Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 23 czerwca 2024
w Esensji w Esensjopedii

Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
‹WAW!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWAW!
Wykonawca / KompozytorCarl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
Data wydania7 czerwca 2024
NośnikCD
Czas trwania41:02
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
Utwory
CD1
1) Planet P06:44
2) Manhattan07:49
3) My Old Flame08:34
4) Deconstructing Mr. X08:50
5) Requiem for JW09:05
Wyszukaj / Kup

Tu miejsce na labirynt…: Kopenhaska dekonstrukcja Manhattanu
[Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts „WAW!” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Duńsko-amerykańskie trio [Carl] Winther, [Richard] Andersson, [Jeff] Watts wydaje właśnie swoją debiutancką płytę zatytułowaną „WAW!”. Nie oznacza to jednak, że tworzący zespół jazzmani są debiutantami. Nic z tych rzeczy! Każdy z nich ma już bogaty dorobek artystyczny. Każdy został doceniony przez słuchaczy i krytyków. Razem, korzystając głównie z kompozycji Winthera, stworzyli album, który uraduje każdego wielbicieli jazzu improwizowanego i post-bopu.

Sebastian Chosiński

Tu miejsce na labirynt…: Kopenhaska dekonstrukcja Manhattanu
[Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts „WAW!” - recenzja]

Duńsko-amerykańskie trio [Carl] Winther, [Richard] Andersson, [Jeff] Watts wydaje właśnie swoją debiutancką płytę zatytułowaną „WAW!”. Nie oznacza to jednak, że tworzący zespół jazzmani są debiutantami. Nic z tych rzeczy! Każdy z nich ma już bogaty dorobek artystyczny. Każdy został doceniony przez słuchaczy i krytyków. Razem, korzystając głównie z kompozycji Winthera, stworzyli album, który uraduje każdego wielbicieli jazzu improwizowanego i post-bopu.

Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
‹WAW!›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWAW!
Wykonawca / KompozytorCarl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
Data wydania7 czerwca 2024
NośnikCD
Czas trwania41:02
Gatunekjazz
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Carl Winther, Richard Andersson, Jeff „Tain” Watts
Utwory
CD1
1) Planet P06:44
2) Manhattan07:49
3) My Old Flame08:34
4) Deconstructing Mr. X08:50
5) Requiem for JW09:05
Wyszukaj / Kup
W kontekście tego, że album „WAW!” jest debiutem tria w tym składzie, dziwny może wydawać się fakt, iż jego początki sięgają… 2008 roku. To wtedy podczas odbywających się w Danii „warsztatów jazzowych” (popularnie nazywanych w środowisku workshopami) doszło po raz pierwszy do spotkania młodego jeszcze – w każdym razie przed trzydziestką – duńskiego kontrabasisty Richarda Anderssona (czytelnikom „Esensji” znanego z albumów „Anne Efternøler & Lige Børn” oraz „Undo”) ze starszym o pokolenie amerykańskim perkusistą Jeffem „Tainem” Wattsem. I chociaż w następnych latach Andersson zrobił wielką karierę, słusznie dochrapując się miana jednego z najlepszych skandynawskich wirtuozów swojego instrumentu, to Watts już wtedy był postacią wielce znaczącą. Miał bowiem na koncie współpracę z takimi tuzami współczesnego jazzu, jak saksofonista Branford Marsalis, trębacz Wynton Marsalis (to oczywiście jeden z braci Branforda), gitarzysta Pat Martino oraz pianiści Larry Willis i Japończyk Makoto Ozone.
Wtedy jeszcze nie doszło do artystycznej „konsumpcji” tej znajomości. Na to trzeba było poczekać kilkanaście lat. Dlaczego tak długo? Ponieważ potrzebny był jeszcze odpowiedni katalizator, zwornik, którym okazał się rodak Richarda – najmłodszy w całym gronie (rocznik 1984) pianista Carl Winther. Carl pochodzi z wybitnie muzykalnej rodziny: jego ojcem był trębacz jazzowy Jens Winther, a matką – pianistka i perkusistka Karen Mortensen; w ślady rodziców poszła również starsza o dwa lata siostra Winthera juniora – wokalistka Marlene Mortensen. Czy mając takie korzenie, mógł on zdecydować się na karierę inną niż muzyczna? To oczywiście pytanie retoryczne. Do świata wielkiego jazzu Carl wchodził, grając w ojcowskim European Quartet (vide dwupłytowy album „Directions / New Directions” z 2008 roku). Szybko jednak usamodzielnił się, stając na czele własnych formacji – Tria („Contact”, 2010; „Jazz Getxo”, 2011; „Deconstructing Mr. X”, 2016; „Dedication”, 2018) oraz Kwartetu („Sonic Shapes”, 2011).
W 2017 roku nawiązał również artystyczną kooperację ze starszym od siebie o niemal cztery dekady amerykańskim saksofonistą tenorowym Jerrym Bergonzim, a jej owocem stał się postbopowy album „Inner Journey”. Rok później natomiast Bergonzi pojawił się gościnnie na płycie Carla „Dedication”. Jak więc widać, także najmłodszemu muzykowi składu, jaki nagrał „WAW!”, doświadczenia nie brakuje. Ba! gdyby należało wskazać lidera tego zespołu, należałoby właśnie wymienić Winthera. On bowiem jest kompozytorem czterech z pięciu utworów, jakie muzycy zarejestrowali podczas ubiegłorocznej (sierpniowej) sesji w kopenhaskim studiu The Village Recording. Utwór piąty, a w kolejności trzeci, jest standardem jazzowym, którego premiera miała miejsce… dziewięćdziesiąt lat temu. O tym jednak będę jeszcze wspominał.
Gdy przyjrzeć się składowi grupy, z miejsca widać, że mamy do czynienia z najbardziej dla jazzu klasycznym i zarazem najprostszym zestawem instrumentarium: fortepian, kontrabas i perkusja. Nie oznacza to jednak, że muzyka zawarta na „WAW!” jest sztampowa i przewidywalna. O nie, na to nie liczcie! Konstruując repertuar albumu, Winther, Andersson i Watts zadbali o jego różnorodność oraz – co nie mniej istotne – o taki dobór kompozycji, które dadzą im możliwość twórczej improwizacji. W efekcie płyta zaskakuje – i to jak najbardziej pozytywnie – swym eklektyzmem: tyle jest w niej free jazzu, co post-bopu, tyle modern jazzu, co ukłonu w stronę tradycji sprzed dekad. Bez wątpienia „WAW!” powinien przypaść do gustu zarówno wielbicielom nieżyjących już Theloniousa Monka i Cecila Taylora, jak i wciąż bardzo aktywnego Matthew Shippa.
Skoro już wiecie, czego się spodziewać – przychodzi czas na dokładniejsze przeanalizowanie materiału. Otwierający płytę utwór „Planet P” jest jedynym w pełni premierowym dziełem, jakie trafiło na krążek. I to takim, które z miejsca, od pierwszych sekund, definiuje, z czym mamy do czynienia. Kilkudziesięciosekundowa dynamiczna introdukcja, w której udziela się cała trójka instrumentalistów, to przykład najbardziej typowego fortepianowego free jazzu. Zresztą gdy ostatecznie krystalizuje się motyw przewodni, trio wcale nie spuszcza z tonu. Przeciwnie Andersson i Watts podkręcają tempo, prowadząc do przesilenia, po którym na polu walki pozostają na ponad minutę tylko oni dwaj. Później wprawdzie na krótko powraca Winther, ale szybko ustępuje miejsca Amerykaninowi, by ten mógł uraczyć odbiorców energetyczną solówką. Uff! Nie ma zmiłuj. „Planet P” jest prawdziwym pokazem mocy, na jaką stać tak doświadczonych artystów.
„Manhattan” to jedno ze starszych dzieł Carla; po raz pierwszy, choć w znacznie zmienionej wersji, pojawiło się przed ośmioma laty na longplayu „Deconstructing Mr. X”. Dlaczego sięgnął po nie ponownie? Śmiem przypuszczać, że to ukłon w stronę gościa zza Atlantyku, który pofatygował się aż na Zelandię, aby spełnić jedno z marzeń pianisty. To – w przeciwieństwie do „Planet P” – utwór będący nawiązaniem do postbopowych lat 60. ubiegłego wieku. Fortepianowa solówka w części pierwszej zagrana została w duchu Monka i Taylora, w drugiej natomiast – jest to już dużo bliższe naszym czasom free. Pomiędzy pojawia się z kolei znacznie bardziej stonowany popis Anderssona, któremu zresztą wiernie towarzyszy Watts (Winther subtelnie wspiera kolegów na dalekim planie). Tak, „WAW!” to album, na którym nie brakuje wirtuozerskich (ale wcale nie efekciarskich) solówek Richarda. Co oznacza, że płyta ta powinna stać się lekturą obowiązkową dla każdego współczesnego kontrabasisty.
„My Old Flame” to wzmiankowany już przeze mnie powyżej standard jazzowy. Do kompozycji Arthura Johnsona (1898-1954) słowa napisał Sam Coslow, a po raz pierwszy zaśpiewała ją aktorka Mae West (z towarzyszeniem orkiestry Duke’e Ellingtona) w ścieżce dźwiękowej westernu Leo McCareya „Belle of the Nineties” z 1934 roku. W kolejnych dekadach doczekał się on wielu interpretacji instrumentalnych. Sięgali po niego między innymi Charlie Parker (z Milesem Davisem), Gerry Mulligan z Chetem Bakerem oraz Sonny Rollins. Winther, Andersson i Watts podążyli więc ścieżką przetartą, ale za to śladem największych gwiazd amerykańskiego jazzu. W efekcie zaprezentowali nadzwyczaj piękną jazzową balladę z porywającą (ale nie w kontekście energii) improwizacją fortepianu na bazie głównego motywu. Po raz kolejny znalazło się też miejsce na solówkę Anderssona, podczas której pozostali instrumentaliście snują w tle nastrojowy dialog. Dopiero w finale, kiedy do głosu ponownie dochodzi Carl, robi się dynamicznie.
„Deconstructing Mr. X” to drugi utwór Winthera zaczerpnięty z tak właśnie zatytułowanego longplaya. I drugi – po „Planet P” – który można ze spokojnym sumieniem określić mianem freejazzowego. Jest więc bardzo intensywnie, na dodatek z wieloma łamańcami rytmicznymi, które sprawiają, że – w sensie dosłownym – Richard i Jeff mają ręce pełne roboty. Co równie istotne, Carl wcale w tym czasie nie odpoczywa, grając jednocześnie dwa odrębne wątki. Takie improwizatorskie szaleństwo trwa do samego końca utworu, czyli przez niemal dziewięć minut. A po nim rozbrzmiewa „Requiem for JW” – dzieło (po raz pierwszy wydane na albumie „Inner Journey” sprzed siedmiu lat) dedykowane przedwcześnie zmarłemu w lutym 2011 roku ojcu pianisty, Jensowi Wintherowi. Nie powinien zatem dziwić fakt, że mamy do czynienia z kompozycją bardzo nostalgiczną, okraszoną kolejną nadzwyczaj piękną melodią zagraną na fortepianie, która w części drugiej staje się punktem wyjścia do – ostatniej już – żywiołowej, ale nie psującej konwencji, improwizacji.
Wspaniała płyta! Nie przegapcie jej.
koniec
5 czerwca 2024
Skład:
Carl Winther – fortepian, muzyka (1,2,4,5)
Richard Andersson – kontrabas
Jeff „Tain” Watts – perkusja

