Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 4 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Goblin Rebirth

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGoblin Rebirth
Wykonawca / KompozytorGoblin Rebirth
Data wydania29 czerwca 2015
Wydawca Relapse Records
NośnikCD
Czas trwania44:20
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Giacomo Anselmi, Danilo Cherni, Aidan Zammit, Fabio Pignatelli, Agostino Marangolo, Dorraine Zammit Lupi, Roberta Lombardini, Francesco Marini, Arnaldo Vacca
Utwory
CD1
1) Requiem for X04:16
2) Back in 7404:23
3) Book of Skulls06:07
4) Mysterium04:24
5) Evil in the Machine06:17
6) Forest06:26
7) Dark Bolero04:48
8) Rebirth07:36
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Goblinów ci u nas dostatek
[Goblin Rebirth „Goblin Rebirth” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Fani włoskiej formacji progresywnej Goblin mają w ostatnich tygodniach sporo powodów do uciech. Najpierw ukazał się nowy album właściwego Goblina, później reaktywowanego nie tak dawno Cherry Five (z którego czterdzieści lat temu narodził się Goblin), aż w końcu do sprzedaży trafiła debiutancka płyta działającego od czterech lat zespołu o nazwie… Goblin Rebirth. I co najważniejsze, żadna ze wspomnianych produkcji nie jest słaba!

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Goblinów ci u nas dostatek
[Goblin Rebirth „Goblin Rebirth” - recenzja]

Fani włoskiej formacji progresywnej Goblin mają w ostatnich tygodniach sporo powodów do uciech. Najpierw ukazał się nowy album właściwego Goblina, później reaktywowanego nie tak dawno Cherry Five (z którego czterdzieści lat temu narodził się Goblin), aż w końcu do sprzedaży trafiła debiutancka płyta działającego od czterech lat zespołu o nazwie… Goblin Rebirth. I co najważniejsze, żadna ze wspomnianych produkcji nie jest słaba!

