Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
‹You Can Be Mine›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułYou Can Be Mine
Wykonawca / KompozytorFred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
Data wydaniakwiecień 2015
NośnikWinyl
Czas trwania37:51
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
Utwory
Winyl1
1) The Pleasure Principle11:14
2) Control09:18
3) You Can Be Mine09:17
4) Nasty08:01
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Kontrola nad chaosem
[Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love „You Can Be Mine” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Muzycy jazzowi – zwłaszcza spod znaku jazzu awangardowego – lubują się w duetach. W tej najmniejszej z możliwych form gry zespołowej potrafią osiągnąć znakomite efekty. Co na wielu swoich płytach udowadnia przede wszystkim norweski perkusista Paal Nilssen-Love. W ubiegłym roku polska firma Bocian Records opublikowała jego album „Yuo Can Be Mine”, który powstał we współpracy z amerykańskim wiolonczelistą Fredem Lonberg-Holmem.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Kontrola nad chaosem
[Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love „You Can Be Mine” - recenzja]

Muzycy jazzowi – zwłaszcza spod znaku jazzu awangardowego – lubują się w duetach. W tej najmniejszej z możliwych form gry zespołowej potrafią osiągnąć znakomite efekty. Co na wielu swoich płytach udowadnia przede wszystkim norweski perkusista Paal Nilssen-Love. W ubiegłym roku polska firma Bocian Records opublikowała jego album „Yuo Can Be Mine”, który powstał we współpracy z amerykańskim wiolonczelistą Fredem Lonberg-Holmem.

Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
‹You Can Be Mine›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułYou Can Be Mine
Wykonawca / KompozytorFred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
Data wydaniakwiecień 2015
NośnikWinyl
Czas trwania37:51
Gatunekjazz, rock
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Fred Lonberg-Holm, Paal Nilssen-Love
Utwory
Winyl1
1) The Pleasure Principle11:14
2) Control09:18
3) You Can Be Mine09:17
4) Nasty08:01
Wyszukaj / Kup
Norwega Paala Nilssen-Love’a czytelnikom „Esensji” specjalnie przedstawiać nie trzeba; to stały bywalec rubryki „Tu miejsce na labirynt…”, co spowodowane jest dwiema przyczynami: po pierwsze – jego pracowitością, po drugie – talentem, który sprawia, że większość projektów, w jakie się angażuje, prezentuje bardzo wysoki poziom artystyczny. Dotyczy to zarówno duetów z Amerykaninem Kenem Vandermarkiem („Lightning Over Water”, „The Lions Have Eaten One of the Guards”) czy Szwedem Stenem Sandellem („Jacana”), jak również tercetów Norwega Frodego Gjerstada („Russian Standard”, „At Constellation”) i Niemca Petera Brötzmanna („Krakow Nights”). Do tego doliczyć należy jeszcze występy u boku Szweda Matsa Gustafssona („Hidros6 – Knockin’”, „Shake”) oraz Japonki Michiyo Yagi („Angular Mass”, „Soul Stream”). A to i tak zaledwie wierzchołek góry lodowej jego aktywności twórczej. By zobaczyć, co znajduje się pod powierzchnią wody, dzisiaj nurkujemy i przyglądamy się kolejnemu duetowi stworzonemu przez sympatycznego Skandynawa – tym razem z amerykańskim wiolonczelistą i specem od efektów elektronicznych, Fred(ricki)em Lonberg-Holmem.
Panowie znają się od wielu lat, a połączyła ich przede wszystkim kooperacja pod kierownictwem Kena Vandermarka. Choć z czasem zdołali wybić się na niepodległość i do spółki z innym saksofonistą, Dave’em Rempisem, powołali do życia trio Ballister. Od 2011 roku opublikowało ono sześć płyt. Poza tym Lonberg-Holm i Nilssen-Love sygnowali swoimi nazwiskami krążek „The Cliff of Time” (2014), w powstaniu którego udział mieli także grający na instrumentach dętych Japończyk Akira Sakata oraz norweski gitarzysta Ketil Gutvik. Pomiędzy tymi projektami Fred i Paal postanowili nagrać coś tylko w duecie; 31 sierpnia 2012 roku zamknęli się więc w studiu Rattlesnake w Chicago (rodzinnym mieście Amerykanina) i zarejestrowali „na żywo” kilkadziesiąt minut muzyki. Nie wiedzieć czemu, bo na pewno nie z powodu niskiej jakości artystyczne utworów, materiał ten czekał na publikację prawie trzy lata. Aż ulitowała się nad nim polska firma Bocian Records, która ma w swoim katalogu same tego typu awangardowe dzieła.
Projekt zyskał tytuł „You Can Be Mine” i ujrzał światło dzienne w postaci limitowanej (do dwustu egzemplarzy) płyty winylowej. Której dodatkową wartością jest znakomita i bardzo sugestywna okładka zaprojektowana przez artystę rodem z Katowic, Pawła Garwola. Album nie jest długi; zamyka się w (niespełna) trzydziestu ośmiu minutach. Jednak intensywność doznań, jakie serwuje muzyka tego niecodziennego amerykańsko-norweskiego tandemu, jest odwrotnie proporcjonalna do czasu trwania płyty. Na „You Can Be Mine” chwile przestoju czy momenty wytchnienia zdarzają się rzadko, raczej – oczywiście stwierdzamy to z pewną przesadą – jako wypadek przy pracy; dominują za to pełna gwałtowności, bardzo gęsta gra perkusji, rozhisteryzowane dźwięki wiolonczeli i niekiedy przyprawiające o ból głowy elektroniczne szumy i zgrzyty. Wbrew obawom, jakie mogą się zrodzić, wszystko to układa się w pełni przemyślaną całość, w kontrolowany chaos, z którego, jeśli tylko na tym zależy muzykom, rodzą się żywiołowe – i pozytywne – emocje.
Muzyka Freda i Paala nie wywołuje agresji, prędzej pozwala pozbyć się nadmiaru stresu. Wszystkiego tego doświadczamy już od pierwszych sekund otwierającej wydawnictwo kompozycji „The Pleasure Principle”. Duet perkusji (o niezwykle gęstej fakturze) i wiolonczeli (traktowanej jak gitara) tworzy tak potężną kakofonię, że trudno byłoby komukolwiek przebić się przez tworzoną przez oba instrumenty ścianę dźwięku. Tym samym otrzymujemy odpowiedź na potencjalne pytanie o to, dlaczego Lonberg-Holm i Nilssen-Love nie zaprosili do studia kogoś jeszcze. Po prostu: nie byłoby dla niego miejsca. W dalszej części utworu Fred katuje swój instrument z takim zapamiętaniem, że można obawiać się o to, czy przetrwał on w ogóle sesję. Kiedy zaś odstawia wiolonczelę na bok, bierze się za swoje elektroniczne zabawki. I także nie po to, by generować sympatyczne, wprawiające w nostalgiczny nastrój dźwięki. Wręcz przeciwnie! Stara się wspomagać Paala, grającego pełną dynamiki i agresji solówkę. Aż do nagłego zatrzymania rytmu.
W drugim w kolejności „Control” wkraczamy w bogaty w brzmienia świat współczesnej awangardy podrasowanej najklasyczniejszym noise’em. Dopiero po kilku minutach utwór nabiera rozmachu, na co wpływ ma przede wszystkim Lonberg-Holm. Amerykanin rozkręca się powoli, stopniowo przechodząc od dźwięków mrocznych i niepokojących do nieokiełznanego free jazzu. W finale ustępuje jednak pola perkusiście, a sam usuwa się na plan drugi. Strona B albumu dostarcza nie mniejszych emocji. Tytułowy „You Can Be Mine” zaczyna się od świdrującej uszy partii wiolonczeli, do której nieśmiało podłącza się perkusja. I to na tyle nieśmiało, że zachęca Amerykanina do odważniejszego wystąpienia. Kolejne minuty to jego popis pod hasłem: show no mercy! Kiedy wreszcie Fred postanawia chwilę odpocząć, wcale nie oznacza to, że odpoczną również słuchacze. W tym samym momencie bowiem do ataku przystępuje Nilssen-Love, przy okazji swoją wirtuozerią udowadniający, że nie bez powodu jest jednym z najbardziej rozchwytywanych bębniarzy w świecie jazzu improwizowanego.
Na zakończenie albumu muzycy umieścili kompozycję zatytułowaną „Nasty”. Jej tytuł mówi tyle, że w zasadzie nie trzeba już nic więcej dodawać. Gwoli dziennikarskiej rzetelności przyjrzymy się jednak i jej. Tym bardziej że nieco różni się ona od utworów wcześniejszych. Lonberg-Holm postanawia bowiem „wyskoczyć” na chwilę w świat muzyki industrialnej, tym razem generując zgrzyty z pomocą wiolonczeli, którą nieco później zaczyna traktować jak gitarę. Paal z początku przygląda się tym zabiegom, by następnie – symbolicznie i dosłownie – podłączyć się do gry ze zdwojoną siłą. Powoli też wypiera Freda na plan drugi, ten zaś, niezrażony, zaczyna układnie współpracować z kolegą, oplatając charakterystycznymi dźwiękami swego instrumentu arytmiczną partię bębnów. I tak do samego finału! Prawdą jest, że „lektura” „You Can Be Mine” nie należy do łatwych. Bywają chwile, kiedy słuchaczowi mniej obytemu z free jazzem może zwyczajnie zabraknąć cierpliwości. Co wtedy? Najlepiej zrobić sobie przerwę i dokończyć za godzinę czy dwie. A potem – z dnia na dzień – zwiększać dawkę. Opłaci się – bez dwóch zdań.
koniec
4 lutego 2016
Skład:
Fred Lonberg-Holm – wiolonczela, efekty elektroniczne
Paal Nilssen-Love – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

W starym domu nie straszy
Sebastian Chosiński

2 V 2024

Choć szwedzki pianista Adam Forkelid aktywny jest na scenie jazzowej od dwóch dekad, „Turning Point” to dopiero czwarte wydawnictwo, na którego okładce ukazuje się jego nazwisko. Mimo że płyt nagrał przecież znacznie więcej. Wszystkie utwory, jakie znalazły się na najnowszym krążku, są jego autorstwa, ale w ich nagraniu wspomogli go trzej inni doświadczeni artyści.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Od smutku do radości
Sebastian Chosiński

30 IV 2024

Wydany przed dwoma laty jazzowo-ambientowy album „Ghosted” Orena Ambarchiego, Johana Berthlinga i Andreasa Werliina był dla mnie nadzwyczaj miłym zaskoczeniem. Dlatego z wielkimi oczekiwaniami przystępowałem do odsłuchu jego kontynuacji. I tu również czekało mnie zaskoczenie, choć niekoniecznie takie, na jakiej liczyłem. Ale w końcu nie wszystko – na to, co dobre – musi powalać nas na kolana, prawda?

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.