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Radość dzieciństwa i smutek starości
Sebastian Chosiński

21 VI 2024

Mogliście jeszcze nie słyszeć o angielskim trębaczu Stevenie Nicholsie. Jest młody i dopiero debiutuje. Ale na pewno warto już teraz zwrócić uwagę na jego album „From Dust”, aby później nie być zaskoczonym. A tym bardziej, żeby za parę lat nie wyrzucać sobie, iż przegapiliście moment, w którym artysta ten po raz pierwszy wyciągnął do Was rękę.

więcej »

Artystka nieobojętna
Sebastian Chosiński

20 VI 2024

Rok 2024 będzie należał do łotewskiej, chociaż od lat mieszkającej w Amsterdamie, wokalistki i pianistki Līvy Dumpe. W maju ukazała się płyta grupy Flatland Prayer z jej udziałem; w listopadzie usłyszymy ją na albumie big bandu Kika Sprangers Large Ensemble, a może jeszcze przed grudniem pojawi się także krążek Meander Trio. Mało? To na dokładkę mamy jeszcze jej debiut solowy – nagrany w międzynarodowym składzie longplay „Tālskatis”.

więcej »

Trzech solistów w łódce, nie licząc sekcji rytmicznej
Sebastian Chosiński

18 VI 2024

Po trzech płytach nagranych w ojczystej Hiszpanii i z rodakami w składzie flecista Fernando Brox postanowił wybrać się do Bazylei, aby skompletować zupełnie nowy zespół. A że to szwajcarskie miasto jest jednym z głównych w Europie ośrodków przyciągających jazzmanów z całego świata, powstała międzynarodowa grupa, której album – „From Within” – mieni się najróżniejszymi barwami.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Free ponad wszystko!
— Sebastian Chosiński

Poezja otwieranych drzwi percepcji
— Sebastian Chosiński

Podróż w nieznane
— Sebastian Chosiński

Od gitarowego brudu do morskich głębin
— Sebastian Chosiński

Od free jazzu do hard rocka
— Sebastian Chosiński

Zimowy lament w cieniu Jupitera
— Sebastian Chosiński

Z Beskidów widać Jukatan, Afrykę i Japonię
— Sebastian Chosiński

W cieniu Purpurowego Słońca
— Sebastian Chosiński

Mroczne zaułki Malmö
— Sebastian Chosiński

Wpływ tykwy na rozwój światowej muzyki
— Sebastian Chosiński

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.