Goblin Rebirth

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułGoblin Rebirth
Wykonawca / KompozytorGoblin Rebirth
Data wydania29 czerwca 2015
Wydawca Relapse Records
NośnikCD
Czas trwania44:20
Gatunekrock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Giacomo Anselmi, Danilo Cherni, Aidan Zammit, Fabio Pignatelli, Agostino Marangolo, Dorraine Zammit Lupi, Roberta Lombardini, Francesco Marini, Arnaldo Vacca
Utwory
CD1
1) Requiem for X04:16
2) Back in 7404:23
3) Book of Skulls06:07
4) Mysterium04:24
5) Evil in the Machine06:17
6) Forest06:26
7) Dark Bolero04:48
8) Rebirth07:36
Wyszukaj / Kup
Z tym Goblinem naprawdę można zwariować! W ciągu ostatnich dwóch miesięcy (z okładem) ukazały się płyty aż trzech formacji, które nawiązują do tradycji grupy utworzonej przed czterema dekadami przez klawiszowca Claudia Simonettiego (który zresztą w żadnej z nich się nie pojawia). Najpierw – pod koniec marca – ujrzał światło dzienne album właściwego Goblina „Four of a Kind”, który obecnie tworzą czterej muzycy przed laty związani z grupą: gitarzysta Massimo Morante, klawiszowiec Maurizio Guarini, basista Fabio Pignatelli oraz bębniarz Agostino Marangolo. Następnie na początku czerwca wydany został drugi w dyskografii krążek reaktywowanego w ubiegłym roku zespołu Cherry Five, z którego w 1975 roku narodził się Goblin, zatytułowany „Il Pozzo dei Giganti”. Wreszcie 29 czerwca do sklepów płytowych trafiło wydawnictwo istniejącego od 2011 roku projektu Goblin Rebirth, któremu ton nadaje sekcja rytmiczna Goblina właściwego, czyli… Pignatelli i Marangolo. Można się zastanawiać, jaki sens ma utrzymywanie przy życiu dwóch bliźniaczych kapel, w których na dodatek w części grają ci sami muzycy, ale z drugiej strony – zawsze jest to jakiś powód do radości. Tym bardziej że album „Goblin Rebirth” w niczym nie ustępuje płytom wymienionym wcześniej.
Goblin Rebirth narodził się w 2011 roku, dwa lata po tym jak śmiercią naturalną zszedł z tego łez padołu projekt Back to the Goblin, w którym po kilku latach odpoczynku od siebie ponownie zeszli się panowie Morante, Guarini, Pignatelli i Marangolo. W tym samym czasie do starej nazwy postanowił wrócić również Claudio Simonetti i do spółki z Morantem i Guarinim (by poprzestać tylko na członkach starego składu) stworzyli formację New Goblin, która zresztą rozpadła się po dwóch latach, aby – dosłownie – rozmienić się na drobne. Morante i Guarini (wraz z Pignatelli i Maragnolo) reaktywowali Goblina, natomiast Claudio stanął na czele zespołu Claudio Simonetti’s Goblin. Niejako na marginesie tych wydarzeń wciąż istniał i koncertował… Goblin Rebirth, który po czasie odcinania kuponów od dawnej sławy, postanowił w końcu dać coś od siebie i zarejestrować premierowy materiał. Co stało się faktem na początku 2015 roku. Poza wspomnianymi już parokrotnie basistą i pałkerem, w grupie tej znaleźli się jeszcze trzej muzycy: gitarzysta Giacomo Anselmi oraz dwaj klawiszowcy Aidan Zammit i Danilo Cherni. Wszyscy mają już spory staż na w branży muzycznej, choć nie wszyscy związani byli dotychczas ze sceną rockową.
Anselmi udzielał się głównie jako muzyk sesyjny wspomagający swym talentem wykonawców popowych (nagrywał między innymi z Gazebo, Andreą Febo i Davidem Colaiacomo); Zammit natomiast dał się poznać jako współtwórca sukcesów grup Adika Pongo (pop) i Mystic Diversion (chillout/ambient). Jedynie Cherni – dzisiaj kojarzony przede wszystkim jako kompozytor muzyki filmowej i muzyk sesyjny – znany był przed laty w światku rockowym. W latach 1977-1984 współtworzył progresywną formację Opus (nawiązującą do stylistyki Yes i Genesis), potem działał w jazzrockowych grupach Baba-Yoga i Anima, popowo-rockowym Radio FM, elektronicznym Soundquake Project oraz kilku popularnych w Italii cover-bandach (Nobody Home, No Jazz at All, Fluido Rosa i Dyesis). Biorąc pod uwagę różnorodność dotychczasowych doświadczeń artystycznych piątki panów, można było mieć pewne obawy, czy stworzą rozumiejący się kolektyw. Na szczęście okazały się one płonne. Muzycy Goblin Rebirth udowodnili, że nie tylko są profesjonalistami w każdym calu, ale także że potrafią znaleźć wspólny język i tym samym wykrzesać z siebie energię, jakiej mogłoby im pozazdrościć wiele młodych neoprogresywnych zespołów. Kto nie wierzy – niechaj sięgnie po debiutancką płytę grupy opublikowaną przez amerykańską (rodem z Filadelfii) wytwórnię Relapse Records.
