On a Hard Rock Way 1972-1973”, którego zawartość odpowiada, choć w zmienionej kolejności, pierwszemu kompaktowi wydanemu przez Radiową Agencję Fonograficzną.
Pierwsza sesja radiowa Grupy Stress (błąd w pisowni nazwy był jak najbardziej zamierzony, czego wielu decydentów od kultury w latach 70. XX wieku zrozumieć nie potrafiło) odbyła się w lutym 1972 roku. Zarejestrowano wówczas trzy utwory, w tym ten, od którego zaczęło się całe zamieszanie, czyli pierwszą – prawie ośmiominutową – wersję „Ciężką drogą”. To klasyczny hardrockowy blues, tyleż czerpiący z dokonań brytyjskich prekursorów mocnego uderzenia (jak Deep Purple czy Black Sabbath), co rodzimego Breakoutu, który zaledwie rok wcześniej wydał legendarną płytę „Blues” (z takimi kawałkami, jak „Oni zaraz przyjdą tu” czy „Pomaluj moje sny”). Rybicki, Tomczak i Maślak – co słychać wyraźnie – byli zafascynowani tą muzyką, chociaż nie oznacza to wcale, że zamierzali powielać pomysły Tadeusza Nalepy. Stąd chociażby wykorzystanie w części instrumentalnej partii… fletu, który brzmi tyleż nieoczekiwanie, co niepewnie i naiwnie. Ten fragment to zresztą najsłabsza część kompozycji, która poza tym charakteryzuje się kapitalną motoryką, dojrzałym sposobem śpiewania i zaskakująco rasowymi solówkami gitarowymi, za które – przypomnijmy! – odpowiadał zaledwie siedemnastoletni w tym momencie Mariusz Rybicki. „Wśród krzyży z ramionami” to wyprawa w świat psychodelii, choć wciąż z bluesowymi i hardrockowymi inklinacjami. Uwagę zwraca również bardzo poważny, egzystencjalny tekst (autorstwa samego wokalisty), jakże odróżniający się od tego, co oferowała słuchaczom większość ówczesnych kapel. Pod tym względem poznaniakom bardzo blisko było do „poszukujących” – również w warstwie literackiej – zespołów Klan i Nurt.
W podobnym psychodelicznym klimacie, chociaż w wolniejszym tempie, utrzymany jest „Konfiteor” (pisownia oryginalna), z pulsującym basem w tle i kolejną intrygującą solówką na gitarze. Po raz drugi Grupa Stress odwiedziła siedzibę Radia „Merkury” miesiąc później i w ciągu jednego dnia – 22 marca – nagrała dwa kolejne numery. „Granica życia” ma zmienną fakturę: jest tu miejsce zarówno na rozpędzoną sekcję rytmiczną i bluesową gitarę, jak również na jeszcze jedną partię fletu (tym razem dużo stosowniej „wpisaną” w utwór niż w przypadku „Ciężką drogą”). Sporą dawkę energii formacja serwuje natomiast w zahaczających o stylistykę boogie i klasyczny rock and roll „Dwóch latach świetlnych”, choć sam numer sprawia wrażenie jeszcze nie całkiem dopracowanego. 23 sierpnia 1972 roku zespół znów pojawił się w studiu; ta sesja była jednak o tyle niezwykła, że w dwóch (z trzech) utworów gościnnie pojawił się wybitny wibrafonista i zarazem wielka gwiazda polskiego jazzu – Jerzy Milian. Usłyszeć można go w nowej wersji „Granicy życia” – od oryginału sprzed pięciu miesięcy ostrzejszej, zagranej z większym polotem i na większym luzie. Wibrafon zaś udanie wkomponowano w hardrockową materię utworu. W „Fatamorganie” Grupa Stress brzmi jak, nie przymierzając, wrocławski Nurt w swoich nagraniach radiowych, choć gwoli sprawiedliwości należy dodać, że artyści ze stolicy Dolnego Śląska dbali o większe zróżnicowanie instrumentarium. Nowa wersja „Ciężką drogą”, podobnie jak w przypadku „Granicy życia”, wypada lepiej od wcześniejszej – przede wszystkim zrezygnowano w niej z drażniącego uszy fletu i tym samym skrócono kawałek o dobre dziewięćdziesiąt sekund. Trzeba przyznać, że wyszło mu to na dobre.
