Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
‹Live in Copenhagen›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive in Copenhagen
Wykonawca / KompozytorPeter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
Data wydania4 listopada 2016
Wydawca Not Two
NośnikCD
Czas trwania74:49
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
Utwory
CD1
1) Copenhagen Maneuvers29:38
2) Actionable Rhetoric11:45
3) Expressionable Ephemera09:48
4) Persisten Repercussions15:22
5) Last Night Was, For Sure08:05
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Niezmienna jest tylko zmiana
[Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love „Live in Copenhagen” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Trio tworzone przez niemieckiego saksofonistę Petera Brötzmanna, amerykańskiego puzonistę Steve’a Swella oraz norweskiego perkusistę Paala Nilssen-Love’a to jedna z najbardziej aktywnych supergrup na scenie freejazzowej. Której kolejnym dokonaniom bacznie przygląda się krakowska wytwórnia płytowa NotTwo Records. To dzięki dyskografia zespołu powiększyła się ostatnio o album „Live in Copenhagen”.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Niezmienna jest tylko zmiana
[Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love „Live in Copenhagen” - recenzja]

Trio tworzone przez niemieckiego saksofonistę Petera Brötzmanna, amerykańskiego puzonistę Steve’a Swella oraz norweskiego perkusistę Paala Nilssen-Love’a to jedna z najbardziej aktywnych supergrup na scenie freejazzowej. Której kolejnym dokonaniom bacznie przygląda się krakowska wytwórnia płytowa NotTwo Records. To dzięki dyskografia zespołu powiększyła się ostatnio o album „Live in Copenhagen”.

Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
‹Live in Copenhagen›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLive in Copenhagen
Wykonawca / KompozytorPeter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
Data wydania4 listopada 2016
Wydawca Not Two
NośnikCD
Czas trwania74:49
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Peter Brötzmann, Steve Swell, Paal Nilssen-Love
Utwory
CD1
1) Copenhagen Maneuvers29:38
2) Actionable Rhetoric11:45
3) Expressionable Ephemera09:48
4) Persisten Repercussions15:22
5) Last Night Was, For Sure08:05
Wyszukaj / Kup
Przed rokiem dzięki firmie spod Wawelu mogliśmy cieszyć się z zarejestrowanego przez Petera Brötzmanna, Steve’a Swella i Paala Nilssen-Love’a podczas koncertu w dawnej stolicy Polski albumu „Krakow Nights”. Po trzynastu miesiącach do naszych rąk trafiła kolejna produkcja tria, tym razem pochodząca z występu, jaki miał miejsce w kwietniu tego roku w kopenhaskim klubie Jazzhouse. Czy coś się zmieniło? Oczywiście poza tym, że artyści postarzeli się o rok, a Niemcowi w tym czasie stuknęły siedemdziesiąte piąte rodziny… Wydaje się, że nic. Choć to wcale nie oznacza, że otrzymaliśmy porcję dokładnie takiej samej muzyki. Wszak mamy do czynienia z jazzem w stu procentach improwizowanym, nie ma więc możliwości, aby spod rąk nawet tych samych twórców wyszły dwie bliźniaczo podobne płyty. Inna sprawa, czy słuchacze na co dzień stroniący od podobnych dokonań w ogóle dostrzegą jakąkolwiek różnicę. Tak, ta wątpliwość zmierza do zasadniczej konstatacji – że free jazz jest dla nielicznych.
Jeśli oczekujecie od muzyki jazzowej wpadających w ucho melodii, przemyślanych od pierwszej do ostatniej nuty partii solowych, wreszcie klimatu, który pozwoli Wam się zrelaksować – od takich albumów trzymajcie się raczej z daleka. Co jednak nie oznacza, że i tutaj nie znajdziecie momentów, które Wam to wszystko zapewnią. Z tą różnicą, że wiecie, czego się spodziewać. Że odpoczywacie nie przy powłóczystym smooth jazzie, ale zrzucacie z siebie stres, wsłuchując się na przykład w energetyczne, pozbawione klarownego rytmu i melodii solówki bądź jeszcze dziksze duety. W tym konkretnym przypadku mowa oczywiście o duetach instrumentów dętych – saksofonu bądź klarnetu (vide Brötzmann) z puzonem (Swell). Materiał, który trafił na płytę, to prawie siedemdziesiąt pięć minut muzyki – nie zawsze dynamicznej i elektryzującej; zdarzają się momenty – i wcale nie są takie rzadkie – wyciszenia, kiedy najstarszy z całego grona Peter może zaczerpnąć tchu i zetrzeć pot z czoła. Nie wypominając nikomu wieku, należy pamiętać, że możliwości fizyczne Niemca nie są już przecież takie same, jak przed półwieczem, kiedy zaczynał profesjonalną karierę.
Całość materiału muzycy podzielili na pięć fragmentów. Najdłuższy – trwający niemal pół godziny – i tym samym najbardziej zróżnicowany jest pierwszy, chyba nie bez powodu ochrzczony tytułem „Copenhagen Maneuvers”. Mamy tu do czynienia z prawdziwymi „manewrami”, licznymi zmianami, nastroju i co rusz wybijającymi się na plan pierwszy innymi instrumentami. Początek jest mocny, można by rzec – idąc tropem wyznaczonym przez wojskową nomenklaturę – że od pierwszych sekund mamy do czynienia z nawałą ogniową. Rozpędzona perkusja Nilssen-Love’a tworzy bazę pod bardzo intensywne solówki saksofonu i puzonu; Brötzmann i Swell nie oszczędzają ani słuchaczy, ani siebie, a gdy muszą w końcu chwilę odetchnąć, ich miejsce godnie zajmuje Norweg, przez dobrą minutę bezlitośnie „obijający” bębenki uszne osób zebranych w kopenhaskim Jazzhouse. Dopiero w drugiej części utworu można liczyć na dłuższy, kilkuminutowy odpoczynek, który – jak to we free jazzie najczęściej bywa – jest jedynie ciszą przed burzą.
Po mocnym finale „Kopenhaskich manewrów” międzynarodowe trio postanawia wyciszyć emocje; dlatego początek „Actionable Rhetoric” jest zaskakująco stonowany. Dęciaki okupują tu przede wszystkim drugi plan; w tym czasie Nilssen-Love, nie nadużywając dobroci swoich starszych kolegów po fachu, przejmuje na jakiś czas przewodnictwo stada. W odpowiednim momencie potrafi się jednak wycofać, aby ponownie zrobić miejsce dwuosobowej sekcji dętej, która im bliżej końca, tym bardziej wykazuje ochotę na odrobinę szaleństwa. Tego szaleństwa nie brakuje także w niespełna dziesięciominutowym „Expressionable Ephemera”, w którym cała trójka daje się ponieść pozytywnej energii i praktycznie od pierwszej do ostatniej sekundy demoluje uszy Bogu ducha winnych Duńczyków zgromadzonych na widowni. Kto przetrwał ten atak, mógł na szczęście liczyć na dłuższą rekonwalescencję pod postacią „Persisten Repercussions”. Głównie za sprawą norweskiego bębniarza numer ten przebiera niemal balladową formę, choć trafiają się i tu fragmenty dużo bardziej elektryzujące (choć oparte na tych samych motywach melodycznych).
Zamykający album „Last Night Was, For Sure” zdaje się być najmniej free, za to najbardziej klasyczny w formie. Brötzmann i Swell skupiają się głównie na budowaniu odpowiedniego klimatu, z kolei Nilssen-Love robi wszystko, aby im w tym nie przeszkadzać. W efekcie po długiej podróży przez wzburzone morze na koniec trio wpływa na spokojniejsze wody, bezpiecznie docierając do brzegu. W porównaniu z „Krakow Nights” koncert kopenhaski wydaje się nieco mniej zwarty i przemyślany, ale równie dobrze odczucie to może być spowodowane ulotną chwilą; ta sama płyta, słuchana o innej porze dnia czy roku, może wydać się zupełnie inna. Dziwne? Skądże! Mamy przecież do czynienia z muzyką, która wymyka się wszelkim klasyfikacjom. W której niezmienne jest tylko jedno – to, że wciąż się zmienia.
koniec
13 grudnia 2016
Skład:
Peter Brötzmann – saksofon, klarnet
Steve Swell – puzon
Paal Nilssen-Love – perkusja, instrumenty perkusyjne

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.