Na „Goblin Rebirth” składa się osiem kompozycji, których łączny czas nie przekracza czterdziestu pięciu minut. Jak widać, muzycy są przyzwyczajeni do formatu sprzed lat, kiedy muzykę wydawano przede wszystkim na krążkach winylowych (takiej edycji zresztą także doczekała się płyta Pignatelliego, Marangolo i kolegów). Wydawnictwo otwiera utwór zatytułowany „Requiem for X”, który od pierwszych taktów definiuje zawartość albumu. Trudno byłoby bowiem wyobrazić sobie wstęp bardziej Goblinowski w klimacie. Niepokojące, choć brzmiące bardzo niewinnie, syntezatory z miejsca przywołują ducha płyt „Profondo Rosso” i „Suspiria”. Za leniwie snującą się, przesłodzoną melodią kryje się jednak mrok i drzemiące w nim demony, o czym przypominają rozlegające się w tle, przyprawiające o ciarki na plecach, dziewczęce szepty („odpowiada” za nie żona Aidana, Dorraine Zammit Lupi). Z czasem syntezatory ustępują miejsca kościelnym organom, a do klawiszowców dołącza reszta zespołu. I właśnie w tym momencie Goblin Rebirth udowadnia niepodważalnie (między innymi za sprawą gitarowej solówki Anselmiego), że jest zespołem progresywnym z prawdziwego zdarzenia i że – jak mało które wcielenie klasycznej formacji – zasługuje na człon „Goblin” w swojej nazwie.
„Back in 74” ma nieco lżejszy charakter. Charakteryzuje się nawet pewną przebojowością, którą podkreśla energetyczna partia fortepianu. W opozycji do tej kompozycji stoi kolejna – „Book of Skulls”, znacznie mroczniejsza, nadająca się (bez większych przeróbek) do wykorzystania w ścieżce dźwiękowej psychologicznego horroru. Zammit i Cherni po raz kolejny dają popis swego kunsztu – i to do tego stopnia, że nawet staremu fanowi nie będzie specjalnie brakowało w zespole Claudia Simonettiego. Wszak nieco młodsi artyści potrafią go bardzo godnie zastąpić. Numer ten brzmi zresztą tak, jakby powstał w latach 70. ubiegłego wieku, choć oczywiście jego produkcja jest na jak najbardziej współczesnym poziomie. Następny mocny punkt albumu to „Mysterium”, znaczone wyeksponowanym basem i jeszcze jednym pełnym niesamowitości pasażem syntezatorów. Po raz kolejny też daje o sobie znać nieprzeciętny talent Anselmiego; jego solówka jest tak rasowo progresywna, że aż trudno pojąć, co gitarzysta takiego formatu robi u boku wykonawców spod znaku popu i disco (poza tym, że zarabia pieniądze). W „Evil in the Machine” po raz pierwszy (i nie ostatni) pojawia się wokal, choć chyba bardziej precyzyjne byłoby określenie: głos Aidana Zammita przepuszczony przez wokoder. W mechaniczny, robotyczny sposób melodeklamuje on tekst, który idealnie wpisuje się w klimat rocka elektronicznego lat 80. XX wieku.
Nie mniej intrygujący jest utwór „Forest”, w którym po długim syntezatorowym (a następnie także organowym) wstępie pojawia się nastrojowa żeńska wokaliza Roberty Lombardini (wokalistki „pożyczonej” przez Cherniego z Soundquake Project), która w finale ustępuje miejsca kolejnej urzekającej urodą solówce gitary. W „Dark Bolero” instrumentarium zespołu zostaje natomiast wzbogacone o wiolonczelę (na której gra jazzman Francesco Marini) i instrumenty perkusyjne (które „obsługuje” Arnaldo Vacca z folkowej formacji Xicrò), co ma uzasadnienie – głównie w pierwszym przypadku – o tyle, że – zgodnie z tytułem – kawałek ten zahacza o muzykę klasyczną. Nie można też przy jego okazji wspomnieć o partii gitary akustycznej Anselmiego, który z dużym wyczuciem akompaniuje pani Lombardini. Krążek zamyka najdłuższy w całym zestawie utwór „Rebirth”, który – dzięki wybijającym się na plan pierwszy przestrzennym, niemal kosmicznym syntezatorom – stanowi swoisty powrót do tradycji Goblina (choć w warstwie instrumentalnej ponownie wzbogacony o gitarę akustyczną i perkusjonalia). Podsumowując: „Goblin Rebirth” to zaskakująco dobra płyta. Niespodzianka jest tym większa, że przecież klonom słynnych formacji rzadko udaje się stworzyć oryginalną muzykę, która dorównywałaby pierwowzorowi. Tym razem tak właśnie jest. Takiego albumu na pewno nie powstydziłby się Goblin z lat 70.! Swoją drogą ciekawe, czy nastąpi teraz jakaś odpowiedź ze strony Claudia Simonettiego. Chyba nikt nie miałby nic przeciwko temu, gdyby dawny lider grupy wypuścił w końcu na rynek wydawnictwo z premierowym materiałem i tym sposobem udowodnił, że wciąż potrafi dużo więcej, niż tylko nagrywać kolejne wersje „Profondo Rosso”, „Suspirii”, „Rollera” i „Zombi”.
koniec
30 czerwca 2015
Skład:
Giacomo Anselmi – gitara elektryczna, gitara akustyczna, buzuki
Danilo Cherni – instrumenty klawiszowe, programowanie
Aidan Zammit – instrumenty klawiszowe, programowanie, wokoder (5)
Fabio Pignatelli – gitara basowa, instrumenty klawiszowe, programowanie
Agostino Marangolo – perkusja
gościnnie:
Dorraine Zammit Lupi – szepty (1)
Roberta Lombardini – śpiew (6,7)
Francesco Marini – wiolonczela (7)
Arnaldo Vacca – instrumenty perkusyjne (7,8)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.