Trzy ostatnie zamieszczone na longplayu „On a Hard Rock Way 1972-1973” numery zostały zarejestrowane 6 kwietnia 1973 roku. Tę część płyty otwiera nijaki „Hazard”, zdecydowanie najsłabszy fragment całego wydawnictwa. Dużo ciekawiej prezentuje się psychodeliczna „Cybernetyczna pamięć dnia”, wzbogacona o brzmienie skrzypiec, na których gra nowy nabytek zespołu – Andrzej Richter. Jest to o tyle ciekawe, że tym sposobem Grupa Stress w pewnym sensie wyprzedziła swoją epokę – o amerykańskim Kansas w Polsce jeszcze chyba wtedy nikt nie słyszał, a brytyjskie UK jest dopiero melodią przyszłości. Podobnie, co nie znaczy, że tak samo, gra w tym momencie jedynie Krzak, tyle że jego popularność nie wykracza na razie poza Śląsk. Intryguje też zamykająca płytę „Inkwizycja”, która zaczyna się od dźwięku dzwonków, mniej więcej w połowie natomiast dobiegają z głośników brzmienia nieomal dark ambientowe. Wszystko bierze się zaś z tematyki utworu, która oscyluje wokół wyjątkowo mrocznych elementów wiary chrześcijańskiej. Nagrania zawarte na albumie wydanym przez Kameleon Records dają niezłe pojęcie o tym, jak niezwykłą formację tworzyli Wielkopolanie. I jednocześnie uzmysławiają, jak wielką stratą dla polskiego rocka był fakt, że Mariuszowi Rybickiemu i jego kolegom nigdy nie było dane wydać profesjonalnie zrealizowanej płyty.
We wrześniu 1973 roku Grupa Stress otrzymała jedno z trzech wyróżnień na VI Ogólnopolskim Przeglądzie Amatorskich Zespołów Artystycznych w Płocku. Właśnie! amatorskich. Jak widać, w statusie zespołu, mimo sukcesów (w tym sesji z Jerzym Milianem), nie zmieniło się nic. Muzycy zaczęli więc szukać nowej formuły, dokooptowali skrzypka i perkusjonalistę Andrzeja Richtera oraz gitarzystę i harmonijkarza Krzysztofa Jarmużka. Nic to nie pomogło, skutkiem czego było poważne tąpnięcie, jakie nastąpiło w 1975 roku. Z kapelą pożegnali się jej współzałożyciele, Tomczak i Maślak, a pojawili się: pianista i organista Michał Przybysz, basista Andrzej Lewalski oraz perkusista Przemysław Pahl. Po trzech latach skład uległ kolejnemu gruntownemu przebudowaniu; do Rybickiego i Lewalskiego dołączyli: drugi gitarzysta Witold Łukaszewski, klawiszowiec Mariusz Zakrzewski i bębniarz Wiesław Lustyk. W sumie Grupa Stress dotrwała do końca 1979 roku, po drodze odbywając jeszcze trzy sesje nagraniowe – dwie w doskonale już sobie znanym studiu Radia „Merkury” oraz jedną w rozgłośni bydgoskiej. Koncertów wciąż jednak było mało, dlatego muzycy starali się – a raczej: musieli – dorabiać na boku, by jakoś przeżyć. Rybicki grał z Urszulą Sipińską i orkiestrą Zbigniewa Górnego, a po rozwiązaniu kapeli – z Eleni i w wielu składach typowo klezmerskich. Ostatecznie wyjechał z Polski i po przemierzeniu niemal całego świata, osiadł w Niemczech, gdzie w 1994 roku jako Marius wydał, nakładem Polydoru, album „Gitarrenträume”.
Henryk Tomczak natomiast w 1975 roku powołał do życia, wraz z klawiszowcem Markiem Bilińskim, progresywny zespół Heam, do którego po dwóch latach zaprosił również gitarzystę Wojciecha Hoffmanna i Przemysława Pahla. Formacja zarejestrowała kilka suit, odbyła wielką trasę koncertową po Związku Radzieckim (z Haliną Frąckowiak), ale płyty – podobnie jak Grupa Stress – za swego życia (jak i po śmierci) się nie doczekała. W 1979 roku Heam przekształcono w Krater, który parę miesięcy później, na początku stycznia następnego roku, został rozwiązany. Biliński trafił najpierw do zespołu Arbiter Elegantarium, by ostatecznie wylądować w Banku; z kolei Tomczak po kilku dniach „bezrobocia” założył… Turbo, w którym ponownie znalazło się miejsce dla Hoffmanna. W nowej kapeli pan Henryk wytrwał tylko rok; rozstał się z nią z powodu różnic co do formuły przyszłego jej funkcjonowania. Zdążył jednak zarejestrować z Turbo kilkanaście utworów, które po latach ukazały się na płycie „Taka właśnie jest muzyka”, stanowiącej odsłonę pierwszą boksu „Anthology 1980-2008” (2008). W połowie lat 80. Tomczak jeszcze raz odegra rolę „ojca-założyciela”, tym razem bluesowo-rockowej (a w dalszych latach hardrockowej) grupy Non Iron, z którą opublikował w sumie cztery wydawnictwa („Non Iron”, 1987; „Innym niepotrzebni”, 1989; „Candles and Rain”, 1990; „’91”, 1991) i do której repertuaru koncertowego włączył między innymi… „Ciężką drogą”.
koniec
24 czerwca 2014
Skład:
Mariusz Rybicki – śpiew, gitara, flet
Henryk Tomczak – gitara basowa
Janusz Maślak – perkusja
gościnnie:
Jerzy Milian – wibrafon (6,7)
Andrzej Richter – gitara (10)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.